Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Wspomnienie NMP w sobotę [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 11/2004 (66)

Krzysztof Pańczyk

Śladami Doktora Powszechnego

O. Jacek Woroniecki – tomista, pedagog, pisarz – na tle dwóch swych prac

Więcej on światła przyczynił Kościołowi niż wszyscy inni doktorzy i więcej człowiek wyniesie korzyści z jego książek w ciągu roku jak z nauk innych uczonych przez całe życie1.

Adam Korybut Woroniecki2 urodził się w Lublinie 21 grudnia 1878 r. w rodzinie księcia Mieczysława Woronieckiego i Marii z Drohojowskich. Dzieciństwo spędził w rodzinnym majątku Kanie koło Chełmna, skąd przeniósł się do Warszawy, gdzie ukończył rosyjskie gimnazjum. Po odbyciu rocznej służby wojskowej w pułku huzarów grodzieńskich rozpoczął studia przyrodnicze na uniwersytecie we Fryburgu (Szwajcaria). Po ich ukończeniu, za radą kapucyna o. Honorata Koźmińskiego, zapisał się na teologię, kończąc studia z tytułem licencjata w roku 1905. Następnie wstąpił do seminarium duchownego w Lublinie, otrzymując rok później święcenia kapłańskie. W roku 1907 ponownie udał się do Fryburga, gdzie po dwóch latach uzyskał tytuł doktora za pracę Główne podstawy socjologii tomistycznej. We Fryburgu zetknął się z wybitnymi profesorami, w tym również z zakonu św. Dominika. W tym właśnie zakonie widział realizację swojego powołania życiowego. W 1909 roku wstąpił do nowicjatu w klasztorze w Fiesole koło Florencji i przyjął imię zakonne Jacek.

Postać autora książki zasługuje niewątpliwie na szersze opracowanie, z konieczności ograniczę się więc do krótkiego omówienia jego działalności. Ojciec Woroniecki pracował naukowo jako duszpasterz we Fryburgu, w Berlinie, Krakowie, Lublinie (od roku 1919 był profesorem, a w latach 1922–1924 także rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego), w Rzymie (w latach 1929–1933 był profesorem teologii moralnej i pedagogiki w dominikańskim kolegium Angelicum), we Lwowie i w Warszawie. W różnych okresach swojej działalności wykładał oprócz wspomnianych dziedzin także biblistykę, historię filozofii, historię Kościoła, patrystykę, etykę. Był reformatorem polskiej prowincji dominikanów oraz założycielem Zgromadzenia Sióstr Dominikanek-Misjonarek i Towarzystwa Przyjaciół KUL.

Pod koniec życia zajął się głównie pisaniem. Jest on autorem wielu cenionych publikacji, z których najważniejsze to Katolicka etyka wychowawcza i Pełnia modlitwy. W swej pracy naukowej i duszpasterskiej zawsze był wierny doktrynie św. Tomasza z Akwinu. Rok przed swą śmiercią pisał:

Późno dojrzało w mej duszy pełne umiłowanie kapłaństwa Chrystusowego i głębsze przeniknięcie jego tajemnych mocy, które zostały przelane do mej duszy w chwili, gdy ręce biskupa konsekratora odcisnęły na niej charakter kapłański. One to miały ożywić całą mą pracę duszpasterską, dać jej ciepło, i światło, i rozmach, i umiar, a jeśli tego nie dały, to dlatego, że ich dość nie umiłowałem, żem się nimi nie przenikał dostatecznie na modlitwie, żem rachował na własne siły przyrodzone, na zdolności, wykształcenie nabyte długą pracą, na te czynniki, które u ludzi coś znaczą, a które i Bogu mogą służyć, gdy są przeniknione łaską. U mnie nie panowała ona dostatecznie nad działalnością kapłańską, nie zdawałem sobie dość sprawy z tego, że jestem narzędziem do uprawiania niwy Bożej, że mam maleć, aby Ten, który mnie posłał, rósł w duszach ludzkich.

Można tu nawet dostrzec jakąś zbieżność z przeżyciami mistycznymi św. Tomasza w ostatnim okresie jego życia.

Zmarł 18 maja 1949 r., pozostawiając po sobie bogatą spuściznę pracy teologicznej, wychowawczej i pedagogicznej. Był człowiekiem o wielkiej świętości, prowadzącym głębokie życie wewnętrzne. W roku 2002 rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

Jak wielkim był autorytetem, niech świadczy fakt, że gdy siostry niepokalanki zwróciły się kiedyś do księdza kardynała Augusta Hlonda z prośbą o pomoc w trudnej sprawie, ten powiedział do nich: „Idźcie do ojca Jacka Woronieckiego. To najjaśniejsza głowa, jaką posiadamy. Mimo że chory, on wam pomoże”3.

Katolickość tomizmu

Studium Katolickość tomizmu napisane zostało przez o. Woronieckiego w sześćsetną rocznicę kanonizacji św. Tomasza z Akwinu. Jak sam pisze, miało się ono przyczynić do zwiększenia zainteresowania nauką Akwinaty oraz do wyjaśnienia jej genezy i związku łączącego tę doktrynę z objawioną nauką Chrystusa, sprawiającego, że Kościół tę właśnie doktrynę uważa za swoją4.

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tomizmu jest jego uniwersalizm, czyli uznanie dominacji całości nad częściami, ogółu nad jednostkami. W filozofii i teologii oznacza to powszechność i otwartość prawd religii katolickiej dla wszystkich i wobec wszystkich. Przeciwieństwem tego typu myślenia jest indywidualizm i partykularyzm. Uniwersalizm doktryny moralnej św. Tomasza sprawia, że często nie da się ona zaklasyfikować do określonej grupy systemów filozoficznych czy teologicznych. Rozwiązuje też skutecznie różne pozorne antynomie, np. szczęścia i obowiązku, wolności i przyczynowości, z którymi inne systemy nie mogły sobie poradzić lub fałszywie je rozwiązywały ze względu na partykularne podejście do zagadnienia.

Właśnie uniwersalizmowi swojej myśli zawdzięcza św. Tomasz przysługujący mu tytuł Doktora Powszechnego, Doctor Communis, który potwierdza papież Pius XI w encyklice Studiorum Ducem, a papież Leon XII mówi o nim, że posiadł niejako cały dorobek umysłowy wszystkich myślicieli dawnych wieków.

O. Woroniecki omawia teorię moralności czynów ludzkich5, zapoznając czytelnika z pojęciami odwiecznego prawa Bożego, prawa przyrodzonego, objawienia, prawa ludzkiego, nauki Kościoła i obyczaju oraz podaje wzajemne relacje między nimi. Następnie analizuje wpływ władz duszy: rozumu teoretycznego, rozumu praktycznego (sumienia), woli oraz uczuć na czyn moralny, uwzględniając ich wzajemne powiązania. „Człowiek jest właściwie tym, czym go jego rozum czyni”6. Autor rozprawia się zatem ze wszelkimi przejawami sentymentalizmu i romantyzmu, które nazywa egoistycznym kultem uczuciowości. Zgodnie z nauką Doktora Anielskiego stoi na stanowisku prymatu rozumu nad wolą: „Wola nie uprzedza rozumu, ale idzie za nim i podąża z konieczności do tego wszystkiego, co jej zostanie przedstawione jako dobro”7. Choć daleki jest od lekceważenia roli uczuć w życiu moralnym (jak w filozofii stoików i kantyzmie – taką postawę można porównać do człowieka, który pragnąc zabezpieczyć się przed wylewem rzeki, zasypywałby ją piaskiem), jednak zdecydowanie przeciwstawia się przecenianiu ich i stawianiu w jednym rzędzie z rozumem i wolą, a nawet ponad nimi. Uporządkowane, zdrowe uczucia muszą być wprzęgnięte do wzbogacenia życia duchowego, nadając mu swoisty dynamizm.

Warto tu zwrócić uwagę, do jakiego stopnia współczesna pedagogika odeszła od zdrowych zasad tomizmu. Bazowanie na samozadowoleniu i wysokiej samoocenie, pozytywnym myśleniu, przyciąganie za wszelką cenę wiernych do kościoła, przypochlebianie się uczniom w szkole i dawanie im coraz większych uprawnień, brak wymagań i obowiązków, bezkarność fałszywie uzasadniana wizją kary jako zemsty, szermowanie pustymi hasłami o miłości, będące z reguły zamaskowanym egoizmem, niezdolnością do działania i jakichkolwiek wyrzeczeń, permisywne wychowanie przez rodziców – wszystko to spowodowało katastrofalne skutki społeczne, które już dzisiaj można nazwać pełną anarchią. Co jest jeszcze bardziej oburzające, podobne poglądy są głoszone powszechnie przez metodyków. Coraz częściej ujawniane, szokujące wręcz wydarzenia zdają się nie robić na osobach odpowiedzialnych żadnego wrażenia. Mamy przecież nowy dogmat: stworzony system z założenia jest dobry.

Ponieważ wychowawcy i osoby odpowiedzialne za edukację na ogół nie tylko nie znają zasad funkcjonowania władz duchowych, ale ich wiedza z zakresu teologii moralnej jest znikoma, a rola łaski i ukierunkowanie na wartości ostateczne są całkowicie odrzucane i wyłączone z procesu wychowawczego, są oni zupełnie bezbronni wobec wszechobecnej propagandy liberalnej i pozbawieni zarazem podstawowych środków oddziaływania na wychowanków. Dochodzi do tego jakieś absurdalne przekonanie, zrodzone z ogromnej niewiedzy i jeszcze większej chyba pychy, że ludzie w przeszłości żyli w strasznym zacofaniu i ciemnocie, a rozsądne myślenie jest wynalazkiem ostatnich kilkudziesięciu lat. Tymczasem o. Woroniecki, poddając druzgocącej krytyce błędy w rozumieniu funkcji woli, pisze:

Pod wpływem tego rodzaju zapatrywań na wolę jest w chwili obecnej cała pedagogika współczesna, a pedagogowie katoliccy nie umieją się od niej otrząsnąć; (...) „umiejętność” chcenia ma swoje prawa rozwoju i wychowania, głębiej znane w dawnych czasach, niż w czasach nowożytnych.

I dalej:

Z tym [brakiem wiedzy] łączy się cała bezpłodność pedagogiki nowożytnej, odkąd zapragnęła wyemancypować się i stać się samodzielną nauką. Oderwanie jej od etyki, stało się fatalnym dla jednej i dla drugiej. (...) Powrót do dawnej koncepcji, w myśl której wychowanie jest centralnym zagadnieniem etyki, jest najpilniejszym wymaganiem pedagogicznym.

Ojciec Woroniecki sięga do źródeł, z których wywodzą się poszczególne doktryny, porównując zasady, jakie obowiązywały w filozofii starożytnej i średniowiecznej. Dawniej wszelki postęp wiedzy był funkcją społeczną. W ciągu wieków ludzkość żmudnie gromadziła doświadczenia, a wysiłek umysłowy kolejnych pokoleń budował gmach wiedzy i przemyśleń. Wynikał z tego obowiązek gruntownego poznania rezultatów badań poprzedników, nawet jeżeli nie doszli oni do pełni prawdy. Filozofia nowożytna odrzuciła te zasady. Traktując poprzedników jak małe dzieci, od których niczego sensownego nie można się nauczyć, wykształciła ona szereg koncepcji indywidualistycznych, gdzie każdy chodzi własnymi drogami, jak najmniej czerpiąc od innych, a najlepiej gdy przeciwstawia się wszystkiemu, co do tej pory ustalono.

Sytuacja ta zrodziła, według autora, bardzo negatywne następstwa. W dziedzinie ontologii spowodowała ona odejście od filozofii zdrowego sensu, filozofii bytu, traktowanej jako funkcja społeczna – do subiektywistycznej doktryny fenomenologii i relatywizmu. Podobne spustoszenie powstało w dziedzinie moralnej:

Ze swej strony i partykularyzm myśli nowożytnej nie tylko w teoretycznych zasadach ma swe źródło, i on łączy się bardzo ściśle z pewnymi tendencjami moralnymi. Pogarda dla przeszłości, przywłaszczanie sobie zazdrosne dostrzeżonych prawd, uganianie się za oryginalnością, ściągająca na siebie uwagę innych, wszystko to są wyraźne przejawy tego kultu swojego „ja”, tego wynoszenia siebie ponad wszystko, ponad tę prawdę, której się poszukuje i z której się też pragnie zrobić sobie podnóżek dla własnej wielkości.

Cała książka jest przesiąknięta duchem umiłowania prawdy, według zasady św. Tomasza, że celem poszukiwań filozoficznych jest „nie to wiedzieć, co ludzie myśleli, ale gdzie jest prawda”8 – prawda, która, podobnie jak u Doktora Anielskiego, jest przeniknięta pierwiastkami nadprzyrodzonymi. To, co Pius XI nazywa świętością inteligencji, mówiąc o św. Tomaszu, udziela się wyraźnie wszystkim jego wiernym uczniom.

Jako załączniki do książki dołączone zostały: artykuł Moc i wartość spekulatywnych cech tomizmu, opublikowany w „Przeglądzie Teologicznym” t. 8 (1927), oraz encyklika Piusa XI Studiorum Ducem, wydana z okazji sześćsetlecia kanonizacji św. Tomasz z Akwinu, w przekładzie ojca Jacka Woronieckiego.

Książka ojca Jacka Woronieckiego powinna znaleźć się w biblioteczce każdego katolika, a szczególnie tych, którzy z racji swych funkcji społecznych pełnią rolę wychowawców: kapłanów, osób duchownych, kleryków, nauczycieli oraz rodziców.

U podstaw kultury katolickiej

Książka ta jest zbiorem siedmiu artykułów i konferencji dotyczących zagadnień szeroko pojętej kultury religijno-moralnej. W tych krótkich esejach autor przedstawia swoje przemyślenia filozoficzno-teologiczne – oczywiście bazując na nauce św. Tomasza z Akwinu – oraz wskazuje największe wady moralne Polaków w dziedzinie wiary, które osłabiają ducha narodu.

Pierwszy artykuł zaznajamia nas z pojęciem sensus catholicus (instynktu, zmysłu katolickiego). Większość myśli jest tu powtórzeniem w nieco innym ujęciu tez zawartych w poprzednio omawianej książce. Aby się więc nie powtarzać, streszczę jego treść w kilku zdaniach. Zmysł katolicki można rozłożyć na dwa czynniki: obiektywizm i uniwersalizm. Obiektywizm wymaga, by przedmiotem filozofii był przede wszystkim byt sam w sobie, a nie myśli o nim. Inaczej filozofia staje się psychologią. Świat jest obiektywnie poznawalny. Konsekwencją religijną takiego światopoglądu jest służba Bogu. Natomiast w atmosferze subiektywizmu ma miejsce tylko posługiwanie się Bogiem: „Potrzebuję Boga” – zamiast: „Powinienem Bogu służyć”. Tylko służba Bogu pozwala przełamać egoizm życia duchowego.

Drugi artykuł: Życie religijne współczesnej inteligencji polskiej, opublikowany w 1926 r., w szczególny sposób powinien przemówić do serc Polaków, albowiem przez prawie osiemdziesiąt lat nasze słabości, nad którymi ubolewa autor, nie tylko nie zostały przezwyciężone, ale osiągnęły rozmiary ogromnych wad. A przecież, jak pisze o. Woroniecki, „przeciwnicy nasi sami z siebie żadnej siły nie mają, cała ich siła tkwi w naszej słabości”.

Pierwszą z tych błędnych postaw jest fideizm, który jest doktryną negującą możliwość rozumowego poznania prawd wiary. Skoro jednak zarówno światło wiary, jak i światło rozumu pochodzą od Boga, to nie mogą sobie wzajemnie zaprzeczać9. Wiara winna opierać się na rozumie i posługiwać się jego przyrodzonym światłem i siłą, rozum zaś winien kierować się prawdami objawionymi, których sam zgłębić nie może, a które winien aktem wiary uznać za prawdziwe10.

Autor uważa, że nasz polski fideizm nie ma charakteru herezji, a jest jedynie trwaniem w nieświadomym przekonaniu, że odgrodzenie wiary od rozumu jest warunkiem jej doskonałości i że takiej ofiary z naszego rozumu Kościół od nas żąda. Jego oddziaływanie jest jednak fatalne, gdyż stwarza on typ poczciwego niedołęgi, który nie potrafi uzasadnić racji swojego postępowania i podstaw wiary, zadowalając się tylko stwierdzeniem typu: „Ja nie wiem, ja wierzę”. Przeciw temu święty Piotr mówi: „Pana zaś Chrystusa czcijcie w sercach waszych, zawsze gotowi do odpowiedzi każdemu, co się domaga od was sprawy z tej nadziei, którą macie” (1 P 3, 15). Złudne jest mniemanie, że wiara może silniej oddziaływać na słaby rozum. Przeciwnie, jest wówczas narażona na poważne niebezpieczeństwo, może bowiem zostać sprowadzona do poziomu mitu lub przesądu. Postawa taka, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z pozorami uduchowienia, nadal czyni wielkie spustoszenie w środowiskach katolickich, skłaniając je do bierności, niezdolności do czynu, wysiłku i ofiarności.

Sentymentalizm jest drugim z wypaczeń, które w tej chwili opanowały już życie religijne, głównie za sprawą różnych grup charyzmatycznych, siejąc ogromne spustoszenie. Życie religijne należy oprzeć na motorze woli podporządkowanej rozumowi. Jeżeli jej miejsce zajmą uczucia, wynikiem będzie subiektywizm, egoizm, bierność i indywidualizm, niezdolność do wyjścia poza siebie, twórczego czynu, tendencja do zaspokajania subiektywnego pragnienia, związanego ze wzruszeniem. Warto by tutaj dodać powszechne dziś tzw. świadectwa. Musimy mieć dzisiaj świadków wiary, bo w przeciwnym wypadku wiara ta zginie. To prawda, jednak kiedyś świadek wiary znaczyło prawie tyle co męczennik, a dziś często świadectwo jest farsą, w której „świadek” ma możliwość zaprezentowania się przed grupą podobnych sobie, karmiąc swój własny egocentryzm.

Trzecią wreszcie wadą jest indywidualizm, niechęć podporządkowania się komukolwiek. Autor pisze:

W dziedzinie życia religijnego indywidualizm zaczyna się w tym wysunięciu na pierwszy plan indywidualistycznych form życia duchowego i pobożności i w coraz większym zaniedbaniu form społecznych, tj. liturgii. (...) Odrodzenie naszego życia religijnego, którego początek jest widoczny, nie dojdzie do swej pełni bez pomocy odrodzenia liturgii.

Czyż nie są to prorocze słowa? Zresztą właśnie wychowawczej roli liturgii poświęcony jest tekst przemówienia ojca Jacka Woronieckiego, wygłoszonego na Kongresie Eucharystycznym w Chicago w 1926 roku. Pozostałe artykułu dotyczą moralności, nauki o małżeństwie (bardzo obszerny artykuł omawiający klasyczną teologię małżeństwa) oraz Akcji Katolickiej i ofiarności społecznej.

Jest rzeczą zdumiewającą, że autor potrafił tak trafnie i wyraźnie dostrzec korzenie zła w momencie, gdy było ono w zarodku, ostrzegając przed nim naród i wzywając do poprawy. Książki ojca Woronieckiego skłaniają do przemyśleń i solidnego rachunku sumienia, aby nie powtórzyć popełnionych błędów. Obie książki napisane są piękną, bogatą polszczyzną. Kompozycja jest niezwykle logiczna, myśl jest prowadzona bardzo jasno i konsekwentnie. Książki wydane zostały przez Instytut Edukacji Narodowej. Obie są poprzedzone krótkimi wstępami ks. prof. Mieczysława Alberta Krąpca OP. Ω

Literatura:

Przypisy

  1. Wypowiedź papieża Jana XXII o św. Tomaszu.
  2. Informacje biograficzne o autorze na podstawie: o. J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, Lublin 1986, informacje o autorze; o. J. Woroniecki, Pełnia modlitwy, Poznań 1988, wstęp M. Babraja OP.
  3. Przypadek opisany w artykule A. Zalech Inteligencja i mocna wiara (internet).
  4. Skutki praktycznego odejścia od tej doktryny w dzisiejszych czasach wydają się aż nadto widoczne.
  5. Bardzo szczegółowe omówienie tego zagadnienia znajduje się w najwybitniejszym dziele o. J. Woronieckiego Katolicka etyka wychowawcza, które jest niewątpliwie najlepszym polskim kompendium wiedzy o teologii moralnej.
  6. Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna II-II, q. 155.
  7. 21. teza Świętej Kongregacji Studiów.
  8. Św. Tomasz z Akwinu, Coment. in De Coelo et mundo, lib. I, lect. 22.
  9. Św. Tomasz z Akwinu, Summa contra Gentiles, I, VII.
  10. Denz 1781–1820.