Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Wspomnienie NMP w sobotę [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2000 (35)

abp Józef Germano Bernardini OFMCap.

Czy dialog z islamem ma sens?

Praktyka Kościoła po Soborze jest pełna wewnętrznych sprzeczności. Jakże poniższy głos1 tureckiego biskupa kontrastuje z synkretycznym gestem całowania Koranu przez Jana Pawła II, albo z przerwaniem przez niego nabożeństwa w Betlejem, aby wysłuchać zawodzenia muezina o tym, że „nie ma innego Boga jak Allach, a Mahomet jest jego prorokiem”! Należy zwrócić uwagę na to, iż te dziwne gesty miały miejsce po synodzie biskupów, na którym, ale tylko w formie pisemnej, został zaprezentowany poniższy tekst. Widocznie w ogóle nie wzięto pod uwagę sugestii biskupa Izmiru. Dla tradycyjnego katolika oczywiście nie do przyjęcia są niektóre z końcowych wniosków – nawołujące do zwołania ekumenicznego sympozjum. Być może przedstawienie ich miało na celu uwiarygodnienie swojego głosu wobec modernistycznego systemu (sekretarzem synodu był abp Józef Życiński). Niemniej jednak, abstrahując od idei ekumenicznych, poniższy głos jest właściwie głosem wołającego na pustyni.

Od 42 lat mieszkam w Turcji, kraju w 99,9% muzułmańskim, a od 16 lat jestem arcybiskupem Izmiru w Azji Mniejszej. Temat mojej wypowiedzi jest zatem oczywisty: problem islamu w Europie dzisiaj i w najbliższej przyszłości. Dziękuję bp. Pelatre, który poruszył już tę kwestię w tym dostojnym zgromadzeniu, dzięki czemu nie muszę wdawać się w długie wprowadzenia i analizy.

Zabieram głos przede wszystkim po to, aby pokornie przedstawić pewną prośbę Ojcu Świętemu. Dla zwięzłości i jasności przytoczę najpierw trzy fakty, o których dowiedziałem się z wiarygodnych źródeł, uważam je więc za autentyczne.

1. Podczas oficjalnego spotkania poświęconego dialogowi islamsko-chrześcijańskiemu jeden z miarodajnych przedstawicieli strony muzułmańskiej w rozmowie z partnerami chrześcijańskimi powiedział z całym spokojem i przekonaniem: „Dzięki waszym demokratycznym prawom podbijemy was, a dzięki naszym prawom religijnym zapanujemy nad wami”.

Wolno w to wierzyć, ponieważ to „panowanie” rozpoczęło się już dzięki petrodolarom, które wydawane są nie na tworzenie miejsc pracy w ubogich krajach północnej Afryki czy Bliskiego Wschodu, ale na budowę meczetów i ośrodków kulturalnych w krajach chrześcijańskich, będących celem imigracji muzułmanów, w tym także w Rzymie, stolicy chrześcijaństwa. Trudno nie dostrzec w tym wyraźnego programu ekspansji i podboju.

2. Podczas innego spotkania islamsko-chrześcijańskiego, zorganizowanego jak zawsze przez stronę chrześcijańską, jeden z rozmówców chrześcijańskich zapytał publicznie obecnych muzułmanów, dlaczego sami nie organizują podobnych spotkań. Przedstawiciel strony islamskiej odpowiedział dosłownie tak: „Dlaczego mielibyśmy to robić? Wy nie możecie nas niczego nauczyć, a my nie mamy się czego uczyć”.

Dialog głuchych? Faktem jest, że słowa takie jak „dialog”, „sprawiedliwość”, „wzajemność” czy pojęcia „praw człowieka” i „demokracji” mają dla muzułmanów znaczenie zupełnie inne niż dla nas. Sądzę jednak, że jest to fakt wszystkim już znany i nie kwestionowany.

3. W jednym z klasztorów katolickich w Jerozolimie był kiedyś – a może jest do dzisiaj – arabski pracownik, muzułmanin. Ten miły i uczciwy człowiek oraz zakonnicy darzyli się nawzajem wielkim szacunkiem. Pewnego dnia powiedział im ze smutkiem: „Nasi przywódcy zebrali się i postanowili, że wszyscy ‘niewierni’ mają zostać zamordowani, ale wy się nie bójcie, bo ja was zabiję tak, żebyście nie cierpieli”.

Wszyscy wiemy, że trzeba odróżniać mniejszość, skłonną do fanatyzmu i przemocy, od spokojnej i uczciwej większości, ale wiemy też, że na rozkaz dany w imię Allacha czy Koranu owa mniejszość zawsze odpowie zwarta i zdecydowana. Historia poucza nas zresztą, że zdeterminowane mniejszości zawsze narzucają swoją wolę apatycznym i milczącym większościom.

Byłoby naiwnością nie docenić znaczenia tych trzech epizodów albo, co gorsza, śmiać się z nich. Moim zdaniem należy się poważnie zastanowić nad dramatycznymi wnioskami, jakie z nich płyną.

Wbrew pozorom nie ulegam pesymizmowi. Chrześcijanin nie może być pesymistą, ponieważ Chrystus zmartwychwstał i żyje. Jest Bogiem, w odróżnieniu od wszelkich innych proroków, prawdziwych czy domniemanych. Ostateczne zwycięstwo należy do Chrystusa, ale czasy działania Bożego mogą być i zwykle są bardzo długie. Bóg jest cierpliwy i czeka na nawrócenie grzeszników. Zarazem jednak wzywa Kościół, aby w sposób zorganizowany starał się przyspieszyć nadejście Jego Królestwa.

Teraz więc chciałbym przedłożyć Ojcu Świętemu poważną propozycję: niech jak najprędzej zostanie zorganizowany jeśli nie synod, to przynajmniej sympozjum biskupów i duszpasterzy imigrantów, zwłaszcza pracujących wśród muzułmanów, w którym wzięliby udział także przedstawiciele Kościoła reformowanego i prawosławnego. Jego organizację można by powierzyć Radzie Konferencji Episkopatów Europy, która ma w tej dziedzinie długie i solidne doświadczenie, we współpracy z Ekumeniczną Radą Kościołów.

Celem sympozjum powinno być kolegialne rozważenie problemu muzułmanów w krajach chrześcijańskich i określenie wspólnej strategii, która pozwoli podjąć go i rozwiązać w sposób chrześcijański i obiektywny. Konieczne jest uzgodnienie wspólnych zasad, choć później ich realizacja będzie dostosowana do wymogów konkretnych miejsc i osób. Nie ma nic bardziej szkodliwego niż brak zgodności co do zasad!

Pragnę zakończyć sugestią, którą dyktuje mi doświadczenie: nigdy nie należy udostępniać muzułmanom kościoła katolickiego dla potrzeb ich kultu, ponieważ jest to w ich oczach najbardziej niezbity dowód naszej apostazji (wszystkie podkreślenia – red. Zawsze wierni). Ω

Przypisy

  1. Wg. „L’Osservatore Romano” wyd. pol. XII 1999 s. 47-48 – wypowiedź abp. Bernardini OFMCap. na Synodzie Biskupów Poświęconym Europie, który miał miejsce w Rzymie w dniach 1-23 X 1998 r. Tytuł pochodzi od red. Zawsze wierni.