Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Łucji, dziewicy i męczennicy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 11/2004 (66)

Nie jesteśmy skansenem!

Wywiad Jego Ekscelencji bp Bernarda Fellaya, przełożonego generalnego Bractwa św. Piusa X, dla agencji DICI

«Latin Mass Magazine» w numerze z maja br. opublikował wywiad z kard. Castrillonem Hoyosem, przewodniczącym Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Jego Ekscelencja bp Bernard Fellay, przełożony generalny Bractwa Św. Piusa X, w wywiadzie dla agencji DICI, ustosunkowuje się do propozycji kardynała.

DICI: W wywiadzie dla „Latin Mass Magazine” kard. Castrillon Hoyos wypowiada słowa, które są czymś więcej niż tylko wyciągnięciem ręki do wiernych przywiązanych do Tradycji – zapewnia, że ramiona Ojca Świętego pozostają otwarte. Czy nie jest Ekscelencja poruszony tak wielkodusznym gestem?

Bp Fellay: Jestem bardzo poruszony tym gestem i nie mam wątpliwości co do jego szczerości. Muszę jednak zauważyć, że kardynał bagatelizuje, jak tylko może, prawdziwe trudności, ważne dla obu stron. U lokalnych biskupów widzi on jedynie „wątpliwości” i „wahanie” przed przyznaniem „prawa obywatelstwa” Mszy Wszechczasów, podczas gdy w istocie mamy do czynienia z prawdziwą opozycją wobec tradycyjnej nauki dotyczącej Najświętszej Ofiary. By przekonać się o tym, wystarczy przyjrzeć się bardzo powściągliwym reakcjom biskupów na ostatni dokument dyscyplinarny Redemptionis sacramentum. Wyraźnie widać, że nikt nie jest zainteresowany tym wezwaniem do przywrócenia porządku! Ich zdaniem, nie ma ani nadużyć, ani skandali liturgicznych!

Natomiast odnośnie do wiernych Tradycji kard. Castrillon Hoyos uznaje jedynie, że posiadają oni szczególną „wrażliwość” i „percepcję”, podczas gdy tak naprawdę jest to kwestia wierności niezmiennej nauce Kościoła. Wszystkie te eufemizmy dowodzą zdolności dyplomatycznych kardynała, nie są jednak w stanie ukryć jego zakłopotania: w jaki sposób może on rozwiązać bolesną sytuację Bractwa Św. Piusa X bez poruszenia kwestii doktrynalnych? Szczerze mówiąc, gdyby była to jedynie kwestia rozwiania „wątpliwości” biskupów i uznania prawomocności „wrażliwości” tradycjonalistów, myślę, że kryzys ten zostałby już dawno rozwiązany. W grę wchodzi tu jednak coś o wiele poważniejszego niż wątpliwości i wrażliwość.

Czy nie obawia się Ekscelencja, że wasze stanowisko postrzegane będzie jako uporczywy krytycyzm i negacja?

— Przeciwnie, od początku naszych rozmów z kard. Castrillonem Hoyosem wysuwaliśmy pozytywne propozycje. Musimy być jednak przede wszystkim pewni, że filary, podtrzymujące most pomiędzy nami a Rzymem, są solidne. Są to filary doktrynalne. Nie możemy przemilczać tego bez ryzyka, że prędzej czy później wszystkie nasze wysiłki, mające na celu znalezienie rozwiązania, okażą się nieskuteczne. Rozwiązanie proponowane przez kardynała polega na zawarciu praktycznego porozumienia przy równoczesnym bagatelizowaniu zasadniczych różnic. Czy to możliwe? Czy serdeczne słowa kardynała mogą powstrzymać katastrofalne skutki kryzysu, który wstrząsa Kościołem? Nie sądzę.

Tak więc stanowisko Ekscelencji brzmi: doktryna, integralna doktryna, albo nic? Czy temu stanowisku nie brak realizmu?

— Jesteśmy stanowczy, ale nie stawiamy warunków niemożliwych do spełnienia. Bez wątpienia doktryna ma znaczenie zasadnicze, ale uważamy, że konieczne są pewne etapy przygotowawcze. Dlatego właśnie od samego początku przedstawialiśmy władzom rzymskim dwa warunki wstępne. Umożliwiłyby one wytworzenie atmosfery zaufania, sprzyjającej rozwiązaniu „problemu Econe”. Warunkami tymi były: odwołanie dekretu o ekskomunice wobec biskupów Bractwa oraz uznanie prawa każdego kapłana do odprawiania tradycyjnej Mszy.

Jak wyobraża sobie Ekscelencja owo odwołanie ekskomuniki?

— To, co uczyniono względem prawosławnych, mogłoby być uczynione a posteriori względem nas. Rzym odwołał ekskomunikę wobec nich, nie czekając na zmianę ich stanowiska wobec Stolicy Apostolskiej. Czy nie mógłby więc postąpić podobnie wobec nas, którzy nigdy nie byliśmy oddzieleni od Rzymu i zawsze uznawaliśmy władzę Papieża, tak jak ją zdefiniował I Sobór Watykański? Czterech naszych biskupów, konsekrowanych w 1988 roku, składało przysięgę wierności Stolicy Apostolskiej i od tego czasu zawsze wyznawali oni swe przywiązanie wobec niej i Następcy św. Piotra. Wydawali rozliczne rozporządzenia, by pokazać, że nie mają intencji tworzenia równoległej hierarchii. Przypomniałem o tym ponownie podczas mojej konferencji prasowej w Rzymie 2 lutego br.

Odwołanie dekretu o ekskomunice wytworzyłoby nową atmosferę, niezbędną do dalszego postępu rozmów. Pozwoliłoby to między innymi prześladowanym księżom i wiernym zobaczyć, że ich przywiązanie do Tradycji nie jest błędem, że było ono wynikiem owych bolesnych skandali liturgicznych, o których wspomina bardzo słusznie Redemptoris sacramantum, nie wskazując jednak na ich źródło, którym jest niewątpliwie sama reforma liturgiczna.

I nalegacie na to odwołanie jednostronnie, nie zobowiązując się w zamian do niczego?

— Gdyby dekret o ekskomunice został odwołany, biskupi Bractwa Św. Piusa X mogliby udać się do Rzymu, jak to czynią biskupi diecezjalni podczas wizyt ad limina. Zdaliby sprawozdanie ze swej pracy apostolskiej i Stolica Apostolska mogłaby dostrzec rozwój „eksperymentu Tradycji”, którego pragnął zawsze abp Lefebvre – dla dobra Kościoła i dla zbawienia dusz. Nie byłoby potrzeby żadnych innych zobowiązań. Byłaby to po prostu kwestia: ze strony Bractwa – zdania sprawozdania, a ze strony Rzymu – oceny skutków „eksperymentu Tradycji”.

Czy nie uważa Ekscelencja, że zostaliście wysłuchani, przynajmniej w tym, co dotyczy waszego drugiego warunku wstępnego, tj. uznania „prawa obywatelstwa” dla Mszy trydenckiej?

— Mogę jedynie pochwalić chwalebne usiłowania kard. Castrillona Hoyosa, mające na celu „zrehabilitowanie” Mszy Wszechczasów, jednak dostrzegam w tym również pewną niejasność: czy „prawo obywatelstwa” przyznane przez Ojca Świętego jest prawem, czy koncesją? Różnica nie jest błaha. Nie chcemy, by zagwarantowano nam specjalny status, który byłby uznaniem pewnej „specy­fiki” liturgicznej. Domagamy się prawa, którego nigdy nie utraciliśmy: prawa dla Mszy dla każdego. Tym, do czego jesteśmy bowiem przywiązani, jest wspólna spuścizna Kościoła rzymskokatolickiego.

Nawet jeśli nie jesteście przeciwni dialogowi z Rzymem, sprawiacie wrażenie praktykowania polityki „poczekamy, zobaczymy”. Czy nie uważa Ekscelencja, że nadszedł już czas wyjście z marginalizacji i czynnego zaangażowanie się, do czego się was zaprasza, dzięki czemu moglibyście owocniej pracować w bardzo poważnej sytuacji, w jakiej znajduje się Kościół?

— Stanowiskiem Bractwa nie jest „poczekamy, zobaczymy”, ale raczej ora et labora, módl się i pracuj! Nasi kapłani pracują codziennie nad przywróceniem panowania Chrystusa Pana, pracują z rodzinami, w szkołach etc. Tych 450 księży jest więcej niż zaangażowanych, są oni przepracowani. Na całym świecie ludzie proszą o nich. Potrzebowalibyśmy ich trzykrotnie więcej! Tak naprawdę koncesja, zamykająca Tradycję w czymś w rodzaju rezerwatu dla Indian czy enklawy wewnątrz Kościoła, mogłaby nas jedynie zmarginalizować. To właśnie troska o owocność służby Kościołowi i duszom zobowiązuje nas do domagania się prawdziwej wolności dla Tradycji. Obecny stan Kościoła i świata uważamy za zbyt poważny, byśmy mieli przekonywać Rzym, że za pomocą samej tylko tradycyjnej „wrażliwości” bylibyśmy w stanie naprawdę walczyć przeciw „milczącej apostazji”, o której pisał Jan Paweł II w Ecclesia in Europa. Byłoby to z gruntu nieuczciwe. Jednak władze rzymskie, jeśli chcą, mogą przywrócić Tradycji jej „prawo obywatelstwa” – wszędzie i dla każdego. Ω

Za „The Angelus” sierpień 2004.