Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X

Gdy zaś oni wieczerzali, wziął Jezus chleb, błogosławił, łamał i dawał uczniom swoim, i rzekł:
Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje
(Mt 26, 26)

Wielki Czwartek [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2006 (83)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Semper fidelis

W obecnej chwili wydaje się stosowne i wskazane, abyśmy Wam ponownie przedstawili zasady, którymi kieruje się Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X w kwestii dotyczącej rozmów ze Stolicą Apostolską. Jest to szczególnie ważne w obliczu bezlitosnej dyktatury opinii prasowych oraz dezinformacji płynącej z różnych stron. A więc:

  1. Bractwo ściśle zachowuje duchową linię swojego Założyciela, abp. Marcelego Lefebvre’a. Bractwo jest dziełem Kościoła i pracuje dla Kościoła. Nasz Założyciel powiedział: „Jesteśmy jedynie przekaźnikami tego posłannictwa, tej Ewangelii, którą dał nam nasz Pan Jezus Chrystus i przekazicielami środków dla naszego zbawienia: Mszy świętej, prawdziwej Mszy świętej i prawdziwych sakramentów, które dają prawdziwe duchowe życie” (Kazania abpa Marcela Lefebvre’a, Warszawa 1999, s. 231). Nasza praca dziś polega przede wszystkim na przekazywaniu nieskażonego depozytu wiary i środków zbawienia ze Mszą świętą na czele oraz na zwalczaniu wszystkich potępionych przez Kościół błędów i zgubnych praktyk, które panują obecnie w życiu różnych instytucji kościelnych.
  2. Bractwo działa w sytuacji wyjątkowej, ponieważ Kościół jest w sytuacji najwyższego stanu konieczności. „Kościół dziś umiera” (Kazania..., s. 268) – w tych słowach abp. Lefebvre’a nie ma przesady. Ten stan konieczności został w zasadniczym stopniu wywołany przez samych hierarchów, którzy przyjęli i oficjalnie uznali na Soborze Watykańskim II niekatolickie i wcześniej jednoznacznie potępione przez papieży zasady i teorie. Posoborowa rewolucja rozpowszechniła te błędy i przez to zniekształciła całe życie Kościoła. Uznając zwierzchnictwo Kościoła, Bractwo znajduje się w sytuacji syna, od którego ojciec – pozostając niezmiennie ojcem – wymaga czynności sprzecznych z prawem Bożym i przez to nadużywa swego autorytetu.
  3. Jeśli chodzi o stosunki z władzami kościelnymi widziane od ich strony, to tak długo nie możemy słuchać tej władzy, jak długo podkreśla i potwierdza ona słowem lub czynem, że nadal opiera się na zasadach wyżej wspomnianych błędnych nauk (zwłaszcza ekumenizmu, kolegializmu, wolności religijnej, kultu człowieka). Abp Lefebvre wielokrotnie słyszał wezwania: „Sobór! Sobór! To są wielkie Zielone Świątki! Trzeba się podporządkować. Możemy wam pozwolić na zachowanie w niewielkim stopniu Tradycji, ale musicie uznać sobór w całości” (Kazania..., s. 250). Wobec takiej postawy wykazujemy merytorycznie (czerpiąc argumenty z Magisterium Kościoła, teologii katolickiej, prawa kanonicznego), że takie zachowanie się autorytetu jest nadużyciem jego kompetencji, jest przeciwne Bogu i zgubne dla zbawienia dusz. Z tego powodu musimy być Bogu bardziej posłuszni niż ludziom.
  4. Jeśli chodzi o stosunki z władzami widziane od naszej strony, to mamy obowiązek podejmowania prób nawracania wszystkich, którzy ulegli owym zgubnym błędom. Nie chodzi nam o to, abyśmy sami cieszyli się „normalną sytuacją”, podczas gdy w całym Kościele panuje nienormalność tryumfu błędów. FSSPX zawsze będzie starać się o rozmowy ze Stolicą Apostolską, jednak nie w celu normalizacji naszej sytuacji, lecz w celu powrotu hierarchów Kościoła do „normy”, do wierności Chrystusowi i Jego prawdzie. Abp Lefebvre mówił: „Czekamy, kiedy prawdziwe światło Tradycji rozproszy mroki, jakie spowiły niebo nad Wiecznym Rzymem” (oświadczenie abp. Lefebvre’a z 21 XI 1974 r.). W związku z tym zawsze będziemy walczyć przeciw bombom zegarowym podłożonym pod mury Kościoła w czasie ostatniego soboru (ekumenizm, kolegializm, wolność religijna etc.) i konsekwentnie żądać gruntownej rewizji tegoż soboru. Jakikolwiek będzie stosunek hierarchów do nas, nasza postawa będzie zawsze taka sama: uprzejmie, ale stanowczo bronić będziemy prawdy i odrzucać błędy. Odejście od tych zasad celem znalezienia „spokojnego miejsca w Kościele” uważamy za zdradę!
  5. Od około pięciu lat Rzym pragnie uregulować naszą sytuację, proponując nam praktyczne prawne rozwiązanie, omijając jednak dyskusję na zasadnicze tematy. W 2001 roku Unia Św. Jana Marii Vianneya z Campos przyjęła podobną ofertę, co położyło kres jej wierności wobec katolickiej Tradycji. Bractwo nigdy takiej propozycji nie przyjmie, ponieważ zostałoby w ten sposób zmuszone do wyrzeczenia się swego podstawowego obowiązku, o którym wyżej wspomniałem. Po prostu „wpadlibyśmy w ręce tych, którzy chcą nas podporządkować duchowi soboru i duchowi Asyżu. To jest niemożliwe” (Kazania..., s. 271). Tak mówił w 1988 r. abp Lefebvre i my tak mówimy dziś.
  6. Jakie są więc wyjściowe oczekiwania Bractwa w związku z ewentualnym uregulowaniem naszej sytuacji? Oczekiwania te są wszystkim zainteresowanym znane już od 2001 roku, to znaczy od odnowienia naszych kontaktów z Rzymem po konsekracjach biskupich w 1988 roku. Otóż najpierw muszą być spełnione dwa warunki przedwstępne, przez które Rzym uzna obiektywną prawdę dotyczącą Mszy Wszechczasów oraz rzekomej ekskomuniki biskupów Bractwa. Obiektywną prawdą jest, że tradycyjny ryt Mszy świętej został obdarzony mocą buli Quo primum papieża św. Piusa V wieczystym przywilejem, który pozwala każdemu kapłanowi na całym świecie swobodnie odprawiać tradycyjną Mszę świętą. Po soborze ten przywilej został powszechnie przez najwyższe autorytety pogwałcony, a Msza Wszechczasów bezprawnie, faktycznie zakazana. Dopiero od 1984 roku dopuszczono w drodze wyjątku jej odprawianie, obwarowując jednak zgodę wieloma warunkami. Abp Lefebvre mówił: „Pozostańmy więc wierni Mszy Wszechczasów, sakramentom wszechczasów! Wówczas zachowamy łaskę w naszych sercach” (Kazania..., s. 271). O tym nie wolno nam zapomnieć. Co do ekskomuniki rzekomo ciążącej na biskupach Bractwa, trzeba stwierdzić, że istnieje obiektywne prawo kościelne, które wstrzymuje nałożenie kary za udzielenie sakry biskupiej bez pozwolenia papieża, o ile sprawca w swym mniemaniu działa w stanie konieczności. Nawet jeśli Rzym nie uznaje istnienia stanu konieczności (co jest równoznaczne z negacją oczywistego faktu), to nikt nie może zaprzeczyć, że abp Lefebvre był o jego istnieniu, kierując się dobrą wolą, przekonany. Jeśli tak, to ekskomuniki nie ma. Sam Arcybiskup mówił na ten temat: „Gazety, kiedy tylko będą mogły, oczywiście będą o nas pisać pod takimi tytułami jak «Schizma», «Ekskomunika». Ale jesteśmy przekonani, że te wszystkie oskarżania nas, te wiszące nad nami kary, to wszystko nic, to coś całkiem nieważnego!” (Kazania..., s. 236).
  7. Po uznaniu prawdy w tych dwóch zasadniczych punktach dotyczących bezpośrednio naszej sytuacji należy podjąć merytoryczną dysputę na temat istoty sporu. Ta dysputa powinna prowadzić przynajmniej do rewizji niektórych tekstów Soboru Watykańskiego II oraz do przywrócenia katolickich norm w praktyce Kościoła (zaniechanie praktyk ekumenicznych, ograniczenie struktur „demokratycznych” w Kościele etc.). Co do naszej sytuacji, Bractwo musi mieć możliwość swobodnego działania jak dotychczas (vide punkt 1), a także możliwość odpowiadania na prośby wiernych na całym świecie celem zakładania nowych placówek duszpasterskich dla zachowania tradycyjnej wiary, udzielania sakramentów, odprawiania tradycyjnej Mszy świętej oraz czynienia wszystkiego co służy zbawieniu dusz.
  8. Wszelkie plotki dotyczące wewnętrznego podziału wśród przełożonych Bractwa wobec wyżej wymienionych zasad albo zawarcia jakiejś tajnej ugody z Rzymem są kłamstwem, które ma za cel osłabienie katolickiej Tradycji. Takie plotki mają swe źródło – paradoksalnie – zarówno w środowiskach sedewakantystów, jak i w obozie modernistów.
  9. Na początku lipca bieżącego roku odbędą się w Ecône obrady Kapituły Generalnej Bractwa, podczas których nastąpi wybór Przełożonego Generalnego i jego dwóch asystentów. Oczekiwania lub podejrzenia niektórych, że obrady Kapituły mogą spowodować zasadniczą zmianę orientacji Bractwa, są nadaremne (w przypadku oczekiwań) i nieuzasadnione (w przypadku podejrzeń). Wszyscy członkowie Kapituły Generalnej są zgodni co do wyżej wymienionych zasad Bractwa dotyczących naszej walki. Bolesna historia Bractwa Św. Piotra i Unii Św. Jana Marii Vianneya z Campos jest dla wszystkich wystarczającym ostrzeżeniem, co się dzieje, jeśli dla osiągnięcia wygody i spokoju ktoś wyrzeka się swych podstawowych obowiązków, które zostały zawarte choćby w słynnym oświadczeniu abp. Lefebvre’a z 21 listopada 1974 r.

W jaki sposób Stolica Apostolska będzie się zachować wobec nas, tego nie wiemy. Można bez końca rozważać najrozmaitsze możliwości. Jest to jednak sprawa drugorzędna. Tylko od decyzji Bożej zależy, czy nasza sytuacja będzie łatwiejsza, czy trudniejsza. W obecnej chwili korzystamy z pewnej odwilży, którą traktujemy jako dar Opatrzności. „Z pewnej odwilży” – to znaczy z okoliczności ułatwiających nam przekazywanie katolickiej Tradycji szerszym niż dotychczas środowiskom. Dzięki tej sytuacji Bractwo może być lepiej słyszane i rozumiane szczególnie przez młodzież, zwłaszcza przez najmłodsze pokolenie kleryków i zakonników.

Jednak, niestety, istnieje niebezpieczeństwo, że wszystkie obecne „przyjazne gesty” ze strony Rzymu są tylko częścią planu ponownego rozbicia prawdziwej katolickiej Tradycji. Byłoby wielkim złudzeniem sądzić, że większość hierarchów jest przychylna Tradycji. Wręcz przeciwnie. Wszystko wskazuje na to, że ci, którzy dziś rządzą Kościołem, w większości pragną jeszcze usilniej ugruntować bolesne skutki dokonanej w latach 1962–65 rewolucji. Dla nich obecna apostazja jest czymś dobrym, a Kościół jest organizacją religijną funkcjonującą na czysto naturalnej płaszczyźnie. Abp Lefebvre ujął to w ten sposób: „Ma się do czynienia tylko z administratorami. Nie zaprzątają oni sobie umysłów zbawieniem dusz i Kościołem. Wszystko jest chłodne i biurokratyczne” (Kazania..., s. 245). Ci hierarchowie z całą pewnością nie będą skłonni przyjąć wyżej przedstawionych zasad Bractwa, które na dodatek jest przeniknięte obcym im duchem misyjnym. Dla nich istnieje zatem tylko jedno rozwiązanie: oderwanie części członków Bractwa i likwidacja „twardogłowych”. Jesteśmy więc gotowi na wszystko!

Dla nas kwestią życia lub śmierci jest to, czy zachowamy nadprzyrodzone spojrzenie na całą tę sytuację, czy też nie. Los Kościoła jest w rękach Boga. Stosując tu zapowiedzi Chrystusa Pana i Apostołów dotyczące czasów ostatecznych, stosując naukę Ojców Kościoła i teologów oraz pamiętając o orędziach Matki Bożej na temat czasów apokaliptycznych, wiemy, że Kościół musi przeżyć swój Wielki Piątek. Wiemy jednak i to, iż z całą pewnością nadejdzie również Wielkanoc. Trzeba na nią cierpliwie czekać. Temu zaś, kto szuka za wszelką cenę szybkich ludzkich rozwiązań, brakuje w obecnej chwili tego, co jedynie jest ważne i najbardziej mu potrzebne – wiary. Dla nas zatem nie wchodzi w rachubę żadna zmiana w postępowaniu! Od chwili swego założenia Bractwo walczy dla chwały Boga, dla tryumfu Tradycji, dla zbawienia tylu zagrożonych dusz! I nie zamierza nigdy z tego zadania rezygnować, zgodnie ze słowami swego Założyciela, który kiedyś powiedział: „Ja osobiście nie zrezygnuję” (Oni Jego zdetronizowali, Warszawa 1997, s. 227). Ω