Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X

Jezus więc, gdy przyjął ocet, rzekł: Wykonało się. I skłoniwszy głowę, oddał ducha (J 19, 30)

Wielki Piątek [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2003 (53)

Canonicus

Błędy II Soboru Watykańskiego

cz. I

Generalnie można powiedzieć, że duch II Soboru Watykańskiego był mało – jeśli w ogóle – katolicki. Konstatacja ta wynika z niewytłumaczalnego i zarazem niezaprzeczalnego faktu koncentrowania się dokumentów soborowych na człowieku oraz z sympatii okazywanej wobec „świata” i jego złudnych wartości. Ściślej mówiąc, Vaticanum II winne jest promulgowania dokumentów pełnych istotnych dwuznaczności, ewidentnych sprzeczności, znaczących pominięć oraz poważnych błędów doktrynalnych i duszpasterskich.

Niejasna ranga nauczania Vaticanum II

Dwuznaczność dotyczy przede wszystkim samej rangi nauczania II Soboru Watykańskiego. Pozostaje ona niejasna, ponieważ sam Sobór określił się jako jedynie „duszpasterski”, czyli nie zamierzający definiować dogmatów ani potępiać błędów. Intencję tę widać zarówno w przemówieniu wygłoszonym przez papieża Jana XXIII podczas sesji inauguracyjnej 11 października 1962 roku, jak i w Notificatio, publicznie odczytanym 5 listopada 1965 roku. Dlatego też dwie konstytucje soborowe: Dei verbum (O Objawieniu) i Lumen gentium (O Kościele), które faktycznie dotyczą dogmatów Wiary, są dogmatycznymi jedynie z nazwy i w wyłącznie opisowym znaczeniu.

Sobór wyraźnie chciał zrezygnować z głoszenia „autentycznego i najwyższego zwyczajnego Magisterium” (Paweł VI). Jest to jednak niewystarczająca forma nauczania jak na sobór powszechny, tradycyjnie głoszący Magisterium nadzwyczajne w osobie Papieża i wszystkich biskupów zgromadzonych wokół niego. Działa on więc jako suprema potestas całego Kościoła, na mocy prawa otrzymanego od samego Boga. Również wzmianka o „autentycznym charakterze” Vaticanum II nie wyjaśnia tej kwestii, ponieważ takie określenie, oznaczające „autorytatywny”, odnosi się do jedynej (sole) władzy Ojca Świętego, a nie do jego nieomylności. Mere authenticum Magisterium nie jest nieomylne, podczas gdy zwykłe (powszechne) Magisterium – jest. W każdym razie nieomylność zwykłego Magisterium nie ma tych samych cech, co nieomylność Magisterium nadzwyczajnego, tak więc nie może stosować się do II Soboru Watykańskiego. Istota problemu nie polega na tym, ilu katolickich biskupów obecnych jest na soborze, ale jak wielu z nich naucza tej samej doktryny.

Ponieważ taka jest natura prawna Vaticanum II, pewne jest, że nie pragnął on angażować nieomylności, głosząc swoje nauczanie. Prawdą jest, że sam papież Paweł VI powiedział, iż nauczanie Soboru powinno być „posłusznie i szczerze” przyjęte przez wiernych poprzez akt „wewnętrznego przylgnięcia”, wymaganego m.in. dla wszelkich dokumentów duszpasterskich.

To przylgnięcie jest obowiązkowe, ale jedynie pod warunkiem, że nie istnieją wystarczające i poważne powody dla odmowy przyjęcia konkretnego dokumentu. Czy taki „poważny powód” istniałby w przypadku ewidentnego zniekształcenia Depozytu Wiary? Już podczas dyskusji soborowych wierni Magisterium kardynałowie, biskupi i teologowie wielokrotnie zwracali uwagę na dwuznaczności i błędy, znajdujące się w proponowanych tekstach; błędy, które dziś, po 40 latach ostatecznej refleksji i badań, pojmujemy jeszcze lepiej.

Nie zamierzamy udawać, że nasza synapsa błędów Vaticanum II jest kompletna. Wydaje się nam jednak, że wymieniliśmy poniżej wystarczającą ich liczbę, poczynając od pierwszych wypowiedzi, takich jak „Mowa na otwarcie”, wygłoszona przez Jana XXIII 20 października 1962 roku i „Przesłanie do świata”. Chociaż nie są one oficjalnymi, formalnymi tekstami soborowymi, niemniej wyrażają sposób myślenia charakterystyczny dla „skrzydła postępowego”, tj. umysłowość neomodernistycznych nowinkarzy.

Mowa otwierająca sobór

(…) Słynna mowa Jana XXIII o otwarciu na świat zawiera trzy prawdziwe błędy doktrynalne.

Błąd pierwszy: okaleczenie definicji Magisterium

W szokujących słowach Papież poinformował o rezygnacji Kościoła z potępienia błędów:

Kościół zawsze przeciwstawiał się błędom. Często piętnował je z największą surowością. Dziś jednak Oblubienica Chrystusa woli stosować lek miłosierdzia niż okazywać surowość. Wychodzi naprzeciw dzisiejszym potrzebom, demonstrując raczej prawdziwość swej doktryny niż odnawiając potępienia.

Wyrzekając się użycia otrzymanego od Boga autorytetu do obrony Depozytu Wiary i pomocy duszom (poprzez potępienie błędów, w które wpadały), z troski o ich wieczne zbawienie, papież Jan XXIII zaniedbał swe obowiązki, ciążące na nim jako na Wikariuszu Chrystusa. Potępienie błędu ma zasadnicze znaczenie dla ochrony Depozytu Wiary (pierwszego obowiązku papieża) i dla potwierdzania zdrowej doktryny (…). Ponadto, z duszpasterskiego punktu widzenia, potępienie błędu jest konieczne, ponieważ umacnia wiernych, zarówno lepiej, jak i gorzej wykształconych, za pomocą niezrównanego autorytetu Magisterium. Jego wykonywanie umacnia wiernych do obrony przed błędem, którego „logika” jest często przebiegła i zwodnicza. Nie jest to jedyny argument: potępienie błędu może skłonić zbłąkane dusze do żalu, dostarczając prawdziwy pokarm dla ich intelektu. Potępienie błędu jest więc samo w sobie aktem miłosierdzia.

Utrzymywanie, że nigdy nie należy potępiać błędu, prowadzi de facto do okaleczania pojęcia Magisterium. W Kościele posoborowym potępienie błędu zastąpione zostało dialogiem z błądzącymi. Jest to błąd doktrynalny. Kościół zawsze odrzucał dialog tak z błędami, jak i z ludźmi je wyznającymi. Tę nową tendencję widać wyraźnie w przytoczonych fragmentach wypowiedzi Jana XXIII: twierdzi on, że „prawdziwość doktrynalna” jest nie do pogodzenia z „odnowieniem potępień”. Sugeruje w ten sposób, że prawda powinna narzucać się sama dzięki samej logice, a nie przez autorytet zewnętrzny. Ale w ten sposób Wiara nie byłaby już darem Boga, ani nie byłoby żadnej potrzeby podtrzymywania jej przez autorytet Kościoła katolickiego. We frazeologii Jana XXIII kryje się poważny błąd; jest to forma pelagianizmu, typowego dla wszystkich „racjonalistycznych koncepcji” wiary, wielokrotnie potępianych przez Magisterium.

Przedmiotem potępień były nie tylko herezje i błędy teologiczne w ścisłym sensie, ale też te wszystkie światowe idee, które nie są katolickie, nie tylko te przeciwne Wierze, ale też te, do których stosują się słowa Zbawiciela: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, kto nie gromadzi ze mną, rozprasza” (Mt 12, 30).

Nieortodoksyjna postawa Jana XXIII, przejęta później przez Sobór i dominująca w okresie po nim następującym, spowodowała skruszenie hartowanej zbroi Kościoła. Jego wrogowie – zewnętrzni i wewnętrzni – docenili to zachowanie. Bez wątpienia zgadzali się oni z Nietzschem, który napisał: „Intelektualnym znamieniem Kościoła jest bezwzględna nieugiętość, sprawiająca, iż koncepcja oraz osąd wartości są uważane za niezmienne, wieczne”.

Błąd drugi: skażenie doktryny katolickiej z natury antykatolicką „myślą współczesną”

Z tym bezprecedensowym wyrzeczeniem się potępienia błędu związana jest inna jeszcze wypowiedź Jana XXIII z 13 stycznia 1963 roku. Stwierdził on wówczas, przemawiając do kardynałów, że musi dojść do „doktrynalnego przenikania” („współczesnych prądów umysłowych” i teologii katolickiej – przyp. red. Zawsze wierni) poprzez „bardziej doskonałe przylgnięcie (…) do wierności prawdziwej doktrynie”. Następnie wyjaśnił:

Prawdziwa doktryna powinna być przedstawiana przy użyciu struktur badawczych i stylu literackiego odpowiadających współczesnej umysłowości; czyniąc tak, zachowuje się klasyczną doktrynę depositum fidei i zarazem przedstawia się ją w nowej formie; powinno to być przeprowadzane cierpliwie, pamiętając, że dotyczy to formuł i tekstów mających przeważnie charakter duszpasterski.

Liberałowie i moderniści od dawna już postulowali, by klasyczna doktryna została przemodelowana i przedstawiona w formach zapożyczonych od „współczesnych prądów umysłowych”. Idea ta została potępiona przez św. Piusa X w encyklice Pascendi oraz w dekrecie Lamentabili, odrzucającym m.in. następujące propozycje:

*63. Kościół nie sprostał zadaniu zachowania etyki Ewangelii, gdyż trzyma się uporczywie niezmiennej doktryny, nie dającej się pogodzić z postępem obecnych czasów.

*64. Postęp nauki wymaga, by pojęcia doktryny chrześcijańskiej odnoszące się do Boga, stworzenia, objawienia, Osoby Wcielonego Słowa i odkupienia, zostały przeformułowane.

To samo powtórzył papież Pius XII w encyklice Humani generis. Tak więc poprzednicy Jana XXIII potępili proponowaną przez niego doktrynę. We wszelkich postaciach współczesne prądy umysłowe negują a priori istnienie prawdy absolutnej oraz utrzymują, że wszystko zależy od człowieka, będącego wartością absolutną, ubóstwianego we wszystkich aspektach swego istnienia, od instynktu po „samoświadomość”. Ten sposób myślenia jest sam w sobie sprzeczny z fundamentalnymi prawdami Kościoła katolickiego, zaczynając od idei Boga Stwórcy, żywego Boga, który objawił się człowiekowi i przyjął ciało w drugiej Osobie Trójcy Przenajświętszej. Ostatecznie, współczesne myślenie ogranicza się jedynie do polityki i etyki. Dopuszczając do takiego skażenia doktryny, papież Jan XXIII okazał się być wiernym wyznawcą neomodernistycznej „nowej teologii”, potępionej już wcześniej przez Magisterium. W stosunku do misji zbawczej Kościoła katolickiego potrzebą chwili było odnowienie potępienia współczesnych prądów umysłowych, dokonanego już przez poprzednich papieży. Zamiast tego Sobór otworzył drzwi „badaniu i wyrażaniu” „autentycznej” i „klasycznej” doktryny za pomocą środków odpowiadających „współczesnej umysłowości”.

Błąd trzeci: celem Kościoła jest „jedność rodzaju ludzkiego”

Trzeci błąd zawarty w mowie otwierającej Sobór polega na twierdzeniu, że „jedność rodzaju ludzkiego” jest własnym i właściwym celem Kościoła. Vaticanum II, posługując się słowami św. Augustyna (Ep 138, 3) stwierdziło, że:

przygotowanie i konsolidacja drogi do jedności rodzaju ludzkiego jest fundamentalną koniecznością, ponieważ ziemskie Miasto zbudowane jest na podobieństwo [Miasta] niebieskiego, „w którym panują prawda i prawo miłości” i które jest przedłużeniem wiecznego.

„Jedność rodzaju ludzkiego” jest tu postrzegana jako „fundamentalna konieczność, ponieważ ziemskie Miasto zbudowane jest na podobieństwo niebieskiego”. Jednak Kościół nigdy nie nauczał, że jego zadaniem i celem w tym świecie jest po prostu – jak to stwierdził Jan XXIII – „jedność rodzaju ludzkiego”. Wręcz przeciwnie, jest to idea przewodnia filozofii oświecenia, wypracowana przez XVIII-wiecznych racjonalistów. Nie należy ona do Kościoła katolickiego, ale jest zasadniczym składnikiem religii humanizmu.

Błąd polega tu na pomieszaniu wizji katolickiej z koncepcją zaczerpniętą z ideologii racjonalistycznej. Racjonaliści nie oczekują wzrostu Królestwa Bożego za przyczyną jego ziemskiej części – czyli Kościoła katolickiego. Ich wizja jest substytutem wizji Kościoła. Humaniści wierzą niezłomnie w godność człowieka jako człowieka (jako że nie wierzą w grzech pierworodny) i w jego domniemane „prawa”.

Błędy zawarte w Przesłaniu do świata

Przesłanie do świata zostało promulgowane wkrótce po rozpoczęciu obrad Soboru. Jednym z niewielu, którzy je skrytykowali, był abp Lefebvre. Generalnie wyrażało ono ideę, która została rozwinięta w pełni w Gaudium et spes: „dobro człowieka”, „godność osoby ludzkiej”, „pokój pomiędzy ludźmi” stały się głównymi troskami Soboru, ignorującego całkowicie potrzebę nawrócenia się człowieka do Chrystusa:

Mając nadzieję, że dzięki pracom soborowym światło Wiary świeci jaśniej i żywiej, oczekujemy duchowego odrodzenia, rodzącego szczęśliwy impuls, sprzyjający ludzkiemu dobrobytowi, tj. postęp naukowy, postęp sztuki, technologii i większe rozprzestrzenienie kultury.

„Ludzki dobrobyt” scharakteryzowany jest według panujących w XX wieku idei: postępu naukowego, artystycznego, technologicznego i kulturalnego. Czy II Sobór Watykański powinien być aż tak zaabsorbowany takimi sprawami? Czy powinien wyrażać nadzieję na wzrost tych czysto ziemskich „błogosławieństw” – zawsze krótkotrwałych, a często zwodniczych – zamiast zwracać się ku dobrom wiecznym, opartym o nieprzemijające wartości, których Kościół nauczał przez stulecia? Czy może dziwić, że wskutek tego rodzaju duszpasterstwa, zamiast doświadczać nowego blasku Wiary, jesteśmy świadkami poważnego i długotrwałego kryzysu?

Błąd teologiczny, w ścisłym sensie tego słowa, pojawia się pod koniec Przesłania: „Zapraszamy wszystkich do współpracy z nami w celu zaprowadzenia w świecie bardziej uporządkowanego życia obywatelskiego i większego braterstwa”. To nie jest doktryna katolicka. Zalążek wiecznego Królestwa na tym świecie realizowany był zawsze jedynie poprzez Kościół katolicki, przez widzialny Kościół wojujący, ziemski składnik Mistycznego Ciała Chrystusa, który wzrasta powoli, pomimo sprzeciwu „księcia tego świata”. Mistyczne Ciało Chrystusa wzrasta, lecz nie poprzez „zjednoczenie wszystkich ludzi dobrej woli” i całej ludzkości pod sztandarem „postępu”.

Dwuznaczności

Teksty Vaticanum II pełne są dwuznaczności i sprzeczności, co dobrze ilustrują poniższe przykłady.

Konstytucja Dei verbum (O Objawieniu) nazywana jest „konstytucją dogmatyczną”, ponieważ dotyczy nieomylnych prawd dogmatycznych. Jednak w § 9 przedstawia ona w sposób absolutnie niewystarczający i niejasny, w jaki sposób prawdy te spoczywają na dwóch filarach Objawienia – Piśmie św. i Tradycji, oraz kwestię absolutnej nieomylności Pisma św. i historycznej autentyczności Ewangelii. Paragraf 11 Dei verbum umożliwia nawet przeciwne interpretacje, z których jedna redukowałaby nieomylność jedynie do „prawdy (…) utrwalonej w Piśmie świętym”:

Ponieważ więc wszystko, co twierdzą natchnieni autorzy, czyli hagiografowie, winno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego, należy zatem uznawać, że Księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo św. utrwalona dla naszego zbawienia.

Jest to zasadniczo równoznaczne z herezją, ponieważ absolutna nieomylność Pisma św. i prawd w nim wyrażonych jest dogmatem wiary stale nauczanym przez sam Kościół.

Sprzeczności

Przykładem ewidentnej sprzeczności jest § 2 dekretu z 28 października 1965 roku Perfectae caritatis (O odnowie życia zakonnego). Oświadcza się tam, że odnowa życia zakonnego

obejmuje zarówno ustawiczne powracanie do źródeł wszelkiego życia chrześcijańskiego i do pierwotnego ducha ożywiającego instytuty, jak też ich dostosowanie do zmieniających się warunków epoki.

Jest to oczywista sprzeczność, ponieważ zgodnie z trzema ślubami: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, wyjątkowy charakter życia zakonnego traktowany był zawsze jako całkowita antyteza naszego przemijającego i ulotnego świata, zepsutego przez grzech pierworodny. Jak to możliwe, aby „powracanie do źródeł wszelkiego życia chrześcijańskiego i do pierwotnego ducha ożywiającego instytuty” dokonało się poprzez „dostosowanie do zmieniających się warunków epoki”? Dostosowanie do tych „warunków”, którymi są dzisiaj wartości zsekularyzowanego współczesnego świata i kultury świeckiej, będące głównymi przeszkodami w tym „powrocie”?!

Paragraf 79 Gaudium et spes (O Kościele w świecie współczesnym) nadaje rządom prawo do „słusznej samoobrony” w „obronie interesów narodów”. Wydaje się to faktycznie zgadzać z tradycyjnym nauczaniem Kościoła, który zawsze przyznawał prawo do obrony przed zewnętrznym czy wewnętrznym atakiem, tj. „wojny sprawiedliwej” i wywodził je z prawa naturalnego. Jednak § 82 tej samej konstytucji zawiera absolutne potępienie każdego rodzaju wojny, bez czynienia wyjątku dla wojny obronnej (usprawiedliwianej trzy paragrafy wcześniej), którą Sobór równocześnie dopuszcza i potępia!

§ 79: Póki zaś będzie istniało niebezpieczeństwo wojny, a równocześnie brakować będzie międzynarodowej władzy posiadającej niezbędne kompetencje i wyposażonej w odpowiednią siłę, póty rządom nie można zaprzeczać prawa do koniecznej obrony, byle wyczerpały wpierw wszystkie środki pokojowych rokowań. Na kierownikach państw oraz innych czynnikach współodpowiedzialnych z nimi za los państwa ciąży zatem obowiązek, by strzec bezpieczeństwa powierzonych sobie ludów, poważnie traktując sprawy tak poważne.

§ 82: Jasną jest więc rzeczą, że usilnie trzeba nam się starać, aby wszystkimi siłami przygotowywać czas, kiedy za zgodą narodów będzie można zakazać wszelkiej wojny. Wymaga to oczywiście ustanowienia jakiejś powszechnej, przez wszystkich uznanej władzy publicznej, która by rozporządzała skuteczną siłą, zdolną wszystkim zapewnić zarówno bezpieczeństwo, jak i przestrzeganie sprawiedliwości oraz poszanowanie praw.

Również konstytucja Sacrosanctum Concilium (O Liturgii) pełna jest sprzeczności odnośnie do zachowania łaciny jako języka liturgicznego. W § 36 czytamy: „W obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego, poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe”. W następnej jednak linijce możemy przeczytać:

§ 36 punkt 2: Ponieważ jednak i we Mszy świętej, i przy sprawowaniu sakramentów, i w innych częściach liturgii użycie języka ojczystego nierzadko może być bardzo pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca, zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach, stosownie do zasad, które w tej dziedzinie ustala się szczegółowo w następnych rozdziałach.

Jednak w rzeczywistości zasady, o których mowa w tym dokumencie, pozostawiono konferencjom episkopatów:

§ 22 punkt 1: Prawo kierowania sprawami liturgii należy wyłącznie do władzy kościelnej. Przysługuje ono Stolicy Apostolskiej oraz, zgodnie z prawem, biskupowi.

§ 22 punkt 2: Na mocy władzy udzielonej przez prawo, kierowanie sprawami liturgii w ustalonych granicach należy także do różnych prawnie ustanowionych konferencji biskupów, właściwych danemu terytorium.

Paragraf ten pozostawia dużą swobodę w interpretacji. Sami Ojcowie Soborowi zaaprobowali wiele przypadków częściowego lub wyłącznego użycia języków narodowych:

§ 54: Zgodnie z art. 36 niniejszej Konstytucji można pozwolić we Mszach odprawianych z udziałem wiernych na stosowanie języka ojczystego w odpowiednim zakresie, zwłaszcza w czytaniach i „modlitwie powszechnej”, oraz jeżeli warunki miejscowe tego wymagają, w tych także częściach, które należą do wiernych.

Należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne, dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim.

Jeżeliby jednak okazało się gdzieś potrzebne szersze zastosowanie języka ojczystego we Mszy świętej, należy zachować postanowienie art. 40 niniejszej Konstytucji.

§ 62a: Przy udzielaniu sakramentów i sakramentaliów można używać języka ojczystego stosownie do art. 36.

§ 65: W krajach misyjnych oprócz tego, co zawiera tradycja chrześcijańska, można również dopuścić te elementy wtajemniczenia będące w użyciu danego narodu, które dadzą się dostosować do obrzędów chrześcijańskich, stosowanie do art. 37–40 niniejszej Konstytucji.

§ 68: W obrzędzie chrztu należy przewidzieć zmiany, które za pozwoleniem ordynariusza miejscowego można by stosować przy większej liczbie kandydatów. Należy również ułożyć krótszy obrzęd chrztu, którym mogliby się posługiwać przede wszystkim katecheci w krajach misyjnych i w ogóle wierni, udzielający chrztu w razie zagrażającej śmierci, gdy brak kapłana czy diakona.

§ 76: Obrzęd święceń należy krytycznie opracować i co do ceremonii, i co do tekstów. Przemówienie biskupa na początku każdego święcenia lub konsekracji może być wygłoszone w języku ojczystym.

§ 78: Zwyczajnie małżeństwo należy zawierać podczas Mszy świętej, po odczytaniu Ewangelii i po homilii, a przed „modlitwą wiernych”. Modlitwę nad małżonką należy odpowiednio poprawić, tak aby wyrażała te same obowiązki wzajemnej wierności obojga małżonków. Można ją odmawiać w języku ojczystym.

§ 101 punkt 1: Zgodnie z wiekową tradycją obrządku łacińskiego duchowni mają zachować w oficjum język łaciński. Tym jednak duchownym, dla których język łaciński stanowi poważną przeszkodę do należytego odmawiania brewiarza, ordynariusz może w poszczególnych wypadkach pozwolić na używanie przekładu na język ojczysty, sporządzonego według art. 36.

§ 113: Czynność liturgiczna przybiera godniejszą postać, gdy służba Boża odbywa się uroczyście ze śpiewem, przy udziale asysty i z czynnym uczestnictwem wiernych. Jeżeli chodzi o język, należy zachować przepisy zawarte w art. 36, co do Mszy świętej a art. 54, co do sakramentów w art. 63, co do modlitwy brewiarzowej w art. 101.

Tak więc, wbrew stanowczemu twierdzeniu o zachowaniu w użyciu łaciny, II Sobór Watykański w rzeczywistości otwiera niezwykle szerokie możliwości stosowania języków narodowych, przyczyniając się w ten sposób do ich definitywnego zwycięstwa.

Znaczące pominięcia

Ograniczymy się tu do przedstawienia najbardziej znaczących pominięć, osobno na poziomie dogmatycznym i na poziomie duszpasterskim.

Na poziomie dogmatycznym

–Brak potępienia poważniejszych błędów XX wieku.

–Nieobecność pojęcia nadprzyrodzoności i brak wzmianki o Niebie.

–Brak specjalnego potraktowania piekła, wspomnianego tylko raz mimochodem.

–Brak wzmianki o dogmatach dotyczących transsubstancjacji i przebłagalnego charakteru Mszy świętej.

–Brak wzmianki o „ubogich duchem”.

Na poziomie duszpasterskim

–Ogólnie mówiąc, brak specyficznie katolickiego podejścia do takich kluczowych zagadnień, jak: duszpasterstwo, stosunki pomiędzy Kościołem a państwem, wzorce osobowe, rodzinne i kulturowe etc.

–Brak potępienia największego zagrożenia dla chrześcijaństwa – komunizmu, o którym tak wiele napisano (niestety, nie w dokumentach soborowych – przyp. tłum.). To pominięcie było bardzo znaczące i znalazło wyraz w paragrafie 75 Gaudium et spes, słabo i ogólnikowo potępiającym „totalitaryzm”, stawiany na jednym poziomie z „dyktaturą”:

Zależnie od różnorodności krajów i od różnego stopnia rozwoju ludów w różny sposób można pojmować stosunek socjalizacji do autonomii osoby ludzkiej i do postępu. Jeżeli jednak korzystanie z praw ulega gdzieś czasowemu ograniczeniu ze względu na dobro wspólne, z chwilą zmiany warunków należy natychmiast przywrócić swobodę. A już nieludzką jest rzeczą, gdy władza polityczna przybiera formy totalitarne lub dyktatorskie, które naruszają prawa jednostek lub zrzeszeń społecznych.

Te same pominięcia dotyczą paragrafu 79 tej samej konstytucji, dotyczącego przerażających zbrodni podczas współczesnych wojen:

Działania zatem, które się tym zasadom rozmyślnie sprzeciwiają, jak również rozkazy nakazujące ich wykonanie, są zbrodnicze, przeto tych, którzy je spełniają, nie można usprawiedliwiać względem na ślepe posłuszeństwo. Do takich działań należy zaliczyć przede wszystkim te, za pomocą których planowo i metodycznie zmierza się do zagłady jakiegoś plemienia, narodu czy mniejszości narodowej. Wszystko to należy bezwzględnie potępić jako przerażające zbrodnie. Należy zaś bardzo chwalić odwagę tych, którzy nie boją się otwarcie przeciwstawić się nakazującym tego rodzaju rzeczy.

W XX wieku świadkami stosowania tych „metod” byliśmy wielokrotnie, czy to w przypadku zagłady chrześcijańskich Ormian (ponad 70% z nich zostało wymordowanych przez muzułmańskich Turków na krótko przed I wojną światową), czy też w przypadku zbrodni popełnianych przez neopogańskich nazistów. Wiadomo jednak, że metodami takimi posługiwali się również komuniści podczas systematycznego unicestwiania „wrogów klasowych” – milionów ludzi, których jedynym przestępstwem była przynależność do klasy społecznej uważanej za arystokratyczną: bourgeois, rolnicy – wszyscy wytępieni w imię „społeczeństwa bezklasowego”, utopijnego celu komunizmu. Z pewnością do § 79 Gaudium et spes powinna zostać dodana wzmianka o eksterminacji „klas społecznych”, jednak skrzydło postępowe, które narzucało swe poglądy Soborowi, skrzętnie pilnowało, aby do tego nie doszło, potwierdzając tym samym swe lewicowe sympatie. Nie chciało ono, by marksizm był traktowany jako doktryna, z której narodził się komunizm, ani też kojarzony z aktualnymi politycznymi konsekwencjami tego ostatniego.

–Brak potępienia zepsucia obyczajów i hedonizmu, szerzącego się w społeczeństwach zachodnich.

Błędy doktrynalne: Reinterpretacja Tradycji i doktryny Kościoła

Vaticanum II popada w błędy bądź to głosząc twierdzenia w całości lub częściowo sprzeczne z tym, co zawsze było nauczane przez Kościół, bądź też zaciemniając prawdziwą doktrynę, pomniejszając ją lub wypaczając. Błędy te znajdują się we wszystkich tekstach soborowych – i odnoszą się do tekstów, które dotyczą prawd fundamentalnych – w których Sobór chciał wyrazić swą własną doktrynę i na nowo przemyślaną interpretację świętej Tradycji i nauczania Kościoła:

Zwracając pilną uwagę na owe dążenia i zamierzając wyjaśnić, w jakim stopniu są one zgodne z prawdą i sprawiedliwością, obecny Sobór Watykański bada świętą tradycję i naukę Kościoła, z których wydobywa rzeczy nowe, zawsze zgodne z dawnymi (Dignitatis humanae).

By stwierdzić, na ile to ostatnie stwierdzenie zgodne jest z rzeczywistością, w trakcie tej serii artykułów przeanalizujemy kolejne zagadnienia (…). Błędy w doktrynie dotyczą: 1) pojęcia Tradycji i katolickiej Prawdy, 2) Kościoła świętego i Najświętszej Maryi Panny, 3) Mszy św. i liturgii, 4) kapłaństwa, 5) Wcielenia i Odkupienia oraz obecnej kondycji człowieka, 6) Królestwa Bożego, 7) sakramentu małżeństwa i powołania kobiety, 8) sekt, heretyków, schizmatyków (tj. tzw. „braci odłączonych”), 9) religii niechrześcijańskich, 10) polityki, wspólnot politycznych, stosunku pomiędzy Kościołem a państwem, 11) pojęcia „wolności religijnej” i roli indywidualnego sumienia.

Błędy duszpasterskie: Zmiana stosunku względem heretyków i schizmatyków

Błędy soborowej teologii pastoralnej polegają zasadniczo na proponowaniu szkodliwego w skutkach nauczania duszpasterskiego, szkodliwego ze względu na błędy doktrynalne Soboru oraz na sprzeczności z tradycyjnym pastoralnym nauczaniem Kościoła, negowanym lub w znacznym stopniu wypaczanym.

Ogólnie rzecz biorąc, cała teologia pastoralna Vaticanum II jest zatruta, ponieważ opiera się o aggiornamento, tj. o zasadę dialogu nie tyle z błądzącymi (w celu ich nawrócenia), ale raczej z samym błędem.

Zaprezentujemy te błędy duszpasterskie w następującym porządku. Na początek przedstawimy syntetyczną analizę fałszywych wartości, przypisywanych światu i człowiekowi – pozbawionych jakiegokolwiek zasadniczego odniesienia do nauczania Kościoła i katolickiego myślenia. Dotyczy to w głównym rzędzie Gaudium et spes i stanowi teoretyczną podstawę dla większości soborowej teologii pastoralnej. Następnie przytoczymy kilka przykładów tego błędnego nauczania, prezentowanego tak przez Gaudium et spes, jak i inne dokumenty soborowe.

Na tych przykładach zobaczymy, w jaki sposób nauczanie duszpasterskie Vaticanum II niezmiennie wierne jest swym dwóm podstawowym zasadom i w jaki sposób są one ze sobą powiązane, tj.: 1) aggiornamento we wszystkich swoich składnikach, by być w zgodzie ze współczesną, nowoczesną kulturą we wszystkich jej formach – humanistycznej, naukowej, technicznej, artystycznej etc.; 2) „ekumenicznej” współpracy kapłanów i wiernych z fałszywymi religiami i tak zwanymi „braćmi odłączonymi”, nie w celu ich nawrócenia na jedyną prawdziwą Wiarę, ale dla sprzymierzenia się z nimi w imię ludzkiego postępu i jedności.

Poza tym ekumenizm, rozumiany w sensie użytym w paragrafie 8 Lumen gentium i paragrafach 1–4 Unitatis redintegratio, przedstawiany jest jako prawdziwa i właściwa zasada ogólna nauczania pastoralnego:

Ten święty Sobór wyraża naglące życzenie, by poczynania synów Kościoła katolickiego zespolone z poczynaniami braci odłączonych posuwały się naprzód bez stwarzania jakichkolwiek przeszkód na drogach Opatrzności i bez uprzedzeń co do przyszłych podniet Ducha Świętego (Unitatis redintegratio § 24).

To zaproszenie do trwałej symbiozy z heretykami i schizmatykami zostało naturalnie przyjęte i wcielone w życie. Praktyczne konsekwencje tych zasad zmuszają nas do stwierdzenia, że ekumeniczna degeneracja kultu i działalności duszpasterskiej, tak bardzo dziś rozpowszechniona, ma swe korzenie nie w tzw. okresie posoborowym, a w samym II Soborze Watykańskim.

Błędy w nauczaniu duszpasterskim dotyczą następujących kwestii: 1) ocena znaczenia współczesnego świata, 2) liturgia święta, 3) badanie i nauczanie doktryny, 4) formacja zakonna i seminaryjna; urząd i obowiązki biskupów i kapłanów, 5) formacja i wytyczne dawane misjonarzom, 6) wytyczne dawane świeckiemu apostolatowi, 7) aggiornamento w edukacji.

Przejdźmy teraz do błędów doktrynalnych Vaticanum II, rozpoczynając od błędów dotyczących pojęcia Tradycji i katolickiej prawdy.

Błędy doktrynalne

Błędy dotyczące pojęcia Tradycji i katolickiej Prawdy

1. II Sobór Watykański posługuje się błędną koncepcją świętej Tradycji jako zbiorem nauczania, poprzez które:

Kościół z biegiem wieków dąży stale do pełni prawdy Bożej, aż wypełnią się w nim słowa Boże (Dei verbum § 8).

Brzmi to tak, jakby Tradycja, która strzeże depozytu Wiary od czasu nauczania apostołów, nie zawierała już „pełni prawdy Bożej”! Czytając te słowa można odnieść wrażenie, że można by coś do niej dodać lub zmienić.

Ta idea Kościoła nieustannie dążącego do „pełni Boskiej prawdy” otwarcie przeciwstawia się katolickiej definicji Depozytu Wiary (1 Tym 6, 20). Błąd ten powiązany jest z subiektywizmem, typowym dla „nowej teologii”. Zgodnie z tą koncepcją wszystkie rzeczy znajdują się w stanie nieustannego postępu i ewolucji ku prawdzie, która sama w sobie jest nieskończona.

2. II Sobór Watykański wbrew zdrowemu rozsądkowi naucza, że cała Tradycja powinna być przedmiotem „nieustannej reformy”:

(…) trzeba w porę odnowić w rzetelny i właściwy sposób to, co nie dość pilnie w danych okolicznościach i czasie było przestrzegane w dziedzinie zasad obyczajowych, kościelnego ustawodawstwa, czy sposobu wyrażania doktryny, który należy stanowczo odróżnić od samego depozytu wiary (Unitatis redintegratio § 6, Gaudium et spes § 62).

Zasada ta, zawarta również w ogłoszonej w języku włoskim Mowie inauguracyjnej Jana XXIII z 11 października 1962 roku, którą Paweł VI zatwierdził do druku, jest wprost potępiona przez św. Piusa X (Pascendi § 11, Lamentabili §§ 63 i 64) oraz Piusa XII (Humani generis).

3. Kolejne twierdzenie, głoszone przez Sobór dla usprawiedliwienia zasady wolności religijnej, jest kompletnie fałszywe w porównaniu z prawdą katolicyzmu, jako że Boska prawda przekracza zdolność pojmowania naszego intelektu i nie można w nią wierzyć bez pomocy łaski:

Zarazem też Sobór święty oświadcza, iż obowiązki te dotykają i wiążą sumienie człowieka i że prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą całej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie.

Kościół zawsze nauczał, że Wiara jest darem Bożym. Ponadto powyższe stwierdzenie neguje konsekwencje grzechu pierworodnego odnośnie do intelektu i woli, które w jego wyniku są zranione i osłabione, a więc skłonne do błędów i upadków.

Błędy dotyczące Kościoła świętego i Najświętszej Maryi Panny

1. II Sobór Watykański naucza fałszywej doktryny o Kościele, głosząc błąd znany jako subsistit in. Według tej koncepcji pojęcie Kościoła nie odnosi się już, jak to było zawsze nauczane, do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusa. Twierdzi się, iż „Kościół Chrystusa” trwa w Kościele katolickim oraz „przez Bożą dobroć” w wielu „pierwiastkach uświęcenia i prawdy”, które są poza nim (Lumen gentium § 8, Dignitatis humanae § 1, Unitatis redintegratio § 3).

Tym samym naucza się wbrew Magisterium, że dusze mogą znaleźć zbawienie poza Kościołem katolickim. Nie jest on już traktowany jako jedyny środek zbawienia: „środkami zbawienia” są również wspólnoty heretyckie i schizmatyckie (Unitatis redintegratio § 3), pomimo że „podlegają brakom”, ponieważ:

Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu (Unitatis redintegratio § 3).

Odnośnie do Kościoła stwierdzono jedynie, że „pełnię środków zbawczych osiągnąć można jedynie w [nim]”, jako że „stanowi on powszechną pomoc do zbawienia” (ibidem). Tym samym zdegradowano go z jedynego środka zbawienia do roli „powszechnej pomocy” – określenie bardzo niejasne. Według tych słów, Kościół katolicki dostarcza „pełnię środków zbawczych” – jednak już nie jedynych środków. Oznacza to, zdaniem Soboru, że istnieją mniej pełne środki, które umożliwiają zbawienie. Jednak zbawienie nie może być „mniej pełne” – nie można być „częściowo zbawionym”. Pomimo to obecnie twierdzi się, że w związku z istnieniem owych „mniej pełnych” środków u tzw. braci odłączonych cieszą się oni asystencją Ducha Świętego i mogą osiągnąć zbawienie nie jako indywidualne osoby, ale ze względu na przynależność do odłączonych heretyckich i schizmatyckich wspólnot.

Stajemy tu w obliczu oczywistego błędu teologicznego, jako że „odłączone” wspólnoty są takimi właśnie dlatego, że odrzucają pomoc Ducha Świętego w naprawieniu swych własnych błędów, które przywiodły je do odejścia od Kościoła. Nowa doktryna Soboru jest również sprzeczna na poziomie logiki, ponieważ trudno zrozumieć, w jaki sposób środki zbawienia, które „podlegają brakom” (i są w ten sposób pośledniejsze od tych będących w posiadaniu Kościoła katolickiego) mogą zapewnić to samo zbawienie. Niewspółmierne środki powinny odpowiadać nierównym rezultatom!

2. Niejasne określenie „Kościoła Chrystusa” jako „Tajemnicy trynitarnej” wydaje się mieć swe źródło w równie mętnej „eklezjologii trynitarnej”, dzielącej historię Kościoła na epokę Ojca, Syna, a następnie Ducha Świętego (Lumen gentium § 2–4). Według tej koncepcji, powstałej najwyraźniej w skutek nadinterpretacji ustępu św. Ireneusza (Adv. Haer. III, 24, 1) „odnowa” Kościoła traktowana jest jako dzieło Ducha Świętego, jak gdybyśmy byli w końcowej, trzeciej epoce jego historii (Lumen gentium § 4). Ta koncepcja zdaje się powielać błędy Joachima z Fiore (zm. 1202), potępione przez Sobór Laterański IV.

3. Błędne pojęcie kolegialności. Idea ta jest z prawnego punktu widzenia absurdalna, ponieważ uznaje, wbrew Tradycji i konstytucjom Kościoła, dwa podmioty najwyższej władzy jurysdykcyjnej: papieża i kolegium biskupów z papieżem jako głową (chociaż tylko on może wykonywać ją w sposób nieskrępowany) (Lumen gentium § 22, vide: Nota praevia). Ponadto, ta błędna koncepcja kolegialności pociąga za sobą de facto zanik osobistej odpowiedzialności każdego biskupa za rządy w jego diecezji i zastąpienie jej kolektywną odpowiedzialnością konferencji episkopatów (Christus Dominus § 37), które również są opisane jako posiadające władzę jurysdykcyjną (Christus Dominus § 38), a nawet szeroką autonomię w wielu dziedzinach, tradycyjnie zarezerwowanych dla wyłącznej kompetencji Stolicy Apostolskiej.

4. Vaticanum II przedstawia w niewłaściwy i dwuznaczny sposób tradycyjną katolicką definicję Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa. Jest to szczególnie wyraźne w konstytucji Lumen gentium, w całości poświęconej temu zagadnieniu:

Syn Boży w naturze człowieczej z Nim zjednoczonej, zwyciężając śmierć przez śmierć i zmartwychwstanie swoje, odkupił człowieka i przemienił w nowe stworzenie (por. Gal 6, 15; 2 Kor 5, 17) (Lumen gentium § 7).

Wydaje się z tego wynikać, że zbawienie zostało już zapewnione każdemu człowiekowi (!) i że człowiek przeobraził się w „nowe stworzenie” nie z powodu wiary w Chrystusa, nie ponieważ nawrócił się do Kościoła katolickiego z pomocą Ducha Świętego, nie przez swą wiarę wspieraną łaską (jak czytamy w Gal 6, 15 i 2 Kor 5, 17 – niesłusznie przytoczonymi przez Sobór na poparcie swych wniosków), ale przez fakt, per se, Wcielenia Chrystusa, ofiary, a nawet Jego Zmartwychwstania. W ten sposób „Mistyczne Ciało” będzie stanowiło „przeobrażone” „nowe stworzenie”. Jest to błąd powszechnego i obiektywnego zbawienia, fundament „nowej teologii”. Sprowadza on rolę wolnej woli, wiary i uczynków w osiągnięciu zbawienia do całkowitej abstrakcji. Oczywiście, celem tego zamieszania jest utożsamienie „Mistycznego Ciała Chrystusa” z całą ludzkością (Lumen gentium § 1).

5. Kolejnym błędem Vaticanum II jest samo pojęcie „Kościoła”, określanego już nie jako „Mistyczne Ciało Chrystusa”, które jest zdecydowanie bardziej ekskluzywne, ale jako „Lud Boży” (Lumen gentium §§ 9–13). Nowa definicja rozciąga pojęcie „Ludu Bożego”, wspomniane w 1 liście św. Piotra (2, 10), na cały Kościół. Ten radykalny zwrot pasuje dobrze do „demokratycznej” i „wspólnotowej” wizji Kościoła, obcej katolickiej Tradycji, lecz bliskiej myśleniu i pojęciom protestanckich heretyków. W ten sposób hierarchia włączona została do pojęcia „ludu” i definiowana jest obecnie po prostu jako „członkowie ludu Bożego” (Lumen gentium § 13). Zgodnie z tą błędną, wspólnotową perspektywą, hierarchia pozbawiona została głosu i wydaje się uczestniczyć w Mistycznym Ciele Chrystusa na równych prawach z „ludem”.

Tym fałszywym pojęciem „Ludu Bożego” zastępuje się obecnie ortodoksyjną ideę „Ciała Mistycznego”. Według tej nowej koncepcji, hierarchia uczestniczy w „kolektywie”, tworzonym przez „Lud Boży”. Zgodnie z tą nową perspektywą, kapłaństwo traci swe autentyczne znaczenie, ponieważ staje się jedynie funkcją „Ludu Bożego” jako całości. Funkcja ta sprawowana jest na dwa sposoby: 1) „powszechnego kapłaństwa wiernych” oraz 2) kapłaństwa „ministerialnego” czy „hierarchicznego” (tj. prawdziwego kapłaństwa).

6. Vaticanum II zaciemnia należącą do Depozytu Wiary ideę świętości Kościoła:

(…) podobnie i Kościół darzy miłością wszystkich dotkniętych słabością ludzką, co więcej, w ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego Zbawiciela, im stara się ulżyć w niedoli i w nich usiłuje służyć Chrystusowi. A podczas gdy Chrystus, „święty, niewinny, niepokalany” (Hebr 7, 26), nie znał grzechu (2 Kor 5, 21), lecz przyszedł dla przebłagania jedynie za grzechy ludu (por. Hebr 2, 17), Kościół obejmujący w łonie swoim grzeszników, święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i odnowienie swoje (Lumen gentium § 8).

Jest to oczywisty błąd teologiczny, jako że to grzesznik znajduje się w potrzebie oczyszczenia, a nie Kościół (!), dzięki któremu grzesznik tego oczyszczenia dostępuje. Świętość i doskonałość są nieutracalnymi przymiotami Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa, założonego przez Niego i rządzonego za pośrednictwem Ducha Świętego, tj. zawsze chronionego poprzez Depozyt Wiary i sakramenty. Mają one dla nas wartość religijną, metafizyczną i teologiczną, których nie mogą z definicji zniszczyć błędy duchownych ani wiernych. Jest więc całkowicie błędnym utrzymywać, że:

Ci zaś, którzy przystępują do sakramentu pokuty otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i równocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu grzesząc zadali ranę, a który przyczynia się do ich nawrócenia miłością, przykładem i modlitwą (Lumen gentium § 11).

Błędne jest również twierdzenie, że „Kościół już na ziemi naznaczony jest prawdziwą, choć niedoskonałą jeszcze świętością” (Lumen gentium § 48), niedoskonałą z powodu grzechu, który stale go rani. Jest to stwierdzenie błędne, ponieważ grzech obraża Boga, ale szkodzi i rani jedynie tych, którzy go popełniają. Kara stosuje się tylko do grzesznika, ponieważ sąd dotyczy indywidualnych osób. Magisterium nigdy nie nauczało, że to sam Kościół katolicki może być „zraniony” przez grzech swych członków.

7. Stawiając człowieka w centrum, Vaticanum II zniekształciło pojęcie grzechu:

Grzech pomniejsza człowieka, odwodząc go od osiągnięcia jego własnej pełni (Gaudium et spes § 13).

Innymi słowy, grzech odwodzi człowieka od osiągnięcia przez niego „pełni”. Powinno się raczej powiedzieć, że „grzech odwodzi człowieka od osiągnięcia zbawienia”. Powyższy błąd sugeruje, że „pełnia” człowieka i brak w nim wewnętrznych sprzeczności są podstawowymi wartościami oraz elementami pojęcia grzechu. Przeciwnie, stałe nauczanie Kościoła mówi, że grzech jest zniewagą Boga, z powodu której zasługujemy na słuszną karę, włączając w to wieczne potępienie. Ta prawda Wiary nie została w ogóle przypomniana w tekstach soborowych.

8. Stolicy Apostolskiej przypisano misję, której na próżno szukać w dotychczasowym nauczaniu Kościoła – doprowadzenie do zjednoczenia ludzkości. Lumen gentium w paragrafie 1 stwierdza:

A że Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, przeto podejmując naukę poprzednich soborów, pragnie on wyjaśnić dokładniej swoim wiernym i całemu światu naturę swoją i powszechne posłannictwo. Warunki naszej epoki nadają temu zadaniu Kościoła szczególnie pilny charakter, chodzi o to, aby wszyscy ludzie złączeni dziś ściślej więzami społecznymi, technicznymi, kulturalnymi, osiągnęli pełną jedność również w Chrystusie.

Nie dziwi więc, że paragraf 42 Gaudium et spes głosi: „Popieranie bowiem jedności wiąże się z najgłębiej rozumianą misją Kościoła”, cytując dla poparcia tego twierdzenia powyższy fragment z Lumen gentium.

Nie chodzi tu jednak o jedność w służbie zbawienia dusz, o jedność, która jest osiągana poprzez nawracanie na katolicyzm. Wydaje się być ona raczej rezultatem „bliskiego zjednoczenia z Bogiem” całego rodzaju ludzkiego jako takiego. Idea ta została wprowadzona do tekstów soborowych dzięki heterodoksyjnym reinterpretacjom – typowym dla „nowej teologii” – dogmatów o Wcieleniu i Odkupieniu. Pierwotne schematy zostały przeredagowane lub wręcz odrzucone w całości i zastąpione tekstami głoszącymi ideę tzw. obiektywnego Odkupienia odnoszonego, wskutek Wcielenia, do wszystkich ludzi, niezależnie od ich świadomości i woli, jako że są oni „anonimowymi” chrześcijanami.

Jednak misja Kościoła polega na tym, co zlecił mu Zbawiciel: „Idźcie więc, i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je (…)” (Mt 28, 19). Zasadniczym więc posłannictwem Kościoła jest nawrócenie możliwie największej liczby dusz do Chrystusa przed paruzją, bez zajmowania się jednością rodzaju ludzkiego – chimerycznym, antychrześcijańskim ideałem głoszonym konsekwentnie przez masonerię, a będącym w rzeczywistości jedynie formą ubóstwienia i uwielbienia człowieka.

9. Vaticanum II mówi nam, że „Błogosławiona Dziewica szła naprzód w pielgrzymce wiary” (Lumen gentium § 58) jak gdyby – bo można również w ten sposób zinterpretować Jej „pielgrzymkę wiary”– od Zwiastowania nie wiedziała Ona, że Jezus jest Synem Bożym, współistotnym Ojcu i zapowiedzianym Mesjaszem.

10. Z dokumentów soborowych wyłania się niepełna idea Kościoła, redukująca go do aspektu socjologicznego i opisowego, co widać dobrze w poniższym fragmencie:

Podobnie domaga się dla siebie Kościół wolności także jako społeczność ludzi, którym przysługuje prawo do życia w społeczeństwie świeckim według nakazów wiary chrześcijańskiej (Dignitatis humanae § 13).

Jednak Kościół był zawsze opisywany jako społeczność doskonała z natury i prawa, ze względu na Boskie ustanowienie i wzniosły cel:

Jak cel wytknięty Kościołowi przewyższa inne cele, tak i władza jego jest ze wszystkich najwznioślejsza, i nie może uchodzić za niższą od zwierzchności świeckiej, ani być od niej zależną (Leon XIII, Immortale Dei).

Vaticanum II robiło wszystko, by nie potwierdzić tej tradycyjnej doktryny o pośredniej władzy Kościoła nad społeczeństwem i państwem.

Błędy dotyczące Mszy św. i liturgii

1. Vaticanum II otwarcie przyjęło niejasną i dwuznaczną ideę „misterium paschalnego”, będącą kamieniem węgielnym „nowej teologii”. Odkupienie dokonuje się głównie „przez paschalne misterium (…) błogosławionej Męki, Zmartwychwstania i chwalebnego Wniebowstąpienia” Chrystusa (Sacrosanctum Concilium § 5). W ujęciu tym Odkupienie nie jest już rezultatem Ukrzyżowania, jako ofiary wynagradzającej za nasze grzechy i czyniącej zadość Bożej sprawiedliwości. Również Msza św. utożsamiana jest z „misterium paschalnym”. Sobór stwierdza, że Kościół, od swego początku, zawsze gromadził się, „by celebrować misterium paschalne” (Sacrosanctum Concilium § 6) i że „celebruje on misterium paschalne każdego siódmego dnia” (Sacrosanctum Concilium § 106).

Dalej mowa jest o chrzcie. Przez chrzest „ludzie zostają wszczepieni w paschalne misterium Chrystusa” (Sacrosanctum Concilium § 6) i wchodzą do Kościoła świętego, jak gdyby „misterium paschalne” było tym samym, co Kościół katolicki, Mistyczne Ciało Chrystusa. Jest to definicja niejasna, dwuznaczna i irracjonalna, pozwalająca na wypaczenie istoty Odkupienia i Mszy: przez ignorowanie ofiarnej i przebłagalnej natury tej ostatniej oraz nacisk kładziony na Odkupienie i Wniebowstąpienie – na Chrystusa Chwalebnego zamiast Cierpiącego, wbrew temu, co stwierdzone zostało na Soborze Trydenckim.

2. II Sobór Watykański jest winny wprowadzenia niejasnej i niepełnej definicji Mszy św. jako „pamiątki śmierci i zmartwychwstania” Pańskiego, ze śmiercią i Zmartwychwstaniem umieszczonymi na tym samym poziomie i bez najmniejszej wzmianki o dogmacie transsubstancjacji czy charakterze Mszy jako ofiary przebłagalnej (Sacrosanctum Concilium § 47).

Z powodu tego przemilczenia powyższa definicja podpada ponownie pod uroczyste potępienie przez Piusa VI jako „zgubna, niewierna objaśnieniom danym przez katolicką Prawdę odnośnie do dogmatu o transsubstancjacji i korzystna dla heretyków” (Auctorem fidei). Wprowadza ona również fałszywe pojęcie Mszy św., będące fundamentem upragnionej przez Sobór nowej liturgii, dzięki której błędy „nowej teologii” przekazane zostały wiernym.

Błędy protestanckie zawarte w tej definicji widoczne są jeszcze lepiej w paragrafie 106 Sacrosanctum Concilium:

Misterium paschalne Kościół obchodzi co siedem dni, w dniu, który słusznie nazywany jest Dniem Pańskim albo niedzielą. W tym dniu wierni powinni schodzić się razem dla słuchania Słowa Bożego i uczestniczenia w Eucharystii, aby tak wspominać Mękę, Zmartwychwstanie i chwałę Pana Jezusa i składać dziękczynienie Bogu, który ich „odrodził przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa ku nadziei żywej” (1 P 1, 3).

Niewątpliwie oryginalny tekst łaciński pokazuje wyraźniej niż angielski, że według Sacrosanctum Concilium celem Mszy św. jest pamiątka i uwielbienie. Więcej dowodów na tę powszechnie panującą mentalność znaleźć można w Ad gentes divinitus (§ 14), gdzie czytamy, iż katechumeni uczestniczą we Mszy św., czyli „obchodzą z całym Ludem Bożym pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Pana”. W ujęciu tym Msza św. jest po prostu pamiątką śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, celebrowaną przez cały Lud Boży. Nie sposób doszukać się jakiejkolwiek wzmianki o odnawianej w bezkrwawy sposób Ofierze Krzyża, składanej na przebłaganie i odpuszczenie naszych grzechów.

Trzeba też zauważyć, że już w tekście tej konstytucji odnaleźć można definicję Mszy, która będzie później powtórzona w niesławnym artykule 7 Institutio generalis do nowego Mszału z roku 1969. Była to definicja, która swego czasu wywołała z powodu swego jawnie protestanckiego i heretyckiego charakteru protesty ze strony wielu wiernych i kapłanów, włączając w to słynny protest kardynałów Ottavianiego i Bacciego: „We Mszy, czyli wieczerzy pańskiej, Lud Boży gromadzi się pod przewodnictwem kapłana, by sprawować Pamiątkę Pana”.

Porównajmy tę definicję z definicją ortodoksyjną, zawartą w katechizmie św. Piusa X:

Co to jest Msza św.? Msza św. jest Ofiarą Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa, który, pod postaciami chleba i wina, ofiarowany jest przez kapłana Bogu Ojcu na ołtarzu na pamiątkę i odnowę Ofiary Krzyża.

3. Vaticanum II wynosi zgromadzenie eucharystyczne, pod kierownictwem kapłana, do roli centrum widzialnego Kościoła:

Uczta eucharystyczna stanowi zatem ośrodek zgromadzenia wiernych, któremu przewodniczy prezbiter. Prezbiterzy zatem nauczają wiernych składać Bogu Ojcu w ofierze Mszy Boską żertwę i z nią ofiarowywać swe życie (Presbyterorum ordinis § 5).

Zauważmy, że funkcja kapłana podczas Mszy zredukowana została do nauczania wiernych składania Bogu Ojcu w ofierze Mszy Boskiej Żertwy i siebie samych w zjednoczeniu z Nią. Czy oznacza to, że kapłan powinien nauczać „wiernych składać Bogu Ojcu w ofierze Mszy Boską żertwę” i równocześnie przemilczać fakt, że to przede wszystkim on składa w imieniu grzeszników in persona Christi ofiarę na przebłaganie za ich winy?!

Widoczna jest tu też idea koncelebracji kapłana i ludu, wyraźnie potępiona przez przedsoborowe Magisterium. Jest to idea oparta na fałszywej protestanckiej koncepcji, głoszącej, że wierni są, z racji chrztu, kapłanami Nowego Przymierza oraz że nie ma rzeczywistych różnic pomiędzy „kapłaństwem wiernych” a „kapłaństwem hierarchicznym”.

II Sobór Watykański jest również winny nadania „Liturgii Słowa” nadzwyczajnego znaczenia, nie ograniczonego do głoszenia kazania, ale posiadającego zdolność urzeczywistniać obecność Chrystusa podczas Mszy św.! Sacrosanctum Concilium oświadcza: „[Chrystus] jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo święte, wówczas On sam mówi.” (§ 7). „Słowo” jest jednym z praktycznych znaków widzialnych, przez które „wyraża się, i w sposób właściwy poszczególnym znakom i urzeczywistnienia uświęcenie człowieka” (Sacrosanctum Concilium § 7, patrz też § 10).

I dalej:

(…) głoszenie słowa wymagane jest do samej posługi sakramentów, ponieważ są to sakramenty wiary, która rodzi się ze słowa i nim się karmi. W szczególności odnosi się to do liturgii słowa w odprawianiu Mszy świętej, jednoczącej w sobie ściśle obwieszczanie śmierci i zmartwychwstania Pańskiego, odpowiedź słuchającego ludu i samą ofiarę, przez którą Chrystus utwierdził Nowe Przymierze w Krwi swojej, a w której to ofierze uczestniczą wierni modlitwą i przyjmowaniem sakramentów (Presbyterorum ordinis § 4).

We fragmencie tym, jak i w ustępach poprzednio przytoczonych:

Pismo (…) nie ma już znaczenia dla nauki wiary, z której rodzić się może doświadczenie mistyczne. Obecnie twierdzi się, że to Pismo rodzi doświadczenie mistyczne, które powinno ożywiać wiarę (The Problem of the Liturgical Reform: A Theological and Liturgical Study – książka ta ukaże się wkrótce pod polskim tytułem Rewolucja liturgiczna. Problemy z nowym rytem Mszy, nakładem Wydawnictwa „Te Deum”).

Jest to irracjonalna koncepcja o pochodzeniu protestanckim i sprzeczna z Depozytem Wiary. Prowadzi ona do postrzegania Mszy św. jako jedynie pokarmu duchowego dla zgromadzenia wiernych.

4. II Sobór Watykański zdeprecjonował tzw. Msze prywatne, na które Kościół święty zawsze zezwalał, a które odprawiane były bez obecności i aktywnego uczestnictwa wiernych. W ich obronie wystąpił sam Pius XII w encyklice Mediator Dei, co nie przeszkodziło jednak Ojcom soborowym stwierdzić:

Ilekroć obrzędy, stosownie do ich własnej natury, wymagają odprawiania wspólnego z obecnością i czynnym uczestnictwem wiernych, należy podkreślać, że o ile to możliwe, ma ono pierwszeństwo przed odprawianiem indywidualnym i niejako prywatnym.

Odnosi się to przede wszystkim do odprawiania Mszy świętej i udzielania sakramentów, chociaż każda Msza ma zawsze charakter publiczny i społeczny (Sacrosanctum Concilium § 27). (…)

Vaticanum II przyczyniło się do dostosowania kultu do kultury świeckiej, do różnych temperamentów i tradycji ludzkich, do ich języka, muzyki i sztuki, poprzez kreatywność i eksperymenty liturgiczne (Sacrosanctum Concilium §§ 37–40, 90, 119) oraz poprzez upraszczanie samego rytu (Sacrosanctum Concilium §§ 21, 34). Było to sprzeczne ze stałym nauczaniem Magisterium, według którego to kultury ludzkie powinny się dostosować do wymogów katolickiego rytu, bez żadnych ustępstw na rzecz kreatywności, eksperymentów czy ludzkiej umysłowości w danym okresie historii.

II Sobór Watykański, wbrew stałej praktyce Kościoła, przypisał konferencjom episkopatów nadzwyczajne kompetencje w kwestiach liturgicznych, włączając w to szerokie prawo do eksperymentów z nowymi formami kultu (Sacrosanctum Concilium §§ 22, 39, 40). Sprawy te zarezerwowane były tradycyjnie dla papieży, wrogich z reguły wszelkim innowacjom w dziedzinie liturgicznej (por. encyklika Inter gravissimas Grzegorza XVI z 3 lutego 1832 r.).

Błędy dotyczące kapłaństwa

1. Vaticanum II skłania się ku błędnej koncepcji kapłaństwa, redukując je do funkcji „Ludu Bożego”, który w nieuzasadniony sposób utożsamia z Kościołem. W Lumen gentium § 13 czytamy:

Lud Boży nie tylko stanowi zgromadzenie rozmaitych ludów, lecz także sam w sobie składa się z rozmaitych stanów. Istnieje bowiem wśród jej członków rozmaitość – bądź to według funkcji, wyrażająca się tym, że niektórzy dla dobra braci swoich sprawują święte szafarstwo, bądź według stanu i określonego sposobu życia, polegająca na tym, że duża liczba ludzi w stanie zakonnym, dążąc do świętości bardziej stromą drogą, przykładem swym dodaje bodźca braciom.

Tak więc „święta funkcja” przedstawiona jest jako „zadanie” „Ludu Bożego”, który to termin wyraża pojęcie klasy, zakonu, stanu – zasadniczo większej jednostki. I zgodnie z progresistowską mentalnością narzuconą podczas Soboru wyraża nie tylko rolę, ale również – i przede wszystkim – funkcję, który to termin nie ma łacińskiego odpowiednika. Ta „funkcja” realizowana jest w różnych „urzędach” (Presbyterorum ordinis §§ 2 i 4) i jest raczej „urzędem” niż „władzą”. Prezbiter nie jest już „kapłanem Boga”, jest „kapłanem Ludu Bożego”, który desygnuje go do tej funkcji. Jest to sprzeczne z całą Tradycją Kościoła i jego Boskimi konstytucjami.

2. Jest sprzeczne z prawdą historyczną Tradycji i Nowego Testamentu, że od początku Nasz Pan ustanowił pewnych swoich uczniów sługami, jak to twierdzi Presbyterorum ordinis w § 2:

Ażeby wierni zjednoczyli się w jedno ciało, w którym „wszystkie członki nie mają tej samej czynności” (Rzym 12, 4), ustanowił tenże Pan niektórych z nich sługami, aby posiadali w społeczności wiernych świętą władzę kapłańską składania Ofiary i odpuszczania grzechów i aby w imieniu Chrystusa sprawowali publicznie, dla ludzi, urząd kapłański.

Przytoczony powyżej tekst usiłuje uzasadnić ustanowienie „świętej władzy kapłańskiej” potrzebą jednoczenia społeczności chrześcijańskiej, czyniąc ją zasadniczo zależną od potrzeb tej „społeczności”, czyli „Ludu Bożego”. Jednak Zbawiciel nie wziął swych sług ze „wspólnoty chrześcijan”. Przeciwnie, zaczął od wybrania apostołów i formował ich, by z kolei oni formowali chrześcijan. Wybrał swe „sługi” nawet przed istnieniem „społeczności chrześcijan”. Nie tworzył chrześcijańskiego wojska zaczynając od piechoty!

3. W Lumen gentium (§ 10) Vaticanum II bezprawnie zrównuje „ministerialne kapłaństwo” z „powszechnym kapłaństwem” wiernych:

Kapłaństwo zaś powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe, czyli hierarchiczne, choć różnią się istotą a nie stopniem tylko, są sobie jednak wzajemnie przyporządkowane, jedno i drugie bowiem we właściwy sobie sposób uczestniczy w jednym kapłaństwie Chrystusowym.

Tak więc dwie formy „jednego kapłaństwa Chrystusa” umieszczone zostały na tym samym poziomie. Nie mówi się nic o „podrzędności” jednego z nich względem drugiego, ale o „wzajemnym przyporządkowaniu”, a tym samym o dwóch ewidentnie równych funkcjach „jednego kapłaństwa Chrystusa”. Ta równość, już sama w sobie sprzeczna z Depozytem Wiary, wydaje się ukrywać podrzędność kapłaństwa „ministerialnego” wobec kapłaństwa wiernych, jako że według Soboru to wierni wydają się stanowić „Lud Boży”, posiadający własne znaczenie. Według Vaticanum II kapłaństwo jest legitymizowane poprzez posiadaną funkcję. Różnica co do istoty i stopnia pomiędzy dwoma rodzajami kapłaństwa nigdy nie została sprecyzowana: pozostaje do dziś prostym stwierdzeniem.

4. II Sobór Watykański używa niepełnej definicji „kapłana”. Kapłani są określeni przede wszystkim jako „współpracownicy biskupów” (Presbyterorum ordinis § 4): „Ponieważ prezbiterzy uczestniczą w odpowiedniej mierze w urzędzie apostołów, została im przez Boga udzielona łaska, aby byli sługami Jezusa Chrystusa wśród ludów” (Presbyterorum ordinis § 2, zob. też Lumen gentium § 28). Vaticanum II wydaje się usiłować, jeśli można tak powiedzieć, ścisnąć postać kapłana w „Ludzie Bożym”, zacierając, na ile to tylko możliwe, wszystko, co odróżnia go od wiernych i przedstawiając go (…) jako „współpracownika biskupa”.

5. II Sobór Watykański, wbrew Tradycji, a zwłaszcza wbrew nauczaniu Soboru Trydenckiego (sesja XXIII, rozdz. 1, Dz 957) uczy, że pomiędzy „funkcjami” kapłańskimi pierwszą jest nauczanie, a nie celebracja Mszy świętej. Presbyterorum ordinis w § 4 stwierdza:

Lud Boży jednoczy się przez słowo Boga żywego, wymagane z całą słusznością z ust kapłanów. Ponieważ zaś nikt nie może być zbawionym, jeśli by wpierw nie uwierzył, prezbiterzy, jako współpracownicy biskupów, mają przede wszystkim obowiązek opowiadania wszystkim Ewangelii Bożej, aby wypełniając nakaz Pana: „Idąc na cały świat, głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15), tworzyli i pomnażali Lud Boży.

Tradycyjnie funkcja kapłańska definiowana była przede wszystkim przez „władzę konsekrowania, ofiarowania i udzielania (…) Ciała i Krwi” Chrystusa, a na drugim miejscu przez „władzę odpuszczania albo zatrzymywania grzechów” (Sobór Trydencki, op. cit.); nauczanie nie jest z nią nierozłącznie związane. Pomyślmy tylko o wielkich Świętych, których misja realizowana była przede wszystkim przez posługę spowiedzi, np. o św. Leopoldzie z Padwy czy św. o. Pio.

6. Vaticanum II deprecjonuje celibat kościelny (Presbyterorum ordinis § 16):

Doskonała i dozgonna powściągliwość, zalecana przez Chrystusa Pana ze względu na Królestwo niebieskie, a w ciągu wieków, jak również i w naszych czasach, przez wielu chrześcijan chętnie przyjęta i chwalebnie zachowywana, była zawsze uważana przez Kościół za rzecz wielkiej wagi, szczególnie dla życia kapłańskiego. Jest ona bowiem znakiem, a zarazem bodźcem miłości pasterskiej i szczególnym źródłem duchowej płodności w świecie. Nie jest wymagana jednak przez kapłaństwo z jego natury, jak to okazuje się z praktyki Kościoła pierwotnego i tradycji Kościołów Wschodnich, gdzie oprócz tych, którzy z daru łaski ze wszystkimi biskupami wybierają zachowanie celibatu, występują również bardzo zasłużeni prezbiterzy żonaci.

Teza, że celibat kościelny nie jest „wymagany (…) przez kapłaństwo z jego natury” jest fałszywa i sprzeczna z katolicką Tradycją, która interpretowała go w świetle rady Chrystusa z Ewangelii św. Mateusza (19, 12). Św. Paweł potwierdza, że Kościół pierwotny podzielał tę opinię. Wychwalał on cnotę celibatu, traktując go jako najlepszy stan dla „troszczenia się o to, co jest Pańskie”, tak dla mężczyzny, jak i dla niewiasty (1 Kor 7, 1). O tym, że celibat nie jest wymagany przez kapłaństwo z jego natury, mówiono jedynie w tym znaczeniu, że żonaty człowiek mógł zostać kapłanem zachowując prawny stan małżeństwa, ale nie korzystając z niego, tj. żyjąc z żoną w separacji. W żaden sposób nie oznacza to, że kapłan mógł być żonaty i mieć dzieci, jak ministrzy protestanccy i duchowni schizmatycy. W pierwszym liście do Tymoteusza (3, 2) i do Tytusa (1, 6) św. Paweł pisze m.in., że ktokolwiek pragnie zostać biskupem, „ma być mężem jednej żony”. Zawsze było to rozumiane w taki sposób, że po śmierci pierwszej żony nie wszedł on w związek małżeński powtórnie.

7. Vaticanum II wielokrotnie traktuje kapłana jako „przewodniczącego zgromadzenia”, jakby taka definicja była zasadnicza dla „funkcji” kapłańskiej podczas Mszy. Sacrosanctum Concilium (§ 33) i Lumen gentium (§ 26) mówią o „świętym przewodnictwie biskupa”:

Przez apostolskie bowiem opowiadanie Ewangelii Lud Boży jest zwoływany i zgromadzany, tak że wszyscy należący do tego Ludu, będąc uświęceni przez Ducha Świętego, ofiarując samych siebie jako „ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu” (Rzym 12, 1) (Presbyterorum ordinis § 2).

Uczta eucharystyczna stanowi zatem ośrodek zgromadzenia wiernych, któremu przewodniczy prezbiter. Prezbiterzy zatem nauczają wiernych składać Bogu Ojcu w ofierze Mszy Boską żertwę i z nią ofiarowywać swe życie (Presbyterorum ordinis § 5).

Błędy dotyczące Wcielenia, Odkupienia i kondycji człowieka

1. Vaticanum II forsuje błędną koncepcję Wcielenia.

Błąd ten polega na tym, że twierdzi się, iż przez swe Wcielenie Syn Boży w jakiś sposób zjednoczył się z każdym człowiekiem (Gaudium et spes § 22), jak gdyby druga Osoba Trójcy Świętej, przez Wcielenie się w prawdziwego człowieka, w byt istniejący historycznie – zjednoczyła się przez to z wszystkimi ludźmi, i jak gdyby każdy człowiek, już przez sam fakt bycia człowiekiem, przez narodzenie się jako człowiek, zjednoczony był z Chrystusem nawet o tym nie wiedząc. Kościół nie jest już „Mistycznym Ciałem Chrystusa” – Kościołem świętym, do którego należą ci, którzy wierzą w Chrystusa i zostali ochrzczeni. W ten sposób „Lud Boży”, który jest Kościołem [Chrystusa], staje się tożsamy z całą ludzkością.

2. II Sobór Watykański zarażony jest błędną koncepcją Odkupienia. Lumen gentium w § 7 głosi:

Syn Boży w naturze człowieczej z Nim zjednoczonej, zwyciężając śmierć przez śmierć i zmartwychwstanie swoje, odkupił człowieka i przemienił w nowe stworzenie (por. Gal 6, 15; 2 Kor 5, 17). Udzielając bowiem Ducha swego, braci swoich powołanych ze wszystkich narodów, ustanowił w sposób mistyczny jako ciało swoje.

Odkupienie jest tu przedstawione niewłaściwie. W rzeczywistości jest ono udzieleniem wszystkim ludziom przez Wcielenie i Ofiarę Krzyża Naszego Pana możliwości osiągnięcia zbawienia. Możliwość ta jest jednak tracona na zawsze, jeśli człowiek nie staje się lub nie chce stać się szczerze katolikiem, za wyjątkiem niezawinionej ignorancji (tylko jednak Bóg zna liczbę takich przypadków), kiedy łaska działa za pośrednictwem chrztu pragnienia. W tej zmienionej koncepcji Odkupienia postrzegane jest ono jako fakt już dokonany względem każdego człowieka, jako że został on przeobrażony w „nowe stworzenie” – nie z powodu stania się katolikiem za pomocą Ducha Świętego i prowadzenia przez rzeczywistą łaskę, ale po prostu przez sam fakt Wcielenia oraz „śmierci i zmartwychwstania Chrystusa”. Teoria ta, znana pod nazwą „anonimowego chrześcijaństwa”, prezentowana już była w przeszłości przez Maurycego Blondela, a następnie rozwinięta przez Henryka de Lubaka, a zwłaszcza Karola Rahnera. Jest to bardzo poważny błąd doktrynalny, ponieważ głosi się w ten sposób, że osobiste usprawiedliwienie każdego człowieka już się dokonało bez żadnego uczestnictwa jego woli czy wolnego wyboru i, co za tym idzie, bez potrzeby nawrócenia, wiary, chrztu czy uczynków. Odkupienie jest zagwarantowane wszystkim, tak jakby łaska uświęcająca była ontologicznie obecna w każdym człowieku tylko dlatego, że jest on człowiekiem. Ta fałszywa doktryna zaprzecza grzechowi pierworodnemu, ponieważ nasza Wiara uczy, że wskutek grzechu pierwszych rodziców ludzie przychodzą na świat pozbawieni łaski uświęcającej.

3. II Sobór Watykański w sposób nieusprawiedliwiony i niekatolicki gloryfikuje człowieka, dlatego tylko, że jest on człowiekiem.

Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie. Nic więc dziwnego, że w Nim wyżej wspomniane prawdy znajdują swe źródło i dosięgają szczytu.

Ten, który jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15), jest człowiekiem doskonałym, który przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu. Skoro w Nim przybrana natura nie uległa zniszczeniu, tym samym została ona wyniesiona również w nas do wysokiej godności. Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu (Gaudium et spes § 22).

Paragraf ten stwierdza, że Chrystus przez swoje Wcielenie „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”, wynosząc ludzką naturę „do wysokiej godności”. Brzmi to tak, jak gdyby Nasz Pan nie przyszedł nas uratować od grzechu i wiecznego potępienia, ale by uczynić nas w pełni świadomymi naszej wielkiej, wrodzonej nam godności.

To twierdzenie II Soboru Watykańskiego otwarcie sprzeciwia się stałemu nauczaniu Kościoła, zgodnie z którym Pan Jezus przyszedł na świat aby zbawić człowieka, a nie uszlachetnić jego naturę. Chrystus przyszedł, by uczynić człowieka świadomym faktu, że jest grzesznikiem skazanym na wieczne potępienie, o ile nie będzie żałował i nie nawróci się do Niego. Jego misja nie miała nic wspólnego z odkryciem „wysokiej godności” człowieka w sensie prezentowanym w Gaudium et spes.

4. Oczywisty błąd teologiczny zawarty jest w § 24 Gaudium et spes, gdzie można przeczytać: „człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”, jak gdyby człowiek przedstawiał sam w sobie taką wartość, że mogło to skłonić Boga do stworzenia go.

Widzimy tu wyraźnie antropocentryczny zwrot dokonany przez Sobór. Jest to twierdzenie w oczywisty sposób absurdalne i niezgodne z ideą stworzenia przez Boga wszystkiego z niczego, co jest dogmatem Wiary. Kościół zawsze nauczał, że nieskończenie sprawiedliwy Bóg stworzył wszystkie rzeczy, włączając człowieka, „dla siebie”, dla swojej własnej chwały, a nie z powodu jego [człowieka] wrodzonej wartości, która czyniłaby go niezależnym od Boga (który go stworzył). Takie doktrynalne odchylenie uniemożliwia precyzyjną definicję stworzenia. Usuwa też istotną pobudkę posłuszeństwa przykazaniu miłości bliźniego jak siebie samego (dla miłości Boga) i traktowania wszystkich ludzi jako braci. Według zmienionej definicji soborowej, przykazania te nie wynikają już z miłości do Boga, który wymaga od nas tej miłości do bliźnich (jako że wszyscy jesteśmy grzeszni) i ponieważ wszyscy pochodzimy od Niego, naszego Ojca. Dokument soborowy zdaje się twierdzić, że przykazania te wynikają z „wielkiej godności”, którą obdarzony jest człowiek, z tego tylko powodu, że jest człowiekiem.

Kościół nigdy nie przeczył wielkiej godności człowieka w stosunku do innych stworzeń, wynikającej z faktu, że Bóg stworzył go na swój obraz i podobieństwo. Godność ta straciła jednak swój wzniosły charakter w wyniku grzechu pierworodnego, który to podobieństwo zatarł. Jedynie dzięki łasce uświęcającej człowiek zdolny jest w nadprzyrodzony sposób poznać i ukochać Boga oraz radować się wizją uszczęśliwiającą. W ujęciu katolickim godność człowieka nie może być traktowana jako cecha ontologiczna, która narzuca szacunek wobec wszystkich jego wyborów, ponieważ zależy od prawej woli skierowanej ku Dobru – jest więc wartością względną, a nie absolutną.

5. II Sobór Watykański głosi błędną koncepcję równości pomiędzy ludźmi, opartą na fałszywej idei Odkupienia, o której pisaliśmy powyżej.

Ponieważ wszyscy ludzie posiadający duszę rozumną i stworzeni na obraz Boga mają tę samą naturę i ten sam początek, a odkupieni przez Chrystusa cieszą się tym samym powołaniem i przeznaczeniem, należy coraz bardziej uznawać podstawową równość między wszystkimi (Gaudium et spes § 29).

Kościół zawsze nauczał, że ludzie są równi przed Bogiem, z pewnością jednak nie dlatego, że wierzył, iż wszyscy są ze sobą obiektywnie złączeni i już zbawieni przez sam fakt Wcielenia, jak to wynika z powyższego cytatu. Koncepcja „równości”, którą posługuje się Vaticanum II, jest mało ortodoksyjna, niemniej legła ona u podstaw soborowej idei „godności osoby”. Ta z kolei używana była dla obrony protestanckiego pojęcia „wolności religijnej”, opartej na wolności sumienia, tj. na indywidualnej opinii w kwestiach Wiary, a nie na katolickiej zasadzie autorytetu.

6. II Sobór Watykański lekceważy skutki grzechu pierworodnego i zaciemnia przez także samo pojęcie grzechu pierworodnego. W paragrafie 22 Gaudium et spes oświadcza:

Ten, który jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15), jest człowiekiem doskonałym, który przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu.

To nie jest doktryna Kościoła katolickiego. Kościół zawsze nauczał, że wskutek grzechu pierworodnego Adam i jego potomkowie utracili to podobieństwo. Nie sposób potraktować tych słów jako mało znaczącą zmianę. Deklarując, że podobieństwo zostało zachowane, choć w sposób niedoskonały, pozostawia się otwarte drzwi heterodoksyjnej koncepcji Wcielenia, o której pisaliśmy wcześniej.

Błędy dotyczące pojęcia „Królestwa Bożego”

1. Vaticanum II wypacza tradycyjne pojęcie „wzrostu” Królestwa Bożego na ziemi poprzez widzialny Kościół. Misję tę powierza „Ludowi Bożemu”, jak to czytamy w paragrafie 13 Lumen gentium:

Wśród wszystkich tedy narodów ziemi zakorzeniony jest jeden Lud Boży, skoro ze wszystkich narodów przybiera on sobie swoich obywateli, obywateli Królestwa o charakterze nie ziemskim, lecz niebiańskim. Wszyscy bowiem wierni rozproszeni po świecie mają ze sobą łączność w Duchu Świętym i w ten sposób „mieszkaniec Rzymu wie, że Hindusi są członkami tego samego co on organizmu”. A ponieważ Królestwo Chrystusowe nie jest z tego świata (por. J 18, 36), przeto Kościół, czyli Lud Boży, wprowadzając to Królestwo, nie przynosi żadnego uszczerbku dobru doczesnemu jakiegokolwiek narodu, lecz przeciwnie, wspiera i przyswaja sobie uzdolnienia i zasoby oraz obyczaje narodów, o ile są dobre, a przyjmując oczyszcza je, umacnia i podnosi. Pamięta bowiem o tym, że winien zbierać wespół z tym Królem, któremu narody dane zostały w dziedzictwo (por. Ps 2, 8) i do którego miasta przynoszą dary i upominki (por. Ps 71 (72), 10; Iz 60, 4–7; Apok 21, 24). To znamię powszechności, które zdobi Lud Boży, jest darem samego Pana, dzięki temu darowi Kościół katolicki skutecznie i ustawicznie dąży do zespolenia z powrotem całej ludzkości wraz ze wszystkimi jej dobrami z Chrystusem – Głową w jedności Ducha Jego.

Widzimy tu element obcy tradycyjnej doktrynie: „dobro doczesne” narodów – przedstawiane jako „podniesiony”, uszlachetniony i integralny składnik „Ludu Bożego”, a więc i Królestwa Bożego na ziemi. Jest to sformułowanie niejasne i nie do przyjęcia, ponieważ, jak wynika z tekstu, owo „dobro doczesne” budowane jest nie tylko na „uzdolnieniach”, ale i na „zasobach”, tj. na ludzkich dobrach materialnych. Efektem tej absurdalnej idei jest naturalistyczna koncepcja Królestwa Bożego.

2. W konsekwencji dwóch wyżej wymienionych błędów, Vaticanum II głosi kolektywistyczną wizję Królestwa Bożego. Z paragrafu 13 Lumen gentium wynika, że zbiorowa indywidualność każdego narodu, ze swoim „dobrem doczesnym”, staje się – jako wartość sama w sobie – częścią Ludu Bożego i w ten sposób „wprowadzana” jest do Królestwa, które realizuje się na tym świecie.

3. II Sobór Watykański niewłaściwie określa wkład świeckich wiernych we wzrost Królestwa Bożego na ziemi: „aby świat przepojony został duchem Chrystusowym”. Znaczenie słowa „przepojony” jest bardzo dalekie od tradycyjnego pojęcia nawrócenia. Rola świeckich jest tu błędnie przedstawiona jako podporządkowana postępowi materialnemu, który, za przykładem świeckiej kultury, doprowadzić ma w całym świecie do rozkwitu „ludzkiej i chrześcijańskiej wolności”:

Powinni tedy wierni poznawać najgłębszą naturę całego stworzenia, jego wartość i przeznaczenie do chwały Bożej, i przez świeckie również dzieła dopomagać sobie wzajemnie do bardziej świętego życia, tak aby świat przepojony został duchem Chrystusowym i w sprawiedliwości, miłości i pokoju tym skuteczniej cel swój osiągał. W powszechnym zaś wypełnianiu tego zadania świeckim przypada szczególnie wybitne miejsce. Dzięki zatem swej kompetencji w umiejętnościach świeckich i przez swą działalność uwzniośloną wewnętrznie łaską Chrystusową, winni oni wydatnie przyczyniać się do tego, aby dobra stworzone doskonalone były dzięki ludzkiej pracy, technice i cywilizacji społecznej zgodnie z przeznaczeniem, jakie im wyznaczył Stwórca, i z oświeceniem, jakie przyniosło Słowo Jego, dla powszechnego pożytku wszystkich bez wyjątku ludzi, aby były między nich bardziej odpowiednio rozdzielane i aby na swój sposób przyczyniały się do powszechnego postępu w ludzkiej i chrześcijańskiej wolności. W ten sposób Chrystus przez członki Kościoła oświecać będzie coraz bardziej całą społeczność ludzką zbawiennym swoim światłem (Lumen gentium § 36).

Naturalizm został tu zmieszany z innym obcym elementem: świeckim mitem postępu, z apoteozą pracy, technologii, „świeckiej” kultury, egalitaryzmu oraz ludzkiej i chrześcijańskiej wolności.

4. A oto inne niewiarygodne twierdzenie Vaticanum II odnośnie do działania Ducha Świętego:

Chrystus przez swoje zmartwychwstanie ustanowiony Panem, któremu dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi, już działa w sercach ludzi mocą Ducha swojego, nie tylko budząc pragnienie przyszłego wieku, lecz tym samym też ożywiając, oczyszczając i umacniając te szlachetne pragnienia, dzięki którym rodzina ludzka zabiega o uczynienie własnego życia bardziej ludzkim i o poddanie całej ziemi temu celowi (Gaudium et spes § 38).

Tekst ten zdaje się sugerować, że z samego faktu naszej tęsknoty do przyszłej chwały wynika, iż Duch Święty zaszczepia w nas również tęsknotę do ziemskiej szczęśliwości: by „uczynić życie bardziej ludzkim”.

5. Z niewiadomych powodów Vaticanum II twierdzi, że „misterium paschalne wynosi ludzkie działanie do jego doskonałości”.

W Gaudium et spes § 38 czytamy:

Zadatek tej nadziei i pożywienie na drogę zostawił Bóg swoim w tym sakramencie wiary, w którym składniki przyrody, wyhodowane przez ludzi, przemieniają się w Ciało i Krew chwalebną podczas wieczerzy braterskiego zespolenia i przedsmaku uczty niebiańskiej.

II Sobór Watykański nie wspomina o transsubstancjacji i wprowadza protestancką ideę Mszy.

W jaki sposób, według Soboru, misterium paschalne doprowadza ludzką aktywność do doskonałości? Odpowiedź brzmi: przez fakt, że tym, co zmienia się w „Ciało i Krew chwalebną” są „składniki przyrody” – oczywiście udoskonalone przez człowieka. Przez uprawę ziemi, ludzka aktywność wytwarza chleb i wino, które są potem „przemieniane” w Ciało i Krew (Chrystusa – przyp. tłum.). Taki związek sugeruje fałszywą ideę uczestnictwa – czymkolwiek by ono było – ludzkiego działania w przemianie przez kapłana chleba i wina w Ciało i Krew Zbawiciela. Idea ta obecna jest również w „Liturgii Eucharystycznej” Nowej Mszy:

Błogosławiony jesteś, Panie, Boże Wszechświata, gdyż dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy ten chleb, owoc ziemi i pracy rąk ludzkich: Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia.

6. Vaticanum II jest wreszcie winne katastrofalnych sformułowań paragrafu 39 Gaudium et spes, który we wnioskach do trzeciego rozdziału zatytułowanego Aktywność ludzka w świecie (§§ 33–39) przedstawia idee, będące krańcowym wypaczeniem tradycyjnego pojęcia Królestwa Bożego. W rozdziale tym odnaleźć można zarys idei zbiorowego zbawienia ludzkości oraz twierdzenie, że całe stworzenie uczynione zostało dla człowieka. Osiągnięto to przez błędną interpretację Listu do Rzymian (8, 21), głoszącą, że „całe stworzenie”, stworzone przez Boga po to, by służyło człowiekowi, również osiągnie wieczne zbawienie:

Nie znamy czasu, kiedy ma zakończyć się ziemia i ludzkość, ani nie wiemy, w jaki sposób wszechświat ma zostać zmieniony. Przemija wprawdzie postać tego świata zniekształcona grzechem, ale pouczeni jesteśmy, że Bóg gotuje nowe mieszkanie i nową ziemię, gdzie mieszka sprawiedliwość, a szczęśliwość zaspokoi i przewyższy wszelkie pragnienia pokoju, jakie żywią serca ludzkie. Wtedy to po dokonaniu śmierci zmartwychwstaną synowie Boży w Chrystusie i to, co było wsiane w słabości i zepsuciu, odzieje się nieskażonością, a wobec trwania miłości i jej dzieła, całe to stworzenie, które Bóg uczynił dla człowieka, będzie uwolnione od niewoli znikomości (Lumen gentium § 39).

W dalszym fragmencie artykułu 39 pojawia się inna dziwna idea:

Słyszymy wprawdzie, że na nic człowiekowi się nie przyda, jeśli cały świat zyska, a siebie samego zatraci. Oczekiwanie jednak nowej ziemi nie powinno osłabiać, lecz ma raczej pobudzać zapobiegliwość, aby uprawiać tę ziemię, na której wzrasta owe ciało nowej rodziny ludzkiej, mogące dać pewne wyobrażenie nowego świata. Przeto, choć należy starannie odróżniać postęp ziemski od wzrostu Królestwa Chrystusowego, to przecież dla Królestwa Bożego nie jest obojętne, jak dalece postęp ten może przyczynić się do lepszego urządzenia społeczności ludzkiej.

Wydaje się to oznaczać, że w wyniku wzrostu „ciała nowej rodziny ludzkiej, mogącego dać pewne wyobrażenie nowego świata” owa „nowa ziemia” jest obecna już w doczesności. Zauważmy, że prefiguracją wzrostu Królestwa Bożego nie jest tu wzrost Kościoła Wojującego (jak głosi ortodoksyjne nauczanie), ale „ciała nowej rodziny ludzkiej”. Ten zaś oceniany jest w kontekście powszechnego postępu, powszechnego braterstwa oraz chrześcijańskiej i ludzkiej wolności (Lumen gentium §§ 13,36, Gaudium et spes §§ 30, 34, 38). Oznacza to, że Królestwem Bożym, częściowo realizowanym już na tym świecie, nie jest już Kościół Wojujący, ale cała ludzkość. To ona jest podmiotem, który doprowadza do Królestwa i który wstąpi do niego pewnego dnia en masse. Artykuł 39 Gaudium et spes kończy się słowami:

Jeżeli krzewić będziemy na ziemi w duchu Pana i wedle Jego zlecenia godność ludzką, wspólnotę braterską i wolność, to znaczy wszystkie dobra natury oraz owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione, gdy Chrystus odda Ojcu „wieczne i powszechne królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju”. Na tej ziemi Królestwo obecne już jest w tajemnicy; dokonanie zaś jego nastąpi z przyjściem Pana.

Jest to naturalistyczna, millenarystyczna wizja, zapowiadająca nadejście religii ludzkości – całkowicie obca wszystkiemu, czego Kościół katolicki zawsze nauczał. Jest to antyteza wyłącznie nadprzyrodzonej rzeczywistości Królestwa Bożego i jego dopełnienia się na końcu czasów, w postaci, w jakiej zostało nam to objawione przez Zbawiciela i zawsze głoszone było przez Kościół. Ω

Tekst za: „The Angelus” (styczeń, marzec i maj 2003). Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Pozostałe części: