Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Łucji, dziewicy i męczennicy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/1999 (28)

o Jan OFMCap.

Ojciec Pio przeciwnikiem reformy liturgii

Ojciec Pio (25 maja 1887-23 września 1968), stygmatyk, beatyfikowany 2 maja 1999 r.,
był do końca swych dni przeciwnikiem reform soborowych,
aggiornamento i zmiany liturgii.

Drugiego maja br. Ojciec Święty beatyfikował Ojca Pio, świętego mnicha, którego Bóg zesłał nam jako znak naszych czasów. I chociaż każdy chciałby, abyśmy dziś wierzyli w nowy Kościół „charyzmatyczny”, to jakoś nie znajdujemy w nim tych wspaniałych świętych, którzy żyli na przestrzeni historii Kościoła od czasów Zesłania Ducha Świętego. Ojciec Pio zdaje się wspaniale zamykać tę procesję świętych, będąc jedynym kapłanem, który nosił pełne stygmaty naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Dużo napisano o Ojcu Pio – zdaje się ponad 600 prac – a autorzy zawsze podkreślają nadzwyczajną stronę jego życia, nie tylko szczególne charyzmaty (odczytywanie dusz, uzdrawianie, wskrzeszanie, bilokację, ekstazy, unoszącą się woń, przepowiadanie itp.), ale także straszne cierpienia, których doznawał od wczesnego dzieciństwa, prześladowania ze strony ludzi Kościoła i współbraci, oraz jego dwa wielkie dzieła: otworzenie Domu Cierpienia i założenie grup modlitewnych.

Ojca Pio bardziej przedstawia się jako „świętego” raczej do podziwiania, niż do na śladowania, przez co tracimy z naszych oczu najważniejsze lekcje, które winniśmy wynieść z jego życia, i praktyczne konsekwencje, które moglibyśmy zastosować do nas samych. Możemy więc spróbować, choć niedoskonale, przypomnieć kilka z tych lekcji, mając nadzieję, iż będziemy w stanie z nich skorzystać, i że Ojciec Pio z wysokiego nieba sam nam dopomoże, tak jak to obiecał wszystkim tym, którzy chcieliby stać się jego „dziećmi duchowymi”.

U zarania swego życia całkowicie poświęconego Bogu i duszom, znajdujemy pobożną, biedną i liczną rodzinę, w której osobiste wyrzeczenia jej członków łagodzą trudy codziennego życia. Tu też znajdują potwierdzenie słów msgr. de Segur, który powiedział, że w rodzinach, gdzie brakuje ducha poświęcenia, powołania są najbardziej ryzykowne. Ochrzczonemu dzień po urodzeniu – co było łaską, za którą będzie dziękował przez całe swoje życie – Ojcu Pio nadano imię Francesco (Franciszek), co było zapowiedzią jego franciszkańskiego powołania, które odkrył przy okazji wizyty mnicha kapucyńskiego żebrz ącego o jedzenie dla klasztoru. Nawet wówczas jednak decyzja o wyborze powołania nie przyszła bez problemów: „Poczułem w sobie dwie przeciwstawne siły rozdzierające moje serce: świat pragnął mnie dla siebie, a Bóg powoływał mnie do nowego życia. Nie sposób opisać tego męczeństwa. Nawet samo wspomnienie walki, która się wówczas rozegrała, mrozi krew w moich żyłach...”.

Nie miał jeszcze 16 lat, gdy wstąpił do nowicjatu. Nad drzwiami klasztoru, jako powitanie, przeczytał napis: „Czyń pokutę lub giń”. Codzienna reguła życia zawierała wiele modlitwy, dość pracy i niewiele czytania, ograniczonego tylko do studiowania Reguły i Konstytucji zakonnych.

Brat Pio dał się poznać przez obfitość łez, które ronił każdego ranka podczas cichej modlitwy, która w domach kapucyńskich jest poświęcona rozważaniu Męki Pańskiej – łez tak obfitych, że koniecznym stało się rozkładanie ręcznika przed nim na podłodze. Podobnie jak w przypadku św. Franciszka, to właśnie wskutek pełnego miłości i współczującego rozważania Jezusa ukrzyżowanego otrzymał później łaskę doświadczenia bolesnych stygmatów na swoim ciele. Mimo to, jak wyznał swemu kierownikowi duchownemu, ojcu Agostino: „W porównaniu z tym, co cierpię na ciele, walki duchowe, które staczam, są dużo gorsze”.

Pokutowanie dla grzeszników: próby wewnętrzne

Wydaje się, iż Bóg pragnie, aby sprawiedliwi pokutowali w sposób szczególny za grzechy im współczesnych, czyli przez pokusy. W czasach, gdy psychoanaliza, w sprytny sposób znajdująca wytłumaczenie dla winy i grzechu, święciła sukcesy, Ojciec Pio – podobnie jak mała Teresa – miał przejść kryzys zwątpienia prawie nie do zniesienia, który dręczył go przez trzy długie lata. Po tej burzy przyszła noc, noc dla duszy, która trwała przez dziesięciolecia, którą tylko z rzadka rozświetlały błyski światła: „Żyję w nieustającej nocy... Każda rzecz stanowi mi przeszkodę i nie wiem, czy czynię dobrze, czy źle. Widzę, że nie jest to zniechęcenie, ale rujnują mnie wątpliwości czy to, co czynię, zadowala Boga, czy nie. Trwoga ta dopada mnie wszędzie: przy ołtarzu, w konfesjonale, dosłownie wszędzie!”.

Zamysłem jego mistycznych doświadczeń było, aby jego maksymy były później rozważane: „Miłość jest piękniejsza, gdy towarzyszy jej niepokój, gdyż dzięki temu staje się silniejsza”, albo: „Im bardziej ktoś kocha Boga, tym mniej to odczuwa!”.

Święta Teresa od Dziesiątka Jezus przeciwstawiła dumnemu racjonalizmowi jej doby skromną ścieżkę swego życia duchowego, ale też odpokutowała to strasznymi pokusami przeciwko wierze. Jej okrzyk „Będę wierzyć!” jest dobrze znany. Ojciec Pio także doświadczał gwałtownych i długotrwałych pokus przeciwko wierze, jak zaświadczają o tym jego listy do ojca Agostino: „Bluźnierstwa nieustająco przeszywają mój umysł, a nawet bardziej jeszcze fałszywe koncepcje, idee niedowierzania i niewiary. Czuję, że moja dusza jest przebita w każdym aspekcie mego życia – to mnie zabija... Moją wiarę podtrzymuje tylko ciągły wysiłek woli przeciwny każdemu rodzajowi ludzkiej perswazji. Moja wiara jest tylko owocem ciągłych wysiłków, których od siebie wymagam. A wszystko to, Ojcze, nie zdarza się parę razy na dzień, lecz trwa cały czas... Ojcze, jakże trudno jest wierzyć!”.

Jaka stąd lekcja dla nas? To, że na przykład nie powinniśmy być zaskoczeni, gdy sami do świadczymy podobnego rodzaju pokus.

Kierownik duchowy

Ojciec Pio przeszedł te straszne próby postępując zgodnie z tym, czego nauczył się w nowicjacie: wytrwałość w modlitwie, umartwienie zmysłów, niezachwiana wierność obowi ązkom stanu oraz, wreszcie, doskonałe posłuszeństwo swojemu kierownikowi duchowemu. Jego boleśnie przyjęte doświadczenie pozwoliło mu pociągnąć za sobą dusze poszukujące doskonałości i pozwoliło mu być wymagającym.

Duszom, którymi kierował, dał pięć zasad: cotygodniowa spowiedź, codzienna Komunia św. i czytania duchowne, rachunek sumienia każdego wieczora oraz cicha modlitwa dwa razy dziennie. Co się zaś tyczy odmawiania różańca, jest to tak oczywiste, że nawet o tym nie wspominamy... „Spowiedź to kąpiel dla duszy. Trzeba ją odbyć przynajmniej raz na tydzień. Nie chcę, aby dusze pozostawały bez spowiedzi więcej niż tydzień. Nawet czysty i niewykorzystywany pokój gromadzi kurz i gdy się wejdzie do niego po tygodniu to widać, że trzeba go znowu odkurzyć!”.

Tym, którzy określają siebie niegodnymi przyjęcia Komunii św., odpowiada: „Prawdą jest, że nie jesteśmy godni przyjęcia takiego daru. Jednakże przyjęcie Najświętszego Sakramentu w stanie grzechu śmiertelnego to jedno, a brak godności, to co innego. Wszyscy jesteśmy niegodni, ale to On nas zaprasza. To jest Jego pragnienie. Uniżmy się więc i przyjmijmy Go z sercem skruszonym i pełnym miłości”.

Innemu człowiekowi, który stwierdził, że codzienny rachunek sumienia jest rzeczą zbędną, gdyż jego sumienie zawsze wyraźnie mu ukazuje, czy dany postępek jest dobry, czy zły, odpowiedział: „To prawda. Ale każdy doświadczony kupiec nie ogranicza się tylko do śledzenia w ciągu dnia, czy na danej transakcji stracił, czy zarobił. Wieczorem podsumowuje swoje księgi, aby wiedzieć, co ma czynić dnia następnego. Wynika stąd, że rygorystyczny rachunek sumienia jest wręcz niezbędny: zwięzły ale jasny, każdego wieczora. Szkoda, którą przynosi duszy unikanie czytania świętych ksiąg, przyprawia mnie o dreszcze... Jakąż moc duchową mają te księgi, by doprowadzić do zmiany postępowania, i aby sprowadzić każdego miłośnika tego świata na drogę poszukiwania doskonałości”.

Gdy Ojcu Pio wprowadzono zakazy, nie spędzał wolnego czasu na czytaniu gazet – „ewangelii diabła” – ale na czytaniu książek nt. doktryny, historii i duchowości. Pomimo tego zwykł mawiać: „Szukają Boga w książkach, ale znajdują Go w modlitwie”.

Jego zalecenie cichej modlitwy było proste: „Jeśli nie możesz medytować, nie zaniedbuj swoich obowiązków. Jeżeli zaniedbania są liczne, nie trać odwagi; ćwicz się w cierpliwo ści, a jeszcze zyskasz. Określ z góry długość swojej medytacji, a nie opuszczaj swego miejsca przed końcem, nawet gdybyś miał być ukrzyżowany... Czemu się tak obawiasz, że nie możesz medytować tak, jak byś tego pragnął? Medytacja jest sposobem wznoszenia się do Boga, ale nie jest celem samym w sobie. Celem medytacji jest miłość Boga i bliźniego. Miłuj Boga z całej swojej duszy bez ograniczeń, a bliźniego swego jak siebie samego, a to już stanowi połowę twojej medytacji”.

To samo tyczy się uczestnictwa w świętej Ofierze Mszy, które bardziej polega na czynieniu aktów (skruchy, wiary, miłości...), niż na intelektualnych refleksjach i rozważaniach. Człowiekowi, który spytał, czy koniecznym jest podążanie za Mszą wg mszału, Ojciec Pio odpowiedział, że tylko kapłanowi potrzebny jest mszał. Według niego, najlepszym sposobem uczestnictwa w Świętej Ofierze jest zjednoczenie się z Bolesną Matką u stóp Krzyża, we współczuciu i miłości. Dopiero w raju, jak zapewnia swojego rozmówcę, dowiemy się o wszystkich pożytkach, które otrzymaliśmy w wyniku uczestnictwa we Mszy św.

Ojciec Pio, który był tak uprzejmy i przyjemny w kontaktach z ludźmi, mógł stać się surowy i nieugięty, gdy chwała Boża była zagrożona, szczególnie wewnątrz kościoła. „Rozgardiasz wśród wiernych mógł być natychmiast ukrócony przez Ojca, który w tym celu otwarcie rzucał spojrzenie na tego, kto nie zachowywał właściwej postawy modlitwy... Jeżeli ktoś stał, nawet z uwagi na brak miejsca w ławkach, Ojciec stanowczo nakazywał mu uklęknięcie, aby godnie uczestniczył w świętej Ofierze Mszy”.

Nawet rozkojarzony chłopiec na chórze mógł usłyszeć: „Drogie dziecko. Jeżeli chcesz iść do piekła, mój podpis ci niepotrzebny”. Powojenna moda spotkała się z tego samego rodzaju cenzurą: „Ojciec Pio, siedząc w otwartym konfesjonale, przez okrągły rok dbał o to, aby kobiety i dziewczęta, które się u niego spowiadały, nie przystępowały do spowiedzi w zbyt krótkich spódnicach. Czasem nawet przyprawiał o łzy taką, która po paru godzinach oczekiwania w kolejce została odesłana z powodu nieprzyzwoitego ubioru... Zdarzało się, że inni starali się pomóc. Gdzieś w rogu próbowali naprędce wydłużyć spódnicę albo pożyczyć swój płaszcz. Ostatecznie, czasami, Ojciec pozwalał upokorzonemu penitentowi przystąpić do spowiedzi”.

Pewnego dnia jego kierownik duchowy wyrzucał mu jego ostry sposób bycia. Odpowiedział: „Mogę cię posłuchać, ale wiedz, że to sam Jezus za każdym razem mówi mi, jak mam postępować z ludźmi”. Tak więc jego surowość była inspirowana z góry, dla chwały Boga i zbawienia dusz. „Kobiety, których ubiór cechuje próżność, nigdy nie przyobleką życia Jezusa Chrystusa. Co więcej, tracą one piękno swej duszy, gdy to bożyszcze wkroczy do ich serca”.

I niech nikt nie oskarża go o brak miłosierdzia: „Błagam was, abyście mnie nie krytykowali odwołując się do miłosierdzia, gdyż największym miłosierdziem jest ratowanie dusz znajdujących się w szponach szatana, aby wygrać je dla Chrystusa”.

Ojciec Pio a Novus Ordo Missae

Ojciec Pio był wzorem czci i poddania się swych duchownym i kościelnym przełożonym, szczególnie w okresie jego prześladowania. Mimo to nie mógł milczeć wobec wypaczeń zgubnych dla Kościoła. Jeszcze przed zakończeniem Soboru Watykańskiego II, w lutym 1965 r., pewien człowiek poinformował go, że wkrótce Ojciec Pio będzie miał odprawiać Mszę św. zgodnie z nowym rytem, ad experimentum, w języku narodowym, zgodnie z wytycznymi soborowej komisji liturgicznej mającymi na celu odpowiedzenie na potrzeby współczesnego człowieka. Natychmiast, zanim jeszcze ujrzał tekst nowego rytu Mszy, napisał do Pawła VI prośbę o dyspensę od tego liturgicznego eksperymentu oraz o umożliwienie mu kontynuowania odprawiania Mszy św. Piusa V. Gdy kardynał Bacci odwiedził go przywożąc odpowiednią zgodę, Ojciec Pio pozwolił sobie na wyrażenie skargi w obecności wysłannika papieskiego: „Na miłość Boską, szybko zakończcie ten Sobór!”.

W tym samym roku, podczas soborowej euforii zapowiadającej nową wiosnę Kościoła, zwierzył się jednemu ze swych synów duchownych: „W tych czasach ciemności, módlmy się. Czyńmy pokutę za naszego elekta”. Właśnie szczególnie za tego, który miał być pasterzem na tym padole, całe swoje życie złożył w ofierze za panującego papieża, którego fotografia znajdowała się wśród zaledwie kilku obrazków dekorujących jego celę.

Odnowa życia religijnego?

Wiele scen z jego życia jest bardzo znaczących, jak na przykład jego reakcja na aggiornamento zgromadzeń zakonnych przygotowane w następstwie Soboru Watykańskiego II (poniższy cytat pochodzi z książki mającej imprimatur).

W roku 1966 Ojciec Generał [Franciszkanów] przybył do Rzymu jeszcze przed specjalną Kapitułą na temat Konstytucji, prosząc Ojca Pio o modlitwę i błogosławieństwo. Spotkał się on z Ojcem Pio w klasztorze: „Ojcze, przybyłem polecić twoim modlitwom specjalną Kapitułę na temat nowych Konstytucji...” Ledwie usłyszał te słowa „specjalna Kapituła” i „nowe Konstytucje” z jego ust, Ojciec Pio uczynił gwałtowny gest i wykrzyknął „to nic innego jak destrukcyjny nonsens”. „Ależ Ojcze, mimo wszystko, trzeba wziąć pod uwagę młodsze pokolenie... młodzi ewoluują wraz z nowym stylem życia... są nowe potrzeby...”. „Jedyne rzeczy, których brakuje, to rozum i serce, to wszystko, zrozumienie i miłość”. Wówczas podszedł do swojej celi, obrócił się i wskazując palcem powiedział: „Nie wolno nam się wynaturzyć, nie wolno nam się wynaturzyć! Na Sądzie Bożym św. Franciszek nie pozna swoich synów!”.

Rok później to samo się powtórzyło w kwestii aggiornamento dla kapucynów:

Pewnego dnia, niektórzy (doradcy generała lub prowincjała zgromadzenia religijnego – przyp. red. Zawsze wierni) dyskutowali z Ojcem Generałem nad problemami Zgromadzenia, gdy Ojciec Pio, w szokujący sposób, wykrzyknął, rzucając odległe spojrzenie: „Po coście przybyli do Rzymu? Co knujecie? Czyż chcecie zmienić nawet Regułę św. Franciszka?”. Generał odpowiedział: „Ojcze, proponujemy zmiany, ponieważ młodzi nie chcą słyszeć o tonsurze, habicie i bosych stopach...”. „Wygnajcie ich! Wygnajcie ich! Cóż można o nich powiedzieć? Czy są to ci, którzy biorą za wzór św. Franciszka, przywdziewając habit i naśladując jego drogę życia, czy też to nie św. Franciszek daje im ten wielki dar?”.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Ojciec Pio był prawdziwym alter Christus, że jego osoba, ciało i dusza były doskonale upodobnione, jak to tylko możliwe, do Jezusa Chrystusa, jego zdecydowana odmowa wobec Novus Ordo i aggiornamento winna być dla nas dobrą lekcją. Warto też wspomnieć, że dobry Pan zapragnął wezwać Swego wiernego sługę krótko przed tym, jak zmiany zostały nieubłaganie narzucone Kościołowi i Zakonowi Kapucyńskiemu. Warto też dodać, że Katharina Tangari, jedna z najbardziej uprzywilejowanych córek duchowych Ojca Pio, tak wspaniale wspierała księży Bractwa Św. Piusa X z Ecône aż do swej śmierci, która nastąpiła rok po konsekracjach biskupich w 1988 r.

Ostatnia lekcja: Fatima

Ojciec Pio w jeszcze mniejszym stopniu poddawał się rozpowszechniającemu się społecznemu i politycznemu porządkowi, czy raczej nieporządkowi, nazywając go (w 1966 r.): „pomieszaniem idei i panowaniem łotrów”. Przepowiedział, że komunizm zapanuje „ku zaskoczeniu, bez jednego wystrzału... Stanie się to jednej nocy”.

To nie powinno nas dziwić, gdyż żądanie Matki Bożej Fatimskiej nie zostało wysłuchane. Ojciec Pio powiedział nawet msgr. Piccinelli, że czerwona flaga będzie przelatywać nad Watykanem, „ale to przeminie”. I tu ponownie jego konkluzja pasuje do słów Królowej Proroków: „Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. Znamy środki, za pomocą których Jej przepowiednia się spełni – dzięki mocy Bożej. Ale trzeba ją skłonić za pomocą dwóch wielkich narzędzi znajdujących się w rękach ludzi: modlitwy i pokuty. To jest właśnie lekcja, którą Matka Boża chciała nam przypomnieć na początku wieku: Bóg pragnie uratować świat poprzez nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi i nie istnieje problem materialny lub duchowy, narodowy lub międzynarodowy, którego nie można by rozwi ązać za pomocą Różańca św. i naszego poświęcenia.

To także jest lekcja, którą chciał nam pozostawić Ojciec Pio dzięki swemu przykładowi, a szczególnie poprzez „grupy modlitewne”, które założył na całym świecie. „Nigdy nie rozstawał się ze swym różańcem, jeden miał nawet pod poduszką. Podczas dnia odmawiał wiele dziesiątek różańca”. Na kilka godzin przed śmiercią, gdy zgromadzeni wokół niego pragnęli jeszcze usłyszeć parę słów, wszystko, co zdołał wypowiedzieć, brzmiało: „Miłujcie Błogosławioną Dziewicę i okażcie Jej swoją miłość. Zawsze odmawiajcie różaniec!”.

Niedawna beatyfikacja Czcigodnego Ojca Pio zapewne wzbudzi w wielu duszach zaciekawienie i podziw. Będzie to dla nas możliwość przypomnienia tym duszom kilku lekcji Ojca Pio, o ile rzeczywiście wiemy, jak samemu zastosować je w praktyce, z miłością dla Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Ω

Tłumaczenie na podstawie artykułu opublikowanego w „Listach do Przyjaciół św. Franciszka” wydawnictwa klasztoru Ojców Kapucynów św. Franciszka w Morgon (Francja), tradycyjnego zgromadzenia wspierającego dzieło arcybiskupa Marcela Lefebvre. „Angelus”, maj 1999.