Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
dzień ferialny [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2003 (52)

Henryk Duran

Finis Europa

Upadek idei Monarchii Uniwersalnej (Imperium) w konfrontacji z koncepcją „suwerenności ludu”

Państwo winno poruszać się ku Bogu i w Nim znajdować swój cel. Takie jest eschatologiczne ukierunkowanie idei Imperium.

ks. Tomasz Jentzsch FSSPX

Imperium nie jest tylko sprawą historii i prawa państwowego, lecz ze swej istoty sprawą teologii. Jako odpowiednik jednego Imperium powstał jeden Kościół. W jednym Kościół i Imperium są ze sobą związane: w swoim kairos i w skłonności do ogarnięcia całego świata. Jedno Imperium jest odpowiadającym planowi Stworzenia sensem historii świata.

Wilhelm Stapel

Idea Monarchii Uniwersalnej (Imperium) zajmuje poczesne miejsce w skarbnicy europejskiej myśli politycznej. Jest ona starsza aniżeli korona Karola Wielkiego, jej rodowód sięga bowiem czasów późnego antyku, a dokładniej rzecz ujmując wywodzi się z instytucji pogańskiego Imperium Romanum. Chrześcijanie stali się jej sukcesorami nie tylko w chwili, w której najpierw Galeriusz (311), a tuż po nim Konstantyn i Licyniusz (313) uznali ich religię za legalną, ale wówczas, gdy Teodozjusz I Wielki zakazał sprawowania jakichkolwiek kultów pogańskich i ogłosił narodziny Imperium Rzymsko-Katolickiego (392).

W stronę Imperium

Niedługo potem (395) Imperium podzieliło się na Zachodnie i Wschodnie, które nigdy się już nie połączyły. Pierwsze z nich upadło w połowie V wieku (476), natomiast drugie przetrwało aż do połowy XV wieku jako Cesarstwo Bizantyńskie (1453). Chociaż stanowiło ono legalną kontynuację starożytnego Rzymu, to w sensie geopolitycznym było to już władztwo pozaeuropejskie. Prawdziwa Europa w dniu swych narodzin utraciła ojca (cesarza), zaś jej dom (Imperium) legł w gruzach. W tych trudnych chwilach Bóg zadbał jednak o własne dzieci. Ludom i plemionom europejskim zapewnił miłość matki (Kościoła) i opiekę „ojca chrzestnego” (papieża), aby pod jego nadzorem, pośród ruin ówczesnego świata mogli oni wznieść solidne fundamenty pod budowę gmachu Europejskiej Cywilizacji Chrześcijańskiej.

Przez następnych kilka stuleci dokonywała się mozolna reorganizacja polityczna Europy i jej stopniowa, lecz konsekwentna chrystianizacja. Dominującą rolę w tym złożonym procesie odegrał lud Franków, który „ocierając się od wielu pokoleń o resztki cywilizacji dogorywającego świata pogańskiego”, jako pierwszy pojął „znaczenie jednolitości państwa1. Jego władcy „ogniem i mieczem naginali współplemieńców do posłuszeństwa i nawracali do wiary Chrystusowej. Przed wojskami ich szli misjonarze, a z krwawych pól ich zwycięstw wyrastały kościoły, klasztory, biskupstwa i opactwa, strzeżone przez zamki warowne2. Ogromny trud, jaki włożyli oni w odnowienie Imperium i zarazem wzmocnienie pozycji Kościoła (utworzenie Państwa Kościelnego przez Pepina I w 755 r.), został zauważony i doceniony przez papiestwo. W święta Bożego Narodzenia 800 r. papież Stefan III ukoronował w Rzymie Karola I Wielkiego (syna Pepina I) na cesarza. Europa znów istniała jako Imperium. Niestety, radość chrześcijan nie trwała długo, gdyż krótko po śmierci tego władcy (814) Państwo Franków rozpadło się na trzy wielkie krainy: Galię i Germanię (843) oraz Romę (870). Obok nich istniała jeszcze czwarta kraina, która nigdy nie weszła w skład „Małej Europy” Karola Wielkiego – była to Sclavinia, która obejmowała wszystkie ziemie leżące na wschód od granic państwa Franków. Zjednoczenie owych czterech krain w „Wielką Europę” było już jednak tylko kwestią czasu, a dokonało się za sprawą imperatora określanego mianem mirabilia mundi (‘cud świata’).

W marcu 1000 r. przybył do Gniezna „cud świata” – cesarz Otton III, wnuk Ottona I, który w 962 r. założył Święte Cesarstwo Rzymskie (łac. sacrum Imperium Romanum). Z jednej strony celem wizyty młodego monarchy była pielgrzymka do grobu jego przyjaciela, męczennika za wiarę – św. Wojciecha, ze strony drugiej zaś powodowało nim pragnienie ułożenia przyjaznych stosunków z potężnym księciem słowiańskim, Bolesławem I. Obydwaj władcy – nota bene dobrzy koledzy ze szkolnej ławy – wzięli udział w obradach, które weszły do historiografii pod nazwą Zjazdu Gnieźnieńskiego. Powzięli na nim postanowienia natury tak kościelnej jak i świeckiej, układające się w jeden spójny program ideowo-polityczny. Sygnowany przez Dwa Miecze: papieża i cesarza, wskazywał on zasadniczy kierunek, w jakim miała zmierzać Europa Wieków Średnich: w stronę Imperium.

Program ów, stanowiący fundament panowania Ottona III, zakładał restytucję Imperium Rzymskiego, mającego składać się z czterech krain: Romy, Galii, Germanii i Sclavinii. Władcy tychże krain mieli uznawać nad sobą zwierzchność papieża i cesarza. Urzeczywistniając swe zamierzenia, Otton III własnoręcznie dokonał koronacji Bolesława I na króla3, po czym powołał do życia nową metropolię z siedzibą w Gnieźnie, wraz z trzema nowymi biskupstwami. Wszystkie działania cesarza Ottona III zatwierdził „papież Sylwester przywilejem Świętego Rzymskiego Kościoła4.

Uniwersalizm, czyli dążenie ku jedności

P. E. Schramm uznał, że celem polityki prowadzonej przez Sylwestra II i Ottona III było „odnowienie Kościoła Rzymskiego i Rzeszy Rzymskiej (czyli Imperium – przyp. H. D.), przeprowadzone z samego Rzymu z czci dla św. Piotra i dla jego chwały, poprzez wzajemną współpracę papieża i cesarza5. Każdy z tych dostojników świata średniowiecznego stał na czele autonomicznej instytucji stanowiącej jedną całość, powstałej z dobrego złożenia wielu części. Na tym właśnie zasadzał się ich uniwersalizm. Wyraz ten pochodzi od dwóch słów łacińskich unum ‘jedno’ i vertere ‘obracać’. Znaczy on: obracający się wokół jednego, zwrócony ku jednemu, nastawiony na jedno6. Sprecyzujmy, ku jakim sferom zwrócony był Święty Kościół i Święte Imperium?

Do obowiązków Kościoła należy prowadzenie dusz do zbawienia, czyli osiągnięcia życia wiecznego w niebie. Kościół jest więc zwrócony na działanie w sferze sacrum. Z kolei do obowiązków Imperium należy zapewnienie ludziom pokoju i szczęśliwości doczesnej. Imperium jest zatem nastawione ku sferze profanum. Teoretycznie te dwa stanowiska powinny się wzajemnie wykluczać, a jednak doskonale się uzupełniają. Dzieje się tak dlatego, iż obydwie instytucje funkcjonują na analogicznych zasadach, które zamykają się w pięciu prawach uniwersalizmu7. Oto one:

1° Całość istnieje jedynie w swych częściach: Imperium i Kościół mogą istnieć, gdy składają się z części (Imperium z krain a Kościół z metropolii).

2° Całość różni się formalnie od swych części: Imperium i Kościół nie są tylko ilością, a więc sumą składających się nań części, lecz ich świętym układem reprezentowanym przez cesarza i papieża.

3° Całość jest pierwsza od części: Imperium i Kościół jako całości są mają znaczenie nadrzędne wobec części, z jakich się składają i które poza nimi nie mają prawa istnieć.

4° Całość jest celem części: wszystkie części powinny zmierzać do pierwszej zasady, jaką jest całość (krainy do Imperium, zaś metropolie do Kościoła).

5° Całość jest procesem członowania: cesarz i papież reprezentujący całości (Imperium i Kościół) wyznaczają podlegającym im częściom (krainom i metropoliom) konkretne funkcje, podporządkowują je sobie i wiążą celowo z całością (Imperium i Kościołem); z kolei części winny dążyć do tego, by „stać się członem całości, by potencjał otrzymany (od całości: Imperium i Kościoła) rozwinąć do najwyższej możliwej pełni, by zająć w całości właściwe sobie miejsce i odgrywać w niej stosowną dla siebie rolę8.

Podsumujmy nasze rozważania: obydwie całości (Imperium i Kościół), chociaż nie mają „odrębnego bytu ani istnienia poza realnością swych części” (krain i metropolii), nie są mimo to równoznaczną ich sumą, lecz różnią się od nich formalnie i pojęciowo9. Wyraża się to w tym, że całość (Imperium i Kościół) „zawsze jest pierwsza od nich (swych części – krain i metropolii) i dlatego też zawsze jest normą i miarą każdej z osobna części, jako całościowym uczłonowaniem części” (podkreślenie moje – H. D.)10. Przedstawione wyżej zasady uniwersalizmu zostały przełożone przez na język teologii politycznej: cesarz odgrywałby w Imperium rolę analogiczną do tej, jaką papież pełni w Kościele. Otton III, przystępując do odnowienia Imperium Rzymskiego (sfera profanum), musiał zaczerpnąć z idei religijnej (sfera sacrum) urzeczywistnianej przez Kościół, a następnie sprowadzić ją na płaszczyznę działania, tzn. świeckiej polityki (królowie państw europejskich podlegaliby cesarzowi tak samo, jak arcybiskupi podlegają papieżowi, natomiast państwa tych królów stanowiłyby prowincje Imperium, tak samo jak metropolie stanowią prowincje Kościoła). Ponadto odnowienie instytucji Imperium i Kościoła miało następować poprzez zgodną współpracę cesarza i papieża. Ich kompetencje wzajemnie by się uzupełniały, co powodowałoby, że idea uniwersalizmu (jedności w różnorodności) zbliżyłaby się ku doskonałości – cesarz i papież sprawowaliby bowiem swą władzę z woli Boga. Siłą rzeczy podążali więc wspólnie – używając słów Mikołaja Gomeza Davili – „do przodu, obracając się wokół jednego punktu”. Punktem tym było posłuszeństwo względem Stwórcy, „myśli i celu serc wszystkich”.

Program Ottona III i Sylwestra II obowiązywał w polityce Imperium i Kościoła do końca XIII wieku, mimo iż znajdowały się one w ciągłym konflikcie (por. spór o inwestyturę papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV; walka o dominium mundi cesarza Fryderyka II z dwoma papieżami: Grzegorzem IX i Innocentym IV). Sytuacja zmieniła się na początku XIV wieku, kiedy to Imperium i Kościół, osłabione przez wyczerpujące zmagania, nie były już w stanie wyegzekwować zarówno od swych krain, jak i od metropolii, należnego im posłuszeństwa. Władcy państw europejskich zaczęli wówczas powoli występować przeciw swym zwierzchnościom, co doprowadziło niebawem do złamania wszystkich pięciu praw uniwersalizmu.

Sprawcy chaosu i destrukcji

Winę za ten stan rzeczy ponosiło grono indyferentnych religijnie prawników uniwersyteckich z Zachodniej Europy. Pod ich przemożnym wpływem znajdowało się wielu panujących. Król Francji Filip Piękny (wnuk św. Ludwika IX) za namową jednego z nich, Wilhelma Nogaret z Montpellier (nienawidzącego papiestwa potomka heretyckiej sekty albigensów) rozpoczął walkę z papieżem Bonifacym VIII w celu utworzenia niezależnego od Rzymu kościoła narodowego (tzw. gallikanizm). Jej rezultat był tragiczny: papież zmarł (1303) w wyniku obrażeń, jakich doznał w zamachu zorganizowanym przez wspomnianego doradcę króla Francji. Filip Piękny natomiast uzależnił od siebie papiestwo doprowadzając do tzw. „niewoli awiniońskiej” (1309).

Wkrótce pojawił się inny niebezpieczny heretyk polityczny: profesor paryskiej Sorbony, Marsyliusz z Padwy. W swoim traktacie pt. Obrońca pokoju (1324) poddawał on w wątpliwość sens istnienia papiestwa i odmawiał mu prawa pouczania i nakładania ekskomuniki na władców świeckich. Za najwyższą władzę w Kościele uważał sobór (koncyliaryzm), natomiast wyboru kapłanów powinien według niego dokonywać lud (!). Opierając się na przesłankach racjonalistycznych głosił, iż w zakres obowiązków władców świeckich wchodzi tylko zapewnienie pokoju i zaspokajanie „naturalnych” potrzeb poddanych, nie zaś prowadzenie ich do zbawienia i poświęcenie temu celowi wszystkich sił i środków. Dowodził, że jedynym prawodawcą jest lud i to do niego należy obiór wszelkiej władzy wykonawczej, a więc także króla (!). Co więcej, stał na stanowisku, iż jeśli król złamie prawo, może zostać osądzony i ukarany przez przedstawicieli ludu (!). Poglądy te stwarzają mocne podstawy do stwierdzenia, że Marsyliusz z Padwy był jednym z pierwszych w Europie prekursorów idei suwerenności ludu, stanowiącej śmiertelne zagrożenie dla obydwu instytucji uniwersalistycznych: Świętego Kościoła i Świętego Cesarstwa, których reprezentanci – papież i cesarz –czerpali władzę „od góry” (z woli Boga).

Kolejnym legistą, obficie czerpiącym z heretyckich przemyśleń Marsyliusza z Padwy, był profesor Oksfordu Jan Wycliffe. Podobnie jak jego „mistrz”, zwalczał on papiestwo i domagał się zniesienia zależności lennej Anglii od Rzymu. Postulował swobodną interpretację Pisma świętego i żądał wprowadzenia liturgii w języku narodowym. Hasła te odbiły się szerokim echem na uniwersytetach całej Europy, a zwłaszcza czeskich (gdzie na początku XV wieku zrodził się husytyzm) i niemieckich, stając się zarodkiem przyszłego chaosu tzw. reformacji.

Należy zauważyć, iż legiści, atakując Kościół, musieli siłą rzeczy występować także przeciw Imperium. Każda ich akcja skierowana w sferze sacrum odbijała się bowiem natychmiast w sferze profanum. Bunt przeciw papieżowi był równoznaczny z buntem wobec cesarza. Działo się tak dlatego, że obaj ci dostojnicy stali na czele instytucji złączonych ze sobą delikatnymi więzami zależności. Wprawdzie cesarz był poddany papieżowi jako pierwszy opiekun Kościoła, lecz tenże papież podlegał cesarzowi jako pierwszy kapłan Imperium. Żaden z nich nie miał prawa stać wyżej jeden od drugiego. Obydwaj byli świętymi „figurami imperialnymi”, reprezentującymi integralną całość złożoną z Ciała (Imperium) i Duszy (Kościół), przepojonych Duchem Bożym (Ideą Państwa Bożego). Stanowili oni jedność wyrażoną przez troistość – symbol Boga Wszechmogącego.

Postępujący upadek idei uniwersalizmu w sposób najbardziej widoczny ujawnił się w początkach XVI wieku pod postacią tzw. reformacji. Poszczególne części (metropolie i krainy) zaczęły się wtedy wyraźnie oddzielać od całości (Kościoła i Imperium). Gmach europejskiej Rei Publicae Christiane (Rzeczypospolitej Chrześcijańskiej) został wówczas zniszczony nie tylko przez herezje religijne, ale również „herezje polityczne”. Państwa narodowe odłączyły się od Imperium podobnie jak sekty religijne odłączyły się od Świętego Kościoła. Panujący sądzili, że ich sukces zależy od tego, jak wielkie obszary ziemi uda się im zagarnąć kosztem sąsiadów (udział Szwecji i Francji w wojnie trzydziestoletniej 1618–1648 przeciw Rzeszy i Rzeczypospolitej) lub też ludów spoza Europy (ekspansja kolonialna). W bardzo szybkim tempie zaczęły powstawać zwalczające się nawzajem, szowinistyczne „imperia narodowe”. Warto pamiętać, iż na kilka lat przed rozplenieniem się zarazy reformacji (1512) do oficjalnej nazwy Imperium, brzmiącej „Święta Rzesza Rzymska”, dodano słowa „Narodu Niemieckiego”. Zmiana ta często jest postrzegana jako wyraz nacjonalistycznych aspiracji dynastii Habsburgów, tymczasem była ona wynikiem konstatacji faktu, iż nie udało się zorganizować państw europejskich w ramach jednej całości. Rzesza (tj. Imperium), pierwotnie składająca się z czterech krain (Królestwa Burgundii, Królestwa Niemiec, Królestwa Czech i Królestwa Italii), w planach cesarza i papieża miała być rozszerzona o kolejne krainy (Królestwo Francji, Królestwo Węgier, Królestwo Polski etc.). Niestety, w wyniku narastania konfliktów między państwami europejskimi i postępującej ekspansji tureckiej, ideały uniwersalistyczne stopniowo zanikały11. Nie miało więc najmniejszego sensu dalsze podtrzymywanie mitu o jedności europejskich państw narodowych na płaszczyźnie politycznej. Tak oto rozpoczął się długofalowy proces chaosu i destrukcji, zainicjowany przez bezmyślnych legistów. Jego najstraszliwszym epizodem okazała się rewolucja tzw. francuska.

Finis Europae

W trakcie przewrotu, znanego dziś pod nazwą rewolucji francuskiej, praktyczne zastosowanie znalazły pomysły Marsyliusza z Padwy. Lud wystąpił przeciw swemu władcy, postawił go przed sądem, a następnie wydał wyrok skazujący (król Francji miał rzekomo planować zamach na wolność narodu oraz na bezpieczeństwo państwa, tj. republiki demokratycznej). Dnia 21 stycznia 1793 r. wyrok, będący rezultatem demokratycznego głosowania przedstawicieli „narodu”, został wykonany: Ludwik XVI zginął na szafocie. Z chwilą jego śmierci ukształtował się ostatecznie model „oświeconego” (nie)porządku, opartego na rewolucyjnych zasadach „wolności”, „równości” i „braterstwa”. Zwyciężyła doktryna liberalizmu, gwarantująca jednostce nieograniczoną żadnymi barierami moralnymi (a tylko przepisami prawa) „wolność” w stosunku do otaczającego ją ustroju społeczno-politycznego i gospodarczego. Zwyciężyła doktryna demokratyzmu, wprowadzająca wszechobecną „równość”, niszczącą więzy społeczeństwa stanowego łączące poddanych z ich monarchą. Wreszcie, zwyciężyła doktryna nacjonalizmu, urzeczywistniająca narodowe „braterstwo” poprzez definitywne odrzucenie zwierzchności władzy królewskiej (oraz samej instytucji królestwa) na rzecz zasady „suwerenności narodu”.

Należy pamiętać, że zasada ta, która stała się najważniejszym prawem doktryny nacjonalistycznej, została wykoncypowana przez Jana Jakuba Rousseau i jest nierozerwalnie złączona z ideą jego „kontraktu społecznego” (Du contrat social). Natomiast pierwszymi i zarazem najbardziej gorliwymi jej wyznawcami byli wielbiciele nauk Rousseau – jakobini. To właśnie oni, mordercy Ludwika XVI i „ojcowie założyciele” Republiki Francuskiej: Robespierre, Saint-Just i Marat, wcielali w życie ideał scentralizowanego państwa narodowego i w imię budowy „jednolitej ojczyzny” niszczyli krwawo wszystkie odrębności lokalne i regionalne. Wprawdzie ich rządy okazały się krótkotrwałe, lecz demoliberalna doktryna nacjonalizmu przetrwała. Rozlała się ona niebawem szeroką falą po całej Europie za sprawą podbojów korsykańskiego „boga wojny”, Napoleona Bonaparte. Wszędzie, gdzie dotarła, powodowała nieodwracalną erozję fundamentów Świętego Porządku, niszcząc tradycyjny, trójstanowy model narodu znajdującego się pod władzą króla. Zamiast niego pojawiła się zupełnie odmienna koncepcja, głosząca konieczność budowy wrogiego wobec „obcych”, jednolitego narodu, składającego się z „wolnych” i „równych” sobie „obywateli”, złączonych w imię „braterstwa” w państwie, uznającym demoliberalną zasadę legitymizacji władzy od dołu, ponieważ o tym, kto będzie sprawował w nim władzę, decydować miał ów nowy „naród” – stąd też nosi ona miano „suwerenności narodu”.

W XIX wieku nacjonalizm stał się istotnym filarem ideologicznym wszelkiego rodzaju ruchów rewolucyjnych, zdobywających coraz to nowych zwolenników wśród wszystkich warstw społecznych. Europejscy władcy odczuli to boleśnie w czasie pożogi rewolucyjnej noszącej nazwę Wiosny Ludów (1848–1849) kiedy to na ulice miast wyległy tłumy, aby mordować swych panów. Naoczny świadek tych wydarzeń, ambasador hiszpański w Berlinie Jan Donoso Cortes zapamiętał taki oto obraz Wiosny Ludów: „zniszczyła w Paryżu wszystkie skarby cywilizacji, w Wiedniu majestat cesarstwa, a teraz jeszcze Berlin i Rzym – szczyt demagogii12.

Na przełomie XIX i XX Europejczycy stanęli nad przepaścią, gdyż – jak pisał Juliusz Evola – zanegowali wszelkie symbole autorytetu i suwerenności, przywłaszczając dla swoich państw próżną i iluzoryczną wolność, za przyczyną której stały się one „atomem, zamiast świadomą cząstką organicznej i hierarchicznej całości13, reprezentowanej przez Święty Kościół i Święte Imperium. Przy zaniku jakiegokolwiek poczucia wspólnoty Europa przeistoczyła się w menażerię wypełnioną przez hordy dzikich i drapieżnych zwierząt, gotowych w każdej chwili skoczyć sobie do gardeł. Nikt nie mógł już powstrzymać owych zwierząt, tj. państw europejskich, przed popełnieniem zbiorowego samobójstwa. Przepędziły one już dawno swych „poskromicieli” (papieża i cesarza), którzy jako jedyni mogli powstrzymać rozlew krwi i zapobiec stopniowemu ich wyginięciu.

Polityczna i „moralna” śmierć demograficzne europejskich państw narodowych miała miejsce w trakcie I i II wojny światowej. Angielski historyk Arnold Toynbee ochrzcił je wspólnym mianem „nowej wojny trzydziestoletniej” (1914––1945). Uważał, że w okresie tym powtórzyła się tragedia świata greckiego, gdy narody starożytnej Hellady podniecone „nacjonalistycznym” szałem wymordowały się wzajemnie w wojnie peloponeskiej (431–404 przed Chr.), zaś władzę nad nimi przejmowały po kolei obce mocarstwa: perskie, później macedońskie, a w końcu rzymskie. Identycznie zakończyły się zmagania Europejczyków, w rezultacie czego utracili oni swoją dominującą pozycję w świecie na rzecz nowych „bękarcich” mocarstw – USA i ZSRS.

* * *

Z przedstawionego wyżej obrazu wydarzeń jasno wynika, iż koncepcja „suwerenności narodu” wymyślona przez średniowiecznych legistów-heretyków, a przejęta i rozwinięta przez francuskich rewolucjonistów, walnie przyczyniła się do upadku uniwersalistycznej Europy, znajdującej pod zwierzchnictwem Kościoła i Imperium. Niestety, koncepcja ta nadal jest podnoszona przez wiele środowisk określających się jako „niepodległościowe”, które nie są – lub nie chcą być świadome faktu, że stanowi ona „przeniesienie indywidualistycznych teorii na pojedyncze państwo”, stwarza więc zatem „groźbę wytępienia obcych ludów, zatem grzech, wieczną irredentę” (podkreślenie moje – H. D.)14. Sytuacja ta jest spowodowana tym, że „wszelka polityka państwa narodowego jest ustawicznym przestępstwem wobec związanych więzami krwi i przywiązanych do ziemi całości, jakie ustanowili Bóg i natura15. Na europejskiej ziemi całościami tymi były kiedyś Dwa Miecze: Święty Kościół i Święte Imperium. Chcąc ujrzeć je dzisiaj w pełni potęgi musielibyśmy odbudować „łączący ludy szacunek dla organicznie wyrosłych narodowości” i odrzucić „dzielący ludy nacjonalizm, dziecko narodowej demokracji16. Czy staniemy kiedykolwiek na wysokości zadania?

* * *

Cienie dawnego Imperium nadal okrywają Europę. Nadal też istnieją „myśliwi”, ścigający owe „święte cienie na wiecznych wzgórzach” (Mikołaj Gomez Davila). Ludzie ci przechowują w swych sercach i umysłach prawdę o tym, że „Imperium – jak pisał Wilhelm Stapel – nie jest subiektywnym marzeniem, nie jest ucieczką w iluzję, ale pradawną polityczną rzeczywistością o metafizycznej naturze, której nie pozostaliśmy wierni”. Ω

Przypisy

  1. Por. T. Jeske-Choiński, Tiara i Korona, t. I, Warszawa 1989, s. 9.
  2. Tamże, s. 9.
  3. Zob. J. Mularczyk, Tradycja koronacji królewskich Bolesława I Chrobrego i Mieszka II, Wrocław 1998, s. 8–37.
  4. Zob. Gall Anonim, Kronika Polska, przeł. R. Grodecki, wyd. VI, Wrocław 1989, I, 6.
  5. Por. J. Strzelczyk, Otton III, Wrocław 2000, s. 104.
  6. Zob. ks. J. Warszawski, Uniwersalizm, Warszawa 1997, s. 38.
  7. Tamże, s. 70–82.
  8. Tamże, s. 80.
  9. Tamże, s. 83.
  10. Tamże, s. 83.
  11. Zob. Z. Morawski, Epilogi krucjat w XV wieku, Kraków 1924.
  12. Cyt. za A. Wielomski, Kryzys Europy i dyktatura w myśli Juana Donoso Cortesa, „Pro Fide, Rege et Lege” 1997, nr 1 (27), s. 19.
  13. Por. Juliusz Evola, Orientacje, Chorzów 1993, s. 11.
  14. Por. E. J. Jung, Sinndeutung der deutschen Revolution [w:] Rewolucja Koserwatywna w Niemczech 1918–1933, Poznań 1999, s. 37.
  15. Tamże, s. 37.
  16. Tamże, s. 37.