Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Wspomnienie N.M.Panny w sobotę [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 2/2011 (141)

bp Bernard Fellay FSSPX

Idźmy do Betlejem, nie do Asyżu!

Święto Objawienia Pańskiego powinno wzbudzić wielką radość w naszych sercach. Jest jednym z najstarszych świąt w całej liturgii, a do czasów Jana XXIII znajdowało się wśród najdonioślejszych wydarzeń roku liturgicznego. Od lat 60. XX wieku jest ono jednak coraz mocniej deprecjonowane, degradowane, a w wielu krajach zostało nawet przeniesione na niedzielę. Trzeba postawić sobie pytania: skąd się bierze ta radość – cóż takiego celebruje się dzisiaj, cóż Kościół chce świętować? – a także skąd pochodzi ta degradacja? Objawienie, Objawienie Pańskie, Epifania (gr. epifaneia) oznacza ukazanie się, manifestację. To święto, obchodzone na Wschodzie już od III wieku, jest starsze niż święta Bożego Narodzenia. Łączą się w nim przejawy boskości Słowa Wcielonego. Te przejawy są trojakiego rodzaju. Święto Epifanii nazywane jest powszechnie świętem Trzech Króli, świętem Trzech Mędrców, ponieważ – mówi o tym czytany dzisiaj fragment Ewangelii – widzimy tu królów z obcych krajów, nie tylko w znaczeniu geograficznym, królów pochodzących z narodów pogańskich. Kościół chce ukazać rozpoznanie narodzin Chrystusa przez tych wszystkich, którzy aż do tego czasu nie mieli dostępu do objawienia Starego Testamentu, zarezerwowanego wyłącznie dla narodu wybranego. Są to więc wszystkie narody, przybywające do Chrystusa w postaciach Trzech Mędrców, aby Go adorować.

Drugie ukazanie się można odnaleźć w chrzcie naszego Pana w Jordanie, podczas którego słychać głos Ojca, a Duch Święty przyjmuje widzialną formę gołębicy zstępującej na Jezusa Chrystusa. Są to przejawy Jego Bóstwa.

Trzecim objawieniem jest pierwszy z cudów dokonanych przez Jezusa Chrystusa. Jest to kolejny dowód – dany tym razem przez samego Pana – na to, że jest On Bogiem, prawdziwym Bogiem. W swoim pierwszym cudzie w Kanie Galilejskiej – przemienieniu wody w wino – dokonał On czegoś, co jest ponad wszelkie siły i zdolności ludzkie. (...)

Wszystkie te obchody są dziś zebrane razem. W liturgii łacińskiej jest to święto starsze nawet niż Boże Narodzenie. Na czym polega jego ważność?

Otóż polega ona na rozpoznaniu, potwierdzeniu Bóstwa naszego Pana Jezusa Chrystusa, tego małego Dziecięcia, którego narodziny niedawno obchodziliśmy. Jest On naprawdę człowiekiem i jest naprawdę Bogiem. Będąc Bogiem, stał się człowiekiem, nic nie stracił ze swojej Boskości, żadnego z jej atrybutów. Uczynił to, aby pozostać człowiekiem, aby pozostać dla nas widzialnym, aby pozostać małym dzieciątkiem, z całą słabością noworodka, z całą jego niemocą. Nie ujęło to absolutnie nic Jego nieskończonemu majestatowi, Jego wszechmocy. Ma więc prawo uwielbienia ze strony wszystkich stworzeń, prawo należne jedynie prawdziwemu Bogu.

I to jest właśnie wydarzenie, które obchodzimy, widząc mędrców, królów, ważne osobistości, reprezentantów narodów pogańskich, którzy przybywają, ponieważ zauważyli na firmamencie gwiazdę, nową gwiazdę, jasny znak zapowiedziany w proroctwie Balaama w Starym Testamencie. Przybywają. Trzeba ich podziwiać! Trzeba podziwiać ich postępowanie! Iść przed siebie, ponieważ na niebie pojawiła się jakaś gwiazda, pokonywać setki kilometrów – a w tamtych czasach nie było to tak łatwe jak dziś – dać się prowadzić tej gwieździe, która w rzeczywistości stała się ich przewodnikiem... Będzie ich prowadziła podczas całej tej podróży, aż do Jeruzalem, a następnie do Betlejem. Pan Jezus nie leżał już wówczas w żłóbku, przebywał w domu. Mędrcy odnajdują Dzieciątko z Jego Matką w domu. Rozumie się, że nasz Pan, św. Józef i Najświętsza Panna nie zostali zbyt długo w tym niepewnym miejscu zamieszkania, jakim była stajenka, i że znaleźli coś bardziej godnego i odpowiedniego w czasie poprzedzającym wizytę Trzech Mędrców. Święta Rodzina mieszka więc w Betlejem. I tak oto, można rzec, żyje otoczona całkowitą obojętnością narodu żydowskiego. Oto Zbawiciel, oto Mesjasz – ale jest całkowicie ignorowany, żyje w zadziwiającej ciszy otoczenia. Swoim przybyciem Trzej Mędrcy wprowadzają poruszenie. Całe Jeruzalem jest poruszone. Gdy Herod zapyta specjalistów, ekspertów tamtej epoki, uczonych w Piśmie: „Co się dzieje? Gdzie ma się narodzić ten Mesjasz?”, zauważcie, że nie ma w nich żadnego wahania. Uczeni w Piśmie wiedzą, znają bardzo dobrze Pismo i gdy ich pytają: „Gdzie ma się narodzić to Dziecię?”, bez wahania odpowiadają, że w Betlejem. To odpowiedź, którą Herod da Mędrcom.

Uczeni w Piśmie wiedzą; oni wiedzą – i nie wiedzą. Teoretycznie wiedzą wszystko. W praktyce jednak z pychą ignorują rzeczywistość.

Paralela nasuwa się sama. Gdy słyszymy zapowiedzi nowego Asyżu, paralela naprawdę nasuwa się sama.

Teoretycznie wiedzą, teoretycznie wierzą, ale czy rzeczywiście wierzą? Czy naprawdę wierzą, że nasz Pan jest Bogiem? Czy naprawdę wierzą, że pokój, ludzie, narody są w Jego ręku? Czy naprawdę wierzą we wszystkie bezpośrednie konsekwencje Jego Bóstwa? Nie jadą do Asyżu na piknik! Czy będą, jak Trzej Mędrcy, czcić prawdziwego Boga, błagać Go, prosić o ten pokój? Czy pójdą do Króla pokoju, Rex pacificus?

Jakże historia lubi się powtarzać! Tak, jesteśmy do głębi wstrząśnięci. Bezwzględnie przeciwstawiamy się kolejnej podróży do Asyżu. Utożsamiamy się ze wszystkim, co mówiliśmy w przeszłości, z tym wszystkim, co już dawno mówił abp Lefebvre. To oczywiste, że taka rzecz wymaga zadośćuczynienia.

Jakaż tajemnica! Tak, adorować; co to znaczy? Adorować – to przede wszystkim rozpoznać, uznać Bóstwo. Adoracja należy się jedynie Bogu. A bezpośrednim skutkiem uznania Bóstwa jest poddanie się, deklaracja poddania się wszechwładztwu Boga. To oznacza uznanie, że Bóg ma do nas wszelkie prawa, że naprawdę jesteśmy we wszystkim zależni od Boga – w istnieniu, życiu, działaniu, myśleniu, pragnieniu. Całe dobro – całe dobro! – które nas spotyka, pochodzi od dobroci Boga i to dotyczy nie tylko wierzących, nie tylko chrześcijan. Dotyczy to wszelkiego stworzenia, absolutnie wszelkiego stworzenia. Bóg, Stwórca wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych jest także Tym, który rządzi światem, Tym, który podtrzymuje wszystkie rzeczy w istnieniu mocą swojego Słowa. Jest Tym, w którym każda rzecz ma swój wewnętrzny porządek. Pan życia i śmierci, osób i narodów, odwieczny Bóg Wszechmocny, któremu należny jest wszelki honor i wszelka chwała.

Tak, adorować – znaczy przyjąć postawę uniżenia, która daje możność rozpoznania praw Bożych. Pójdźmy, pójdźmy do naszego Pana, nawet jeśli On sam ukrywa swoje Bóstwo. Nawet jeśli jest całkiem mały w ramionach swojej Matki. On jest naprawdę Bogiem. To prawdziwy Bóg, zesłany przez miłosierdzie Ojca, aby nas zbawić. Skoro stał się człowiekiem – a stając się człowiekiem stał się Zbawicielem – a Jego Imię nadane przez samego Boga brzmi „Bóg zbawia”, to Jego Imię jest jedynym imieniem, w którym moglibyśmy być zbawieni, jest jedynym Zbawicielem, tylko On jest święty, solus sanctus, On przyniósł nam rzecz niesłychaną – zaproszenie do wiecznego szczęścia w Bogu. Jak można mieć nadzieję na to, że się otrzyma Jego łaskę, gdy się Go obraża, gdy się Go ignoruje, gdy się Go deprecjonuje? To nonsens! Jak można mieć nadzieję na pokój między ludźmi, którzy szydzą z Boga? Modernistyczna myśl rodzi zaiste przedziwne projekcje. Tworzy pozory, że wszystkie religie tak naprawdę czczą tego samego, jedynego prawdziwego Boga, co jest oczywistym fałszem. Potwierdzenie znajdujemy nawet wprost w Bożym objawieniu, w Księdze Psalmów. Psalm 95 głosi: „Wszyscy bogowie pogan to demony” – to demony!, a Asyż będzie pełen tych demonów. To jest objawienie, to jest wiara Kościoła, to jest nauczanie Kościoła. Gdzie jest kontynuacja? Gdzie jest zerwanie? Jakaż tajemnica!

Jeśli chcemy być ocaleni, nie ma innej drogi jak droga naszego Pana Jezusa Chrystusa. Trzej Mędrcy przynoszą trzy dary, a Kościół od najdawniejszych czasów rozpoznaje w tych trzech prezentach trzy akty uznania naszego Pana i jednocześnie trzy dary od stworzeń: złoto, kadzidło i mirrę. Kadzidło ofiaruje się Bogu; złoto, symbol potęgi, ofiaruje się królowi, a mirra poprzez swoją gorycz wyraża to, co się stanie z naszym Panem, który poprzez wcielenie stał się człowiekiem. Mirra jest pokłonem dla Jego ofiary i dla Jego męki; pokłonem dla Jego kapłaństwa, dla naszego Pana, Boga, króla, kapłana. To święto jest niewyczerpanym źródłem skarbów. Wypadałoby wgłębić się w znaczenie każdego z osobna, ale czasu na to nie starcza.

Prośmy Pana Boga, prośmy Kościół o wszystkie łaski zawarte w tym święcie. Abyśmy mogli z nich korzystać, abyśmy zostali wzmocnieni w naszej wierze w Bóstwo naszego Pana, abyśmy umieli rozpoznać w tych wydarzeniach Jego godność królewską, abyśmy rozpoznali prawdziwie Jego wszechwładztwo i abyśmy w pełni przynależeli do Jego ofiary – ofiary, do której nas zaprasza.

To prawda, On umarł. Sam umarł za wszystkich. Ale – jak mówi św. Augustyn – nie zbawi cię bez ciebie. „Ten, który chciał cię odkupić bez ciebie, nie usprawiedliwi cię bez ciebie”. Bóg wymaga zjednoczenia, związania się z Jego ofiarą, aby odkupić nasze grzechy. A wy wiecie, co się stanie wkrótce po tym święcie. Następna noc... Co tam się będzie działo... Jak wielką tajemnicą jest życie naszego Pana, pełne nauki dla nas! Oto narody przychodzą, aby złożyć pokłon Królowi królów. Jakież wielkie święto! Ale w nocy św. Józefowi ukaże się anioł, mówiąc mu: „Weź Niewiastę i Dziecię, Herod przybędzie, aby Je zgładzić”. Będzie rzeź Niewiniątek. W tym tkwi cała tajemnica, tajemnica cierpienia złączona z osobą naszego Pana i ze zrozumieniem, skąd On jest. Tajemnica złączona z tą straszliwą rzeczywistością, jaką jest grzech. Próba zaprowadzenia pokoju na ziemi, gdy się zapomina o tej tajemnicy, oznacza ulegnięcie szalonej iluzji, utopii. Kościół nigdy tak nie nauczał. To prawda, że oddajemy pokłon naszemu Panu jako Królowi pokoju. Ale prawdą jest także, że do końca czasów Kościół będzie cierpiał i będzie prześladowany. Nie bez przyczyny zwie się go Kościołem wojującym. Uczniowie Chrystusowi będą Go naśladować w znoszeniu tych prześladowań.

Żyjmy naszą religią, a nie iluzjami. Pytajmy więc Najświętszą Dziewicę Maryję – w tym też jest wielka tajemnica! – dlaczego, dlaczego Bóg pozwolił na to prześladowanie Dzieciątka Jezus, męczenników i tych Niewiniątek, które nie zrobiły nic złego? Można rzec, że zostały męczennikami zupełnie nieświadomie, z powodu nienawiści do Jezusa Chrystusa stały się męczennikami, świętymi Niewiniątkami. Czy dzisiejsi chrześcijanie mogą oczekiwać innego traktowania przez świat? Nikt nie jest większy od swego pana. „Jeżeli świat Mnie nienawidzi, was także znienawidzi” – ostrzega nasz Pan. Podobanie się światu niczemu więc nie służy, jest błędem, prowadzi do fałszywej religii.

Dzisiejsze święto pełne jest skarbów, aktualnych w obecnych czasach. Jeszcze raz zwróćmy się do najświętszej Maryi Panny, poprośmy Ją – Tę, która zachowuje wszystkie te sprawy w swoim sercu – poprośmy Ją, abyśmy zrozumieli trochę lepiej, abyśmy mogli całym sercem przylgnąć do tych trudnych tajemnic.

Ciężko to wszystko dostrzec i zaakceptować. Człowiek lubi spokój, a nie lubi odrzucenia. Nie lubi prześladowań. Któż mógłby kiedykolwiek je polubić? Ale w istocie zbawienie przychodzi przez krzyż, przez cierpienie. Bóg wzywa tych, którzy Go miłują, aby szli za Nim. „Jeśli kto Mnie kocha, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż, każdego dnia swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. Pan nie obiecuje pokoju na ziemi, On, który jest Królem pokoju, którego wzywamy jako „pokój ludziom dobrej woli”. Musimy to zachowywać, musimy próbować ustanawiać ten pokój naszego Pana, który jest przede wszystkim pokojem duszy, zanim się stanie pokojem w sensie politycznym.

Przyłączmy się do Trzech Króli. Prośmy o światło, o tę roztropność, która pozwala dotrzeć do naszego Pana i Go nie zdradzić. Odjeżdżają już inną drogą. Nie denuncjują naszego Pana u Heroda, który chce Go skrzywdzić. Prośmy, prośmy w tych trudnych czasach o światło, które prowadzi po słusznej drodze. Jak dotąd, co wyraźnie widać, Pan Bóg błogosławi tę drogę, którą kroczymy, drogę wierności Tradycji Kościoła katolickiego. Jest oczywiste, że nie ma żadnej innej drogi. Nie zbaczajmy z niej za łaską Bożą i z Jego pomocą.

Tak, prośmy o tę wiarę, która sprawiła, że Trzej Mędrcy wyruszyli w drogę, nie pozostali obojętni, nie pogrążyli się w codzienności. Pozwolili się poruszyć temu znakowi, który Pan Bóg umieścił na niebie. A zatem pozwólmy, by poruszyły nas te małe znaki, które Pan Bóg daje nam każdego dnia, te wszystkie małe sygnały, poprzez które przypomina nam, że jest naszym Bogiem, że chce być naszym Ojcem, że nas kocha i czeka, aż go uznamy za Króla i Ojca.

Nie zgubmy tej radości bycia z Bogiem, aby ona panowała nad bólem, troską, złością; aby ona pozostała ponad tym wszystkim; aby ona nam pomogła pozostać na trwałe złączonymi poprzez łaskę i w łasce oraz w wierze w Chrystusa Pana i w jedyny Kościół, Kościół katolicki, rzymski, jeden, święty, katolicki i apostolski. Czasy są trudne, to nasza próba, ale łaska dobrego Boga jest także tutaj. Cichość, dyskrecja Epifanii jest pełna kontrastów. Są jak święta Bożego Narodzenia: z jednej strony widać nadciągającą karawanę Trzech Króli, a z drugiej strony wielka cisza. Nie ma nikogo oprócz Mędrców przybywających do tego domu. To zadziwiające! Ewangelia nie mówi nam nic więcej. Coś z tej ciszy jest także w wierze. Pan Bóg nie chciał nam nic narzucać. Mógł mnożyć cuda, wszystkie te manifestacje widoczne dla wszystkich ludzi, takie jak na końcu świata, w chwili gdy nasz Pan pojawi się na obłokach. Wtedy nie będzie już miejsca na wątpliwości. Wszyscy padną na ziemię, korząc się przed niezaprzeczalnym przejawem Boskości. Ale teraz, w czasach wiary, Bóg wymaga, abyśmy uczynili pewien wysiłek, wysiłek wiary.

Prośmy o łaskę, abyśmy nie popadli w światowe zobojętnienie względem tajemnicy naszego Pana, który przychodzi do nas i wzywa, abyśmy szli za Nim. Złóżmy ofiarę z trzech skarbów, w których Kościół widzi wiarę, nadzieję i miłość. W ten sposób będziemy co dzień bardziej kochać Pana Boga i zyskiwać dla dusz wokół nas i dla nas samych łaskę, wierność oraz tak powszechnie pożądany pokój.

Niech się tak stanie. Ω

Kazanie wygłoszone 6 stycznia 2011 r. w kościele pw. Świętego Mikołaja (Saint Nicolas du Chardonnet) w Paryżu. Tytuł pochodzi od redakcji Zawsze wierni.