Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
feria Adwentu [3 kl.]
Listy do wiernych (archiwum) spis »

09.2008 r.

Drodzy wierni!

Kazanie na uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje; lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi J 12,24-25

Dlaczego musimy cierpieć? Dlaczego musimy znosić wszystkie te udręki? Dlaczego musimy cierpieć mróz w zimie? Dlaczego musimy chorować? Skąd wszystkie te choroby, wszystkie te niebezpieczeństwa, z którymi spotykamy się w życiu? Skąd te cierpienia naszej ziemskiej powłoki?

Widzieliśmy wszelkie rodzaje zła. Głód. Choroby. Śmierć. Wojny. Wszędzie. Dlaczego?

Skąd to zło? Czyż Bóg nie jest dobry?

A na domiar tego, kiedy Syn Boży przyszedł na ten świat, Syn Boży, szczególnie umiłowany przez Ojca, Bóg nakazuje Mu umrzeć. Drogi Boże są tak tajemnicze.

A jednak wcale nie tak bardzo tajemnicze. Są one tajemnicze jedynie dla nas, biednych ludzi. Jesteśmy tak krótkowzroczni, że nie potrafimy widzieć dalej niż koniec naszego własnego nosa. Jesteśmy tak egocentryczni, skoncentrowani na sobie, że nie potrafimy dostrzec całości. Nie możemy dostrzec majestatu Boga. Nie możemy pojąć nawet Jego dobroci. Jesteśmy jak sowy, którym – siedzącym w ciemności – nie przeszkadza to, że nie widzą za wiele, jednak w świetle słońca jesteśmy jak ślepi. Jesteśmy oślepieni przez jego olśniewający blask. Nasze oczy, nasze umysły są zbyt słabe, by przeniknąć tajemnicę Boga.

Jednak ta tajemnica została nam objawiona. Została nam objawiona w osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa. On jest objawioną nam tajemnicą – tajemnicą, która przez wieki pozostawała zakryta. W Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa – mamy wszystko. W Nim mamy skarby Bóstwa. W Nim mieszka cała pełnia Bóstwa – w Nim objawiony został nam Bóg Ojciec. Tajemnica Boga zamieszkała między nami i mogliśmy oglądać Jego chwałę, pełną łaski i prawdy.

Drodzy Przyjaciele, w tym dniu, w którym wspominamy zwycięstwo Krzyża nad wrogami Kościoła, postarajmy się zgłębić trochę tę tajemnicę.

Bóg nigdy nie miał zamiaru ustanawiać granicy szczęśliwości człowieka, gdyż Jego dary dla rodzaju ludzkiego nie są mierzone wedle naszych zasług, ale wedle Jego hojności. Miłość Stwórcy do rodzaju ludzkiego jest tak wielka, że wszystko, co dla nas uczynił skłania nas do oddawania Mu czci. Wszystkie te dary, które ukazują nam Jego wspaniałość, Jego świętość, Jego hojność – są jedynie oznakami Jego miłości do nas. Ta miłość jest tak wielka, że możemy ją jedynie adorować.

A jednak to dziwne, by Ten, który został obrażony, miał dać zadośćuczynienie za winowajcę! Ten, który wzgardził przykazaniami swego Pana ma traktowany z szacunkiem, podczas gdy Niewinny ma przyjąć karę za grzech, którego nie popełnił. Trudno to zrozumieć -Jednorodzony Syn Boży, sam bezgrzeszny, ma cierpieć męki Krzyża, na które my sprawiedliwie zasłużyliśmy przez nasze grzechy.

To, że Bóg stał człowiekiem, stanowi pozornie poważny argument przeciw Jego mądrości. Będąc wieczny, stał się podległy czasowi. Będąc niezmienny, podporządkował się prawom zmieniających się pór roku. Będąc nieograniony, ograniczył się do małego ciała. Wydaje się być absurdalnym, by najwyższy sędzia człowieka, źródło wszelkiego życia, miał być przez ludzi skazany na śmierć. Jest dla nas niepojęte, że dwie otchłanie: bogactwa i ubóstwa, zjednoczyły się w jednej osobie, że człowiek ma się ubogacić, podczas gdy Bóg ogołaca samego siebie.

Jaka to nadzwyczajna i zarazem tajemnicza wymiana: Bóg zamienia swe życie na śmierć, którą przyjmuje z naszych rąk. Wyrywa ludzką naturę spod władzy czasu, by mogła królować w wolności Bożej. Zdejmuje z niej łachmany tego śmiertelnego życia, by mogła zostać przyozdobiona Jego Bóstwem. Ta cudowna zamiana dokonana została w Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy Słowo Boże połączyło się z ludzką naturą w łonie Najświętszej Maryi Panny.

Pan Jezus jest naszą Głową, naszym przywódcą, naszym mistrzem. Przekładamy posłuszeństwo wobec Niego nad posłuszeństwo wobec wszystkich innych, ponieważ jest On Bogiem. Jest osobą Boską.

A jednak można powiedzieć, że Chrystus Pan jest za nas w pewien sposób odpowiedzialny, podobnie jak król czy prezydent odpowiedzialny jest za poddanych sobie ludzi. Jeśli obywatel amerykański popełni - nie daj Boże - przestępstwo w Polsce, rząd amerykański musi dać odpowiednie zadośćuczynienie. Musi uczynić zadość wymogom sprawiedliwości. Jego służby dyplomatyczne muszą złożyć stosowne przeprosiny. Król musi odpowiadać za zachowanie swych poddanych. Jeśli nie są oni dobrzy, jeśli nie przestrzegają praw Bożych, odpowie on za ich postępowanie w dniu Sądu Ostatecznego.

Podobnie mąż odpowiedzialny jest za swą żonę. Jest ona niejako jego przedłużeniem, ponieważ to on daje jej swe nazwisko. W Księdze Genesis czytamy, jak bardzo Izaak kochał swą żonę Rebekę, a jednak, kiedy był w Palestynie, zataił, kim była ona w rzeczywistości. Uczynił tak, ponieważ obawiał się o swoje życie, mogła się ona bowiem stać powodem jego śmierci. Opowiadał, że jest ona nie jego żoną, ale siostrą. A miłość Izaaka jest jak lód w porównaniu z miłością Chrystusa Pana do Jego Kościoła.

Było wiele powodów, dla których Żydzi chcieli zabić Pana Jezusa. Głosił, że jest Bogiem. Nazywał siebie Synem Człowieczym. Oświadczył wyraźnie, że jest Mesjaszem. A jednak pozwolił, by umieszczono nad Nim jeden tylko tytuł: Jezus Nazareński Król Żydowski. Zabili Go, ponieważ był Królem. Ponieważ był Królem i Oblubieńcem swego Kościoła. W chwili, gdy nie mógł zataić tego, kim jest, stojąc przed Piłatem, podał dokładny powód swej śmierci: „Sam powiedziałeś, bo jestem Ja królem”.

Pan Jezus oddaje swe życie właśnie jako Głowa Kościoła. Oddaje je, aby zadośćuczynić za przestępstwa jego członków. Jako Król, bierze w posiadanie swe królestwo, obmywając swych poddanych własną Krwią. Jednoczy się ze swą Oblubienicą – Kościołem, więzami silniejszymi niż jakiekolwiek inne więzi, silniejszymi niż więzi małżeńskie. Jednoczy Kościół ze sobą tą samą jednością, jaką posiada ze swym Ojcem, poprzez łaskę, którą wlewa w jego członków. Jest źródłem i zasadą jedności Kościoła, który narodził się z wody i krwi wypływającej z Jego przebitego boku.

Tak więc Chrystus Pan jest naszą Głową, nie tylko dzięki temu, że jest Osobą Boską, ze wszystkimi prawami Stwórcy wobec stworzenia, ale również macy prawa przysługującego zdobywcy. Daje swym członkom swe Imię, jesteśmy nazywani chrześcijanami, gdyż nosimy imię Chrystusa. I podobnie jak mąż czyni żonę – jako panią domu - właścicielką wszystkiego, co sam posiada, tak również i my posiadamy całe bogactwa Chrystusowe. Stajemy się Jego współdziedzicami. Posiadamy w Nim wszelkie skarby Bóstwa. Stajemy się, jak mówi św. Paweł, członkami Jego Ciała – jesteśmy w Nim zjednoczeni tak, że jedność ta przekracza wszelkie naturalne różnice między nami: narodowość, rasę, talenty i zdolności, bogactwo czy ubóstwo. Chrystus jest kamieniem węgielnym, na którym wszyscy musimy się opierać. Jest zasadą wszelkiej jedności. Ci, którzy nie będą z Nim zjednoczeni, zostaną przez Niego zmiażdżeni.

Ale tajemnica zwycięstwa Krzyża jest jeszcze głębsza – jest prawem, które rozciąga się na całe stworzenie. Jest prawem, którego najdoskonalszym wyrazem jest Męka Chrystusa Pana, ponieważ jest On szczytem wszelkiego stworzenia.

Prawem rządzącym wszystkimi istotami żywymi jest, że aby żyć, muszą one wpierw obumrzeć. Jeśli ziarno nie obumrze, pozostanie samo. Nowe życie nie wzejdzie bez obumarcia życia. Z mnóstwa nasion wyrastających na całej ziemi, nie wszystkie wzejdą. Wiele z nich pozostanie biernych i bezpłodnych - pozostaną w ziemi bezczynne i bezowocne.

Te jednak, które wzejdą, które przyniosą owoc, muszą najpierw obumrzeć. Giną. Są ukryte w ziemi. Pozostają pogrzebane i są jak umarłe. Mały żołądź leży w ziemi i po kilku dniach kiełkuje. Ostatecznie staje się wielkim drzewem, rodzącym tysiące nowych żołędzi.

I to prawo natury, drodzy Przyjaciele, jest powszechne. Dotyczy wszystkich istot żywych. Aby dać początek nowemu życiu, muszą one obumrzeć. Muszą same umrzeć, aby stać się czymś większym.

Stąd właśnie wielkie pragnienie Krzyża u Zbawiciela. To pragnienie, by ofiarować swe życie było tak wielkie, że Jego serce tęskniło za Krzyżem. „Tak bardzo pragnąłem spożywać tę paschę z wami” – powiedział swym uczniom. Jego wola była całkowicie skupiona na tym celu: by ofiarować swe życie za życie świata. Byśmy my mogli mieć życie i mieć je w obfitości.

Chrystus Pan umarł za nas. Trzy dni leżał pogrzebany w ziemi. A trzeciego dnia, w dzień Wielkiej Nocy, jako pierwszy ukazał nam nowe życie, które dla nas wywalczył. Bo On jest Zmartwychwstaniem i Życiem.

Tak więc również my, drodzy Wierni, którzy jesteśmy członkami Jego Ciała, musimy obumrzeć. Musimy obumrzeć samym sobie. Musimy naśladować naszego Mistrza. Tak jak On umarł, by zgładzić nasze grzechy, tak również my musimy obumrzeć naszym grzechom, byśmy mogli osiągnąć nowe życie, życie Chrystusa, mieszkającego w nas poprzez łaskę uświęcającą. On tam jest, w centrum naszej istoty, w samej istocie naszych dusz - poprzez łaskę uświęcającą, podobnie jak nasionko ukryte w ziemi. Trzeba jedynie naszej woli, naszej współpracy, naszego obumarcia samym sobie, by nasionko to wzeszło i przyniosło owoc na życie wieczne.

Dlatego właśnie, drodzy Przyjaciele, musimy cierpieć. Nie cierpimy dlatego, że lubimy cierpienie. Nie. Cierpienie jest samo w sobie czymś złym. To cierpienie jest jednak bramą, drzwiami, do wspanialszego życia. Tak jak nasionko, które obumiera i tak jak matka, która daje życie. Jest to cierpienie chwilowe, potem jednak czeka na nas nowe życie. Życie przewyższające wszelkie cierpienia, które musieliśmy znieść - jeśli tylko znosiliśmy je w zjednoczeniu z Krzyżem Chrystusa Pana.

Wszyscy cierpimy, w taki czy inny sposób. Wszyscy – chrześcijanie, poganie – wszyscy. Jest to znamię, którym naznaczona jest cała ludzkość, całe stworzenie, które tęskni za pełnią życia, za jego poszerzeniem. Podobnie jak roślina wzrasta i pnie się coraz wyżej - ku światłu.

A jednak tylko stworzenia wolne, obdarzone rozumem i wolą, mogą udaremnić to prawo. Poprzez nasze grzechy odwracamy się od życia. Niewłaściwie użytkujemy to cierpienie. Zamiast wykorzystać dla osiągnięcia wyższego życia, niszczymy samych siebie skupiając nasze pragnienia na chwilowych i przemijających przyjemnościach. Nie pozwalamy samym sobie wzrastać. Nie pozwalamy sobie kierować się ku wyższemu życiu.

Nie chcemy wzejść. Stajemy się nasieniem, które spada na ziemię i użala się jedynie na swą samotność, podczas gdy musi tylko obumrzeć samemu sobie, by przynieść obfity plon.

Wszyscy ludzie cierpią, jednak tylko dobry człowiek wie, jak wykorzystać cierpienie. Jedynie chrześcijanin zna prawa cierpienia, ponieważ posiada Chrystusa. Cierpienia spadają na wszystkich. Ten sam kij może mieszać zarówno balsam jak i śmierdzącą ciecz. Ruch jest ten sam, jak różne jednak zapachy wywołuje. U jednego cierpienia prowadzą do wzrostu życia, u innego są jedynie długą i bolesną drogą ku śmierci.

Wszystkie zła tego świata, drodzy Przyjaciele, istnieją jedynie dla większego dobra. Bóg jest tak dobry, że pozwala na zło, aby bardziej okazać swą dobroć. By udzielić więcej ze swego życia. By skierować nas ku wyższemu życiu. A zła na tym świecie jest wiele, ponieważ dobro, którego Bóg pragnie nam udzielić, jest ogromne. Pragnie udzielić nam życie przewyższające nasze życie doczesne tak bardzo, że nie sposób tego wyrazić słowami. Życie tak wspaniałe, że może trwać jedynie przez całą wieczność.

Tak więc, drodzy Przyjaciele, w tym dniu, w którym wspominamy zwycięstwo Krzyża nad ciemnościami i błędami tego świata, weźmy sobie w sposób szczególny do serca znaczenie tej wielkiej tajemnicy: że przez Krzyż zyskujemy życie wieczne. Krzyż jest sztandarem, pod którym musimy maszerować do zwycięstwa.

Módlmy się do Najświętszej Maryi Panny, by Ona, która była wierna Krzyżowi, stojąc pod nim w dzień zwycięstwa swego Syna nad grzechem i śmiercią, mogła uczynić i nas wiernymi i doprowadzić nas do ostatecznego zwycięstwa, byśmy mogli radować się chwała płynącą z niesienia Krzyża w zjednoczeniu ze Zbawicielem. Amen.

Ks. Jan Jenkins

« powrót