Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Marka, Ewangelisty [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2002 (47)

Kościół w Niemczech po konsystorzu

Ojciec Święty naprawdę bardzo musi kochać Niemcy, bo niczym innym nie da się wyjaśnić faktu, że ten właśnie kraj otrzymał czterech nowych kardynałów, nominowanych w trakcie konsystorza 21 lutego 2001 r. – chyba, że nominacje te potraktujemy nie tyle jako zaszczytne wyróżnienie, ale raczej jako przejaw niezwykle ostrego kryzysu w kraju Lutra, Lehmanna i Kaspera.

Mimo że liczba nominalnych katolików w 84-milionowych Niemczech przewyższyła ostatnio liczbę protestantów, to rzeczywista sytuacja Kościoła staje się tam coraz bardziej poważna.

Kościół udręczony

W czasie rozdrobnienia, napięć i podziałów Niemcy rozwijały się znakomicie. Zjednoczony ruch narodowy, który reprezentował wewnętrzny kolonializm pruski (niemiecki Piemont), wyniósł w roku 1871 monarchię Hohenzollernów do godności Cesarstwa Niemieckiego, by następnie błyskawicznie zejść na destruktywne ścieżki Kulturkampfu – walki o kulturę – której przebieg ogromnie szkodził katolikom, powracając kolejnymi burzącymi spokój falami (...)

Król pruski do swego tytułu monarszego dodał jeszcze tytuł Summus Episcopus, podkreślając w ten sposób podporządkowanie religii państwu. Warto dodać, że ostatni król pruski Wilhelm II wygłaszał w kościele kazania niedzielne. Kalwinizm i luteranizm zostały zjednoczone z woli monarchy. Z tego samego powodu protestantyzm niemiecki zaniechał udziału w sporach dogmatycznych i został przekształcony po prostu w przedmurze władzy: sprowadzony przez monarchię do roli burżuazyjnej dekoracji, której zadaniem jest spełnianie funkcji cywilnych.

Dopiero dużo później, już w XIX wieku, Kościół katolicki zaczął się podnosić po ciosach zadanych mu przez sekularyzację. Przyznawane parafiom i biskupom stałe wynagrodzenia powinny były zadośćuczynić za wcześniej poniesione straty, ale niestety nieodmiennie wiązało się to z poważnym uzależnieniem od państwa. Ponadto kierowany przez znajdującego się „za górami” (ultra montanes) papieża Kościół katolicki zawsze pozostawał w roli podejrzanego. Tak więc Kulturkampf był wyłącznie punktem widzenia zsekularyzowanych protestantów, którzy wzorem Lutra postrzegali Papieża jako Antychrysta.

Państwo niemieckie, stając się dla swoich obywateli prusko-protestanckim substytutem Boga, nie tolerowało żadnych form dysydenckich, na skutek czego katolicy zostali w sferze kultury zepchnięci na margines. To, że biskupi katoliccy strzegą się teraz nieustannie przed „gettoizacją” wynika z faktu, że był czas, kiedy nasza święta religia była zniesławiana jako religia zniewieściałych obskurantów.

Kościół, który jest zbyt bogaty

W chwili obecnej zarówno Kościół katolicki i wyznania protestanckie, które obejmują po jednej trzeciej ludności, jak i ateiści, głównie niemieccy komuniści lub niektórzy eks-obywatele NRD, którzy tworzą pozostałą jedną trzecią, posiadają wysoki stopień zorganizowania społecznego:

  1. pastorzy są znakomicie opłacani przez państwo, zarabiając więcej niż kardynałowie w Kurii;
  2. na uniwersytetach państwowych istnieją osobne fakultety teologii, z etatami dla asystentów, bibliotekami i funduszami na prowadzenie badań;
  3. iście książęce dochody uzyskiwane dzięki obowiązkowemu opodatkowaniu z mocy prawa (dla przykładu budżet roczny samej tylko archidiecezji Kolonii wynosi około pół miliona dolarów; właśnie stamtąd pochodzą środki na opłacenie profesjonalistów, a nawet na utrzymanie szkoły tańca liturgicznego);
  4. dobrze opłacani teologowie laiccy pełnią rolę adiunktów na takich zasadach organizacyjnych, dzięki którym w praktyce stanowią drugą hierarchię;
  5. państwowe finansowanie szkół, szpitali itp.

Kościół katolicki oraz wyznania protestanckie stali się, zaraz po państwie, największymi pracodawcami w Niemczech. Wśród ludzi krąży na ten temat niewyszukany dowcip, że Kościół w Niemczech mógłby spokojnie przetrwać co najmniej dziesięć lat po śmierci ostatniego katolika... Społeczność protestancka boryka się ze zgoła innymi problemami. Osobiście znam pastora ewangelickiego, który uczęszcza na niedzielne Msze katolickie, ponieważ nikt z jego społeczności nie przychodzi słuchać jego kazań.

Wszystkie wyżej wymienione czynniki powodują, że w zarządzaniu Kościołem katolickim dominującą rolę zaczęły odgrywać kryteria zewnętrzne, głównie ekonomiczne. Nie tak dawno temu biskup Trewiru, którego poprzednicy byli niegdyś jednymi z głównych elektorów Cesarza Rzymskiego, został powołany na świadka w sądzie. W wyniku tej rozprawy sądowej dyrektor wielkiej organizacji – należącego do Episkopatu Caritasu – został skazany na siedem lat więzienia za finansowanie najdziwaczniejszych przedsięwzięć, sprzeniewierzanie funduszy oraz korumpowanie polityków. Biskupa, który pełnił odpowiedzialną rolę przewodniczącego organizacji nadzorczej Caritasu, uratował tylko cud, że został powołany na świadka oskarżenia. Zdarzenie to jest ilustracją i symptomem jednego z problemów zbyt bogatego Kościoła.

Licencja na zabijanie

Sytuacja staje się skomplikowana, kiedy w grę zaczynają wchodzić problemy moralne, a kiedy w sprawę angażuje się Kuria Rzymska sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej.

Po horrorze ery nazistowskiej zarówno niemiecka konstytucja federalna, jak i „prawo fundamentalne” bardzo silnie ograniczyły wpływ katolickiego prawa naturalnego. Niemcy posiadają również bardzo silna tradycję prawa pozytywnego, którego ranga znacznie wzrosła po zjednoczeniu obu państw niemieckich.

Na przykładzie problemu aborcji można wyraźnie dostrzec tę charakterystyczną cechę systemu prawnego w Niemczech, która jest majstersztykiem na skalę światową. Sąd uznał, że nienarodzone dzieci są istotami ludzkimi, które posiadają prawo do życia już od chwili poczęcia, co jednoznacznie klasyfikuje aborcję jako przestępstwo, ale do interpretacji stosuje się dialektykę heglowską: przestępstwo tak, lecz niekaralne, jeżeli aborcja przeprowadzona zostanie po konsultacji lekarskiej. W codziennej praktyce przeszkoda ta – istny listek figowy – zachęca wprost do aborcji i obala nawet te ograniczenia czy zahamowania, które istniały. Konsultant medyczny, zatwierdzany przez instytucje państwowe, wydaje zaświadczenie, że konsultacja została przeprowadzona – i w ten sposób często sam zachęca do przeprowadzenia aborcji.

Medyczne centra konsultacyjne zarządzane są przez różnorodne organizacje, także te działające w ramach Kościoła; organizacje te zmuszane są do wystawiania zaświadczeń [o odbytej konsultacji]. Uzyskanie przez nie zgody na prowadzenie działalności oraz dostęp do potrzebnych na sfinansowanie tej działalności funduszy publicznych zostały bezpośrednio uzależnione od zgody na rzeczywiste wydawanie tych zaświadczeń. Tak więc, chcąc nie chcąc, podejmując się tego, po prostu współuczestniczą one w przeprowadzaniu aborcji.

Nieskuteczna interwencja Watykanu

To karygodne postępowanie trwa już od 1994 roku. Krytyczna opinia Watykanu na temat tej praktyki jest nieodmiennie jednoznacznie wyrażana, tak że nawet biskup Lehmann, pełniący funkcję przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec, wypowiedział się o niej na początku w sposób krytyczny.

Sekretarz Stanu, kard. Ratzinger, a nawet Papież osobiście wysłali wiele listów zabraniających wystawiania tych licencji na zabijanie. A jednak, będąc przewodniczącym Konferencji Episkopatu Niemiec, bp Lehmann zaczął interpretować te listy przez pryzmat swoich własnych poglądów, dokonując arbitralnie szeregu rozróżnień i tak bardzo zmieniając kontekst jednoznacznie wyrażonych dyrektyw Papieża, iż można by pomyśleć, że słowa Jana Pawła II nigdy nie miały najmniejszego związku ze sprawą tego śmiercionośnego systemu. Następnym jego krokiem było zwrócenie się z zapytaniem do społeczności świeckiej. Od tej chwili odpowiedź na pytanie „Co sądzisz o systemie zaświadczeń?” stała się swoistym papierkiem lakmusowym, wskazującym na stan katolickiego sumienia.

Na początku tego roku (tj. 2001 – przyp. tłum.) biskupi porzucili ten zabójczy system, za wyjątkiem jednego – Kamphausa, biskupa z Limburga1. W przeszłości „równoległa hierarchia” powołana przez Centralną Komisję Katolików Niemieckich, sieć współpracy organizacji i polityków, pośród których było wielu wpływowych socjalistów, zielonych i chadeków, wystąpiła otwarcie przeciwko Papieżowi. Dzięki zezwoleniu bpa Lehmanna stworzyła istną sieć centrów doradczych, wydających zaświadczenia cynicznie zwane donum vitae (łac. ‘dar życia’ – przyp. red. „The Angelus”).

Faktem jest, że dla Kościoła pracują zarówno pełniący wiele funkcji zawodowych katolicy, jak i subsydiowani przez państwo i często otwarcie wyznający brak wiary teologowie świeccy. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że państwo nie zechce utrzymywać Kościoła pozostającego z nim w konflikcie dotyczącym spraw moralnych. Socjalistyczny minister po wielokroć stawiał sprawę jasno mówiąc, że Niemcy potrzebują Kościoła, który będzie uznawał aborcję za dopuszczalną.

Trauma dobrych katolików

Biskup Limburga nie zdecydował się jak dotąd na porzucenie tego systemu, a więc w diecezji Limburg aborcja nadal jest dopuszczalna. Otrzymaniu zaświadczenia konsultanta towarzyszy rozgrzeszające „tak” Episkopatu.

W ostatnich latach wielu dobrych katolików oraz aktywistów z ruchów obrony życia przestało szukać wsparcia niemieckich hierarchów, zwracając się wprost do Rzymu. Watykan tymczasem ofiarował biskupowi Limburga jeszcze jeden rok do namysłu, mimo że w trakcie tych paru miesięcy kard. Sodano przedstawił sprzeczność systemu zaświadczeń z Magisterium, a kard. Ratzinger wskazał na tendencje schizmatyckie, wynikające z kontynuacji rozdawnictwa donum vitae. Tak daleko idące ustępstwa władz kościelnych stały się przyczyną traumatycznych przeżyć wśród uczciwych katolików niemieckich. Z lęku przed schizmą Watykan powstrzymuje się od działania. Obecnie zgodził się wynieść do godności kardynalskiej dwóch głównych protagonistów w tej sprawie, Kaspera i Lehmanna. W wielkim jednak błędzie okaże się najprawdopodobniej, ten kto sądzi, że kapelusz kardynalski uczyni kogokolwiek wiernym Rzymowi.

Nominacje kardynalskie bpów Lehmanna i Kaspera zakrawają wprost na farsę. Niektórzy sądzą, że decyzja w obu tych przypadkach mogła zostać podjęta bez konsultacji z kierowaną przez kard. Ratzingera Kongregacją Nauki Wiary. Z drugiej strony jest zaskakujące, że na liście kandydatów znalazł się zasłużony teolog ks. Leon Scheffczyk, który w zdecydowany sposób wypowiadał się – na piśmie – przeciw Wspólnej Katolicko-Protestanckiej Deklaracji w Sprawie Nauki o Usprawiedliwieniu, która jako produkt „ugody ekumenicznej” wychwalana jest przez kardynałów Lehmanna i Kaspera. Prawdopodobnie jego wybór ma stanowić przesłanie do niewielu dobrych katolików niemieckich, że Rzym jednak o nich pamięta.

Sekretarz Stanu udzielił nominacji kard. Lehmannowi dopiero pod wpływem ogromnych nacisków ze strony państwa niemieckiego, wywieranych nie tylko za pośrednictwem ex-kanclerza Kohla, lecz także przez prezydenta państwa, protestanta Raua, oraz przez przewodniczącego parlamentu Thierse’a. Powołując się na niedyskretne przecieki z otoczenia Ojca Świętego, „SiSiNoNo” donosi, że nacisk ten próbowano wywrzeć w ostatniej chwili, na kilka dni przed ogłoszeniem drugiej nominacji.

Naturę „teologii” kard. Kaspera, eks-asystenta Künga, oraz kard. Lehmanna, eks-asystenta Rahnera, prezentowaliśmy już naszym czytelnikom w poprzednich wydaniach „SiSiNoNo”. Wystarczy, że przytoczymy tu dwie uwagi. Według kard. Kaspera dogmaty to coś dla powierzchownych głupców o skłonnościach autorytarnych; w głoszonej przez kard. Lehmanna katechezie Luter jest przewyższającym wszystkich „mistrzem” Wiary.

W oczach katolików niemieckich nominacja tych dwóch osób oznacza de facto ograniczenie autorytetu papieskiego. Nawet kard. Meisner, który podobnie jak kard. Ratzinger jest człowiekiem Jana Pawła II, starał się powstrzymać nominację Lehmanna jeszcze na dwa tygodnie przed tym wydarzeniem. W trakcie udzielanego wywiadu kard. Meisner przekazał do wiadomości publicznej, że Lehmann przez cale lata sprzeciwiał się jasno wyrażonemu życzeniu Papieża, aby biskupi niemieccy zrewidowali swoją tzw. Deklarację z Königstein, która de facto upoważnia katoliczki niemieckie do stosowania pigułek antykoncepcyjnych.

Kard. kard. Kasper i Lehmann opowiadają się również po stronie tych biskupów niemieckich, którzy chcą dopuszczać do Komunii św. osoby rozwiedzione, które ponownie weszły w [cywilne] związki małżeńskie. Tak więc ta skandaliczna i długotrwała rebelia przeciw Kościołowi obecnie nagrodzona została kapeluszami kardynalskimi! Wybór ten stanowi nieszczęście dla Kościoła katolickiego w Niemczech, który w ciągu ostatnich dziesięcioleci wciągnięty został przez kard. Lehmanna na drogę autodestrukcji. Ma to również niekorzystny wpływ na obronę życia w toczącej się obecnie debacie na temat bioetyki, skoro ruch obrońców życia utracił solidne oparcie nie tylko wśród biskupów niemieckich, lecz także w Watykanie. Ω

„SiSiNoNo” nr 9 (15 maja 2001) w „The Angelus” z listopada 2001. Tłumaczył z jęz. angielskiego Marek Zajdzikowski.

Przypisy

  1. 8 marca br. bp Kamphaus, pod naciskiem Watykanu, zamknął poradnie na terenie swojej diecezji. (Na temat niemieckich poradni zob. też Zawsze wierni nr 23, lipiec–sierpień 1998, s. 64, Wiadomości: Kolejna interwencja kard. Ratzingera oraz Zawsze wierni nr 31, listopad–grudzień 1999, s. 104, Wiadomości: Narasta konflikt w niemieckim episkopacie.)
    Być może nie od rzeczy będzie przypomnieć, że bp Limburga był pionierem we wprowadzaniu w Niemczech mszy dla homoseksualistów, a na terenie jego diecezji propagowano też msze dla zwierząt... (zob. Zawsze wierni nr 23, lipiec–sierpień 1998, s. 72, Wiadomości: „Ożywienie” liturgii) – przyp. red.