Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Łucji, dziewicy i męczennicy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 10/2010 (137)

Krzysztof A. Ferrara

Koniec „nowego różańca”?

W „Catholic Family News” z 15 maja 2010 r. rzuciło mi się w oczy zamieszczone tam przez Kanoników Regularnych Św. Jana Kantego1 ogłoszenie, promujące „tradycyjny różaniec” i zachęcające do odmawiania „psałterza Najświętszej Maryi Panny – 150 Ave Maria”. To odniesienie jest bardzo wymowne, gdyż tradycyjny różaniec wzoruje się na starotestamentowym psałterzu, złożonym ze 150 psalmów: liczy 150 wezwań skierowanych do Maryi, po 50 w trzech częściach: radosnej, bolesnej i chwalebnej – stanowiąc przez to niejako trójjedyną modlitwę skierowaną do Matki Zbawiciela.

Odniesienie do psałterza jest wymowne z jeszcze innego powodu: oto mamy tu do czynienia z wyrażoną w pośredni sposób nieprzychylną opinią na temat „nowego” nabożeństwa różańcowego, które Jan Paweł II „wzbogacił” o pięć dodatkowych „tajemnic światła”, czyli o 50 Zdrowaś Maryjo. W ten sposób całkowita liczba Ave Maria w różańcu osiągnęła 200 – zrywając z tradycyjną analogią do 150 psalmów, przez co „nowy różaniec” nie może być już nazywany psałterzem Najświętszej Maryi Panny. Nie ma też oczywiście troistej struktury, skoro składa się z czterech części: tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych oraz tajemnic światła.

Tego, że wprowadzenie „nowego różańca” było inicjatywą wysoce lekkomyślną, dowodzą pochwały ze strony nieugięcie wrogiego wobec tradycyjnego katolicyzmu „New York Timesa”.

Jan Paweł II śmiało podążał tam, gdzie nie był przed nim żaden papież – pisał na łamach gazety Franciszek Bruni – do synagogi, na stok narciarski, do odległych i słabo zaludnionych krajów. W minioną środę przekroczył kolejną granicę, dokonując znaczącej zmiany w różańcu, będącym przez setki lat wzorem katolickiej modlitwy.

Autor artykułu powołuje się na bliżej nieokreślonego „emerytowanego prałata watykańskiego”, twierdzącego, że zmiana ta była przejawem „kreatywności i odwagi” papieża2.

Tradycja Kościoła odrzuca jednak wszelką „kreatywność”, ponieważ samo pojęcie Tradycji (od łac. tradere, ‘przekazywać’) oznacza podawanie dalej tego, co się otrzymało. Wprowadzenie tych zmian nie było też aktem odwagi, ponieważ odwaga jest

stanem ducha lub umysłu, w którym człowiek jest w stanie sprostać niebezpieczeństwu, obawom lub niepewności dzięki opanowaniu, rozwadze i zdecydowaniu.

Zmieniający nabożeństwo różańcowe Jan Paweł II nie musiał się zmagać z niebezpieczeństwem ani nie musiał pokonywać lęku czy niepewności. Jeśli jednak niebezpieczeństwo lub obawa wynikały z samej zmiany, jeśli wynikały z tego, że różaniec był „przez setki lat wzorem katolickiej modlitwy”, mielibyśmy wówczas do czynienia z aktem raczej lekkomyślnym niż odważnym.

Neokatoliccy koneserzy nowinek, którzy przełknęli bez słowa nawet udzielone przez Jana Pawła II zezwolenie na posługę ministrantek i niestrudzenie argumentowali, że przez ostatnie 40 lat tradycyjna Msza św. była zakazana, z pewnością zarzucą nam, że jest to kolejny przykład szukania przez nas dziury w całym: „150 czy 200 Zdrowaś Maryjo, trzy czy cztery części – jaka to różnica?”. Pozwolę więc sobie przytoczyć w tym miejscu słowa kogoś, kto wiedział o różańcu więcej ode mnie. Pisał on:

Koronka Najświętszej Maryi Panny – według tradycji przyjętej przez św. Piusa V (...) i przez niego z powagą jego urzędu przedstawiona – składa się z różnych elementów odpowiednio uporządkowanych i powiązanych ze sobą: (...) z wielu tajemnic zbawienia, mądrze podzielonych na trzyczęściową serię, które przypominają zarówno radość z przyjścia Mesjasza, jak i zbawcze cierpienia Chrystusa oraz Jego, wskrzeszonego z martwych, chwałę spływającą na Kościół. (...)

Nieprzerwana ciągłość pozdrowień anielskich jest właściwa i charakterystyczna dla różańca, a poprzez ich liczbę, która w typowej i pełnej formie tej koronki wynosi sto pięćdziesiąt, wyraża się pewne podobieństwo do psałterza. Dostrzega się to od początku tego pobożnego ćwiczenia. Ta to liczba, zgodnie z uznanym zwyczajem, podzielona na dziesiątki odnoszące się do poszczególnych tajemnic, rozpada się na trzy wspomniane serie lub cykle. Stąd zrodziła się dobrze znana koronka składająca się z pięćdziesięciu Ave Maria. Weszła ona w życie jako zwyczajowa miara tego ćwiczenia i jako taka przeszła do pobożności ludu oraz została zatwierdzona przez papieży, którzy obdarzyli ją również licznymi odpustami.

Również autora powyższych słów spotka pewnie zarzut, że oto po raz kolejny ktoś chce być „bardziej katolicki od papieża”. Jest jednak pewien problem: cytowanym powyżej komentatorem jest właśnie papież. Co więcej, był nim nie kto inny, tylko sam Paweł VI, który napisał te słowa w ogłoszonej w 1974 r. adhortacji Marialis cultus – zaledwie 28 lat przed dniem, w którym Jan Paweł II przedstawił katolickiemu światu swój „nowy różaniec”.

Tradycyjni katolicy z pewnością zgodzą się z Pawłem VI, że tajemnice tradycyjnego różańca są „mądrze podzielone na trzyczęściową serię”, a liczba Ave Maria „wyraża pewne podobieństwo do psałterza” oraz że „dostrzega się to od początku tego pobożnego ćwiczenia”, iż tradycyjna struktura różańca – zakwestionowana wprowadzeniem formy czteroczęściowej, obejmującej 200 Ave Maria – była zgodna z „tradycją przyjętą przez św. Piusa V (...) i przez niego z powagą jego urzędu przedstawioną”.

Zgodzą się również z wyrażoną przez Pawła VI w Marialis cultus obserwacją, że

podział tajemnic różańca, zachowując kolejność czasu, całkowicie odpowiada następstwu wydarzeń; zwłaszcza że odtwarza schemat pierwotnego głoszenia wiary; że ukazuje nadto tajemnicę Chrystusa w ten sam sposób, w jaki ujęta została przez św. Pawła, gdy w owym wspaniałym hymnie, w Liście do Filipian, przedstawił Jego wyniszczenie, śmierć, wyniesienie.

Zaledwie dwa lata przed wydaniem adhortacji Marialis cultus Paweł VI odrzucił niesławną propozycję Hannibala Bugniniego, żeby zreformować różaniec w taki sposób, by Pater noster było odmawiane jedynie na początku, z Ave Maria pozostała jedynie „biblijna część modlitwy”, a słowa „Święta Maryjo, Matko Boża” dodawano jedynie „na zakończenie każdej dziesiątki”.

Paweł VI odpowiedział na ten dziwaczny pomysł przez swego sekretarza stanu:

Wierni wyciągnęliby z tego wniosek, że papież zmienił różaniec, a skutki psychologiczne byłyby katastrofalne. Wszelka zmiana w tym zakresie spowodowałaby jedynie utratę zaufania ze strony ludzi prostych i ubogich.

W tym samym roku została ogłoszona adhortacja Marialis cultus, Bugniniego natomiast zdymisjonowano i wysłano do Iranu, gdy Paweł VI przeczytał dossier dokumentujące jego związki z lożą masońską (istnienie tej dokumentacji potwierdził sam Bugnini w swej autobiografii).

W ten sposób tradycyjny różaniec uniknął losu tradycyjnej Mszy. Z żalem należy stwierdzić, że Paweł VI znalazł dość odwagi jedynie w kwestii różańca, wydawszy już uprzednio samo serce katolickiego kultu na łup innowatorów, którym sam pozwolił bezkarnie panoszyć się w Kościele (...). Tradycyjnemu różańcowi oszczędzono losu tradycyjnej Mszy, jednak Bugniniemu udało się osiągnąć swój zasadniczy cel. Jego misja została wykonana.

Właśnie z powodów, o których pisał Paweł VI, Jan Paweł II nie miał prawa zastąpić tradycyjnego różańca nowym, o co zresztą nikt go nie prosił. Mówiąc ściśle, wcale go nie zastąpił, zaznaczając wyraźnie w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae, że „nowe tajemnice” są jedynie „opcjonalnym dodatkiem do tradycyjnej formy”, proponowanym do „swobodnego wyboru jednostkom i wspólnotom”. Innymi słowy, „nowy różaniec” jest po prostu kolejną posoborową opcją, którą zwolennicy nowinek traktują obecnie jako formę obowiązującą.

Jednak dziś, niemal osiem lat później, bardzo niewielu katolików potrafiłoby wymienić tajemnice światła – podobnie zresztą jak tajemnice tradycyjne. Dla większości katolików „tajemnice światła” (ang. luminous, ‘świetliste’) są w istocie „tajemnicami mglistymi” – i powinniśmy tak to zostawić. Im mniej się o nich mówi, tym lepiej. Niech zatrą się w pamięci, podobnie jak się to stanie w wyznaczonym przez Boga czasie ze Mszą Bugniniego.

Tradycyjny różaniec przetrwa jednak, podobnie jak przetrwa tradycyjna Msza, niezależnie od tego, jak nikła garstka katolików pozostaje jej obecnie wierna. Podobnie jak wszystkie inne nowinki, które usiłowały zapuścić korzenie w płytkiej i jałowej glebie „odnowy Vaticanum II”, również nowy różaniec zostanie zmieciony wiatrem zmian – mającym to samo wieczne Źródło, które doprowadzi do odbudowy Kościoła, wbrew planom tych wszystkich, który uważają, że aggiornamento wciąż ma przyszłość.  Ω

Za „The Remnant” z 15 czerwca 2010. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Przypisy

  1. Canons Regular of Saint John Cantius (SJC), instytut życia konsekrowanego założony w 1998 r. w Chicago. Jego członkowie żyją według reguły św. Augustyna. Kanonicy św. Jana Kantego odprawiają Mszę zarówno w klasycznym rycie rzymskim, jak i według mszału Pawła VI.
  2. Frank Bruni, Pope is Adding New Mysteries to the Rosary, [w:] „The New York Times”, 14 X 2002.