Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
dzień ferialny [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 6/2010 (133)

bp Bernard Fellay FSSPX

List do Przyjaciół i Dobroczyńców

Sytuacja, w jakiej znajduje się Kościół, w coraz większym stopniu przypomina wzburzone morze, miotane we wszystkich kierunkach. Pojawia się coraz więcej fal i niemal czujemy, że niebawem wywrócą one łódź świętego Piotra i wciągną ją w bezkresną otchłań morską. Od czasu II Soboru Watykańskiego odnosimy wrażenie, że spiętrzona fala usiłuje pogrążyć wszystko w głębinie, pozostawiając jedynie stosy ruin, duchową pustynię, którą sami papieże określali jako apostazję. Nie mamy zamiaru po raz kolejny opisywać tej bolesnej rzeczywistości, czyniliśmy to już w przeszłości wielokrotnie i wszyscy możecie przekonać się na własne oczy, że opis ten odpowiada prawdzie. Uważamy jednak, że będzie pożyteczne przedstawienie krótkiego komentarza do wydarzeń ostatnich miesięcy. Mamy tu na myśli nadzwyczaj gwałtowne i dobrze skoordynowane ataki wymierzone w Kościół i w samego Namiestnika Chrystusa. Jaka jest przyczyna tych ataków?

Powracając do naszej metafory, wydaje się, że od pewnego czasu, mniej więcej od początku pontyfikatu Benedykta XVI, pojawiła się nowa fala, znacznie słabsza od pierwszej, jednak wystarczająco silna, by zostać zauważona. Wbrew wszelkim oczekiwaniom fala ta wydaje się zmierzać w kierunku przeciwnym do pierwszej. Istnieją różnorodne i zarazem liczne dowody wskazujące, że ten nowy ruch na rzecz odnowy czy też reformy jest czymś realnym. Widać to wyraźnie zwłaszcza w obrębie młodszego pokolenia, szczerze sfrustrowanego duchową jałowością reform Vaticanum II. Biorąc pod uwagę bardzo szorstkie i gorzkie wyrzuty, czynione papieżowi przez środowiska postępowe, jest pewne, że widzą one w osobie obecnego Ojca Świętego jeden z najważniejszych czynników tej rozpoczynającej się odnowy. I rzeczywiście, nawet jeśli uznajemy inicjatywy Benedykta XVI za zbyt nieśmiałe, sięgają one jednak głęboko i są sprzeczne z planem rewolucyjnych, lewicowych środowisk, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz Kościoła. Jest to prawda dostrzegalna na kilku płaszczyznach.

Rosnąca irytacja progresistów (...) była początkowo wywoływana zwłaszcza kwestiami moralnymi. Szczególne wzburzenie środowisk lewicowych i liberalnych wywołały rozważne słowa papieża o stosowaniu prezerwatyw w walce z AIDS w Afryce. Również inicjatywy dotyczące życia samego Kościoła: przywrócenie w roku 2007 właściwego miejsca Mszy Wszechczasów oraz odwołanie dwa lata później poniżających sankcji, służących pozbawieniu nas wiarygodności, wywołały wściekłość liberałów i wszelkiej maści progresistów. Ponadto szczęśliwa inicjatywa ogłoszenia Roku Kapłańskiego, mającego przypomnieć kapłanom o ich godności oraz ważnej i niezastąpionej roli w dziele niesienia duszom zbawienia, a także postawienie jako wzoru do naśladowania świętego Proboszcza z Ars, stanowi wezwanie ludu chrześcijańskiego do modlitwy w intencji kapłanów oraz do korzystania z sakramentu pokuty, który w wielu miejscach całkowicie popadł w zapomnienie. Jest to również wezwanie do rozwijania pobożności eucharystycznej poprzez przypomnienie o znaczeniu adoracji Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie, będącej żywym przejawem wiary w rzeczywistą i substancjalną obecność naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Za kolejny krok we właściwym kierunku należy uznać mianowanie biskupów znacznie wyraźniej konserwatywnych, z których niektórzy sprawowali już wcześniej Mszę trydencką. Moglibyśmy również wymienić, jako niezaprzeczalny dowód na istnienie tej słabej fali opozycji, List do katolików Irlandii, zachęcający ich do pokuty, spowiedzi oraz ćwiczeń duchowych i wzywający do adoracji Chrystusa Pana w Eucharystii.

Mimo że wiele osób z naszych środowisk słusznie uważa, że te papieskie wysiłki są wciąż niewystarczające, by powstrzymać upadek i kryzys w Kościele – zwłaszcza w obliczu pewnych aktów pozostających w zgodzie z godną ubolewania linią jego poprzednika, jak odwiedziny synagogi i zboru protestanckiego – wydaje się jednak, że dla modernistów nadeszła godzina pełnej mobilizacji. Ogromna fala występuje przeciw małej fali z niespodziewaną gwałtownością. Nic dziwnego, że zderzenie tych dwóch fal o niewspółmiernej wielkości i sile powoduje wiele zaburzeń i zawirowań, doprowadzając do sytuacji, w której niezwykle trudno jest przewidzieć, która z nich odniesie ostatecznie zwycięstwo. Jest to jednak nowa sytuacja, dlatego warto zwrócić na nią uwagę. Nie chodzi o to, żeby ulegać bezmyślnemu entuzjazmowi czy uważać, że kryzys się zakończył. Starzejące się środowiska [modernistyczne], które ze zdumieniem dostrzegają, że kwestionuje się to, co uważały za przesądzone na swą korzyść, bez żadnej wątpliwości podejmą zdecydowaną walkę, próbując ratować chylącą się ku upadkowi mrzonkę o postępie (...). Dlatego też jest niezwykle istotne, by wobec rozgrywających się obecnie wydarzeń zachować maksymalny realizm. Choć cieszymy się z wszelkiego dobra, jakie stało się udziałem Kościoła i świata, nie mamy jednak złudzeń odnośnie do powagi obecnej sytuacji.

Czego powinniśmy się spodziewać w nadchodzących latach? Pokoju w Kościele – czy też wojny? Zwycięstwa dobra i jego oczekiwanego od dawna powrotu – czy też nowych burz? Czy mała fala zdoła tak urosnąć, by pewnego dnia pokonać dużą? Pewność, że spełni się obietnica Matki Bożej Fatimskiej – „na koniec moje Niepokalane Serce zatryumfuje” – nie musi oznaczać szybkiego rozwiązania naszego problemu, ponieważ wciąż pozostaje możliwość, że przed nadejściem tego upragnionego tryumfu będziemy musieli najpierw przejść przez większe jeszcze zaburzenia...

Ogromnym wyzwaniem była również zainicjowana przez nas krucjata różańcowa. (...) Rok temu ufnie poprosiliśmy was o dwanaście milionów różańców – mających stanowić koronę dla naszej najukochańszej Niebieskiej Matki, Matki Bożej, w liczbie odpowiadającej ilości gwiazd korony Tej, która wrogom Boga jawi się „straszliwa jak wojsko uszykowane do bitwy”. Odpowiedzieliście na to wezwanie tak hojnie, że możemy przekazać do Rzymu duchowy bukiet ponad dziewiętnastu milionów różańców, nie licząc tych, które zostały odmówione przez osoby nie związane bezpośrednio z naszymi przeoratami i kaplicami, a które przyłączyły się do naszej kampanii.

Gdy Pius XII ogłaszał dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, nieprzypadkowo zdecydował się zmienić introit z 15 sierpnia na ustęp z Apokalipsy, mówiący o wielkim znaku, jaki pojawił się na niebie. Ten fragment Apokalipsy jest wstępem do opisu jednej z najstraszliwszych bitew, ukazanych w tej świętej księdze: wielki smok, którego ogon będzie zmiatać trzecią część gwiazd, przystąpi do decydującej walki ze wspaniałą Niewiastą (Ap 12). Czy ustęp ten odnosi się do naszych czasów? Możemy to przyjąć, wystrzegając się literalnej czy też zbyt drobiazgowej interpretacji tych tajemniczych i prorockich opisów. Uważamy jednak, że powinniśmy zarówno was przestrzec, jak i dodać wam odwagi w tych szczególnych czasach historii Kościoła.

Wasza wielka hojność jest bezsprzecznym dowodem prawdziwego nabożeństwa oraz miłości do naszej Świętej Matki, Kościoła Rzymskiego, do następcy św. Piotra i do hierarchii, mimo faktu, że jest ona przyczyną wielu naszych cierpień. Bóg jest silniejszy niż zło – dobro zwycięży, choć być może nie w sposób tak spektakularny, jakbyście tego chcieli.

Teraz musimy przekonać władze [kościelne] do przeprowadzenia konsekracji Rosji, o której twierdzą, że już została dokonana; musimy podkreślać aktualność tego, co powiedziała Matka Boża w Fatimie, mimo że w roku 2000 została podjęta jawna próba zamknięcia sprawy, by w przyszłości nigdy już do niej nie powracać. Będziemy oczywiście napotykać na rozliczne trudności i przeszkody, mające powstrzymać nas przed realizacją tego celu. Nie ma to jednak znaczenia, gdyż polegamy bardziej na Bogu niż na ludziach, podobnie jak oczekujemy po akcie tak prostym, jak poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, zdumiewających skutków dla Kościoła i świata, skutków przewyższających wszystko, cokolwiek moglibyśmy sobie wyobrazić. Jest to szaleństwem w oczach ludzi, jak jednak pisał św. Paweł do swoich współczesnych: to, co ludzie poczytują za mądrość, jest głupstwem w oczach Boga, podczas gdy Boża mądrość uważana jest za głupstwo przez mądrych tego świata (por. 1 Kor 1, 20).

Przedstawiając Ojcu Świętemu godne podziwu owoce waszych wysiłków, wraz z intencją tych modlitw i mając nadzieję przyczynić się w ten sposób do dobra Kościoła, prosimy was równocześnie o nieustawanie w waszych modlitwach. Pamiętając o słowach samego Zbawiciela, zachęcającego nas do modlitwy w poruszającym wezwaniu: „Proście, a będzie wam dane”, nie bójmy się prosić o wiele. Choć nie wątpimy, że nasze modlitwy zostaną wysłuchane, nasza stałość i wytrwałość muszą być proporcjonalne do doniosłości tego, o co prosimy.

Pamiętajmy również, że zasadniczym elementem przesłania fatimskiego nie jest poświęcenie Rosji, lecz przede wszystkim nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Oby wszystkie te modlitwy i ofiary doprowadziły nas do wzrostu i pogłębienia naszego szczególnego nabożeństwa do Serca Matki Bożej, gdyż właśnie przez to Serce Bóg pragnie być poruszany (do udzielania nam pomocy – przyp. tłum.).

Ponieważ rozpoczyna się miesiąc maj, miesiąc Maryi, jest naszym najgłębszym pragnieniem, abyśmy polegali coraz bardziej na Jej Matczynej opiece. Dziękując za waszą prawdziwie wielką hojność, prosimy Najświętszą Maryję Pannę, by raczyła błogosławić wam swym Dzieciątkiem. Ω

W święto św. Józefa Rzemieślnika, 1 maja AD 2010.

Tekst za DICI.org. Przełożył Tomasz Maszczyk.