Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
feria Adwentu [3 kl.]

I. Powaga nauki św. Tomasza z Akwinu w Kościele

Św. Tomasz z Akwinu urodził się w miejscowości Rocca Secca, niedaleko Akwinu, w neapolitańskiem, r. 1225 albo 1226. Pomimo oporu rodziny wstąpił do zakonu Dominikanów, uczył się teologii w Kolonii pod kierunkiem Alberta Wielkiego, stopnie naukowe zdobył na uniwersytecie paryskim, gdzie też z wielkim rozgłosem nauczał. Przywołany do Włoch przez papieża Urbana IV, uczył teologii w Rzymie i w innych miastach, dokąd towarzyszył papieżowi. Umarł w opactwie Fossa Nuova, niedaleko miasta Terracina, dnia 7 marca 1274 r. Jan XXII kanonizował go w r. 1313, a św. Pius V ogłosił go Doktorem Kościoła w r. 1567.

Żył więc św. Tomasz w najpiękniejszym okresie wieków średnich. Gdy się zabierał do swych teologicznych dociekań, wszystko zdawało się układać do przygotowania olbrzymiego zadania, do jakiego powoływała go Opatrzność. W początkach XIII w. przełożono na język łaciński większość pism Arystotelesa, z których dotychczas scholastycy posiadali tylko Logikę, oraz przetłumaczono wiele dzieł najsławniejszych filozofów arabskich. Przekłady te wywołały niezwykły ruch naukowy. Do wyjaśniania mądrości greckiego filozofa przy świetle Ewangelii rzucili się Wilhelin z Auvergue, Aleksander z Hales i Albert Wielki.

Również i teologia stała się przedmiotem prac znakomitych. Poprzednie stulecie było świadkiem namiętnych walk teologicznych. Piotr Lombard przeprowadził w dziele swym Quatuor libri sententiarum ogólną, syntezę wszystkich zagadnień z dziedziny nauki świętej, zebrawszy i uporządkowawszy zdania Ojców świętych i dawnych nauczycieli kościelnych, a dzieło to jego wyjaśniali następnie wszyscy ówcześni nauczyciele szkół kościelnych.

Najgłośniejszych uczonych wieku skupiała w koło siebie wszechnica paryska. Zbiegała się tu żadna wiedzy młodzież ze wszystkich części świata. Zewsząd też napływały księgi do Paryża, a św. Ludwik oddał swą bibliotekę na usługi studentów. Nowego życia przysporzyły dawnym instytucjom naukowym, szczególniej zaś szkołom paryskim, dwa nowopowstałe zakony franciszkanów i dominikanów, świętujących wówczas właśnie epokę pierwotnej żarliwości.

Tak rozbudzonemu duchowi nauki złożył daninę ze swych genialnych zdolności św. Tomasz. W encyklopedycznym swym umyśle zgromadził on wszystkie wiadomości swego wieku i dokonał dzieła, rozpoczętego przez ludzi wielkich, poprzedzających go w zawodzie naukowym. W ślad za nimi zabrał się do wyjaśniania syntezy teologicznej Piotra Lombarda i filozoficznych pism Arystotelesa; wyjaśniał wiele ksiąg Pisma św., w szczególności zaś wiele listów św. Pawła. W dziele swym Catena aurea zebrał pod formą komentarzy wszystko, co najpiękniejszego powiedzieli Ojcowie Kościoła o czterech Ewangeliach. W swej Summa contra gentiles zbadał wszystkie dogmaty wiary pod względem rozumowym i apologetycznym. Po takim dopiero przygotowaniu przystąpił do napisania, głównego swego dzieła, któremu nadał tytuł: Suma teologiczna.

Suma ta jest świetną syntezą całej nauki katolickiej; teologię wykłada podług źródeł najzdrowszej tradycji, a wszystkie ważniejsze zagadnienia filozoficzne rozwiązuje w sposób zgodny z zasadami wiary. To dzieło właśnie zjednało Doktorowi Anielskiemu uwielbienie, jakie wypowiada Leon XIII papież w głośnej encyklice Aeterni Patris z dnia 4 sierpnia 1879 r., przytaczając słowa Cajetana:

Tomasz z Akwinu posiadł w pewnym znaczeniu rozum wszystkich poprzedzających go uczonych. Zgromadził ich nauki w jedną całość, jako rozproszone członki jednego ciała; zestawił jedne z drugimi, przedziwnym sposobem je podzielił i tak dalece wzbogacił, że jego słusznie uważać należy za szczególnego obrońcę i zaszczyt Kościoła.

W dziele tym klasycznym, Suma teologiczną zwanym, znajduje się najpewniejsza, najbardziej metodyczna, najdokładniejsza i najwyraźniejsza synteza nauki poprzednich wieków, a tym samym najdokładniejszy wyraz tradycji, nieomylnie przechowywanych i rozwijanych na łonie Kościoła. Znakomity ten przeto dominikanin stał się mistrzem wszystkich teologów i wszystkich filozofów chrześcijańskich, źródłem, z którego miały czerpać następne wieki tradycyjną naukę Kościoła. Ale jest jeszcze coś innego, co z Sumy tej czyni jakoby kopalnię, w której, w zarodku przynajmniej, znajduje się rozwiązanie licznych zagadnień, jakie poruszano w ciągu wieków, – i jakoby zbrojownię, z której wydobywa się broń dla zwalczenia wszelkich herezji i błędów; tym czymś jest metoda naukowa, jakiej się trzyma św. Tomasz. Polega ona na tym, że uczony ten myśliciel sprowadza zawsze swój wykład do pierwszych zasad, i odróżnia rzeczy, należące do zakresu rozumu naturalnego, od rzeczy należących do zakresu wiary.

Doktor Anielski, powiada jeszcze Leon XIII (ibid), upatrywał przyczyny filozoficzne w przyczynach i w samych pierwiastkach rzeczy, a właśnie obszar tych przesłanek i niezliczone prawdy, jakoby w zarodku w nich zawarte, dostarczają nauczycielom wieków późniejszych olbrzymiego tematu do naukowego rozwoju, jaki się we właściwym czasie wytworzy. Stosując ten sam system przy odpieraniu błędów religijnych, wielki ten myśliciel osiągnął podwójny skutek, że sam jeden odparł wszystkie błędy ubiegłych wieków, i że dostarczył niepokonalnej broni do odpierania tych, jakie przyszłość ujrzeć miała. Co więcej, doskonale i o ile potrzeba odróżniając rozum od wiary, jednocześnie łączy oboje węzłami najściślejszej wzajemnej przyjaźni: zastrzega tym sposobem prawa i przywileje obojga, oraz poręcza godność obojga, tak, iż rozum ludzki, unoszony na skrzydłach Tomasza aż do szczytu natury ludzkiej, wznieść się wyżej nie może, a z drugiej strony wiara z trudnością spodziewać się może od rozumu liczniejszych i potężniejszych pomocy nad te, jakich jej dostarczył Tomasz.

Toteż niebawem zaczęto Sumę teologiczną uważać za najpoważniejszy wykład nauki Kościoła. Mnóstwo też papieży w szczególniejszy sposób polecało naukę Anioła Szkoły, jak papieże: Klemens VI, Innocenty VI, Urban V, Mikołaj V, św. Pius V, Innocenty XII, Benedykt XIII, Klemens XII, Benedykt XIV, Pius IX, Leon XII. Sobory ekumeniczne: Lioński, Vienneński, Florencki, Watykański, czerpały z dzieł jego swe orzeczenia; toż samo czynili Ojcowie Soboru Trydenckiego; co więcej nawet, na czcigodnych swych posiedzeniach soborowych obok Biblii i zbioru kanonów kościelnych umieścili na stole Sumę teologiczną św. Tomasza. Stare wszechnice świata katolickiego ogłosiły Anielskiego Doktora najpewniejszym przewodnikiem nauczania. Statuty większej części zakonów religijnych, jak dominikanów, benedyktynów, karmelitów, augustianów, jezuitów, nakazują członkom swoim badać pisma św. Tomasza i przejmować się jego zasadami.

Ta jednogłośna niemal zgodność w uwielbieniu dla św. Tomasza nadaje mu nadzwyczajną, powagę. Nauka kościelna jest nieomylną nie tylko, kiedy ją orzeka uroczystym sądem Najwyższy Pasterz lub sobór ekumeniczny, ale także kiedy ją nam podaje powszechna zgodność tych, którzy służą Kościołowi za narzędzia i organa w dziele nauczania jego dzieci; jakoż przytoczone wyżej świadectwa dowodzą, że nauka św. Tomasza z Akwinu nie różni się od nauki Kościoła.

Rozumie się, że z tego nie wynika bynajmniej, aby każde zdanie św. Tomasza obowiązywało wiernych na sumieniu, ale ponieważ wszystkie punkty jego nauki ściśle są ze sobą złączone i dziwnie piękną przedstawiają jedność, niebezpieczne byłoby przeto przedsięwzięciem odrzucać całość jego nauczania lub poszczególne nawet zasady, bardzo z bliska dotyczące orzeczeń dogmatycznych, i dlatego też wszystkie zdania św. Tomasza przyjmować należy z największym poszanowaniem. A zatem Kościół zachowaniem się swoim i wielkimi pochwałami dla św. Tomasza nadał ogromną powagę nie tylko zasadom jego teologicznym, ale także zasadom filozoficznym w całości swej uważanym, oraz ogółem wszystkim zasadom św. Doktora, dotyczącym prawd objawionych.

II. Zarzuty, stawiane Kościołowi z powodu jego przywiązania do filozofii św. Tomasza z Akwinu

Przywiązanie Kościoła do nauki św. Tomasza było przedmiotem przeróżnej krytyki.

Żalą się mianowicie niektórzy na to, że Kościół w ten sposób położył zaporę na drodze postępu i rozwoju filozofii i nauk innych, żalą się, że Kościół bierze w opiekę filozofię pod wielu względami wadliwą. Przebiegnijmy więc naprędce te główne zarzuty, odpowiadając szczegółowo na każdy.

Pierwszy zarzut. – Wiedza ludzka rozwija się, powiadają, i niema wątpliwości, że wiedza filozoficzna, a zwłaszcza nauki przyrodnicze znakomicie się rozwinęły od XIII wieku. Czyż więc nie stawia się zapory rozwojowi wiedzy, kiedy się ja zamyka w ciasnych szrankach, zakreślonych przez św. Tomasza, który wszak nie mógł przewidzieć naszych dzisiejszych przedziwnych zdobyczy naukowych?

Odpowiedź. – Wiedza ludzka postępuje naprzód; ale postęp ten nie polega na burzeniu stanowisk, zdobytych i umocowanych na trwałych podstawach; polega on raczej na dalszym rozwijaniu rozpoczętego dzieła we wszystkich dobrze uzasadnionych szczegółach, jakie ono w sobie zawiera. Jakiż postęp osiągnięto by w naukach chemii lub fizyki, gdyby je bezustannie przekształcano na nowo, odrzucając dane naukowe, udowodnione przez Lavoisiera lub przez uczonych XVII wieku, zamiast prowadzić dalej ich poszukiwania z poprawianiem tylko tych szczegółów, w których twierdzenia tych uczonych nie zgadzają się z nowenn odkryciami?

Tak samo się rzecz ma z filozofią. Nie można uważać za błędne tych szczegółów naukowych, które św. Tomasz wykazał poważnymi i gruntownymi dowodami. Dla tego to właśnie zaleca Kościół strzec tego cennego podkładu naukowego. Jednocześnie zachęca nas tenże Kościół do rozwijania rozmaitych gałęzi nauk świeckich, w szczególności zaś nauk filozoficznych, – do wykazywania, w jaki sposób nauka tego Anioła szkoły zgadza się ze świeżymi naukami, powstałymi po wieku XIII. Zresztą Kościół nam wcale nie nakazuje przyjmować poszczególnych twierdzeń scholastyków, które wychodzą po za wspólne tło, ściśle się łączące z prawdami objawionymi. Tak bowiem mówi Leon XIII w encyklice Aeterni Patris:

Nie mamy bynajmniej zamiaru nawoływać czasy dzisiejsze do naśladowania tego, co nauczyciele scholastyczni badali z zanadto może wielką drobiazgowością, co bez dostatecznych dowodów wygłaszali, co w pismach ich nie dałoby się może pogodzić z późniejszymi odkryciami, lub co z jakichkolwiek powodów pozbawione byłoby prawdopodobieństwa.

Przy takich zastrzeżeniach łatwo zrozumieć, jak pożyteczne dla postępu filozofii i nauki w ogólności mogły być zalecenia Kościoła. I rzeczywiście, doświadczenie nas uczy, że filozofia dla tego właśnie przyprawiła się o niemoc i poszła w poniewierkę, iż zerwała z wszelką tradycją, a gdy rozmnożyły się najsprzeczniejsze systemy o rozmaitych zagadnieniach, nawet najoczywistszych i najbardziej zasadniczych, wówczas szukano ucieczki w sceptycyzmie i w pogardzie wszelkiej filozofii. A przecież, aby wykazać istnienie i przymioty Boga, duchowość i nieśmiertelność duszy, podwaliny naszych obowiązków i naszych praw, konieczne jest wesprzeć się na jakichś niewzruszonych zasadach. Te właśnie zasady położył św. Tomasz, i to w sposób, urągający wszelkim napaściom. Żadne odkrycie naukowe, dokonane po wieku XIII, nie mogło zmienić jego dowodzeń, ani tła jego wykładu, gdyż posiadał on wszystkie pierwiastki, do rozwiązania tych wielkich zagadnień konieczne. Oczywista rzecz przeto, że zasady te przyjąć trzeba za punkt wyjścia rozumowań filozoficznych, postępowanie zatem Kościoła względem filozofii św. Tomasza nie stawia przeszkód rozwojowi ducha ludzkiego, lecz wspomaga go raczej na drodze postępu.

Drugi zarzut. – Św. Tomasz wypowiada swe zasady w wyrażeniach technicznych, które wielu filozofów uważa za niemożliwe do zrozumienia. Mówią, że znajduje się w nich zanadto wiele subtelności, jak również, że ten wielki myśliciel omawia zanadto wiele zagadnień czczych i bez znaczenia, pomija zaś pewne kwestie ważne, dziś na porządku dziennym stojące.

Odpowiedź. – Przyznajemy, że św. Tomasz używa wyrażeń technicznych, które tylko wtajemniczeni rozumieć mogą. Ale też, żeby wyjaśnić naukę jego wiernym i w ogóle ludziom świeckim, żeby ją, uprzystępnić ogółowi, trzeba ja obrać z tej terminologii, trzeba ją przełożyć na język zrozumiały dla wszystkich. Zanim się jednak przystąpi do spopularyzowania jakiejś nauki, trzeba ją naprzód zrozumieć i dobrze ją sobie przyswoić. Tymczasem zaś, do przeniknięcia głębi nauki św. Tomasza są nieodzownie potrzebne owe jasne i głębokie formuły techniczne, owe dokładne rozróżnienia filozoficzne. Wszak medycyna, chemia i wszystkie inne nauki stworzyły sobie wyrażenia odrębne, których niewtajemniczeni zrozumieć nie mogą, a które przecież, mimo całej swej ścisłości, są dziwnie jasne i zrozumiałe dla lekarzy, chemików itd. Taką samą jasność mają wyrażenia św. Tomasza dla filozofów i teologów, którzy znaczenie ich raz wyrozumieli.

Powiadają, że nauka św. Tomasza jest subtelna; jeśli się ją bada w oryginalnym tekście tego filozofa, to jest ona więcej głęboka niż subtelna. Zresztą, jakąż można by wskazać filozofię, która by gruntownie roztrząsała zagadnienia, omawiane przez św. Tomasza, a która by bardziej jeszcze niż ona nie podlegała temu samemu zarzutowi?

Przyznajemy, że św. Tomasz zastanawiał się nad wielu zagadnieniami, które nas dziś nie obchodzą już w takim stopniu, w jakim obchodziły jego współczesnych. Prawdą jest również, że czasy dzisiejsze zajmują się takimi zagadnieniami, jakich św. Tomasz nie ruszał. Ale jest to nieuniknione następstwo rozwijania się umysłu ludzkiego, obecnie zaś nie mamy najmniejszej potrzeby poddawać krytyce artykułów św. doktora, przynoszących dziś mało pożytku nie budzących zaciekawienia myślącego ogółu; ale że zagadnienia współczesne dotyczą zasad ogólnych, które ten Anioł Szkoły tak gruntownie i zasadniczo wyjaśnił, albo przynajmniej, które trzeba rozwiązać podług wymagań zdrowej filozofii, to rozwiązania tego najpewniejsze motywy znaleźć można w nauce św. Tomasza.

Trzeci zarzut. – Niektórzy zarzucają św. Tomaszowi, że pominął tak podziwiane przez Ojców św., w szczególności przez św. Augustyna, szlachetne zasady Platona, a natomiast trzymał się zanadto niewolniczo Arystotelesa; inni znów przeciwnie, oskarżają go to, że zmienił charakter filozofii arystotelesowej przez wprowadzenie do niej teorii platońskich. Oskarżenia te znoszą się wzajemnie, ale to jedno jest prawdą, że najpiękniejsze zasady Platona weszły do Sumy św. Tomasza przez pośrednictwo św. Augustyna; że jakkolwiek św. Tomasz ściśle się trzymał Arystotelesa, to jednak uzupełnił naukę tego pogańskiego filozofa przez poprawienie tych zasad, które się niezupełnie zgadzały z dogmatem chrześcijańskim. Wszak zarówno filozofia św. Tomasza jak św. Augustyna jest filozofią chrześcijańską, tylko że św. Augustyn wykłada podług ram, zakreślonych przez Platona, podczas, gdy Doktor Anielski posługuje się formami podanymi przez Arystotelesa.

Moglibyśmy poruszyć tu jeszcze zarzut, że Kościół raz odrzucił, drugi raz popierał filozofię Arystotelesa. Dość jednak będzie zaznaczyć, że Kościół w istocie swej nauki nigdy się nie odmieniał. Jeśli nie zawsze jednakowo traktował teorie Arystotelesa, to dlatego, że rozmaici jego wykładacze rozmaicie i sprzecznie teorie te tłumaczyli. Kościół potępił błędy Averroesa, zalecił zaś opinie św. Tomasza, a jakkolwiek i Averroes i św. Tomasz zarówno utrzymywali, że wykładają i tłumaczą Arystotelesa, to Kościół, popierając Tomasza, nie dopuszcza się sprzeczności, gdyż wyjaśnienia obu tych komentatorów Arystotelesa w zagadnieniach zasadniczych pozostawały ze sobą w niezgodzie.

Czwarty zarzut. – Zwalczano mnóstwo najważniejszych teorii św. Tomasza. Zarzucano mu, że jest sensualistą w nauce o poznawaniu, że jest fatalista w nauce o wolnej woli człowieka, że zapoznaje prawa ludzkiej jaźni w nauce o pierwiastku osobowości. Zarzuty te jednak stawiali tylko ci, co nie dość zgłębili naukę jego. Że się zaś mylili i mylą, z łatwością moglibyśmy udowodnić, gdyby dowodzenie takowe nie wciągnęło nas w zakres badań czysto filozoficznych. Jest u św. Tomasza dużo innych teorii, niemile widzianych poza kołem bezwzględnych jego przyjaciół i uczniów, ale ktokolwiek je zbada bezstronnie, nie będzie mógł zaprzeczyć, że opierają się one na bardzo poważnych podstawach. Nie trzeba zapominać, że aczkolwiek Doktor Anielski świetnie rozwiązał główniejsze zagadnienia filozoficzne, to przecież nie był w stanie zmienić natury zagadnień i nie mógł z książki powyrzucać pewnych punktów, których nie mógł nigdy z całą dokładnością wyjaśnić.

Za: x. Władysław Szcześniak, Mag. Teol, Słownik apologetyczny wiary katolickiej podług D-ra Jana Jaugey’a, Warszawa 1896, t. III, s. 652–657.