Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Marka, Ewangelisty [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 1/2002 (44)

Michał A. Nowak (oprac.)

Co się stało z katolicką Irlandią?

Często podkreśla się wspólne cechy dwóch katolickich krajów: Irlandii i Polski. Podobne procesy, jakie aktualnie mają miejsce u nas, tam dokonały się już wcześniej. Dlatego – aby zrozumieć sytuację religijną w Polsce oraz jaki może być jej obraz w przyszłości, jakie są zagrożenia – warto wiedzieć, jak ta sytuacja wygląda w Irlandii; warto może szczególnie teraz, kiedy np. Prymas Glemp twierdzi, że niechęć wobec Unii Europejskiej jest „postawą antyewangeliczną”1. Jaki jest więc obraz religijności Irlandii? O. Dawid Sullivan, Irlandczyk, rektor seminarium Zgromadzenia Misjonarzy Afryki w Lublinie, na posiedzeniu Krajowej Rady Katolików Świeckich i Rady Apostolstwa Świeckich, które miało miejsce 17 listopada br. w Warszawie, w interesujący sposób opowiedział o sytuacji w jego ojczyźnie2. Rzetelnie przedstawiony został panujący w Irlandii kryzys, choć tradycyjny katolik nie mógłby pominąć przy tej okazji przedstawienia prawdziwych przyczyn tego kryzysu, które w dużej mierze leżą w posoborowej rewolucji: w dewastacji liturgicznej i w utracie nadprzyrodzonej Wiary przez przyjęcie herezji ekumenizmu. Ojciec Sullivan zasłaniał się brakiem perspektywy czasowej, aby odpowiedzieć, co tak naprawdę się stało z katolicką Irlandią. Poniżej przedstawione zostały wybrane fragmenty referatu ojca Sullivana. (mn)

Wielu Polaków ma sentyment do Irlandii. Istnieją pewne sprawy, które nas łączą. Oba narody są katolickie do tego stopnia, że u nas, tak jak u was, ludzie często kojarzą przynależność do Kościoła katolickiego z przynależnością do narodu. W tej chwili Irlandia radykalnie się zmienia i jednym ze skutków tych zmian jest pewna sekularyzacja społeczeństwa i odejście wielu Irlandczyków od Kościoła. W świetle podobieństw między naszymi ojczyznami warto by było, aby Kościół w Polsce poznał sytuację irlandzką, by lepiej odczytywać znaki czasu. Nie można stawiać znaku równości między tym, co dzieje się w Irlandii a tym, co się stanie w Polsce, ale coś podobnego do naszego kryzysu może się stać i tutaj.

Wierni odchodzą od Kościoła

Wracając do Irlandii po długiej nieobecności, można dostrzec wiele niekorzystnych dla Kościoła zmian w życiu religijnym jej mieszkańców. Coraz mniej wiernych uczestniczy w niedzielnej Mszy św. Bardzo mało ludzi korzysta z sakramentu pokuty. Odczuwalny jest wielki brak nowych powołań. W wielu środowiskach panuje negatywna atmosfera wokół Kościoła, który niejednokrotnie staje się przedmiotem ostrej krytyki. To, że Kościół w Irlandii przeżywa kryzys, nie ulega wątpliwości.

Byłoby przesadą, gdybyśmy podkreślali wyłącznie negatywne strony sytuacji Kościoła. Mimo to jednak widać, że obecnie mają one znaczną przewagę. Wobec tych nowych zjawisk pojawia się pytanie: „Co się stało z katolicką Irlandią, która wydawała się tak silna kilkadziesiąt lat temu?”. Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ brakuje nam spojrzenia z perspektywy czasu na to, co się dzieje.

Odmieniony naród w odmienionym kraju

Aby zrozumieć kierunek zmian w życiu religijnym Irlandczyków, należy ogarnąć cały kontekst radykalnych przemian, które dokonały się w Irlandii w ostatnich dziesięcioleciach i które nadal zachodzą. Jako Irlandczyk dostrzegam, że nie ma porównania między Irlandią, którą poznałem jako młody chłopak, a Irlandią dnia dzisiejszego. „Jesteśmy odmienionym narodem, mieszkającym w odmienionym kraju”. W ciągu ostatnich trzydziestu lat zmieniło się wszystko: kultura, mentalność, poziom życia. Całe odmienione społeczeństwo stanowi kontekst, w którym należy postrzegać zmiany w życiu religijnym. Działa tu wiele czynników, zarówno specyficznie irlandzkie, jak i ogólnoeuropejskie – społeczne, kulturowe, religijne i gospodarcze. Cały kryzys jest zakorzeniony w specyficznej rzeczywistości i historii Irlandii. Nie biorąc pod uwagę całej tej rzeczywistości, wypowiadamy oceny uproszczone i nieadekwatne.

Osobiście jestem przekonany, że sama wiara w Irlandii nie zamiera, chociaż niewątpliwie przeżywa kryzys. Umiera tak zwana stara „katolicka Irlandia”, w której Kościół miał uprzywilejowane miejsce. Zmienia się bowiem cała kultura społeczeństwa, a zmiany religijne stanowią jedynie fragment szerszych przemian społecznych, które obejmują całe życie Irlandczyków.

W latach pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych, kiedy wychowywałem się w Dublinie, Irlandia była krajem katolickim. Prawie wszyscy ludzie chodzili do kościoła w niedzielę, w każdą sobotę kolejki ludzi czekały przed konfesjonałami, seminaria były pełne, a wpływ Kościoła w sprawach politycznych, moralnych i kulturowych – znaczący. Tamta Irlandia była odizolowaną wyspą na krańcach Europy, biednym krajem rolniczym, raczej zamkniętym w sobie i miała poczucie niższości wobec innych narodów. Ówczesna kultura, popierająca centralną pozycję Kościoła, była nacjonalistyczna, katolicka i przed-modernistyczna. Przynależność do Kościoła i posłuszeństwo nakazom kościelnym stanowiły integralną część tejże kultury.

Ta „stara” Irlandia dzisiaj odchodzi; staje się historią. Dzisiejsza Irlandia jest krajem rozwiniętym, należącym do Unii Europejskiej, państwem gospodarczo aktywnym, tolerancyjnym, pluralistycznym i otwartym na cały świat. Coraz powszechniejsza jest kultura modernistyczna, a w niektórych kręgach postmodernistyczna.

Celtycki tygrys kontra Baranek Boży

W przeszłości Irlandia była krajem rolniczym; dzisiaj staje się coraz bardziej miejska. Nastąpił wielki i szybki rozwój miast, na które tradycyjne wartości mają coraz mniejszy wpływ. Rolnictwo odgrywa coraz mniejszą rolę w gospodarce kraju. Wyniki wyborów i różnych referendów ukazują, że wieś jest dziś bardziej tradycyjna, a miasto bardziej liberalne. Zanikanie tradycyjnego charakteru rolnego kraju sprzyja narastaniu tendencji liberalnych.

Zjawiskiem, które zaskakuje kogoś, kto wraca do Irlandii po dłuższym okresie nieobecności, jest dobrobyt. Obecnie Irlandia stała się bogatym, szybko rozwijającym się krajem. Prawie wszędzie widać, że ludzie mają dużo pieniędzy. „Celtycki tygrys” przynosi wiele dobrego, ponieważ poziom życia radykalnie zmienił się na korzyść.

Dobrobyt ma jednak swoją ujemną stronę. Materializm stał się faktem. Pracujący w sekretariacie Episkopatu ksiądz stwierdził, że w Irlandii powstał konflikt między „celtyckim tygrysem” a „Barankiem Bożym”. Faktem jest, że bogacąc się człowiek może łatwo stracić z pola widzenia ważniejsze i głębsze pytania, na przykład o sens życia czy o znaczenie bogactwa. Nagłe wzbogacenie się wpłynęło negatywnie na zmianę podstawowych elementów życia społecznego: rodzinnego, wspólnotowego, parafialnego.

Wyspy już nie istnieją

Stara Irlandia była krajem zamkniętym w sobie. Bieda powodowała emigrację; ludzie ciągle wyjeżdżali, a nie przyjeżdżali. Wpływ zewnętrzny innych państw był niewielki. Do roku 1960 w Irlandii nie było telewizji. Wszystko to się zmieniło. Fakt, że Irlandia jest wyspą, przestał izolować ją od świata. Z powodu wzrostu gospodarczego wielu ludzi przyjeżdża do Irlandii, a nie tylko z niej wyjeżdża. Irlandczycy coraz więcej podróżują, doświadczają innych kultur i poznają inne poglądy. Dzięki telewizji i internetowi każdy może być w kontakcie z całym światem. Ułatwia to fakt, że Irlandia jest narodem anglojęzycznym. Irlandia zatem, która była do niedawna odizolowaną wyspą, jest dziś coraz bogatszą dzielnicą wioski światowej. Chociaż nie straciła swojej tożsamości narodowej, dziś zanikają te czynniki, które przeciwdziałałyby wpływom sprzeciwiającym się wartościom katolickim.

Wobec obecnej nowej otwartości Irlandii na świat, to, co się dzieje w krajach sąsiednich, ma coraz większy wpływ na jej życie społeczne. Wszystkie kraje sąsiadujące z nami przeżywają dziś kryzys religijny. Społeczeństwa tych państw stają się coraz bardziej zeświecczone. Mając coraz więcej kontaktów z tymi krajami, Irlandia asymiluje również ich poglądy. Członkostwo w Unii Europejskiej nie pozostaje bez wpływu na naszą sytuację społeczną i prawną. Wiele ustaw uchwalonych w ciągu ostatnich lat zostało mocno naznaczonych liberalizmem. Wolno dziś legalnie kupować i stosować środki antykoncepcyjne; zalegalizowany został homoseksualizm; istnieje możliwość uzyskania rozwodu, aczkolwiek nie zalegalizowano jeszcze aborcji.

Współczesna kultura niesie przesłanie, że poglądy religijne i moralne są sprawą osobistą i nie powinny oddziaływać na życie społeczne. Tolerancja i pluralizm stały się wartościami podstawowymi. Głębokie przekonania i pytania odsunięto na bok. Nowoczesna kultura zachęca ludzi do powierzchownego życia i do niezadawania sobie istotnych, a zarazem zasadniczych pytań. Irlandia pod wpływem powszechnych tendencji świata zachodniego odchodzi od społeczeństwa, gdzie dominują wartości chrześcijańskie, w stronę społeczeństwa pluralistycznego.

Kiedyś Kościół był sumieniem narodu i wszyscy musieli mu się podporządkować. Teraz nastąpiła reakcja. Ludzie chcą uwolnić się od Kościoła jako autorytetu zewnętrznego oraz myśleć „na własny rachunek” i być posłusznymi własnemu sumieniu. Urbanizacja i kapitalizm spowodowały, że społeczeństwo przestaje być wspólnotą, a staje się zbiorem jednostek. Człowiek czuje się wolny od autorytetu zewnętrznego. Jednostka sama decyduje, które zasady moralne będą kierowały jej życiem i często odrzuca konserwatywne poglądy Kościoła. W tej sytuacji religia staje się prywatnym przekonaniem, które wywiera coraz mniejszy wpływ na społeczeństwo. Coraz częściej obserwujemy podejście, które można określić jako „a la carte” w odniesieniu do wiary. Wierni wybierają te elementy wiary, w które chcą wierzyć, inne zaś odrzucają. Dziedziną, w której wierni najczęściej postępują w taki sposób, jest życie małżeńskie i seksualne.

„Kwestia kobieca”

Tradycyjnie kobiety były wierne i uległe Kościołowi. W ciągu ostatnich dziesięcioleci pozycja kobiet w społeczeństwie irlandzkim ogromnie się zmieniła. Coraz więcej kobiet pracuje poza domem, a ich poziom wykształcenia wzrósł. Ich bierna uległość w każdej dziedzinie życia należy do przeszłości. W niektórych środowiskach kobiety reagują negatywnie na wszystkie struktury męskie i patriarchalne w społeczeństwie, a szczególnie w Kościele. Coraz częściej mówią, że jest im ciężko pozostać w Kościele. Uważają, że często księża traktują je jako obywateli drugiej klasy. Z tego powodu wiele kobiet jest uprzedzonych do Kościoła i odchodzi od niego.

Dziś jest wiele atrakcji, a niektóre z nich o wiele bardziej pociągające niż niedzielna Msza św. Religia musi z nimi konkurować. Kiedyś Kościół miał monopol religijny i moralny. W dzisiejszej Irlandii istnieje wolny rynek, w którym każda organizacja (także Kościół) przedstawia i sprzedaje swój „towar”.

Wszystkie wyżej wymienione czynniki podważają struktury i instytucje, które do tej pory były fundamentami kultury irlandzkiej: sprzeciwiają się „starym” wzorom rodziny, autorytetu, Kościoła itd. Wszystkie opisane zjawiska doprowadziły do wewnętrznego kryzysu w Kościele i wywołały poczucie rezygnacji u dużej liczby duchowieństwa3. Ω

Tekst opracował Michał A. Nowak.

Mały traktat o żarówce

(komentarz)

Już Lenin powiedział, że wystarczy do domów doprowadzić prąd, a gdy zajaśnieje pierwsza żarówka – pierzchnie ciemnota i religijne zabobony... Wizja o. Sullivana, choć ważna, bijąca po oczach, chociaż pokazuje możliwe polskie scenariusze, swoją powierzchownością i liberalnym oportunizmem nie sięga istoty problemu. Dla o. Sullivana Irlandia pogrążona jest w kryzysie; widzi on zagrożenia wynikające z niewłaściwie obranej drogi, tryumfujący liberalizm i materializm. Obawia się jednak nazywać rzeczy po imieniu, ponieważ uderzałoby to w przyjęte przez niego nowoczesne, pobłażliwe pryncypia. Stąd biorą się w jego wypowiedzi narzekania pełne sentymentalizmu, wspomnienia dawnej rustykalnej Irlandii, charakterystyczne dla ludzi słabych, pogrążonych w nostalgii. Jest to zjawisko obecne również w Polsce, gdzie z rozrzewnieniem wspomina się jeszcze dobre gierkowskie czasy...

Z tego powodu obraz prezentowany przez o. Sullivana jest tyleż interesujący jako osobiste ujęcie tematu, co fałszywy – jeśli patrzyć na niego przez pryzmat faktów.

O. Sullivan, podobnie jak i Lenin, zapomniał, że żarówka nie jest w stanie zaćmić słońca. Względny dobrobyt, wynikający z rozważnej polityki ekip rządowych w Irlandii nie stanowi zagrożenia dla wiary i katolicyzmu. To absurd. Zagrożeniem jest natomiast panujący od kilku lat w Irlandii konsumpcjonizm. Irlandzki „dobrobyt” tkwi korzeniami w stabilizacji, jaka rozpoczęła się w Irlandii na przełomie lat ’50 i ’60 w związku ze stopniowym pozbywaniem się zależności politycznej od Wielkiej Brytanii. Młode państwo irlandzkie, biedne, wyczerpane wojną z o wiele silniejszym przeciwnikiem, potrzebowało wiele czasu, by stanąć na nogi. Natomiast boom gospodarczy ostatniego dziesięciolecia wynika z inwestowania pieniędzy przekazanych Irlandii przez Unię Europejską jako jednemu ze swych biedniejszych członków. Pomimo odnotowanego w statystykach znacznego skoku ekonomicznego (pomiędzy 1995 a 1999 r.), Irlandia w dalszym ciągu jest w „ogonie UE”, a rywalizację może podejmować jedynie z Grecją, Portugalią czy Hiszpanią... Do tej pory Irlandia nie ponosiła kosztów uczestnictwa w strukturach Unii; to dopiero ją czeka.

Struktura ekonomiczna po wspomnianej przez o. Sullivana transformacji gospodarczej świadczy o tym, że konsumpcjonizmie ugruntowuje swoje panowanie – w Irlandii dominuje działalność usługowa, usuwająca w cień rolnictwo; mieszkańcy Zielonej Wyspy wydają dużo pieniędzy na tzw. towary luksusowe, żyjąc praktycznie na kredyt. Statystyki pokazują gigantyczny – o ponad połowę! – wzrost konsumpcji w Irlandii pomiędzy 1985 a 1997 r. Jest to przyrost nieporównywalnie duży w porównaniu z bogatymi krajami Europy. Jednak korzeni konsumpcjonizmu nie należy szukać jedynie w dobrobycie, który jest naturalnym celem każdego społeczeństwa i każdej rodziny, czy jednostki, ale w kryzysie duchowym, dotykającym Irlandię w takim samym stopniu, jak i inne państwa europejskie. W ten sposób powstaje błędne koło: konsumpcjonizm powoduje wyjałowienie duchowe; upadek duchowy – wzrost konsumpcjonizmu. Na pustych ołtarzach gnieżdżą się demony...

Izolacja, bieda, poczucie niższości Irlandczyków – które o. Sullivan zdaje się z jednej strony wychwalać jako cnotę, z drugiej zaś wstydliwie ukrywać niczym defekt ciemnych mieszkańców zaścianka Europy Zachodniej – stanowią zjawisko nierozerwalnie związane z przeszłością Zielonej Wyspy i z walką Irlandii o niepodległość. Wyniszczający konflikt z Wielką Brytanią, powstania, pacyfikacje, prześladowania, rugowanie z ziemi, wynaradawianie, zniszczenie rodzimej arystokracji, którą w roli przywódców politycznych zastąpiło duchowieństwo katolickie – to charakterystyczne etapy przeszłości tego bliskiego Polsce narodu. Dzisiejszy kryzys tożsamości, dominacja liberalizmu, pobłażliwość dla homoseksualizmu, akceptacja antykoncepcji i społeczne przyzwolenie na aborcję, wreszcie propagowana multikulturowość, czyli otwarcie na obcych cywilizacyjnie przybyszów wynikają z dominującego w mentalności i kulturze amerykanizmu, „nowoczesnej” religii globalnej wioski, w której różnorodność została zastąpiona przez bylejakość... Irlandzki Kościół jest tak samo bezradny jak Kościół w Polsce w obliczu tego przeciwnika. Poszukiwanie akceptacji społecznej za wszelką cenę, wynikające z przyjęcia posoborowej optyki powszechności, powoduje stopniową wzrozt przyzwolenia dla wszystkich wynaturzeń, akceptowanych w tzw. normach prawa europejskiego. W kwestii aborcji batalia w Irlandii została przez katolików przegrana już na początku lat ’90, kiedy to udało się przeforsować prawo do aborcji „w specjalnych okolicznościach”. Teraz Irlandię czeka referendum w sprawie aborcji i prawdopodobnie nowelizacja ustawy chroniącej życie nienarodzonych, na które to referendum – wbrew wcześniejszym zobowiązaniom – Kościół irlandzki się zgodził, popierając ten niedorzeczny i niemoralny demokratyczny pomysł. Modernistyczny Kościół czeka dalsze „wypłukiwanie” wartości...

Przyjęcie perspektywy „ekonomistycznej”, zrzucenie całej odpowiedzialności na przemiany gospodarcze, jakie następują w Irlandii, jest postawieniem problemu na głowie. Jest „chrześcijańskim marksizmem”, który niczego nie wyjaśnia, a wszystko zaciemnia. Nie warto pomstować nad żarówką, ale warto się zastanowić nad tymi egipskimi ciemnościami, które nagle zapanowały w duszach Irlandczyków, Polaków, a właściwie całej Europy. Tu potrzebna jest duchowa elektryfikacja. (RyM) Ω

Przypisy

  1. 28 listopada KAI przedstawiła rozmowę z Prymasem Glempem, z okazji jego wizyty w Brukseli u komisarza UE ds. jej rozszerzenia Güntera Verheugena, 18 listopada. Oto jej fragmenty:
    – Co Ksiądz Prymas mógłby powiedzieć tym środowiskom, które powołując się na Kościół, czasem na Papieża Jana Pawła II mówią, że skoro w Europie coraz bardziej dominuje liberalizm obyczajowy i hedonizm, przyzwalający np. na legalizację związków homoseksualnych, aborcję, eutanazję, to Polacy nie powinni się tak śpieszyć do Unii Europejskiej? Przecież taka postawa ma charakter antyewangeliczny.
    – Rzeczywiście jest to postawa antyewangeliczna. Kiedyś byłem świadkiem jej skrajnej postaci: pewien proboszcz we Włoszech, u którego gościłem, w pewnym momencie zamknął okiennice mówiąc: „nie patrzmy na ten świat, bo to są poganie”. Nie można się z tym zgodzić. Przecież Apostołowie szli przede wszystkim do pogan. Świat pod rzymskim panowaniem był w opłakanym stanie moralnym, ale apostołowie nie odwracali się od niego, tylko szli do ludzi i ich nawracali. Dzisiaj też pójdziemy nie tylko do zlaicyzowanej i zsekularyzowanej Europy, ale także na Daleki Wschód. Takie jest posłannictwo Kościoła. Jeśli ktoś się zagubił, to tym bardziej potrzebuje naszego apostolstwa i ewangelizacji.
    – Nie jest tajemnicą, że nawet wśród hierarchów Kościoła są tacy, którzy w tym względzie inaczej myślą i mówią niż Ksiądz Prymas. Przestrzegają, że wchodząc do Unii utracimy tożsamość narodową i ulegniemy zsekularyzowanej Europie w kwestiach moralnych. Czy Ksiądz Prymas osobiście i Kościół w Polsce widzi tutaj jakąś misję w przekonywaniu nie tylko biskupów, ale i wiernych?
    – Naturalnie! Biskup może mieć także swoje zdanie na temat Unii Europejskiej. Natomiast jeśli chodzi o zdanie Kościoła w sprawie integracji europejskiej, to nie zdarzyło się aby na tym tle doszło do jakiegoś rozdarcia w Episkopacie Polski. Owszem, w dyskusji padają niekiedy zdania kontrowersyjne, ale to chyba zrozumiałe. Jestem przekonany, że w kwestii integracji europejskiej, tak jak ją widzi Stolica Apostolska, nie ma żadnych podziałów w Episkopacie. Jeśli któryś z biskupów pod wpływem czyichś opinii chce być większym patriotą broniąc naszej tożsamości i suwerenności narodowej przed Unią Europejską, to znaczy, że powinien jeszcze głębiej przestudiować związane z nią zagadnienia i problemy.
    – Gdy przygotowywaliśmy się do tego wywiadu mieliśmy wrażenie, że Ksiądz Prymas, nie tylko jako Prymas Polski, ale i obywatel naszego kraju przeszedł pewnego rodzaju metamorfozę. Eminencja mówi dzisiaj, że nasze wejście do Unii jest historyczną koniecznością, ale jeszcze cztery czy pięć lat temu nie wypowiadał się Ksiądz Prymas w tej kwestii tak jednoznacznie.
    – Dziwię się, że widzicie jakąś różnicę w mojej postawie wobec Unii. To przecież ja byłem pośród inicjatorów wyjazdu przedstawicieli Episkopatu Polski do Brukseli w 1997 r. W Brukseli byłem zresztą znacznie wcześniej. Już dziesięć lat temu rozmawiałem z ówczesnym przewodniczącym Komisji Europejskiej Jacques’em Dellorsem o integracji Polski z krajami piętnastki. Dobrze znałem sytuację w łonie samej Unii i kierunkach jej rozwoju. Nigdy nie byłem przeciwny wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej!
  2. Tekst referatu opublikowała KAI 21 listopada 2001.
  3. O. David Sullivan mówił także o fali skandali obyczajowych na początku lat dziewięćdziesiątych wśród osób duchownych. Jakkolwiek w wyniku rozluźnienia czy wręcz utraty elementarnych zasad życia duchownego po Soborze pewne skandaliczne wydarzenia mogły mieć miejsce, to jednak trudno jest się oprzeć wrażeniu, że wywoływanie medialnego szumu i nagłaśnianie skandali obyczajowych wśród duchownych związane jest raczej z kampanią nienawiści wobec Kościoła, która ma podważać resztki zaufania dla instytucji kościelnych w społeczeństwie. Wydaje się, że ta taktyka wrogów Kościoła dotarła obecnie i do Polski.