Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Ambrożego, biskupa i wyznawcy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 5/2007 (96)

Jan Vennari

Adhortacja o Eucharystii

czyli w nieustannym poszukiwaniu nowej syntezy

Więcej łaciny podczas nowej Mszy, tabernakulum w centralnym miejscu kościoła, inkulturacja, ograniczona interkomunia z protestantami – to niektóre z propozycji, jakie przedstawił Benedykt XVI w ogłoszonej niedawno adhortacji apostolskiej o Eucharystii „Sacramentum caritatis”.

Datowany na 22 lutego, a ogłoszony 13 marca 2007 r. dokument nazwany został posynodalną adhortacją apostolską i jest podobno owocem debaty przeprowadzonej podczas XI Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów, obradującego w Watykanie w dniach od 2 do 23 października 2005 roku.

Struktura synodu wygląda mniej więcej w ten sposób: zjeżdżają się biskupi z poszczególnych krajów, gromadzą się w Rzymie na kilka tygodni, dyskutują, wygłaszają przemówienia i zgłaszają interwencje. Wszystkie sprawozdania i kopie przemówień, razem z końcowym dokumentem synodu, składa się następnie na biurko papieża, który – razem z powołanym do tego zespołem – musi jakoś przebić się przez te stosy papieru i sporządzić szkic końcowego dokumentu – „posynodalną adhortację apostolską”. Ów dokument, w prawdziwie kolegialnym duchu, musi w jakiś sposób odzwierciedlać wspólne poglądy uczestniczących biskupów.

By lepiej zrozumieć naturę najnowszej adhortacji apostolskiej, konieczne jest krótkie przedstawienie nowej, posoborowej koncepcji „synodu”.

Nieustanne aggiornamento poprzez synod

15 września 1965 r., 10 tygodni przed zamknięciem soboru, Paweł VI ogłosił motu proprio Apostolica solicitudo, zapowiadające ustanowienie synodu jako instytucji trwałej.

Do czasów Trydentu synod przypominał sobór powszechny, posiadał jednak mniejszą od niego rangę. Po Soborze Trydenckim synod stał się jedynie lokalnym zgromadzeniem biskupów i kapłanów, zwoływanym okazjonalnie dla rozwiązania jakiegoś palącego problemu. Od czasu Vaticanum II stan ten uległ jednak zasadniczej zmianie.

Progresistowski „National Catholic Register” z wyraźnym ukontentowaniem donosił, że powołanie synodu „wydaje się ostateczną konsekwencją ponownego odkrycia przez sobór kolegializmu”1. (...) O instytucji tej wspomina również w pochlebnych słowach rzadko cytowany dokument soborowy Christus Dominus2.

Synod, wedle wizji Vaticanum II, miał być ciałem o charakterze konsultacyjnym, a nie decyzyjnym. Jezuicki magazyn „America” charakteryzuje go jako

konsultacyjne spotkanie reprezentatywnej grupy biskupów świata, zwoływane co jakiś czas przez papieża, by przedstawić mu informacje z pierwszej ręki i doradzić mu na wybrany temat3.

Motu proprio Pawła VI z 1965 roku dodaje, że synod „może również posiadać głos decydujący, jeżeli zostanie mu to przyznane przez papieża, do którego należy w tym wypadku zatwierdzanie decyzji synodu”.

Innymi słowy papież zachowuje w dalszym ciągu władzę zwierzchnią w stosunku do takiego kolegialnego zgromadzenia, ponieważ ostatecznie od niego zależy, czy weźmie pod uwagę głosy w dyskusji. Jednak już sam fakt powołania synodu zmusza go do postępowania – w mniejszym lub większym stopniu – wedle reguł kolegializmu, nawet jeśli zachował jeszcze coś ze swego prymatu.

Synod ustanowiony więc został, by doradzać w kwestii wdrażania dokumentów Vaticanum II we wszystkich częściach Kościoła. Tak właśnie definiuje go współpracujący z amerykańskim episkopatem ks. Kenneth Boyak.

Również Tad Szulc w biografii Jana Pawła II wyjaśniał, że synod jest „stałym organem wcielającym w życie decyzje II Soboru Watykańskiego”4.

Tak więc celem synodu jest podtrzymywanie przy życiu aggiornamento przy wykorzystaniu narzędzia kolegializmu. Jest on niejako przedłużeniem Vaticanum II.

Benedykt XVI jest prawdziwie człowiekiem soboru, który progresista Marcel Prelot określił jako tryumf liberalnego katolicyzmu. II Sobór Watykański odgrywa w postrzeganiu przez papieża świata i Tradycji rolę centralną. Nie dziwi więc, że posłużył się synodem jako narzędziem umożliwiającym realizację skrupulatnie wypracowanego planu „reformy reformy” – programu mającego przywrócić Kościołowi odrobinę zdrowego rozsądku. Jednak (...) głównym punktem odniesienia nie ma być bynajmniej antymodernizm św. Piusa X ani antyliberalizm Piusa IX, ale II Sobór Watykański, będący głównym powodem obecnego chaosu.

Kard. Ratzinger i reforma liturgiczna

Benedykt XVI, jeszcze jako kard. Ratzinger, nie krył swego niezadowolenia z rezultatów rewolucji liturgicznej. Mimo że ton jego wypowiedzi różni się od doktrynalnej ostrości sformułowań kard. Ottavianiego, uznawał jednak, że pod względem liturgicznym „coś poszło źle”.

We wprowadzeniu do francuskiego wydania książki msgr Gambera Reforma liturgii rzymskiej. Problemy i tło kard. Ratzinger ubolewał, że posoborowa rewolucja liturgiczna nie przebiegała zgodnie z jego oczekiwaniami. Jak pisał: „Na miejsce liturgii będącej owocem rozwoju liturgicznego przyszła liturgia sfabrykowana. Porzuciliśmy organiczny, żywy proces wzrostu i zastąpiliśmy ją – jak w procesie wytwórczym – banalnym, sfabrykowanym, stworzonym na poczekaniu produktem”5.

Podobne akcenty znaleźć można również w książce kardynała Duch liturgii, oraz w 460-stronicowym wywiadzie udzielonym Peterowi Seewaldowi na początku roku 2000, a wydanym pod tytułem Bóg w świecie. (...)

Na pytanie: „Czy Msza powinna być odprawiana ponownie po łacinie?”, kardynał odpowiedział:

Nie wydaje się to już możliwe jako praktyka powszechna i być może nie jest nawet pożądane. Według mnie przynajmniej liturgia słowa powinna być sprawowana w języku narodowym. W pozostałych jednak przypadkach byłbym zwolennikiem nowego otwarcia na używanie łaciny6.

Kardynał powiedział też P. Seewaldowi, że był zwolennikiem zniesienia zakazu „stosowania formy liturgicznej sprzed 1970 roku”7.

Jak już jednak pisałem, Benedykt XVI jest w bardzo znacznym stopniu człowiekiem soboru. Uniemożliwia mu to przezwyciężenie destrukcyjnego soborowego liberalizmu, ponieważ pozostaje wierny dwóm kluczowym modernistycznym fundamentom Vaticanum II: ekumenizmowi i wolności religijnej. Jako jedyną receptę na przezwyciężenie kryzysu proponuje nieodmiennie odkrycie „prawdziwego oblicza” II Soboru Watykańskiego. „Jedyny sposób, w jaki Vaticanum II może stać się wiarygodne – pisze – jest przedstawienie go takim, jakim w istocie jest: jako elementu nieprzerwanej, jedynej tradycji Kościoła i jego wiary”.

W ten sposób papież stawia przed sobą zadanie niemożliwe w istocie do wykonania, gdyż owe fundamenty soboru (tj. ekumenizm i wolność religijna) stanowią wyraźne odejście od katolickiego Magisterium. Trudno jednak nie zauważyć, że ideą przewodnią całej jego kariery kościelnej – jak również programem jego pontyfikatu – jest stworzenie nowej syntezy między tradycyjnym katolickim nauczaniem sprzed Vaticanum II i nowinkami soborowych progresistów, syntezy tylko trochę bardziej konserwatywnej niż teologia Jana Pawła II. Nowa adhortacja apostolska jest właśnie przejawem poszukiwania owej nowej syntezy.

32 790 słów!

Posoborowym dokumentom z pewnością nie można zarzucić zwięzłości ani precyzji. Są one zazwyczaj rozwlekłe i pełne bezsensownych rozważań, przez co trzeba wielkiej wytrzymałości, by doczytać je do końca.

Nowa adhortacja apostolska nie stanowi wyjątku od tej reguły – razem z przypisami liczy 32790 słów. Można się zastanawiać, kto poświęci tyle czasu, by przeczytać cały ten tekst.

Niniejszy artykuł nie ma być w założeniu wyczerpującą analizą tego dokumentu; skoncentruje się raczej na kilku jego głównych punktach, zaczynając od elementów najbardziej pozytywnych i przechodząc do aspektów budzących największy niepokój.

Sacramentum caritatis:

Adhortacja nie wspomina jednak o świętokradczej Komunii przyjmowanej na rękę ani o świeckich szafarzach, co dziwi w dokumencie mającym rzekomo na celu wzrost czci dla Najświętszego Sakramentu. Mało które praktyki wywołały taki brak czci dla Najświętszego Sakramentu jak Komunia na rękę i „świeccy szafarze Eucharystii”.

Prasa świecka była szczególnie zainteresowana tym, co Benedykt XVI napisał o katolickich politykach. Associated Press zatytułowała swoje doniesienia: „Papież nie chce ustąpić wobec rozwiedzionych katolików, mówi katolickim politykom, by trzymali się ściśle zasad Kościoła”8. Niestety, dokument nic nie wspomina o karze dla katolickich polityków, którzy tych zasad się nie trzymają. Pozostawia lokalnym biskupom decyzję, czy odmówić im Komunii św.

Papież pisze, że publiczne świadectwo wiary wymagane jest zwłaszcza od polityków, którzy decydują o kwestiach takich jak aborcja czy eutanazja, rodzina

oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wolność wychowywania dzieci oraz promocja dobra wspólnego we wszystkich jego formach. Te wartości nie podlegają negocjacjom. Dlatego katoliccy politycy oraz ustawodawcy, świadomi swej poważnej odpowiedzialności społecznej, winni się czuć szczególnie przynaglani przez swe sumienie uformowane w prawy sposób, by przedstawiać oraz wspierać prawa inspirowane przez wartości oparte na ludzkiej naturze.

Dokument mówi dalej, iż „biskupi są zobowiązani ciągle przypominać o tych wartościach; stanowi to część ich odpowiedzialności za trzodę im powierzoną”.

Pytany, czy oznacza to, że katolickim politykom można odmówić Komunii św., kard. Angelo Scola, który prezentował tekst adhortacji podczas konferencji prasowej w Watykanie, powiedział, że dokument ten „nie mówi tego, czego nie chce powiedzieć”9. Innymi słowy, papież nie nalega, by proaborcyjnym, głosującym za eutanazją i małżeństwami homoseksualnymi „katolickim” politykom odmawiano Komunii św. Decyzję w tej kwestii pozostawia się lokalnemu biskupowi.

„Odnosząc się do pozostawienia przez Benedykta XVI decyzji w tej sprawie biskupom – pisała Associated Press – Lisa Sowle Cahill, teolog w Boston College, powiedziała, że liberałowie powinni być wdzięczni, że «nie nalegał w sposób bardziej zdecydowany na ukrócenie swoistej elastyczności duszpasterskiej»”10.

Innymi słowy, proaborcyjni „katoliccy” politycy, jak Nancy Polosi, Ted Kennedy i John Kerry, oraz skompromitowani prałaci, jak abp Waszyngtonu Wuerl, nie powinni się niczego obawiać (...). Słowa papieskie o wartościach nie podlegających negocjacjom tracą [w ten sposób] całą swoją siłę. Katolicy na całym świecie nadal będą świadkami skandali i świętokradztw, wynikających z wolnego dostępu do sakramentów przez „katolickich” polityków, którzy lekceważą doktrynę Kościoła i bronią antychrześcijańskich zachowań.

W istocie żadna z adhortacji (napomnień) zawartych w tym dokumencie nie wydaje się wiążąca, ponieważ dokument nie wymienia sankcji wobec katolickiego laikatu, kapłanów czy biskupów, którzy się do niego nie zastosują. Adhortacja bez sankcji nie jest prawem, a jedynie sugestią, która prawdopodobnie zostanie zignorowana. Już obecnie abp Adrian Doyle z Hobart w Tasmanii, który uczestniczył w synodzie, mówi publicznie, że preferowanie przez papieża łacińskich modlitw „raczej nie wpłynie na celebrację Mszy na poziomie parafii”11. W większości przypadków nic się nie zmieni.

Inkulturacja i interkomunia

Nowa synteza obejmuje również próbę autoryzacji modnych nadużyć, które rozmnożyły się od czasu soboru. Adhortacja apostolska mówi więc, że „pocałunek pokoju” podczas Mszy powinien pozostać, winien być jednak „pocałunkiem pokoju” pełnym godności, po prostu należy potrząsać ręką osoby stojącej obok, zamiast biegać po kościele jak podczas jakiegoś happeningu. Podobnie „ofiarowanie darów” przez świeckich ma pozostać, powinno być ono jednak pełne godności. Oby Bóg raczył dać nam kiedyś papieża, który wykorzeni wszystkie te głupie praktyki.

Poważny niepokój budzi zalecenie kontynuowania „inkulturacji”, polegającej na umieszczaniu w liturgii elementów religii i kultur pogańskich – ulubionej nowinki Jana Pawła II. Jeszcze poważniejsze będą konsekwencje rozszerzenia (choć w sposób rzekomo „ograniczony”) zgody na interkomunię z protestantami.

Nie powinno to nikogo dziwić – swego czasu sam kard. Ratzinger zgorszył wielu katolików, udzielając Komunii św. Rogerowi Schutzowi z Taize podczas Mszy pogrzebowej Jana Pawła II. Spotkało się to z pochwałą ze strony protestantów, a pewien luteranin pochwalił się United Press International, że również on przyjął Komunię z rąk kard. Ratzingera. Nigdzie w całym dokumencie nie znajdujemy zdrowej katolickiej nauki w tej kwestii, zawartej w CIC 1917: „Zabronione jest udzielanie sakramentów heretykom i schizmatykom, którzy o to proszą, nawet jeśli błądzą w dobrej wierze, o ile najpierw nie porzucą swych błędów i nie pojednają się z Kościołem” (kan. 731 par. 2)12. Ta zdrowa katolicka zasada została wyparta przez ekumenizm Vaticanum II.

Po raz kolejny widzimy w adhortacji wpływy „nowej syntezy” Hegla.

Vaticanum II – świadome zerwanie z Tradycją

W obecnym stanie rzeczy nierealistyczne byłoby oczekiwanie na trzeźwą ocenę nowej Mszy ze strony dzisiejszej hierarchii. W sytuacji, gdy nie chce się podjąć żadnych działań w kierunku uzdrowienia liturgii, dyscypliny i doktryny, nowa synteza, usiłująca obronić Vaticanum II, może doprowadzić jedynie do chaosu i zamieszania. Bezsensowne jest traktowanie soboru jako „części nieprzerwanej (...) jedynej Tradycji Kościoła i jego wiary”, skoro jego celem, wyznaczonym mu przez sporządzających projekty dokumentów progresistów, było właśnie oderwanie katolików od odwiecznego nauczania Kościoła, a zwłaszcza wymazanie z ich pamięci prawdy, że Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem ustanowionym przez Chrystusa Pana, że poza nim nie ma zbawienia. Sprotestantyzowana nowa Msza, tak samo jak konstytucja o liturgii, oparte są na tej nowej ekumenicznej zasadzie Vaticanum II.

Nawet Lumen gentium, traktowana przez wielu jako najbardziej ortodoksyjny z dokumentów II Soboru Watykańskiego, została ułożona tak, aby dopasować ją do nowej, ekumenicznej doktryny. Z kolei Dei verbum celowo unikała „antymodernistycznej” retoryki św. Piusa X. Autorzy projektów dokumentów soborowych celowo wystrzegali się posługiwania terminologią scholastyczną, ponieważ uniemożliwiłoby to nadanie soborowi wymiaru ekumenicznego. Wszystko to z radością przyznawał młody ksiądz Józef Ratzinger w roku 1966, wyrażając pełne poparcie dla nowego ekumenicznego podejścia.

Tak więc, podczas gdy obecni przywódcy Kościoła nadal poszukują swej hegeliańskiej nowej syntezy modernizmu i katolicyzmu, my pozostaniemy przy wierze katolickiej – takiej, jakiej zawsze nauczano „w tym samym znaczeniu i w tym samym wyjaśnianiu”, jak to nakazuje zarówno I Sobór Watykański, jak i Przysięga antymodernistyczna. Będziemy się również trzymali – jak to jest obowiązkiem każdego katolika – „przyjętych i potwierdzonych przez Kościół obrzędów, tradycyjnie używanych podczas uroczystego sprawowania sakramentów”.

Uczciwe spojrzenie na nową Mszę

W obliczu tej niszczycielskiej rewolucji powinniśmy często przypominać sobie słowa kard. Ottavianiego, zawarte w przenikliwej Krótkiej analizie krytycznej Novus Ordo (...). Kardynał słusznie zwraca w niej papieżowi uwagę, że nowy ryt Mszy „stanowi, zarówno w całości jak i w szczegółach, uderzające odejście od katolickiej teologii Mszy sformułowanej na XXII sesji Soboru Trydenckiego”.

Krótka analiza... stwierdza też, że ze względu na naśladownictwo przez nowy ryt struktury protestanckiego nabożeństwa, nowa Msza „może radować serce nawet najbardziej modernistycznego protestanta”.

Podobnie jak to czynimy na łamach „Carholic Family News”, kard. Ottaviani oraz rzymscy teologowie krytykowali nowy ryt Mszy w oryginale łacińskim, czyli w „najczystszej formie” – w najlepszym jego wydaniu! Zlatynizowane Novus Ordo, które proponuje nowa adhortacja apostolska, pozostaje jednak wciąż tą samą sprotestantyzowaną liturgią, słusznie potępioną w interwencji kard. Ottavianiego.

Mówiąc ściśle, „odnowa liturgiczna” przybierać zaczęła protestancki kierunek już przed soborem. W roku 1956 postępowy liturgista Gerard Ellard SI pisał:

Obecnie, kiedy te modyfikacje dotyczące Mszy są drobiazgowo studiowane przez uczonych, staje się jasne, że reforma w sposób nieunikniony wymaga, by pewne zewnętrzne aspekty Mszy przypominały bardziej kult niekatolicki; takie zmiany będą dobrze przyjęte przez naszych niekatolickich braci13.

Owa protestantyzacja Mszy była intencją Pawła VI (...). Jan Guitton, bliski przyjaciel papieża, powiedział w wywiadzie radiowym udzielonym w latach 90.:

Intencją Pawła VI w stosunku do tego, co potocznie nazywamy Mszą, było zreformowanie katolickiej liturgii w taki sposób, by przypominała jak najbardziej liturgię protestancką – co jednak ciekawe, Paweł VI uczynił to, by zbliżyć ją, tak jak to tylko możliwe, do protestanckiej Wieczerzy Pańskiej. (...) Kierowany pobudkami ekumenicznymi Paweł VI zamierzał usunąć, lub przynajmniej poprawić czy złagodzić, to, co było we Mszy zbyt katolickie, zbyt tradycyjne – i (...) zbliżyć katolicką Mszę do obrzędów kalwińskich14.

W obliczu tej protestantyzacji liturgii kard. Ottaviani przypomina w Krótkiej analizie krytycznej o obowiązku przylgnięcia przez katolików do Tradycji:

Oczywiste jest, że nowy ryt Mszy nie ma intencji przedstawiania wiary nauczanej przez Sobór Trydencki. To jednak ta wiara wiąże na zawsze katolickie sumienie. Tak więc, wraz z promulgowaniem nowego rytu Mszy, prawdziwy katolik postawiony jest wobec tragicznej konieczności wyboru.

Jedynym wyborem dla katolika obrządku rzymskiego może być jedynie prawdziwa katolicka liturgia, w najdoskonalszy sposób wyrażająca wiarę katolicką: Msza trydencka.

Na koniec pragnę przytoczyć pewne spostrzeżenie abpa Marcelego Lefebvre’a, którego jedno zdanie o niebezpieczeństwach płynących z nowej Mszy jest warte sto razy więcej niż 32790 słów adhortacji apostolskiej.

Pod względem psychologicznym, duszpasterskim czy teologicznym – pisał arcybiskup – niemożliwe jest dla katolików porzucenie liturgii, będącej prawdziwym wyrazem i ostoją ich wiary, i przyjęcie nowych obrzędów stworzonych przez heretyków, bez wystawiania swej wiary na ogromne niebezpieczeństwo. Nie można naśladować niewierności protestanckiej, nie stając się protestantem. Iluż wiernych, iluż młodych kapłanów, iluż biskupów straciło wiarę od czasu przyjęcia tych reform! Nie można bezkarnie lekceważyć natury i wiary”. Ω

Za „Catholic Family News” tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Przypisy

  1. Desmond O’Grady, Synod to Revive for Another Try, „National Catholic Reporter”, 30 sierpnia 1974.
  2. Christus Dominus, 28 października 1965.
  3. „America”, 30 listopada 1974, s. 374.
  4. Tad Szulc, Jan Paweł II. Biografia, s. 257.
  5. Ks. Klaus Gamber, Reforma liturgii rzymskiej, jej problemy i tło, cytata za wydaniem angielskim.
  6. Ibid., s. 417.
  7. Ibid., s. 416.
  8. Frances D’Emilio, Associated Press, 13 marca 2007.
  9. Pope Says Celibacy Obligatory for Priests, „Irish Times”, 14 marca 2007.
  10. Frances D’Emilio, Pope Refuses to Relent on Remarried Catholics, Tells Catholic Politicians to toe Church Line, Associated Press, 13 marca 2007.
  11. Pope Blesses Some of that Old Time Religion, „Sydney Morning Herald”, 14 marca 2007.
  12. Za: Henry Davis SI, Moral and Pastoral Theology, 1935, t. III.
  13. Za: Alcuin Reid OSB, The Organic Development of the Liturgy, St. Michael’s Abbey Press, s. 258.
  14. Za: Ecumenism – a Disaster for the Church, „Apropos” Nr 18, 1996 (Scotland), s. 122.