Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
dzień ferialny [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 8/2009 (123)

ks. Rajwo Kokis FSSPX

Zajedź łodzią miłości na głębię!

«I stało się, gdy cisnęły się doń rzesze, (...) a on stał nad jeziorem Genezaret. I ujrzał dwie łodzie, stojące przy jeziorze, a rybacy wyszli byli, i płukali sieci. Wszedłszy zaś w jedną łódź, która była Szymonowa, prosił go, żeby trochę odjechał od ziemi. a usiadłszy, uczył rzesze z łodzi» (Łk 5, 1–3).

Te słowa Ewangelii świętej częstokroć brzmiały w uszach tych, którzy towarzyszyli swoją obecnością fizyczną lub duchowo naszemu prymicjantowi w tym ostatnim tygodniu: od jego święceń kapłańskich w Zaitzkofen, poprzez prymicję seminaryjną i uroczystości świętych Apostołów Piotra i Pawła, aż po dzień dzisiejszy – jego pierwszą uroczystą Najświętszą Ofiarę na ojczystej ziemi.

„A usiadłszy, uczył rzesze z łodzi”.

W nawiązaniu do tego właśnie fragmentu Ewangelii w kościołach od końca XVII wieku zaczęły się pojawiać kazalnice w kształcie łodzi. I chociaż nie brak w całej Polsce takich właśnie zabytkowych ambon w kształcie okrętu ze szlachetnych materiałów, bogato zdobionych, umysł mój wciąż uparcie powraca do pewnej raczej skromnej kazalnicy w kształcie łodzi, która się zachowała na wschodnich kresach naszej Polski. Kompozycja owej kazalnicy w znakomity sposób przedstawia dwa niezbędne w posłudze Twojej, drogi Prymicjancie, i każdego kapłana narzędzia: łódź miłości i sieć prawdy. Gdzie wypatrzyłem taką śliczną ambonę? Rzecz jasna – we Lwowie. Jak mogłoby być inaczej?! We Lwowie, w kościele pw. św. Mikołaja, niegdyś należącym do ojców trynitarzy1.

Ze Lwowem, owym miastem w dziejach naszego narodu słynącym, często mianem semper fidelis – ‘zawsze wierny’2 zwanym, łączy nas w tym roku pewien znak, pod którym powinien skupić się cały nasz naród. W najbliższych miesiącach3 przypada mianowicie 600. rocznica śmierci trzeciego z rzędu arcybiskupa lwowskiego, błogosławionego Jakuba Strzemię4, czyli jak mawiali dawni chrześcijanie, pamiątka jego narodzin dla nieba.

Pozwólcie wam, najmilsi w Chrystusie, przedstawić kilka rysów z życia owego świątobliwego męża Kościoła, skupiając się szczególnie na godnych naśladowania cechach w życiu każdego kapłana.

Smutna była dola Rusi Czerwonej, zanim ją Kazimierz Wielki przyłączył do Korony; bo jej książęta walczyli z sobą, a Tatarzy strasznie ją pustoszyli5. Na dodatek Konstantynopol pociągnął ją wówczas za sobą do odszczepieństwa, tak że przez kilka wieków była oderwana od Stolicy Apostolskiej i od źródeł cywilizacji zachodniej. Dla nawrócenia Rusi i opiekowania się katolikami, wśród niej rozrzuconymi, utworzył papież Innocenty IV towarzystwo „braci pielgrzymujących”, to jest misjonarzy zakonów Dominikańskiego i Franciszkańskiego, którzy w ślad za wielkim apostołem Jackiem wędrowali przez te ziemie z krzyżem w ręku. W wieku XIII spotykamy już biskupów misyjnych, ale dopiero w roku 1375 papież Grzegorz XI na prośbę króla Ludwika dokonał urządzenia hierarchii, ustanawiając metropolię halicką i trzy biskupstwa6. Otóż na stolicę metropolitalną w Haliczu, przeniesioną później do Lwowa, wyniesiony został 27 czerwca roku 1391 bł. Jakub Strzemię.

Skądże on pochodził? Według niektórych pisarzy z Małopolski, a według dokumentów kościelnych z tej ziemi, w której stała kolebka naszego narodu i gdzie miał swe gniazdo orzeł piastowski. Wielkopolska, wykarmiona wcześniej mlekiem płynącym z piersi Matki Kościoła, wysyłała niegdyś synów swoich na apostolstwo do innych dzielnic i obsadzała nimi stolice biskupie.

Idąc za natchnieniem Bożym, Jakub Strzemię wstąpił do zakonu franciszkańskiego i zapewne sam prosił, by go posłano na Ruś, jako jednego z „braci pielgrzymujących”. Cześć tym apostołom średnich wieków, co tę cząstkę winnicy Pańskiej zrosili swoim potem, a nieraz i krwią swoją! Zaprawdę, jeżeli utrzymał się tam Kościół łaciński, a później Unia zakwitła, jak wśród Ormian, tak i wśród Rusinów, niemała w tym naszych zakonników zasługa.

Jednym z najgorliwszych robotników Bożych był bł. Jakub; toteż w nagrodę cnót swoich powołany został w roku 1385 na gwardiana konwentu lwowskiego, a wkrótce potem na wikariusza Rusi7. Wówczas to dał się poznać parze królewskiej, Jagielle i Jadwidze. Królowa Jadwiga, ideał wszystkich niewiast, rozumna, wielkoduszna, świątobliwa, poślubiwszy Jagiełłę, uczyniła z niego wzorowego chrześcijanina i dzielnego króla, który stał się apostołem swojego ludu. Podczas gdy on w roku 1387 wraz z kapłanami uczył Litwinów katechizmu, królowa Jadwiga wybrała się na Ruś Czerwoną, by tę ziemię, którą jej ojciec zajął był dla Węgier, na nowo z Polską połączyć. Drogę jej do Lwowa znaczyły różne łaski i przywileje; stąd też słała na Litwę kielichy i przybory kościelne, kiedy król sam, przybywszy tu w lecie, opowiedział o plonach pracy apostolskiej.

Zapewne świątobliwy gwardian Jakub głosił nieraz kazania wobec pary królewskiej i taki sobie u niej zjednał szacunek, że po śmierci arcybiskupa Bernarda przedstawiony został w Rzymie na jego następcę. Mąż pokorny wypraszał się od tej godności; skoro atoli zrozumiał, że Bóg sam żąda, aby z krzyżem złotym przyjął na swe ramiona krzyż prac i walk, odpowiedział papieżowi Bonifacemu IX: „Niech się dzieje wola Boża” – i postanowił być pasterzem według Serca Tego, który rzekł: „Jam jest pasterz dobry”. Ciężkie, zaiste, czekało go zadanie, bo w diecezji, którą objął, nie było ani katedry odpowiedniej, ani kapituły uposażonej, ani potrzebnej liczby kapłanów i kościołów; trzeba było to wszystko stworzyć. Otrzymawszy 28 stycznia 1392 roku w Tarnowie z rąk biskupa przemyskiego Macieja Janiny sakrę biskupią, bł. Jakub wziął się gorąco do dzieła.

W owych czasach świątynie katolickie budowano zazwyczaj po miastach, natomiast po wsiach było ich mało; czego ten był skutek, że osadnicy polscy, mając cerkiewki schizmatyckie pod bokiem, tracili łatwo wiarę i narodowość. Bolał nad tym dobry pasterz; toteż ostatni grosz wydawał i nawet biskupie swe paramenty zastawiał, by dla owieczek swoich choć skromne budować świątynie i osadzać przy nich kapłanów. Myślał on także o zjednoczeniu Rusi z Kościołem i zapewne nieraz wołał do jej dzieci: „Wróćcie do Matki wspólnej, od której serca oderwano was podstępem!” – i rzeczywiście niejednego schizmatyka nawrócił, ale dopiero 187 lat po jego śmierci unia brzeska przyszła do skutku. Niestety, świątyń łacińskich i później było tu za mało; aż wielcy arcypasterze lwowscy XX wieku Józef Bilczewski i Bolesław Twardowski8 liczbę ich pomnożyli.

Najmilsi, nie sądźcie, jakobyśmy chcieli Unię uszczuplać, a Rusi wydzierać jej dzieci. Owszem, my pragniemy, aby katolicyzm obrządku wschodniego kwitnął; tam zaś, gdzie go podstępem i zdradą złożono na ołtarzu fałszywego ekumenizmu, aby powstał do nowego życia; bolejemy nad smutną rozterką, która powaśniła dwa bratnie ludy. Jeśli dokładnie sto lat temu uroczystości z okazji 500. rocznicy bł. Jakuba w katedrze lwowskiej w obecności arcybiskupów trzech obrządków katolickich – łacińskiego, ruskiego i ormiańskiego – gromadziły wielkie rzesze lwowiaków, to 34 lata później brat podnosił rękę na brata, ludność polska była mordowana tylko za to, że byli Polakami, i to jest kolejna smutna rocznica, a w roku 1946 już tylko garstka pozostałych we Lwowie Polaków i Ormian ze łzami w oczach obserwowała zamknięcie ich kościołów, i żegnali swych świętych, wywożonych do innych ziem; rozstali się też z relikwiami bł. Jakuba9.

Nie kwestionujemy racji bytu ludności, co ziemię tę wspaniałą dziedziczyła, jeno aby pamięcią, szacunkiem i wdzięcznością otaczali tych, których są spadkobiercami, którym wiarę katolicką i apostolską zawdzięczają, bez których ani by nie byli katolikami, ani by żadnych świętych swoich władyków czcić mogli.

Jakub Strzemię nie tylko mnożył liczbę kościołów i kapłanów, ale sam odwiedzał małe nawet parafie. Wizytacja pasterska to sprawa dla pasterza najmilsza, ale i najtrudniejsza; o ileż trudniejsza była na Wschodzie w wieku XIV, kiedy to nie było dróg ani mostów, a mało było kościołów, plebanij i dworów. Ale ten trud nie odstraszał bł. Jakuba, bo on miał ciągle przed oczyma Tego, który ranił swe stopy po ścieżkach palestyńskich, szukając zagubionych owiec.

Zwracam się tu do Ciebie, kochany Prymicjancie! Dziś posługa nasza duszpasterska coraz trudniejsza, bo świat zły staje się coraz gorszy i coraz mniej życzliwy dla kapłanów, a dusze pobożne coraz natarczywiej żądają świętych kapłanów o duchu apostolskim. Patrzmy tedy, by dla Boga i dusz poświęcać wszystko, swój pot, swój grosz, swe serce, swe życie. Aby w pracy duchowej niczego nie szukać, jeno Pana Jezusa. Niech On sam będzie Twoją pociechą i zapłatą!

Jak święty Apostoł zaznacza, będziesz musiał przepowiadać Słowo; nalegać w czas, nie w czas, karać, prosić, gromić, z wszelaką cierpliwością i nauką. „Albowiem czas już nastał, gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości gromadzą sobie nauczycieli mając świerzbiące uszy; i od prawdy słuch odwrócą, a obrócą się ku baśniom” (2 Tm 4, 3–4).

Bł. Jakub pracował nie tylko dla zbawienia dusz, niezmordowanie głosząc naukę Kościoła, ale i dla ojczyzny, którą kochał gorąco, tak że słusznie napisano na jego grobowcu: Patri tutor Regni custos – ‘opiekun Ojczyzny, stróż Królestwa’. Jeżeli wówczas te ziemie ściślej zjednoczyły się z Koroną, jeżeli Jagiełło był dla nich tak hojny, niemała w tym bł. Jakuba, jako królewskiego doradcy, zasługa.

Bł. Jakub troskał się jako pasterz i senator nie tylko o całą Polskę, wówczas tak potężną i sławną, ale także o miasto, które miało być stolicą arcybiskupów. Poprzednik jego Bernard wiódł spór z radą miasta Lwowa, on zaś dobrocią swoją tak sobie ujął serca wszystkich mieszkańców, że mu pomogli w budowie murowanej katedry, która stoi do dziś10. Od jego czasów rosło miasto w dostatek i przybierało polską cechę, do czego przyczyniły się także przez niego wprowadzone polskie kazania.

Pobożnością i patriotyzmem odznaczali się zawsze rajcy lwowscy, czego i w późniejszych czasach dali dowód, przeznaczając choćby znaczną sumę na budowę kościoła pw. św. Elżbiety11 i na inne świątynie12. Cześć im za to!

Ale skąd bł. Jakub czerpał tę miłość gorącą i wszechstronną? Z Serca Jezusowego, ciągle bijącego w Przenajświętszym Sakramencie i wołającego ciągle: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę, oświecę, wesprę i uświęcę”. Dobry pasterz nie tylko odprawiał codziennie Mszę św. jak najpobożniej, ale nieraz spędzał całe godziny, i to zazwyczaj w nocy, przed tabernakulum, niezmordowanie też wzywał wiernych do codziennej adoracji w katedrze i po kościołach. Owieczki poszły za pasterzem. O, niechże ogień tej miłości coraz więcej się rozżarza! W tej myśli wołam do Ciebie, Prymicjancie, i każdego z nas. Pamiętne są słowa arcybiskupa Marcelego Lefebvre’a, swoisty jego testament: „Jest to bardzo poważny testament, ponieważ chciałbym, aby to był echem testamentu Pana naszego: Novi et aeterni testamenti. (...) Strzeżcie tego testamentu Pana naszego Jezusa Chrystusa! Strzeżcie Mszy świętej Wszechczasów! Wówczas ujrzycie na powrót kwitnącą cywilizację chrześcijańską, cywilizację, która nie jest dla tego świata, ale cywilizację, z której powstaje społeczeństwo katolickie, a to społeczeństwo katolickie przygotuje katolickie społeczeństwo w niebie!”. I dalej również głos naszego kochanego Założyciela: „Pojęcie ofiary jest pojęciem gruntownie chrześcijańskim i katolickim. Nasze życie nie może odbyć się bez ofiary, skoro Jezus Chrystus, nasz Pan, sam Bóg, zechciał przyjąć na siebie nasze ciało (...) skoro dał nam przykład przez swoją śmierć na krzyżu, skoro wylał swoją krew. Zrozumieć znaczenie poświęcenia się w naszym życiu, w życiu codziennym, to zrozumieć sens chrześcijańskiego cierpienia, nie uważać więcej cierpienia za zło, za ból nie do zniesienia, ale łączyć go, jak i swą chorobę, z cierpieniem Pana naszego Jezusa Chrystusa, patrząc na krzyż, uczestnicząc we Mszy św., która jest kontynuacją męki Pana naszego na Kalwarii. Zrozumieć cierpienie to zamienić je w radość, a w łączności z wszystkimi męczennikami, z wszystkimi świętymi, z wszystkimi katolikami, którzy cierpią na całym świecie, staje się ono niesamowitym skarbem dla nawrócenia dusz, dla zbawienia naszej własnej duszy”.

Nie opuśćmy nigdy, krom choroby, Mszy św. Wszechczasów w dzień święty, codziennie zaś starajmy się znaleźć wolną chwilę na modlitwę przed Panem utajonym i często przystępować do Komunii św.; wtenczas będziemy mieli żywot nadprzyrodzony, z nim zaś światło, moc i pociechę od Boga. Ty zaś, o Jezu, króluj nad całym narodem! Ty żyj i króluj w każdej duszy!

Od tabernakulum bł. Jakub śpieszył przed obraz Bogarodzicy13, by Jej Niepokalanemu Sercu polecać siebie i swoją owczarnię; bo on się uważał za sługę i syna Matki Najświętszej, a tak Ją kochał, że nie tylko głosił o Niej często kazania, nie tylko modlącym się przed alabastrową Jej figurą, którą według podania św. Jacek przyniósł z Kijowa14;, odpusty zaprowadził, ale wizerunek Najświętszej Panny zamiast herbu na pieczęci wyryć kazał. Toteż Maryja okazywała się mu zawsze Matką pięknej miłości i nadziei świętej. Co więcej, według legendy dostąpił on tej łaski, że podczas gdy się modlił: „Okaż mi się Matką”, Najświętsza Panna objawiła się mu z Dzieciątkiem Jezus na ręku i rzekła: „Masz Matkę i Syna”.

Najmilsi, kto z nas jest wolny od trosk, od bólów, od wyrzutów sumienia? Kto nie potrzebuje serca matczynego, przed którym by się mógł wypłakać i znaleźć ukojenie? Otóż takie Serce, które nigdy nie zawodzi i nikomu się nie zamyka, ma tylko Matka wszystkich ludzi, bo Ona, jak mówi pewien święty, stoi ciągle u wrót nieba i patrzy, czy gdzie łzy nie płyną, i słucha, czy gdzie serca nie jęczą, aby zaraz słać ulgę i ratunek. Kto z nas nie pragnie po tej ciężkiej podróży ziemskiej wrócić do niebieskiej ojczyzny? Otóż według wielu świętych najprostszą i najłatwiejszą do zbawienia drogą jest prawdziwe nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Miejmy tedy wszyscy takie nabożeństwo, by nie tylko odmawiać codziennie modlitwy do Bogarodzicy, zwłaszcza część różańca, ale także naśladować Jej cnoty. Arcybiskup Lefebvre tak wymownie powiedział: „Ona nie może znieść błędu. Ona jest przeciwko wszelkim herezjom. Ona jest z natury również przeciwko wszystkiemu, co przeciwstawia się prawdzie. Ona jest przeciwko wszystkiemu, co przeczy świętości, przeciwko wszystkim grzechom, jakie tylko mogą istnieć, nawet najdrobniejszym. (...) Leży to w Jej naturze, nie może znieść błędu i grzechu, albowiem błąd i grzech to dzieła szatana, który przyniósł je na świat! Wiecie, że Ona została stworzona po to, aby podeptać głowę węża, aby zniszczyć szatana i jego plemię. Zjednoczmy się więc z Najświętszą Maryją Panną, pozostańmy mocno z Nią związani, a Ona uchroni nas zarówno przed błędem jak i przed grzechem, i zachowa nas w prawdzie i świętości”.

W modlitwie, umartwianiu i pracy upłynął żywot bł. Jakuba, a wreszcie przyszła śmierć, równie święta jak życie, przed nią zaś choroba ciężka i długa, „bo się podobała Panu dusza jego”. Umarł bez grosza, rozdawszy wszystko na kościoły, szpitale, ubogich, a o to tylko prosił, by go pochowano w habicie zakonnym. Po śmierci czczono go jako świętego, a przed jego grobem, który w roku 1619 odkryto, modlili się nie tylko mieszkańcy Lwowa i pielgrzymi włościańscy, ale także nasi hetmani, jak np. Jan Sobieski, gdy miał walczyć z Turkami i Tatarami. Mimo to dopiero 11 XI 1790 r. Pius VI zaliczył go w poczet błogosławionych. Rzecz dziwna, że kiedy korona polska miała spaść ze skroni narodu, pomnożyła się liczba patronów naszych niebieskich, jakby na znak, że naród przez naśladowanie świętych ma dążyć do odrodzenia i błagać z nimi miłosierdzia Bożego.

A więc, drogi Prymicjancie, do pracy: zajedź łodzią miłości na głębię, aby zapuścić sieć prawdy na połów. Niedługo będziemy w Dukli u drugiego wielkiego opiekuna i orędownika zawsze wiernego miasta Lwowa i całej Polski, św. Jana, od którego narodzin dla nieba również mija 525 lat. Tam będziemy za Ciebie się modlili: o łaskę, wytrwałość, siłę w Twojej posłudze. Wy zaś, w Chrystusie umiłowani, otaczajcie nieustannie kapłanów i seminarzystów troską, wspierajcie ich modlitwą i wszelaką ofiarą!

„A opuściwszy wszystko, poszli za Nim”. Amen. Ω

Kazanie wygłoszone 4 lipca 2009 r. w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny w Warszawie, w dniu prymicji ks. Łukasza Szydłowskiego FSSPX. Autor wykorzystał fragmenty kazania bp. Józefa Sebastiana Pelczara, wygłoszonego 20 czerwca 1909 r. we Lwowie z okazji 500. rocznicy śmierci bł. Jakuba Strzemię. Tytuł i przypisy pochodzą od redakcji.

Przypisy

  1. Świątynia oo. trynitarzy pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Mikołaja biskupa została ufundowana pod koniec XVII w., zaś od 1786 r., po kasacie zakonu przez władze zaborcze, był to kościół parafialny. Zaraz po 1945 r. zamieniono go na cerkiew prawosławną, a później na składnicę książek położonej nieopodal Biblioteki Uniwersyteckiej. Po 1990 r. świątynia została ponownie przemianowana na cerkiew prawosławną pod wezwaniem św. Mikołaja i pełni funkcję katedry.
  2. Lwów był semper fidelis Polsce, ale także religii katolickiej: przypomnijmy, że papież Sykstus V nazwał Lwi Gród urbs catolicissima, „miastem arcykatolickim”, jako że było to jedyne na świecie miasto będące siedzibą trzech arcybiskupów katolickich – łacińskiego, greckokatolickiego i ormiańskiego.
  3. 20 października.
  4. Z ruska zwanego Strepa.
  5. W latach 1240–1340 Ruś Halicka (Czerwona) była lennem Złotej Ordy, co nb. nie chroniło jej od najazdów tatarskich – w walce z nimi polegli m.in. ostatni władcy tej ziemi z dynastii Rurykowiczów, Andrzej II i Lew II (1323). Kraina ta od dawna stanowiła przedmiot rywalizacji Polski, Litwy i Węgier i dopiero w 1349 r. władzę nad nią ugruntował Kazimierz Wielki.
  6. W Przemyślu, Włodzimierzu i Chełmie. Starania o te biskupstwa zapoczątkował król Kazimierz Wielki.
  7. Od 1391 r. był bł. Jakub wikariuszem Stowarzyszenia Braci Pielgrzymujących dla Chrystusa na Ruś i Mołdawię.
  8. Józef Bilczewski był arcypasterzem lwowskim w latach 1900–1923, a Bolesław Twardowski w latach 1923–1944. U schyłku Rzeczypospolitej Obojga Narodów we Lwowie, zwanym civitas monachorum, ‘miastem mnichów’, znajdowało się około 40 świątyń, głownie zakonnych. Na początku XIX w. wiele kościołów zostało rozebranych albo zamienionych na budynki świeckie.
  9. Relikwie Błogosławionego wywieziono wtedy do katedry tarnowskiej, skąd w 1966 r. przeniesiono je do Lubaczowa; dziś są przechowywane – jako depozyt katedry lwowskiej – w skarbcu katedry na Wawelu.
  10. Budowę katedry lwowskiej pw. Wniebowzięcia N.M.Panny (początkowo pw. Trójcy Przenajświętszej) rozpoczęto w 1360 r., a w 1405 r. bp Maciej Janina poświęcił, w obecności bł. Jakuba Strzemię (a zapewne również i króla Władysława Jagiełły), pierwszą część świątyni. Ostatecznie budowę ukończono w 1479 r. Za czasów sowieckich katedra nie została zamknięta; obecnie znowu jest siedzibą arcybiskupa łacińskiego.
  11. Neogotycki ten kościół, zaprojektowany przez wybitnego architekta Teodora Talowskiego, powstał ze składek społeczeństwa dla uczczenia pamięci żony Franciszka Józefa I, zamordowanej przez włoskiego anarchistę; konsekracji w 1911 r. dokonał abp Józef Bilczewski. Obecnie greckokatolicka cerkiew pw. Św. Olgi i Elżbiety.
  12. W latach 30. XX w. Rada Miejska ofiarowała grunt oraz subwencję w wysokości 250 000 zł na budowę kościoła Matki Boskiej Ostrobramskiej, będącego wotum za ocalenie Lwowa od najścia Armii Czerwonej. Inicjatorem budowy i konsekratorem świątyni był abp Twardowski.
  13. Nie należy sądzić, że chodzi o obraz Matki Boskiej Łaskawej, przed którym w 1656 r. król Jan Kazimierz składał swe słynne śluby, gdyż ten został namalowany dopiero w 1598 r.
  14. W Polsce istnieją dwie figury Matki Boskiej Jackowej, które „konkurują” ze sobą o to, którą uratował św. Jacek, w 1240 r. uciekając przed Tatarami z Kijowa: jedna była czczona w kościele dominikanów w Przemyślu, a po kasacie zakonu w 1786 r. została przeniesiona do katedry, natomiast druga znajdowała się w kościele dominikanów we Lwowie i po wojnie została przewieziona do Krakowa, gdzie znajduje się do dzisiaj.