Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Stanisława, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 5/2002 (48)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Drodzy Wierni!

Zbliżający się miesiąc październik niesie ze sobą dwa wielkie święta, szczególnie drogie sercu każdego katolika: uroczystość Matki Bożej Różańcowej i Chrystusa Króla Wszechświata. Piętnaście lat temu, podczas pielgrzymki Bractwa Św. Piusa X do Fatimy, arcybiskup Lefebvre mówił:

Nasze serce płonie pragnieniem, które Najświętsza Maryja Dziewica nosiła w sercu i dziś jeszcze nosi, pragnieniem, aby panował Jej Boski Syn. Czegóż innego mogła Ona chcieć, jak nie tego, aby widzieć swego Boskiego Syna panującego nad całym światem: nad duszami, nad rodzinami, nad społeczeństwem? Życzeniem Jej jest, aby panował On nad całym światem, tak jak panuje w niebie! (...) Daje nam Ona również środki po temu. Pierwszym środkiem jest modlitwa. Trzeba się modlić. (...) Maryja powiedziała: „Weźcie różaniec, odmawiajcie każdego dnia różaniec, aby się uświęcać i aby ratować dusze, aby ratować dusze grzeszników”.

Dziś, na naszych oczach, najwyżsi dostojnicy Kościoła domagają się abdykacji Króla Królów. Jego społeczne panowanie wydaje im się anachronizmem, nie przystającym do epoki demokracji i praw człowieka. W samym sercu Kościoła, w Bazylice św. Piotra, w obecności Papieża, kardynałów i biskupów, twierdzi się publicznie, że Bóg pragnie istnienia religii niekatolickich! Jakie potworne bluźnierstwo! A nie spotkało się ono z ani jednym głosem protestu, ani Namiestnika Chrystusa, ani żadnego z obecnych dostojników. Naprawdę, Bóg jest cierpliwy...

Dlatego szczególnie teraz, w czasie przypominającym wielkie zwycięstwa Niepokalanej nad wrogami Boga: Lepanto, Białą Górę, Wiedeń, sięgnijmy po broń, którą daje nam Ona do rąk dla naszego własnego uświęcenia i na ratunek grzesznikom. Módlmy się więcej i częściej, módlmy się całymi rodzinami. Ofiarujmy swoje drobne cierpienia w intencji przyspieszenia ostatecznego tryumfu Boga i Kościoła Świętego. Bez tego nie będzie zwycięstwa. W swym niedawnym liście do wiernych ks. Scott, Przełożony Dystryktu USA, wyraził przekonanie, że obecny kryzys powołań, widoczny również w zgromadzeniach tradycyjnych, ma swoje źródło w braku prawdziwie katolickiej atmosfery w naszych domach.

Zbyt często w naszych rodzinach Wiara ogranicza się do niedzielnej Mszy, codziennych modlitw czy podejmowania trudnych moralnych decyzji. Nie jest już podstawą wszystkich naszych myśli, pragnień i nadziei, naszych przyjaźni i radości, wszystkich naszych usiłowań. Nasze dzieci nie uczą się żyć tajemnicami Krzyża, duchem samopoświęcenia. Szukając przyjemności i rozrywki wyobrażają sobie, że mogą przejść przez życie bez upokorzeń, cierpienia i dyscypliny (...) Również w naszych rodzinach naturalizm nie uwzględniający realności grzechu pierworodnego ostatecznie prowadzi do obalenia samego porządku naturalnego. Niewierność, rozbite małżeństwa, zbuntowana młodzież, niechęć do pracy, problemy z alkoholem i narkotykami, mężowie zbyt słabi, by wziąć na siebie odpowiedzialność, zbuntowane żony odmawiające mężom należnego im posłuszeństwa, to zaledwie niektóre z symptomów zniszczenia naturalnego porządku. Nawet wiele ze stabilnych rodzin z naszych kaplic pozostaje pozbawionych nadprzyrodzonego ducha Wiary. Mogą one czynić na zewnątrz wiele dobra, mogą nawet posłać swe dzieci do naszych szkół. Jednak naturalizm tego świata będzie dusił w nich ducha nadprzyrodzoności tak długo, dopóki nie wyrzucą one swych telewizorów, nie wyrzekną się muzyki rockowej, gier video, nieskromnych strojów, żeby wspomnieć jedynie najpopularniejsze światowe rozrywki.

Słowa twarde, ale jakże prawdziwe! Stanowczo zbyt często usiłujemy wchodzić w kompromisy z duchem tego świata, pozostawiając sobie na otarcie łez którąś z jego przyjemności, pomimo świadomości, że nie jest to miłe Bogu. Ile to razy usprawiedliwiamy nasze małe niewierności i powolny zanik katolickiej atmosfery naszych domów rozmaitymi spektakularnymi akcjami w obronie Wiary i Tradycji!

Pamiętajmy słowa gorliwego żołnierza Chrystusowego, ks. Roberta Mädera:

Los duszy rozstrzyga się, jak los jakiegoś kraju, zwykle na granicy (...) Nie wolno nam czynić zbyt dalekich wypadów w kraj nieprzyjacielski. Unikać okazji we wszystkich dziedzinach! Żadnej ugody, żadnych kompromisów! Nie igrać z wężem! To jest taktyka Matki Boskiej. Niech będzie nam przykładem w życiu prywatnym, jak i publicznym. Małe ustępstwo, mała nieostrożność u granicy, często rozstrzyga o losie wojny.

Patrzmy na świetlaną postać Królowej Różańca Świętego, pogromczyni wszystkich herezji. Nie ma w Niej żadnej połowiczności, żadnego wahania, najmniejszej nawet skłonności do kompromisu ze złem. Jest groźna jak zbrojne zastępy właśnie dlatego, że CAŁĄ swoją wolę podporządkowała woli swego Boskiego Syna. I tak ma być również z nami. Wszystkie nasze pozorne sukcesy w walce o przywrócenie panowania naszego Pana będą jedynie iluzją, jeśli pozwolimy, by w tym samym czasie duch tego świata wtargnął w świątynie naszych domów. Z domów pozbawionych prawdziwie katolickiej atmosfery nigdy wyjdą kapłani, którzy mają ponieść Wiarę i sakramenty święte przyszłym pokoleniom.

Niniejszy numer naszego pisma poświęcamy tym wszystkim, którzy w przeciągu wieków pozostali wierni Chrystusowi i Kościołowi Świętemu, płacąc za to cenę własnej krwi. Oby przykład ich bezkompromisowej wierności stał się dla nas inspiracją i wzorem, abyśmy nie zmarnowali łaski Wiary, którą niezasłużenie otrzymaliśmy w świecie pogrążonym w mrokach błędu.

Trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej” (Ap 3, 11). Ω