Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Macierzyństwa N.M.Panny [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2018 (196)

ks. Szymon Bańka FSSPX

Od redakcji

Drodzy Czytelnicy!

Obchody 100-lecia odzyskania niepodległości są dla uważnego obserwatora okazją radosną, ale i bolesną zarazem. Radość z posiadania wolnej, niepodległej Ojczyzny miesza się z boleścią wynikającą z głębokich problemów, z którymi się ona boryka. Człowiek, który patrzy na Polskę z perspektywy wiary, bez wątpienia musi dostrzec ogromne braki naszej Ojczyzny i czyhające na nią zagrożenia. Kryzys Kościoła sprawił, że Kościół w Polsce jest modernistyczny, a więc z punktu widzenia wiary, zupełnie bezsilny, a czasami jego działalność jest wręcz szkodliwa. Kościół w Polsce nie naucza w sposób jasny i zrozumiały fundamentalnych prawd wiary, które są podstawą dla harmonijnego i sprawiedliwego życia zarówno jednostek, rodzin i państwa. Przemilcza się, że Kościół katolicki jest jedyną instytucją prowadzącą do zbawienia, że jego prawo jest święte i pochodzi od Boga, a prawa innych wyznań są wymysłem ludzkim lub mamieniem szatańskim, stąd szerzy się wszechobecny indyferentyzm religijny. Jego rozszerzaniu się sprzyja również wyprany z najważniejszych treści przekaz katechetyczny, który nie kładzie nacisku na zbawienie duszy i środkach niezbędnych do jego osiągnięcia, ale na rzeczach doczesnych, problemach socjalnych i dialogu międzyreligijnym, który dąży do tego, aby wszyscy wspólnie budowali „lepszą przyszłość” – pojmowaną ziemsko i utopijnie. Nowa liturgia Kościoła również odgrywa ogromną rolę w szerzeniu obojętności religijnej, a więc pośrednio wszystkich możliwych błędów na wszelkich płaszczyznach ludzkiego życia (skoro na najbardziej fundamentalnej płaszczyźnie jest obojętne, co uznaję za dobre – to na każdej innej tym bardziej). Ten smutny spektakl, jakim jest „odnowiona” liturgia, tchnie banalnością i absolutnym brakiem treści. Ta wciąż malejąca grupa Polaków, którzy regularnie uczęszczają do kościoła, skonfrontowana jest z liturgią, która wyprana jest z oznak czci, której przekaz katechetyczny jest doczesny i przeważnie marny. Są tam bombardowani banalnymi pieśniami, doczesnymi kazaniami, niewiarygodnie długimi ogłoszeniami duszpasterskimi i różnego rodzaju świeckimi „atrakcjami”, jak światowa muzyka, tańce liturgiczne i różne inne „urozmaicenia”, mające zamaskować brak zasadniczego celu liturgii (cześć Boża) i przekazu zdrowej katolickiej nauki.

Nic więc dziwnego, że Polacy odwracają się od Kościoła, nic dziwnego, że ci, którzy wciąż przy nim trwają, bardzo często ulegają poglądom zupełnie niekatolickim. Dotyczy to zarówno kwestii prawd wiary, jak i moralności, zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej czy nawet społeczno-politycznej. Smutny to obraz, pasterze, którzy zapomnieli o swoim powołaniu, o swojej misji i poświęcają się głoszeniu jakichś obcych zasad i lud, który bardzo często, nawet przy dobrej woli, nie wie, dokąd się udać. Uważnego obserwatora może przerazić ogrom błędu i grzechu, który rozpanoszył się w naszej umiłowanej ojczyźnie. Czyż więc mamy zwątpić i ulec rozpaczy? Oczywiście nie! Musimy tylko wiedzieć, gdzie należy szukać ratunku. Nie szukajmy pocieszenia w porównywaniu się z innymi i stwierdzeniu: „u nich jest jeszcze gorzej” – marna to bowiem pociecha. Nie szukajmy również pocieszenia w fałszywym mesjanizmie, który w duchu romantyzmu widzi w Polsce „mesjasza narodów”, który przez swoje cierpienia i porażki zbawi świat. Jest to bowiem tylko romantyczna fantazja, nie mająca nic wspólnego ani z Objawieniem Bożym ani ze zdrowym rozsądkiem, jeden jest bowiem Zbawca i jeden jest Jego Kościół, a próba roszczenia sobie przez jakiś naród takiego tytułu jest niezwykłą pychą i świadczy o daleko idącym zaślepieniu.

Gdzie więc mamy szukać ratunku? Gdzie mamy szukać źródła odnowy i naprawy naszej Ojczyzny? Prawdziwej odnowy nie da nam żadna partia polityczna czy reforma, nie dadzą nam jej szumne hasła i patetyczne patriotyczno-religijne deklaracje. Prawdziwa odnowa naszej umiłowanej ojczyzny musi się zacząć w nas – od odnowienia nas w Chrystusie. To my musimy na co dzień przepełniać się Chrystusem, uświęcać się i w ten sposób najlepiej przysługiwać się Polsce. Musimy więc nasz umysł wciąż na nowo poddawać Chrystusowi, ale nie temu Chrystusowi, jakiego sobie stworzyliśmy – jak my Go sobie wyobrażamy. Jest to bowiem ogromne niebezpieczeństwo: człowiek bardzo łatwo nabiera przekonania, że jego poglądy to w istocie nauka Kościoła. Wśród dzisiejszego zamętu pokusa ta jest tym większa, gdy duchowieństwo nie stoi na straży wiary. Musimy więc bardzo na to uważać, aby mieć tę intelektualną pokorę, która sprawia, że jesteśmy gotowi dać się pouczyć, że jesteśmy gotowi poddać się pod naukę Kościoła (oczywiście tę prawdziwą naukę, którą Kościół zawsze i wszędzie głosił) nawet, gdy wydaje nam się, że jest inaczej – bowiem to nie nam obiecał Pan Jezus nieomylność a urzędowi nauczycielskiemu Kościoła. Szukajmy więc prawdy, szukajmy jej w lekturze Pisma św., w odwiecznym nauczaniu Kościoła, w dziełach wielkich świętych, szukajmy jej i przepełniajmy się nią, poddawajmy się jej, miejmy odwagę pod jej wpływem zmieniać nasze codzienne życie. Czeka nas więc ciężka codzienna praca, poszukiwanie prawdy i dostosowywanie do niej naszego życia, coraz wierniejsze spełnianie obowiązków naszego stanu, coraz doskonalsze praktykowanie wszelkich cnót. Nie ma innej drogi do naszego osobistego uświęcenia, nie ma innej drogi do naprawy naszej ziemskiej Ojczyzny i do osiągnięcia tej wiecznej. Do tej zwykłej codziennej pracy nad nami samymi wzywa nas również tytuł tego numeru: „Jak obudzić rycerzy?”. Nawiązuje ono do staropolskiej legendy, według której pod Giewontem zwlekają uśpieni rycerze, czekający, aby przyjść na pomoc naszej Ojczyźnie, kiedy nadejdzie ich czas. Tak też Pan Bóg oczywiście będzie wspierał nas, ale na Jego działanie wolno nam liczyć tylko wtedy, gdy spełniamy nasze obowiązki. Ojciec niebieski z chęcią będzie nas wspierał swoją łaską, ale my musimy z nią współdziałać. Nasza Królowa z pewnością chce uwolnić naszą Ojczyznę z jej błędów i nędzy, ale pragnie Ona naszej współpracy, naszego codziennego działania, zmierzającego do tego, aby „wszystko odnowić w Chrystusie”. Nie szumne hasła więc i zwodniczy romantyzm uratuje naszą Ojczyznę, ale nasza codzienna praca w Chrystusie, z Chrystusem i dla Chrystusa.

Na zakończenie prośmy oczywiście naszą ukochaną Królową i Matkę, aby nas prowadziła, aby dawała nam siłę do codziennej walki z grzechem i błędem, z naszymi codziennymi grzechami i starymi błędami, które gdzieś głęboko się w naszym umyśle zagnieździły i paraliżują nasze życie duchowe. Prośmy Ją, aby dała nam Chrystusa, który jest Prawdą, aby On oświecił ciemności naszego umysłu i dał nam siłę do walki z grzechem, dla naszego zbawienia i ku prawdziwemu dobru naszej Ojczyzny.