Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X

Jezus więc, gdy przyjął ocet, rzekł: Wykonało się. I skłoniwszy głowę, oddał ducha (J 19, 30)

Wielki Piątek [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 11/2009 (126)

Wytrwajcie w wierności

Z J.E. bp. Bernardem Fellayem rozmawia ks. Marek Vernoy FSSPX

Ks. Marek Vernoy: Po wycofaniu dekretu o ekskomunikach niebawem rozpoczną się dyskusje doktrynalne pomiędzy Rzymem a Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X. Jaki jest cel tych dyskusji?

J.E. bp Bernard Fellay: Celem, jaki chcemy osiągnąć przez te dyskusje, są ważne klaryfikacje nauczania Kościoła z ostatnich lat. Bractwo Św. Piusa X oraz jego założyciel, abp Marceli Lefebvre, wysuwali zawsze poważne zastrzeżenia w stosunku do II Soboru Watykańskiego. Mamy nadzieję, że dyskusje pomogą położyć kres szerzeniu błędnych i dwuznacznych nauk, propagowanych od soboru przez pewnych ludzi, co przyznawał nawet Jan Paweł II.

Jak długo trwały będą te dyskusje? Jakie będą ich główne punkty i w jaki sposób przebiegać będą rozmowy?

Nie mam pojęcia, jak długo potrwają dyskusje. Z pewnością zależeć to będzie od oczekiwań ze strony Rzymu. Mogą zająć dużo czasu, ponieważ kwestie te są bardzo rozległe. Nasze główne obiekcje w stosunku do soboru, tj. kwestii wolności religijnej, ekumenizmu i kolegializmu, są dobrze znane. Mogą być jednak podnoszone również inne zagadnienia, takie jak wpływ współczesnej filozofii, nowinki liturgiczne, duch światowy oraz współczesny światopogląd, które mają destrukcyjny wpływ na Kościół.

Obie krucjaty różańcowe przyniosły owoce. Jakie powinno być obecnie – w obliczu motu proprio z lipca 2007 – nasze stanowisko względem kapłanów, którzy odprawiają tradycyjną Mszę, choć być może nie wyłącznie, gdyż regularnie odprawiają nową Mszę?

Zasadniczo gdy kapłan pragnie powrócić do tradycyjnej Mszy, naszym obowiązkiem jest podchodzić do tego pozytywnie, powinniśmy się z tego cieszyć i mieć nadzieję, że Msza św. wyda swój owoc. Na podstawie tego, co obserwujemy, tak właśnie najczęściej się dzieje. Są również oczywiście księża, którzy pozostają obojętni na starożytny ryt. Czas pokaże, kto podchodzi do tego poważnie, a kto nie.

Jaką radę dałby Ekscelencja w tej kwestii wiernym? Jaki powinien być do nich stosunek świeckich?

Wierni muszą być bardzo ostrożni i nie mogą pozwolić wciągnąć się w dwuznaczne sytuacje. Przed zwróceniem się do takich księży powinni skonsultować się z naszymi kapłanami. Okoliczności są bardzo różne: każdy kapłan jest inny i dopóki nie stanie się jasne, że stosunek danego księdza do Mszy jest szczery, wierni muszą zachowywać się uprzejmie, zachowując przy tym jednak ostrożność.

Czy na podstawie dostępnych Ekscelencji informacji liczba kapłanów odprawiających wyłącznie tradycyjną Mszę św. rośnie?

Trudno jest udzielić na to pytanie dokładnej odpowiedzi, ponieważ nie ma żadnych oficjalnych statystyk i ponieważ wielu z tych, którzy pragnęliby sprawować starą Mszę, nie ma odwagi tego czynić. W licznych krajach hierarchia wywiera silne naciski, by zapobiec temu powrotowi. Wielu księży musi odprawiać ją ze strachu w tajemnicy. Myślę jednak, że liczba ich powoli rośnie.

Kryzys w Kościele jest kryzysem wiary. Musi minąć trochę czasu, nim wszyscy kapłani będą znów odprawiać jedynie Mszę Wszechczasów. Czy można powiedzieć, że nawet gdyby dzięki dyskusjom doktrynalnym Rzym powrócił do pełni prawdy, mielibyśmy jednak [w Kościele] wiele przypadków oporu w kwestii Mszy i Vaticanum II?

Musimy być realistami. Powrót, odbudowa Kościoła zajmie wiele czasu. Kryzys w Kościele dotknął wszystkich aspektów życia chrześcijańskiego. Wydobycie się z tej sytuacji potrwa więcej niż pokolenie nieustannego wysiłku we właściwym kierunku – może nawet stulecie. Oznacza to, że musimy się spodziewać oporu. Miejmy jednak nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą i że oznaki ozdrowienia, jakich jesteśmy dziś świadkami, są ziarnami rzeczywistości, a nie jedynie snem...

Kolegializm był dla Kościoła katastrofą. Czy nie możemy dostrzec pomimo wszystko w motu proprio Benedykta XVI i bardziej współcześnie w wycofaniu dekretu o ekskomunikach pewnego wyłomu w murze kolegializmu?

Rzeczywiście, papież podjął te decyzje samodzielnie. Można interpretować prawdziwy kolegializm na sposób właściwy. Paweł VI dodał do konstytucji o Kościele Lumen gentium notę wyjaśniającą, że kolegializm powinien być właściwie rozumiany. Problem polega na tym, że wszyscy zdają się zapominać o tej nocie. Szerzona powszechnie, a oparta o fałszywe przesłanki koncepcja ogranicza znacznie władzę papieża, jest realnym zagrożeniem dla Kościoła i uniemożliwia sprawowanie władzy. Tak więc różne akty papieskie, w tym również motu proprio, są dobrymi oznakami woli rządzenia Kościołem osobiście, a nie kolegialnie.

Było tak wiele komentarzy – zarówno pochlebnych jak i krytycznych – odnośnie do decyzji papieża, że poczuł się on zobligowany do napisania listu wyjaśniającego skierowanego do biskupów. Czy to dobra sytuacja, że papież wydaje się stać samotnie w obliczu ściany [sprzeciwu]?

To zależy od punktu widzenia. Władza papieża została naprawdę zachwiana w rezultacie buntu na początku tego roku. Może to być uważane za coś dobrego tylko ze względu na skutek uboczny – ukazało to wyraźnie, kto kocha Kościół i pracuje dla jego budowy, a kto nie.

Po raz pierwszy od 40 lat jesteśmy świadkami, jak najwyższa władza w Kościele uznaje, że istnieją problemy zarówno kanoniczne, jak i doktrynalne. Czy papież nie zdaje sobie sprawy z tego, że „Kościół soborowy” (by posłużyć się określeniem kard. Benellego) i jego reformy są skazane na porażkę i że konieczny jest powrót do Tradycji?

Nie jestem pewien, czy każdy postrzega dyskusje doktrynalne w ten sposób. Powiedziałbym, że dla większej części hierarchii dyskusje te są konieczne nie dla dobra Kościoła, ale dla nas i naszego „powrotu do pełnej jedności” oraz przyjęcia przez nas nowinek. Czuję, że stoimy w obliczu bardzo delikatnej sytuacji. Uznaje się realność kryzysu, ale nie lekarstwa. My twierdzimy, i potwierdzają to fakty, że sposobem na przezwyciężenie kryzysu jest powrót do przeszłości. Benedykt XVI powiedział to samo: podkreśla znaczenie niezrywania z przeszłością („hermeneutyka ciągłości”), zachowuje jednak nieoczekiwane skutki soboru, jak gdyby nie stanowiły one elementów tego zerwania. Według niego jedynymi, którzy błądzą i zrywają z przeszłością, są ci, którzy wykraczają poza ustalenia soboru. To bardzo delikatna kwestia.

Stanowisko papieża względem ekumenizmu nie wydaje się równie entuzjastyczne jak to było w przypadku jego poprzednika. Czy jest tak dlatego, że patrzy on na ekumenizm bardziej z perspektywy teologicznej, w przeciwieństwie do podejścia encykliki Ut unum sint, która miała tak smutne konsekwencje dla Kościoła?

Nie sądzę, by papież uważał ekumenizm za coś złego. Cieszy się z tego, że Kościół nadal podążą w tym kierunku, powiedział nawet, że jest to proces nieodwracalny. Wydaje się jednak, że pragnie wprowadzić rozróżnienie pomiędzy rozmaitymi wyznaniami i popierać raczej tych, którzy są bliżej, jak prawosławni, niż na przykład protestantów.

W tym roku obchodzimy 25 lat obecności Bractwa w Afryce, zwłaszcza istnienie Przeoratu Matki Bożej Bolesnej w Johannesburgu. Jaką radę czy zachętę mógłby dać Ekscelencja naszym parafianom i wszystkim wiernym dystryktu afrykańskiego?

Dziękujemy Bogu za tę wspaniałą rocznicę. Biorąc pod uwagę długość kryzysu, 25 lat to wielkie osiągnięcie, za które musimy składać dzięki. Ukazuje to również wielką stałość ze strony wiernych. Ta stałość jest rzeczywistym powodem do dumy. Wymaga zachowania wiary, niezłomności i wytrwałości w walce. Tak więc najlepszym życzeniem, jakie mógłbym im złożyć – to by byli jeszcze bardziej wierni. Ω

Tekst za „Tradition” nr 3, wrzesień 2009. Przełożył Tomasz Maszczyk. Tytuł pochodzi od redakcji Zawsze wierni.