Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Kaliksta, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 5/2024 (234)

Sergiusz Muszyński

O błędach ks. Leonarda Feeneya SI

W latach 40. i 50. XX wieku, w związku ze wzrostem popularności tzw. nouvelle théologie, władze kościelne musiały zmierzyć się z silnie nawracającymi tendencjami neomodernistycznymi. Nieprzypadkowo to właśnie w tamtym okresie Pius XII ogłasza najważniejsze encykliki skierowane przeciwko błędom „nowej teologii” – Mystici Corporis Christi (1943), Mediator Dei et hominum (1947) oraz Humani generis (1950). To także wówczas o. Réginald Garrigou-Lagrange publikuje swój słynny, demaskujący tę grupę artykuł pt. Dokąd zmierza nowa teologia?. Kościół oraz prawowierni teologowie mierzyli się z liberalnymi błędami, które niestety wypłynęły potem na II Soborze Watykańskim oraz w reformach posoborowych.

Jednym z najbardziej brzemiennych w skutki błędów lansowanych przez stronnictwo liberalne był indyferentyzm religijny. Potępione przez Piusa IX przekonanie, że „ludzie praktykując jakąkolwiek religię, mogą odnaleźć drogę wiecznego zbawienia i je osiągnąć”1, stało się podstawą fałszywego ekumenizmu. Ruch ten, wsparty na „błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne”2, dążył do porzucenia tradycyjnego rozumienia dogmatu extra Ecclesiam nulla salus. Celem było faktyczne rozdzielenie od siebie pojęć „Kościół Chrystusowy” oraz „Kościół katolicki”. To na temat zwolenników tych tendencji Pius XII pisał:

sądzą, że nie obowiązuje ich nauka, jaką kilka lat temu, w oparciu o źródła Objawienia, wyłożyliśmy w encyklice naszej, że mianowicie Mistyczne Ciało Chrystusowe i rzymskokatolicki Kościół są jednym i tym samym, [jak również że] (…) inni sprowadzają do czczej formuły konieczność przynależenia do prawdziwego Kościoła, aby można zbawienie osiągnąć3.

Powyższe błędy, które po śmierci Piusa XII znajdą odzwierciedlenie w posoborowej eklezjologii, wzbudzą poważny niepokój także u pewnego amerykańskiego kapłana – ks. Leonarda Feeneya SI. Ten anglojęzyczny jezuita, deklarując chęć przeciwstawiania się nowinkom, ostatecznie sam wyszedł poza ramy ortodoksyjnej nauki. Historia jego „konserwatywnego błędu” powinna stanowić dla nas pouczającą lekcję, jak w trudnych czasach przy braku rozwagi lub dokładnych studiów samemu można przyczynić się do wzrostu zamętu w Kościele.

Poglądy ks. Leonarda Feeneya, określane jako „feeneyizm”, to błędna doktryna posiadająca wcale niemało zwolenników wśród niektórych katolików, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. W przygotowaniu niniejszego artykułu korzystałem m.in. z materiałów, które opracowali kapłani z amerykańskiego dystryktu FSSPX4.

Kim był ks. Leonard Feeney?

Leonard Feeney urodził się 18 lutego 1897 r. w mieście Lynn w amerykańskim stanie Massachusetts. W 1928 r., będąc już członkiem Towarzystwa Jezusowego, po odbyciu wymaganej formacji seminaryjnej został wyświęcony na kapłana. Krótko po święceniach rozpoczął pracę w jezuickim czasopiśmie „America” oraz został wykładowcą zakonnego seminarium w Weston. W 1942 r. związał się z założonym dwa lata wcześniej Centrum św. Benedykta, prowadzonym przez osobę świecką – Catherine Goddard Clarke. Była to instytucja funkcjonująca za zgodą ówczesnego metropolity Bostonu, abp. Williama O’Connella. Ów podmiot w tamtym czasie stanowił katolickie centrum dyskusyjne studentów uczelni wyższych. Po trzech latach pracy duszpasterskiej w tym miejscu, za zgodą swoich przełożonych, jezuita skoncentrował cały swój apostolat na Centrum św. Benedykta.

Feeney uchodził w tamtym czasie za stosunkowo utalentowanego duchownego. Był poetą i publicystą, a także elokwentnym mówcą. Znany był z wygłaszania publicznych katechez na zaimprowizowanej scenie w parku miejskim w Bostonie, kierując je do przypadkowych przechodniów. Co ciekawe, ta nietypowa forma apostolatu miała podobno przynosić rzeczywiście dobre owoce w postaci nawróceń. Jednocześnie Feeney był bardzo lubiany przez młodzież zgromadzoną wokół wspomnianego Centrum.

Z czasem jednak w tej instytucji zaczął wzrastać duch nieuzasadnionego buntu. Za jego zalążki można uznać przekształcenie Centrum św. Benedykta z miejsca spotkań i dyskusji katolickich studentów w regularną szkołę katechetyczną. Kierownictwo placówki nie zwróciło się w tym celu o zgodę do nowego (od 1944 r.) arcybiskupa Bostonu, przyszłego kardynała Cushinga. Z kolei Feeney bardzo niechętnie dopuszczał swoich współbraci do współpracy w prowadzonym przez siebie apostolacie.

W międzyczasie jezuita obserwował stale wzrastającą w Kościele popularność liberalnych nurtów teologicznych. Nie był przy tym w swoich spostrzeżeniach odosobniony. Jak stwierdzono na wstępie, aktywność tych środowisk nie umknęła także uwadze Stolicy Apostolskiej, która podejmowała przeciwko błędom nouvelle théologie stosowne kroki zaradcze. O ile więc Feeney wydawał się trafnie dostrzegać przynajmniej niektóre zagrożenia, o tyle zaproponowane przez niego rozwiązanie samo stało się źródłem nowego zamieszania. Jak się przekonamy, amerykański jezuita chciał leczyć błędy modernizmu innym, własnym błędem.

Feeneyizm a Kościół

Czego w takim razie nauczał Feeney? Otóż w ocenie jezuity wszystkie panoszące się wśród części ówczesnego duchowieństwa liberalne błędy miały zasadniczo jedno, konkretne źródło. Tkwiło ono w fałszywym odczytaniu artykułu wiary mówiącego o tym, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Wystarczy więc, jak uważał Feeney, powszechnie przyjąć opracowaną przez niego wykładnię tej prawdy, a modernistyczne zagrożenie zostanie natychmiast zażegnane. To przeświadczenie było tak silne, że ów amerykański kapłan zaczął nazywać extra Ecclesiam nulla salus określeniem „The Dogma” (tj. „Dogmat” – pisane wielką literą), implikując niejako „pierwszeństwo” tego „dogmatu pierwszej klasy” nad pozostałymi. Osią, wokół której obraca się doktryna feeneyizmu, było odrzucenie wartości zbawczej chrztu z krwi oraz chrztu pragnienia.

Aby zwięźle przedstawić ortodoksyjne nauczanie Kościoła w temacie będącym przedmiotem omawianych kontrowersji, posłużmy się zupełnie podstawowymi naukami katechizmowymi. Bez wątpienia prawdą jest, że w zwyczajnych okolicznościach chrzest z wody jest niezbędny do zbawienia duszy. Jak stwierdzono w katechizmie św. Piusa X:

chrzest jest bezwzględnie konieczny do zbawienia, gdyż Pan Jezus powiedział wyraźnie: Jeżeli człowiek się nie narodzi powtórnie z wody i z Ducha Świętego, to nie może wejść do Królestwa Niebieskiego.

Chrzest z wody jest także „bramą do innych sakramentów”, umożliwiając nam ich przyjmowanie. Obok bierzmowania i kapłaństwa jest jednym z trzech, które wyciskają na duszy niezatarte znamię.

Niemniej jednak, w tym samym katechizmie możemy również przeczytać, iż:

brak chrztu można uzupełnić przez męczeństwo, które zwane jest chrztem krwi albo aktem doskonałej miłości do Boga, czy też skruchy, wraz z pragnieniem, przynajmniej niewyraźnym, przyjęcia chrztu, co jest nazywane chrztem pragnienia5.

Jako że chrzest krwi i chrzest pragnienia nie są sakramentami, udzielają one łaski uświęcającej, niemniej nie wyciskają na duszy niezatartego znamienia na wzór chrztu z wody6.

Jak przekonamy się w dalszej części artykułu, wbrew twierdzeniom zwolenników Leonarda Feeneya, powyższe nauczanie nie jest żadną nowinką, obcą dawnemu nauczaniu Kościoła. Tego, że feeneyistyczna wykładnia formuły extra Ecclesiam nulla salus jest błędna, dowodzą od samej starożytności autorytety ojców i doktorów Kościoła, jak również kościelne Magisterium.

Oczywiście fakt, że poza jedynym Kościołem Chrystusowym, a więc Kościołem katolickim, nie można osiągnąć zbawienia, to rzeczywiście uświęcona tradycją prawda naszej religii. Była ona również wielokrotnie potwierdzana przez sam Urząd Nauczycielski. Niemniej ten dogmat, podobnie jak inne artykuły wiary, należy rozumieć w takim znaczeniu, w jakim go rozumie sam Kościół. Tymczasem Feeney w istocie opracował własną, nieznaną przedtem wykładnię tej formuły, w konsekwencji sprzeciwiając się temu, co orzekł I Sobór Watykański – „należy nieprzerwanie zachowywać takie znaczenie świętych dogmatów, jakie już raz określiła święta Matka Kościół, a od tego znaczenia nigdy nie można odejść pod pozorem lub w imię lepszego zrozumienia”7.

Czego nauczał Feeney?

Doktryna amerykańskiego jezuity sprowadza się do uznania, że dla osiągnięcia wizji uszczęśliwiającej zawsze, niezależnie od okoliczności i bez najmniejszych wyjątków, konieczne jest uzyskanie chrztu z wody. Powyższe nauczanie w konsekwencji prowadziło do przekonania, że nie istnieje żadna, choćby najmniejsza możliwość zbawienia dla osób, które nie są członkami widzialnych struktur Kościoła. Dotyczy to nie tylko oczywistej sytuacji, gdy dana osoba przylgnie do pogaństwa lub herezji, mając obiektywną możliwość przyjęcia katolicyzmu. Mowa także o osobach, które choć całe życie przestrzegają prawa naturalnego i szczerze szukają nadprzyrodzonej prawdy, z niezależnych od siebie przyczyn nie są w stanie do niej dotrzeć. Przyjmując, że takich przypadków jest prawdopodobnie niewiele, nie sposób jednak stwierdzić, że nie występują one wcale.

Co ciekawe, żywiąc powyższe przekonania, Feeney nie negował, że męczeńska śmierć lub nadprzyrodzone pragnienie chrztu mogą doprowadzić do udzielenia człowiekowi stanu łaski uświęcającej. Był jednak zdania, że sam fakt uzyskania łaski nie jest wystarczający do zbawienia duszy. Ta nowatorska opinia, w konsekwencji której należałoby przyjąć, że w piekle mogą przebywać osoby posiadające nadprzyrodzoną miłość Bożą, jednoznacznie sprzeciwiała się tradycyjnemu Magisterium.

Odpowiadając na zarzut, że ktoś obdarzony łaską nie może zostać potępiony, Feeney miał twierdzić, iż Pan Bóg nigdy nie pozwoli takiej osobie na śmierć przed uzyskaniem sakramentu chrztu. Prowadzi to jednak do wniosku, że relacje o starożytnych katechumenach oddających życie za wiarę (np. przekaz św. Cypriana) są nieprawdziwe8.

Feeney kontra Tradycja

Jak wskazano uprzednio, nauczanie o chrztach krwi oraz pragnienia wynika jednoznacznie z Tradycji katolickiej oraz samego Magisterium. Począwszy od starożytności, dysponujemy licznymi wypowiedziami w tym temacie ze strony świętych ojców i doktorów Kościoła, jak również nauczaniem papieskim oraz soborowym. Nie sposób na łamach niniejszego artykułu przytoczyć wszystkich, stąd poniżej zacytuję jedynie niektóre z nich.

Z grona ojców Kościoła jako wypowiadających się o powyższej prawdzie możemy wskazać takie autorytety jak: św. Cyryl, św. Jan Chryzostom, św. Grzegorz z Nazjanzu, św. Ambroży czy sam Doktor Łaski, św. Augustyn z Hippony. Z kolei pośród doktorów należy wskazać św. Bernarda, św. Alberta Wielkiego, św. Bonawenturę, św. Tomasza z Akwinu, św. Roberta Bellarmina czy św. Alfonsa M. Liguoriego9.

Nasze rozważania rozpocznijmy od nauk św. Augustyna, który w Państwie Bożym stwierdził jednoznacznie: „Ci, co nie przyjąwszy jeszcze chrztu odrodzenia, umierają dla imienia Chrystusowego, równie tyle zyskują odpuszczenia grzechów, jak gdyby chrzest święty przyjęli”. Z kolei św. Ambroży omawiając przypadek zmarłej osoby nieochrzczonej, wypowiada się następująco:

Lecz słyszę, że smucicie się, ponieważ nie przyjął sakramentu chrztu. Powiedzcie mi: co innego jest w was, jeśli nie wola, jeśli nie pragnienie? A przecie już od dawna miał tę chęć, aby zanim przybędzie do Italii, przejść wtajemniczenie, oraz dał do zrozumienia, że chce jak najszybciej zostać przeze mnie ochrzczonym. Przede wszystkim dlatego właśnie postanowił mnie sprowadzić. Czyż nie ma zatem łaski, której pragnął, nie ma łaski, której się domagał? A ponieważ prosił, otrzymał10.

Doktor Anielski przedmiotowy temat omawia w swoim najważniejszym dziele – Summie Teologii. Pisząc o chrztach krwi i pragnienia, przywołuje aprobująco naukę św. Augustyna, który z kolei powoływał się na św. Cypriana. Samemu zaś stwierdza:

I dlatego bez chrztu wody można skutek tego sakramentu otrzymać wprost z męki Chrystusa, gdy człowiek upostaciowuje ją w sobie, cierpiąc dla Niego. To właśnie wyrażają słowa Apokalipsy: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Branka je wybielili”. Na tej samej podstawie można mocą Ducha Świętego otrzymać również skutek chrztu nie tylko bez chrztu wody, ale także bez chrztu krwi, a to wtedy, gdy tenże Duch Święty poruszy serce człowieka do wiary i do miłowania Boga oraz do żalu za grzechy11.

Analogicznie św. Tomasz pisze w swoim Komentarzu do Ewangelii Jana: „sakrament chrztu jest konieczny dla każdego i musi być rzeczywiście przyjęty, ponieważ bez niego nikt nie odrodzi się do życia: i dlatego trzeba, żeby posiadać go w rzeczywistości, albo w pragnieniu”12.

Wydaje się, że autorytet św. Tomasza, wsparty przez św. Ambrożego oraz św. Augustyna i św. Cypriana, odpowiada na wszelkie wątpliwości. Dla porządku przytoczmy jednak również przekaz innego doktora Kościoła, św. Alfonsa Liguoriego. Naucza on następująco:

A zatem, jeśli kto rzeczywiście nie przyjmie chrztu świętego, czy może się zbawić? Odpowiadam: może się zbawić, jeśli go przyjmie przez pragnienie, pożądając być ochrzczonym i wierząc w Jezusa Chrystusa, jak to się przydarzyło wielu, którzy nie mogąc przyjąć chrztu rzeczywiście, przyjęli go przynajmniej przez pragnienie13.

Omawiane zagadnienie wymaga także przybliżenia przynajmniej niektórych wypowiedzi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Odnosząc się w ramach listu do jednego z biskupów do przypadku braku sakramentu chrztu u pewnej zmarłej osoby, Innocenty II oznajmił: „możemy bez wahania twierdzić, iż wiara w świętą Matkę Kościół i wyznanie imienia Chrystusowego, w którym wytrwał do końca, uwolniły go od grzechu pierworodnego i zapewniły mu szczęśliwość niebiańskiej ojczyzny” (BF VII, 23514). Papież wskazał przy tym bezpośrednio nauczanie św. Augustyna oraz św. Ambrożego, nakazując adresatowi listu trzymanie się „opinii Ojców”.

Jego następca, Innocenty III, wypowiedział się analogicznie w liście do Bertolda, biskupa w Metz, pisząc o sprawie Żyda, który w niebezpieczeństwie śmierci, nie mając innej możliwości, usiłował ochrzcić się samodzielnie (co oczywiście było nieważne): „Niemniej jednak gdyby był zaraz umarł, na pewno dostałby się natychmiast do niebiańskiej ojczyzny ze względu na wiarę w sakrament, chociaż bez sakramentu wiary” (BF VII, 236). Podobnie Sobór Trydencki, mówiąc o otwierającym bramy nieba usprawiedliwieniu, orzekł, że „nie może [ono] nastąpić bez kąpieli odrodzenia lub bez jej pragnienia” (BF VII, 62). Ten sam sobór potępił również tezę, że bez sakramentów Nowego Przymierza „lub bez ich pragnienia” możliwe jest otrzymanie zbawczego usprawiedliwienia (BF VII, 212). Analogicznie Katechizm Soboru Trydenckiego:

odwłoka w tych, którzy już rozum mają [dorosłych], takiej złej przygody i niebezpieczeństwa nie czyni, jaką my już w małych dziatkach pokazali; bo pewne przedsięwzięcie przyjęcia chrztu i ona za bezbożny żywot pokuta jest dostateczna do łaski i sprawiedliwości osiągnienia15.

Powyższe nauczanie było także potwierdzane w późniejszym Magisterium, m.in. przez Piusa IX w alokucji Singulari quadam (BF II, 32) oraz encyklice Quanto conficiamur moerore16. Papież wypowiadał się w tych dokumentach o możliwości zbawienia osób, które żyjąc w pełnej zgodzie z prawem naturalnym, nie miały obiektywnie możliwości poznania prawdziwej religii. Podobnie Pius XII w Mystici Corporis Christi przypomniał, że choć do członków Kościoła tych tylko zaliczyć można, którzy są ochrzczeni i wyznają prawdziwą wiarę”, zaś ci „którzy różnią się wiarą lub uznawaną przez się władzą, nie mogą żyć w tym samym Ciele, ani też być ożywieni jednym jego Bożym Duchem”, to jednak mogą oni „jakimś pragnieniem” (także niewyraźnym) zwracać się do Mistycznego Ciała Odkupiciela. Zastrzegł przy tym, że nie jest to to samo co członkostwo w widzialnej społeczności Kościoła, a zatem tacy ludzie pozostają jednak w stanie, „w którym być bezpieczni nie mogą o własne wieczne zbawienie”17. Niemniej – jak wynika z encykliki – nie oznacza to, że ich zbawienie nie jest możliwe w sposób absolutny w żadnych, obiektywnie niezawinionych przez nich, okolicznościach.

Dowodów na możliwość zbawienia przez chrzest krwi dostarcza nam również Martyrologium Rzymskie, które wprost wymienia takich świętych. Przykładowo pod datą 23 stycznia odnajdziemy następujący zapis:

w Rzymie męczeństwo św. Emerencjany, Dziewicy, a siostry mlecznej św. Agnieszki. Gdy modliła się nad grobem swojej świętej siostry, została napadnięta i ukamienowana przez pogan. Była wtedy jeszcze katechumenką18.

Na zakończenie tego wątku należy nadmienić, że zwolennicy poglądów Leonarda Feeneya sami uwielbiają powoływać się na różne dokumenty kościelne. Czynią to jednak w sposób oderwany od kontekstu danego aktu bądź całości Magisterium. Przykładowo: nierzadko twierdzą, że ich pozycję wspiera bulla Soboru Florenckiego Cantate Domino, ogłoszona przez papieża Eugeniusza IV. Uważają bowiem, że odnoszące się do heretyków sformułowanie: „nawet gdyby dla Chrystusa przelał swą krew – nie może być zbawiony, jeśli nie pozostaje w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim”19 wyklucza możliwość uzyskania wizji uszczęśliwiającej przez chrzest krwi. Dowodzi to jedynie – jak wykazał ks. François Laisney FSSPX – ich ogromnej ignorancji. Rzeczony fragment jest bowiem w istocie cytatem z pracy pt. O wierze, czyli regule wiary prawdziwej, do Piotra, autorstwa św. Fulgencjusza, ojca Kościoła. Żaden sobór cytując świętych ojców, nie przedstawia ich nauki inaczej, niż oni sami to czynili. Tymczasem w tym samym dziele, zaledwie kilka stron wcześniej, św. Fulgencjusz daje wyraz swojej wiary w katolicką prawdę o zbawieniu nieochrzczonych przez męczeństwo20. Nie sposób również uznać, że Eugeniusz IV wraz z zebranymi biskupami nie znali nauki takich ojców Kościoła jak św. Augustyn czy św. Ambroży bądź kanonizowanego ponad 100 lat wcześniej św. Tomasza z Akwinu. W istocie powyższy fragment odnosi się do sytuacji, w której heretyk – odrzucając jedyny prawdziwy Kościół Chrystusowy – umiera za wyznawaną przez siebie fałszywą religię, choćby zewnętrznie czynił to dla imienia Pana Jezusa.

Upublicznienie tez i ekskomunika

Jak zakończyła się sprawa amerykańskiego jezuity? W 1947 r. Leonard Feeney upublicznił swoją interpretację dogmatu extra Ecclesiam nulla salus odrzucającą prawdy o chrztach krwi i pragnienia. W reakcji na powyższe i po zbadaniu źródeł problemu jego przełożeni zdecydowali, że powinien zakończyć swoją posługę w Centrum św. Benedykta. Początkowo jezuita usłuchał zwierzchników, rozpoczynając nowy apostolat w Kolegium św. Krzyża w Worcester (Massachusetts). Jednakże pod wpływem nachodzącej go młodzieży zmienił zdanie. Przeszedł więc samowolnie, bez zgody przełożonych, ponownie do Centrum św. Benedykta. Mimo wezwań do powrotu Feeney odmawiał podporządkowania się. W 1948 r. otrzymał więc zakaz słuchania spowiedzi, zaś w 1949 r. został suspendowany.

Z czasem Feeney utworzył własne zgromadzenie – Sługi Niepokalanego Serca Maryi. Znajdując się w tak trudnej sytuacji, ów amerykański kapłan nie prowadził dialogu ze swoimi dotychczasowymi zwierzchnikami. Nie był także zainteresowany choćby podjęciem próby założenia wspomnianego zakonu w sposób legalny. Gdy Pius XII – co było bardzo szczodre ze strony papieża – postanowił osobiście wysłuchać jego racji, Feeney trzykrotnie odmówił przybycia do Rzymu. Powyższe warto zestawić z postawą abp. Marcela Lefebvre’a, który – nawet mając problemy z władzami – zawsze przybywał na papieskie wezwania, zaś Bractwo Kapłańskie św. Piusa X założył za zgodą biskupa miejsca.

Nowy „zakon” Leonarda Feeneya był również oparty na bardzo niepokojących zasadach funkcjonowania. Jego członkami zostali dotychczasowi świeccy współpracownicy byłego jezuity, posiadający rodziny i dzieci. Podjęli oni decyzję o rozpoczęciu życia monastycznego połączonego ze zbiorowym wychowywaniem swojego potomstwa. Rodzice nie mieli żadnego szczególnego, wyróżnionego kontaktu z własnymi dziećmi. Stały się one „wspólnotowe”. Nietrudno tutaj o skojarzenie z ruchem jednoznacznie sekciarskim.

W odpowiedzi na prośbę arcybiskupa Bostonu w sprawę zaangażowała się Stolica Apostolska. W podpisanym przez kard. Marchettiego-Selvaggianiego oraz asesora Kongregacji Ottavianiego liście Suprema haec sacra Święte Oficjum potępiło błędy Leonarda Feeneya oraz uznało, że znajduje się on w stanie nieuzasadnionego buntu względem przełożonych. Zatwierdzony przez Piusa XII dokument stwierdzał, że papież

potępia zarówno tych, którzy wyłączają od zbawienia wszystkich ludzi złączonych z Kościołem tylko przez samo ukryte pragnienie, jak i tych, którzy fałszywie twierdzą, że ludzie mogą się zbawić również w każdej innej religii.

Wyjaśniał zarazem, iż „nie należy myśleć, że wystarczy jakiekolwiek pragnienie wstąpienia do Kościoła, aby człowiek się zbawił”, jak również że „pragnienie ukryte nie może być skuteczne, chyba że człowiek posiadałby wiarę nadprzyrodzoną”21. Jak nietrudno przewidzieć, Feeney zareagował oskarżeniem tekstu o zawieranie treści heretyckich, a przecież został on podpisany, jak stwierdzono wyżej, przez słynącego z ortodoksji Alfreda Ottavianiego (późniejszego kardynała).

Leonard Feeney został ekskomunikowany w 1953 r. w związku ze wspomnianą odmową przybycia do Rzymu na bezpośrednie, trzykrotne wezwanie przez Piusa XII. Należy odnotować, że były jezuita pojednał się z Kościołem w 1972 r., a więc za pontyfikatu Pawła VI. Co zaskakujące, ekskomunika została uchylona bez żądania odwoływania jakichkolwiek tez. Feeney został więc potępiony przez ortodoksyjnego Piusa XII, zaś wrócił do Kościoła za pontyfikatu papieża liberała, jakim był Paweł VI. Leonard Feeney zmarł 30 stycznia 1978 r.

Podsumowanie

Historia Leonarda Feeneya uczy nas, że należy z dużą dozą roztropności podchodzić do tych, którzy proponują zbyt proste, czarno-białe rozwiązania problemów, jakie obserwujemy w Kościele. Zauważmy, że amerykański jezuita w sposób prawidłowy dostrzegł niektóre niebezpieczne zjawiska. W końcu ten sam Pius XII, który potępił błędy Feeneya, odrzucał także nowinkarstwo nowej teologii, które przebudowało Kościół po II Soborze Watykańskim. Fałszywy ekumenizm, zrównujący prawdziwą religię z sektami odszczepieńców, był na celowniku ówczesnego Świętego Oficjum.

Nie sposób uciec w tym miejscu od porównania feeneyizmu do współczesnego ruchu sedewakantystycznego. Obie grupy do pewnego stopnia słusznie diagnozują część zagrożeń, jednakże proponują odpowiedzi, które generują dalece więcej problemów, niż ich rozwiązują. W wypadku Leonarda Feeneya ostatecznie skończyło się to na negowaniu ugruntowanej nauki ojców i doktorów Kościoła, papieży oraz soborów.

Sytuacja twórcy feeneyizmu poucza nas także, jak ważne w Kościele jest posłuszeństwo. Nie ma ono oczywiście charakteru absolutnego, obowiązując – co poświadczają liczne katolickie autorytety – wyłącznie w granicach wiary i moralności. Niemniej w wypadku Leonarda Feeneya nie było żadnych powodów, aby nie poddać się decyzji o zmianie placówki. Trudno także znaleźć usprawiedliwienie dla duchownego, który trzykrotnie odmawia przybycia do Rzymu na osobiste wezwanie papieża. To samo dotyczy sytuacji, w której były jezuita nawet nie podjął próby uzyskania zgody na założenie nowego zgromadzenia.

Podsumowując, Feeney w prowadzonym przez siebie apostolacie prawdopodobnie był zbyt skupiony na swojej własnej osobie. Szukał prostych rozwiązań dla skomplikowanych problemów, nie trzymając się ortodoksyjnego, katolickiego nauczania ani przykazanych przez Kościół zasad postępowania. Jego historia poucza nas, do jak tragicznych konsekwencji może doprowadzić taka postawa.

Przypisy

  1. Pius IX, Quanta cura & Syllabus errorum. O błędach modernizmu, Te Deum, Warszawa 2002, nr XVI, s. 23.
  2. Pius XI, Mortalium animos. O popieraniu prawdziwej jedności religii, Te Deum, Warszawa 2001, s. 6.
  3. Pius XII, Humani generis. O błędach przeciwnych wierze katolickiej, Te Deum, Warszawa 2002, s. 18.
  4. Życiorys i ogólne przedstawienie doktryny ks. Leonarda Feeneya SI opracowano na podstawie: P. Robinson FSSPX, The feeneyite error – overreacting to modernism (online: tinyurl.com/YT-Feeney1 [dostęp: 25.07.2024]) oraz Can Non-Catholics go to Heaven? The Church vs. Fr. Feeney (online: tinyurl.com/YT-Feeney2 [dostęp: 25.07.2024]), materiałów opublikowanych na kanale YouTube SSPX News – English.
  5. Katechizm katolicki św. Piusa X, tłum. M. Karas, Wyd. Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2020, s. 127, 130 i 131.
  6. Ks. W. Gadowski, Apologetyczny Katechizm Katolicki, Te Deum, Warszawa 2002, s. 407.
  7. I Sobór Watykański, Dei Filius – konstytucja dogmatyczna o wierze, online: tinyurl.com/Dei-Filius [dostęp: 25.07.2024].
  8. F. Laisney FSSPX, Is Feeneyism Catholic? The Catholic Meaning of the Dogma „Outside the Church There Is No Salvation”, Angelus Press, Kansas City 2001, s. 5 i 91.
  9. Tamże, s. 54–77.
  10. Ks. J.C. Fenton, Poza Kościołem nie ma zbawienia. Dogmat w świetle orzeczeń Stolicy Apostolskiej, Wyd. ANTYK Marcin Dybowski, Komorów 2023, s. 18–19.
  11. Św. Tomasz z Akwinu, Sakramenty w ogóle. Chrzest, bierzmowanie, przeł. P. Bełch OP, Veritas, London 1984, s. 127–128, „Suma teologiczna” t. 27.
  12. Tenże, Komentarz do Ewangelii Jana, tłum. T. Bartoś, Wyd. Marek Derewiecki, Kęty 2018, s. 453.
  13. Katechizm św. Alfonsa Liguorego, doktora Kościoła, rozszerzony przez ks. Bronisława Markiewicza, Wyd. św. Józefa Sebastiana Pelczara, Rzeszów 2015, s. 203.
  14. BF – Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, oprac. S. Głowa SI, I. Bieda SI, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1989.
  15. Katechizm rzymski. Katechizm Soboru Trydenckiego wydany z rozkazu Piusa V, Tom II – O sakramentach, Wyd. ANTYK Marcin Dybowski, Komorów 2022 (na bazie wydania z 1880), s. 58.
  16. J.C. Fenton, Poza Kościołem…, s. 57–58.
  17. Pius XII, Mystici Corporis Christi. Encyklika Ojca św. Piusa XII o Mistycznym Ciele Chrystusa, tłum. ks. A. Żychliński, Wyd. „Głosu Karmelu”, Kraków 1944, s. 19 oraz 85–86.
  18. Martyrologium Rzymskie za: Divinum Officium, online: tinyurl.com/divinum [dostęp: 30.07.2024].
  19. Eugeniusz IV, Cantate Domino – Bulla unii z Koptami, 1441, online: tinyurl.com/EIV-Cantate [dostęp: 25.07.2024].
  20. F. Laisney FSSPX, Is Feeneyism…, s. 45–46.
  21. J.C. Fenton, Poza Kościołem…, s. 93.