Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Fidelisa z Sigmaringen, męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2015 (178)

Gertruda Wally

Oryginał czy falsyfikat? Całun Turyński – relikwia na trzecie tysiąclecie

Nie jest kwestią przypadku to, że odszyfrowanie Całunu przez naukę przypada na epokę, w której antychrześcijańska postawa propaguje religijny panteon, religijny synkretyzm. Nasza osobista postawa wobec Całunu nie może być zimnym, niezobowiązującym spojrzeniem, jak gdyby to był jakiś nieistotny obiekt naukowych badań. Całun wprowadza nas w tajemnicę Boga, który oczekuje od nas konkretnej odpowiedzi na Jego zstąpienie między nas.

1. Pytania, do których skłania nas obraz utrwalony na Całunie

W czasach, gdy narody i kultury coraz bardziej zbliżają się do siebie, a nawet wydają się regularnie zderzać ze sobą, również w obszarze religii wciąż pojawiają się pytania, które od wieków powodowały zamieszanie, a „przeciętny chrześcijanin”, pozbawiony odpowiedniego przygotowania, często nie potrafi znaleźć na nie odpowiedzi: 1) czy to prawda, że Jezus umarł na krzyżu? A może przeżył ukrzyżowanie?; 2) czy Zmartwychwstanie faktycznie miało miejsce? A może wiara w Zmartwychwstanie nie opiera się na historycznym wydarzeniu, ale jest wynikiem wyobraźni apostołów?; 3) czy istnieją namacalne oznaki Bożego synostwa Chrystusa? A może Jezus był tylko pobożnym Żydem, czy wręcz żydowskim buntownikiem, który poniósł klęskę?

2. Othonia i sudarium

W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania pomocne mogą się okazać dwa przedmioty, wzmiankowane już przez św. Jana Ewangelistę w jego opisie pustego grobu (J 20, 3–8). We fragmencie tym jest mowa o płótnach (gr. othonia) i chuście (gr. sudarium). Już od dawna othonia, czyli płótna, łączy się z Całunem Turyńskim. Zaś z sudarium najnowsze badania identyfikują tzw. Sagrado Rostro (hiszp.) albo Santo Sudario (wł.), czyli z Chustą z Oviedo. Oba materiały zostały poddane dokładnym badaniom naukowym. Tworzą one nie dające się od siebie oddzielić, wzajemnie się uzupełniające relikwie, ukazujące naocznie i w niespodziewany sposób wydarzenia, które miały miejsce od Wielkiego Piątku do poranka Zmartwychwstania.

3. Opis Całunu

Całun, na którym zachował się obustronny obraz ciała poddanego torturom i ukrzyżowanego mężczyzny, już swoimi wymiarami – 4,42 na 1,13 metra – wskazuje na starożytną Palestynę jako miejsce swego powstania. Wymiary te odpowiadają bowiem starożytnym łokciom syryjskim (miara długości równa ok. 50 cm, zatem wymiary Całunu to 2 na 8 łokci syryjskich). Rozmieszczone w charakterystyczny sposób na powierzchni Całunu plamy po wodzie w kształcie rombów wskazują na to, że płótno nasączone było mieszaniną aloesu i mirry. Plamy te pochodzą przypuszczalnie z I wieku, kiedy to Całun, złożony w harmonijkę (prawdopodobnie na 52 części), przechowywany był w glinianym dzbanie, do którego widocznie dostała się woda.

4. Tkanina

Technika tkacka, za pomocą której wykonany został Całun, znana była już w starożytności. Jest to wzór jodełkowy z wiązaniem diagonalnym 3:1 (tzn. jeden wątek tkacki przechodzi nad trzema nitkami osnowy, a następnie pod jedną nitką osnowy; w kolejnym rzędzie całość zostaje przesunięta i powtórzona). Chodzi tu o bardzo kosztowną metodę tkacką, wytworzoną na obszarze syro-palestyńskim. Tak drogocennych tkanin normalnie nie używano do pochówku. Były one przeznaczone do celów liturgicznych oraz na szaty kapłańskie. Dzięki różnym, niezależnym próbom, Giulio Fanti zdołał udowodnić, że tkanina Całunu musi pochodzić z I wieku po Chr. Zastosował przy tym dwie metody. Po pierwsze, dwie alternatywne, chemiczne próby datowania Całunu, oparte na spektroskopii promieniowania elektromagnetycznego (Furierowska Spektroskopia Podczerwona, szczególna odmiana spektroskopii podczerwonej i spektroskopia Ramana. Metoda ta analizuje wzajemne oddziaływanie promieniowania elektromagnetycznego i materii, posługując się absorpcją promieniowania elektromagnetycznego, która powoduje zmianę energii rotacyjnej i drganiowej molekuł). Badania tymi dwiema metodami dały (z 95 proc. pewnością) następujące wyniki: a) pomiar Furiera/ATR (attenuated total reflection) – ok. 300 r. przed Chr. (przy marginesie błędu 400 lat); b) pomiar Ramana – ok. 200 r. przed Chr. (przy marginesie błędu 500 lat); c) połączenie wyników obu metod daje wynik zbieżny z okresem I wieku. Po drugie, wieloparametrowa, mechaniczna metoda datowania (przy zastosowaniu aparatu pomiarowego, skonstruowanego przez Fantiego specjalnie do tego celu). Uzyskany z 95 proc. pewnością wynik wskazuje na rok 372 po Chr., przy marginesie błędu 400 lat. Po zsumowaniu wyników poszczególnych metod uzyskujemy datę bliską latom 30–33 po Chr. Do tego dochodzą jeszcze niezależne od prób Fantiego badania Ray’a Rogersa, który na krótko przed swą śmiercią (2005) wykazał, że Całun Turyński nie zawiera waniliny, toteż może liczyć 2–3 tysiące lat. Także krosna, na których sporządzono lniane płótno Całunu, wskazują na jego orientalne pochodzenie, a dokładniej na starożytny Izrael. Między nitkami tkaniny odnaleziono bowiem ślady Gossypium herbaceum, odmiany bawełny, którą już w czasach przedchrześcijańskich uprawiano w Syrii i Palestynie. Bezpośrednio przed sporządzeniem tkaniny Całunu musiano więc na tych samych krosnach tkać bawełnę. W średniowieczu na Zachodzie bawełna nie była ani uprawiana, ani używana do sporządzania tkanin (poza Sycylią i mauretańską Hiszpanią). Ścisłe oddzielanie przędzy roślinnej od wełny zwierzęcej jest typowe dla obszaru żydowskiego, gdzie obowiązywał zakaz łączenia wełny zwierzęcej z lnem (shatnez): „Nie wdziejesz sukni utkanej naraz z wełny i lnu” (Pwt 22, 11).

5. Pas materiału doszyty już w czasach apostolskich?

Przy lewym brzegu Całunu widać pas materiału o splocie identycznym z tkaniną Całunu, przyszyty do niego szwem ślepym, charakterystycznym dla I wieku. Takie same szwy odnaleziono również na tkaninach z Masady. Powód, dla którego ten pas został doszyty do Całunu, prawdopodobnie już w czasach apostolskich, nie został dotąd wyjaśniony. Być może służył jako tałes (żydowska chusta modlitewna – przyp. red.) albo miał wycentrować obraz na Całunie.

6. Ślady nadpalenia

Po obu stronach obrazu ciała znajdują się charakterystyczne, ciemniejsze pasy, przerywane większymi dziurami o trójkątnym kształcie. Są to ślady pożaru z roku 1532, kiedy Całun przechowywany był w Chambéry we Francji. W 1534 roku wypalone dziury zostały ze czcią, na klęcząco, załatane przez klaryski lnianym płótnem. Łaty te zostały usunięte z Całunu w sierpniu 2002 roku. Podczas tych prac restauratorskich odpruto także stare, holenderskie lniane płótno, którym klaryski podszyły Całun dla wzmocnienia go. Także na wysokości lędźwi postaci z Całunu widać po obu stronach mniejsze, wypalone dziury, układające się w kształt litery „L”, zwane pokerholes. Zostały one już pod koniec XII wieku odwzorowane w „Kodeksie Prayego” (Budapeszt).

7. Autentyczna ofiara ukrzyżowania

Zdaniem wiodących etnologów, utrwalony na Całunie obraz przedstawia mężczyznę w wieku ok. od 30 do 45 lat. Mamy tu do czynienia z dokładnym pod względem anatomii odwzorowaniem ofiary ukrzyżowania, wykazującym zauważalne paralele do najbardziej znanej ofiary ukrzyżowania – Jezusa Chrystusa. Co najmniej od roku 1989 (rok po opublikowaniu wyników radiodatowania Całunu, które wywołały spore zamieszanie i zaniepokojenie) wiemy, że obraz ciała na Całunie nie mógł zostać wytworzony w sposób sztuczny, ale jest podobizną autentycznej ofiary ukrzyżowania. Pozostaje tylko wyjaśnić, kim był ten człowiek.

8. Ślady rzymskiego biczowania

Ciało jest z obu stron pokryte krwawymi ranami o kształcie małych hantli. Są to ślady rzymskiej kary biczowania, wymierzanej przy użyciu cieszącego się złą sławą narzędzia tortur o nazwie flagrum taxillatum – bicza z węzłami. Składał się on z rękojeści, do której przymocowane były dwa lub trzy skórzane rzemienie, zaopatrzone na końcach w podwójne metalowe kulki, tworzące kształt hantli; czasem używano także kostek ze stawu skokowego owiec (taxilli, czyli kostki). Z kierunku wymierzania uderzeń na plecach i na przedniej stronie ciała można wnioskować, że ofiara była biczowana na gołe ciało przez dwu siepaczy różnego wzrostu. Podczas wymierzania kary biczowany był przywiązany do słupa wysokości ok. 63 cm. Według tradycji, ta diorytowa kolumna znajduje się do dziś w kościele św. Praksedy w Rzymie. W przypadku żydowskiej kary biczowania liczba ciosów była ograniczona do czterdziestu bez jednego. U Rzymian jednak liczba uderzeń nie była ograniczona, z zastrzeżeniem, że biczowany miał przeżyć tortury. Mimo to w przypadku żołnierzy czy dezerterów stosowano biczowanie także jako karę śmierci. Jeśli biczowanie miało być karą wstępną przed ukrzyżowaniem, liczba ciosów nie mogła wynosić więcej niż 21. Biczowanie ofiary z Całunu nie odbywało się w czasie drogi na miejsce ukrzyżowania, kiedy skazany dźwigał na swych ramionach belkę krzyża. Świadczy o tym fakt, że pod rozległymi skaleczeniami, spowodowanymi przez belkę krzyża, znajdują się liczne rany po biczowaniu. Można stwierdzić ok. 124 uderzenia, które pozostawiły na ciele ok. 372 rany po biczowaniu (213 na plecach i 139 na przedniej stronie ciała mężczyzny z Całunu). Niektórzy specjaliści w zakresie medycyny sądowej są zdania, że spowodowana przez te bestialskie tortury ogromna utrata krwi, a co za tym idzie załamanie się układu krążenia, przyczyniły się znacząco do tego, że agonia Jezusa na krzyżu trwała tylko kilka godzin. W 2008 roku stwierdzono na Całunie ślady uderzeń rózgami (virgae) i rzemieniami z wołowej skóry (bucaedae), za pomocą których znęcano się nad ofiarą jeszcze przed biczowaniem. Wykryto również sińce i krwiaki na obszarze pokrytym ranami z biczowania, choć mechanizm ich przeniesienia na płótno Całunu pozostaje całkowicie niewyjaśniony.

9. Oblicze „pełne krwi i ran”

Przyglądając się twarzy mężczyzny z Całunu można stwierdzić, że był to pobożny Żyd z pierwszego wieku. Świadczy o tym pociągły kształt twarzy z wysoko umieszczonymi kośćmi policzkowymi, długim i wąskim nosem (zarówno na Całunie, jak i na Chuście z Oviedo ma on 8 cm), bliską proporcją rozstawu oczu do długości nosa (1:1,28), a przede wszystkim układ włosów, typowy dla pobożnego Żyda z I wieku. Na obrazie twarzy widać, że cztery payot (krańce) głowy nie były golone: broda, wąsy, pukle włosów po obu stronach twarzy i długie włosy spięte na karku. Zagadką pozostaje, w jaki sposób włosy mogły w pozycji leżącej opadać po obu stronach w taki sposób, w jaki są widoczne na Całunie. A może jest to wskazówka, dotycząca tożsamości człowieka z Całunu? Również fakt, że ani na twarzy, ani na reszcie ciała nie ma oznak rozkładu, stanowi dla badaczy niemałą zagadkę. Przy obficie krwawiących ranach proces rozkładu powinien zacząć się bardzo szybko. Na obrazie ciała powinny być widoczne ślady wydzielin towarzyszących rozkładowi, a w okolicy ust – kręgi po ulatniającym się amoniaku. Jednak nic z tego nie znajdujemy na Całunie. Co zatem stało się z ciałem, zanim uległo rozkładowi?

10. Ułożenie ciała typowe dla kapłana

O tym, że człowiek ten był nie tylko pobożnym Żydem, ale prawdopodobnie miał status kapłana, świadczą – zdaniem uczonych – skrzyżowane nad ciałem ręce, podobnie jak pełne szacunku ułożenie obnażonego ciała w ogóle przemawia za żydowskim pochodzeniem ofiary. Sama twarz jest całkowicie pokryta krwią i ranami. Komputerowy obraz twarzy pozwala dokładnie prześledzić poszczególne etapy męki. Na obu łukach brwiowych rozpoznać można ślady po uderzeniach. Być może były to uderzenia w twarz, a może rany te spowodowane zostały przez ciężkie upadki ofiary, niosącej na ramionach patibulum, czyli belkę poprzeczną krzyża, która kilkukrotnie, wskutek osłabienia, runęła całym ciężarem ciała na ziemię, nie pozwalając osłonić twarzy rękoma. Ponadto stwierdzić można naderwanie prawej powieki wraz z poważnym zranieniem prawego oka, któremu towarzyszy spory obrzęk i wypływ łez. Widoczny jest także obrzęk nosa, z nieco przekrzywionym czubkiem, być może złamanie kości nosowej w miejscu, gdzie łączy się ona z chrząstką, oraz linia sięgająca od prawej kości policzkowej, przez nos, do powieki lewego oka (być może ślad po uderzeniu kijem). Wreszcie dziurki obok nosa, być może pozostawione przez ołowiane kulki rzymskiego bicza, nierówne obrzęki obu policzków, a także obrzęk po lewej stronie podbródka, wraz z plamą wskazującą na wyszarpanie kawałka brody.

11. Kara za bluźnierstwo

Wyrwanie brody było jedną z kar za bluźnierstwo. Człowiek ten został więc skazany jako bluźnierca. W zasadzie za bluźnierstwo przewidziana była kara śmierci przez ukamienowanie, jednak pod namiestnictwem Poncjusza Piłata Żydzi nie mieli prawa wykonywania kary śmierci (ius gladii), dlatego przestępstwo religijne zostało przeinaczone i przedstawione jako przestępstwo o charakterze politycznym. Człowiek ten został więc skazany przez Rzymian jako przestępca polityczny – król żydowski. Także ta okoliczność pozostawiła ślady na jego twarzy. Znamienne jest, że wszystkie ślady krwi na twarzy spływają pionowo z góry, od włosów, w dół. Szczegół ten poświadcza, że ofiara przyjmowała krwawe tortury w pozycji stojącej. Liczne ślady krwi, płynącej z nosa i ust, pokrywają się ze śladami krwi, zachowanymi na sudarium, czyli Chuście z Oviedo (o wymiarach 85,5 na 52,6 cm). W lutym 2015 roku naukowcy z Hiszpańskiego Ośrodka Badań nad Całunem potwierdzili, że wyniki badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Murcii za pomocą mikroskopu petrograficznego, wykazały zgodność Całunu Turyńskiego z Chustą z Oviedo. Jak wspomniano na początku, tkanina ta została znaleziona w grobie i jest od IX wieku przechowywana w Oviedo w Asturii (północna Hiszpania) jako jedna z najbardziej drogocennych relikwii chrześcijaństwa. Jeszcze w 614 roku jest wzmiankowana w Jerozolimie. Następnie, wskutek zajęcia Jerozolimy przez Persów, Chusta rozpoczyna długą wędrówkę, aż wreszcie – według świadectwa źródeł historycznych – najpóźniej w VIII wieku trafia do Hiszpanii. Na podstawie znajdujących się na sudarium plam, można dokładnie odtworzyć przebieg wydarzeń, jakie miały miejsce między śmiercią a złożeniem do grobu, 14 dnia miesiąca Nisan roku 30.

12. Ukoronowany cierniem „król żydowski”

Widoczne na Całunie charakterystyczne ślady krwi, układające się w kształt litery „epsilon” (albo odwróconej cyfry 3), spowodowane zostały uszkodzeniem żyły twarzowej, podczas gdy ślady krwi, przypominające kształtem cyfrę 1, zawierają krew tętniczą. Cała tylna część głowy pokryta jest licznymi śladami krwi, wskazującymi na rany kłute. Pochodzą one prawdopodobnie z gałązek dwukolczaka śródziemnomorskiego (Paliurus Spina Christi), głożyny ciernia Chrystusa (Zizyphus Spina Christi), bądź Gundelia Tournefortii, której pyłki znajdują się także na Chuście z Oviedo, a także Ramnus lycioides, o cierniach sięgających do 3,5 cm długości. Wszystkie te krwawe rany na czole i z tyłu głowy pozwalają na postawienie wniosku, że ofiara była rytualnie wyszydzana. Jako król żydowski człowiek ten został ukoronowany koroną z cierni, według orientalnego zwyczaju przypominającą kształtem czepek, i wydany na pośmiewisko żołdactwa. Być może obręcz z sitowia, czczona do dziś w Paryżu w katedrze Notre Dame jako korona cierniowa[1], pochodzi z wieńca splecionego z sitowia, mającego za zadanie przytrzymywać ów cierniowy czepek na głowie ofiary. Ta domniemana korona cierniowa została wraz z innymi relikwiami przywieziona do Paryża w roku 1239 przez świętego króla Ludwika IX, i była tam aż do rewolucji francuskiej przechowywana w specjalnie do tego celu wzniesionej na wzór bizantyjski Sainte Chapelle.

13. INRI

W 1997 roku francuscy inżynierowie doszukali się na obliczu z Całunu fragmentów napisu, pozwalających na wyciągnięcie wniosków dotyczących tożsamości tego człowieka i sposobu, w jaki pozbawiono go życia. Ponieważ fragmenty te zgadzają się z napisem na tabliczce Krzyża Świętego przechowywanej w Rzymie w kościele Świętego Krzyża Jerozolimskiego, pozwala to na przypuszczenie, że widoczna na Całunie osoba pochodziła z Izraela i żyła w I wieku. Z drugiej jednak strony, te fragmenty napisu, mające przedstawiać coś w rodzaju zezwolenia na pochówek, są odrzucane przez niektórych naukowców jako złudzenie optyczne.

14. Droga na Golgotę

Nieopodal Paryża, w Argenteuil, przechowuje się szatę znaną jako „Tunika z Argenteuil”, którą wedle tradycji Jezus miał mieć na sobie, kiedy dźwigał krzyż na Golgotę. Szata ta jest utkana w całości, dokładnie tak, jak tunika arcykapłana (tunica inconsutile). Plamy krwi na Tunice z Argenteuil zostały porównane z widocznymi na Całunie ranami na ramionach i plecach. Okazało się, że są one zbieżne i potwierdzają, że ofiara dźwigała samo patibulum (belkę poprzeczną) krzyża. Ślady ziemi w obszarze lewego kolana, prawej pięty, na ramionach i policzkach, a także na czubku nosa, również pozwalają na przypuszczenie, że ofiara, idąc boso na Golgotę, wielokrotnie upadała. Wspomniane ślady ziemi zawierają aragonit, stront i żelazo, których obecność stwierdzono w ziemi na Golgocie.

15. Ukrzyżowanie

Obraz na Całunie pod względem anatomicznym ukazuje realistycznie i w jednoznaczny sposób ofiarę ukrzyżowania. Świadczą o tym rany na nadgarstkach, niewidoczne kciuki, cofnięte do wnętrza dłoni wskutek naruszenia nerwu pośrodkowego (nervus medianus), a także widoczne na przedramionach ślady krwi, biegnące pod zmiennymi kątami (różnica przypuszczalnie wynosi tylko 10 stopni). Pozornie nazbyt długie ramiona wskazują na poważne uszkodzenie splotów ramiennych (plexus brachialis) i samych barków, spowodowane być może wstrząsem wywołanym przy upadku przez ciężką belkę poprzeczną krzyża. Stawy barkowe zdają się być wyłamane, ścięgna zerwane. W każdym razie Całun pokazuje, że po złożeniu do grobu dłonie, mimo stężenia pośmiertnego ramion, pozostały skrzyżowane nad ciałem, choć nie były związane (!). W normalnym przypadku ramiona musiałyby opaść po obu stronach tułowia. Niektórzy badacze uważają ponadto, że Jezus, wisząc na krzyżu, mógł się podciągać tylko na lewym ramieniu, ponieważ prawy bark zdaje się być zbyt mocno naruszony. Wskazują na to również wyciągnięte palce prawej dłoni i zaciśnięte palce lewej. Każde podciągnięcie się, każde poruszenie, musiało – poza trudnością we wzięciu oddechu – wywoływać ogromne cierpienie. Aby męki skazanego nie doprowadziły do zbyt szybkiej śmierci, także jego stopy przybito gwoździami, jak to widać z obficie krwawiącej rany na podeszwie prawej stopy. Obie stopy, lewa ponad prawą, zostały najwyraźniej przybite jednym gwoździem ciesielskim (po jednym autentycznym gwoździu z Krzyża Świętego, przechowuje się do dziś w kościele Świętego Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie i w kościele Santa Maria della Scala w Sienie). Niektórzy eksperci w zakresie medycyny sądowej (zwłaszcza z Hiszpańskiego Ośrodka Badań nad Całunem) uważają jednak, że w podeszwie prawej stopy doszukać się można dwóch ran po gwoździach, ponieważ przybicie za pomocą jednego tylko gwoździa doprowadziłoby, ze względu na ciężar wiszącego ciała, do wyrwania tkanek w stopach.

16. Przebicie serca

W przypadku egzekucji żydowskich, śmierć skazanego musiała zostać stwierdzona przed zachodem słońca. Dlatego ofiarom łamano nogi, aby przyspieszyć zgon. Całun pokazuje jednak w sposób jednoznaczny, że na tej ofierze ukrzyżowania nie wykonano crurifragium (złamania goleni), lecz śmierć została potwierdzona przez transverberatio (przebicie serca). Całun pozwala także stwierdzić, że nie był to akt miłosierdzia nad konającym, a jedynie dowód na to, że skazany już nie żył, jak czytamy w Ewangelii wg św. Jana (J 19, 33–37). Dźgnięcie, wykonane rzymską lancea, przeszło między piątym a szóstym żebrem. Rozchodzące się na boki brzegi rany oraz wypływ zebranej wcześniej, gęstniejącej już krwi i surowicy wskazują, że moment śmierci poprzedził przebicie serca: w przeciwnym bowiem razie brzegi rany zbiegłyby się po wyjęciu ostrza. Rana w boku, widoczna na Całunie, oraz nie dająca się wyjaśnić czynnościami oddechowymi, zawierająca krew mieszanina płynów przesiękowych z płuc, stwierdzona w obszarze ust i nosa na Chuście z Oviedo, dają jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy Jezus rzeczywiście umarł na krzyżu i był martwy w chwili złożenia do grobu, obalając tym samym wszystkie argumenty teorii „pozornej śmierci”.

17. W jaki sposób umiera ukrzyżowany?

Na ogół śmierć ukrzyżowanego następowała wskutek całkowitego wyczerpania, połączonego z trudnością złapania oddechu, po trwającej kilka dni bolesnej agonii. O tym jednak, że śmierć Jezusa nastąpiła stosunkowo szybko, świadczą – zdaniem niektórych badaczy – zarówno majestatyczny, pełen powagi wyraz twarzy, jak i obfite wytryśnięcie krwi z rany w boku, przy czym krew i osocze wypłynęły oddzielone (Ewangelia wg św. Jana 19, 36 mówi o krwi i wodzie). Według lekarza Luigi Malantrucco, chodzi tu o krew, która zebrała się w osierdziu na skutek pęknięcia serca. Musiało ono nastąpić jako konsekwencja wcześniejszego o wiele godzin zawału serca, który mogło wywołać u Jezusa skrajne fizyczno–psychiczne obciążenie organizmu w Ogrójcu. Gwałtowne rozciągnięcie osierdzia powoduje uczucie silnego bólu pod mostkiem, zwykle wymuszającego głośny krzyk, bezpośrednio po którym następuje śmierć (dokładnie ta sama sytuacja opisana jest u św. Mateusza – Mt 27, 50 i św. Marka – Mk 15, 37). Ten szybki zgon, następujący przy pełnej świadomości i skrajnym fizycznym wycieńczeniu, pociąga za sobą natychmiastowy proces stężenia pośmiertnego, którego oznaki widoczne są na Całunie. Jezus skonał o godzinie trzeciej po południu – tej samej, o której zarzynano baranki na święto Paschy. Krew, która spływała podczas ich uboju, była przeznaczona do obrzędu oczyszczenia. Także Jezus, i to od samego początku, był określany mianem prawdziwego Baranka paschalnego. Jednak Jego oczyszczająca krew, która przy pęknięciu serca zebrała się w osierdziu, wylała się na zewnątrz dopiero po otwarciu boku włócznią. W swym trzytomowym dziele teologicznym Jezus z Nazaretu Ojciec Święty Benedykt XVI zauważa, że w języku aramejskim wyraz talia może oznaczać zarówno „baranka”, jak i „sługę”. Jezus więc jest zarówno Barankiem Bożym, jak i Sługą Pańskim.

18. Krew, która „nie ujrzała skażenia”

Ślady krwi pozostawione na Całunie Turyńskim, Chuście z Oviedo i Tunice z Argenteuil zostały poddane wnikliwym analizom chemicznym i badaniom z zakresu medycyny sądowej. We wszystkich trzech przypadkach mamy do czynienia w sposób jednoznaczny z krwią ludzką, należącą do mężczyzny i mającą stosunkowo rzadką w Europie grupę AB. Do tej samej grupy należy krew Hostii z Lanciano, która w VIII wieku w cudowny sposób zamieniła się w żywą tkankę mięśnia sercowego.

Krew Całunu jest jasnoczerwonej barwy i stosownie do tego zawiera wysokie stężenie bilirubiny (czyli żółtawego środka barwiącego, syntezowanego w wątrobie, diagnozowanego u pacjentów z wewnętrznymi krwotokami). W 2008 roku Carlo Goldoni, doktor medycyny, patolog kliniczny, odkrył jednak, że stara krew barwi się na jasnoczerwono pod wpływem intensywnego promieniowania UV. Nawet po śmierci krew wykazuje szczególną właściwość. Stanowi w pewnym sensie „wizytówkę” ofiary widocznej na Całunie. Podobnie jak twarz i całe ciało, również jej krew „nie ujrzała skażenia” (Ps 16, 10 nn). W trakcie dokładnych analiz biegli medycyny sądowej mogli stwierdzić w krwi tego zmarłego początek procesu fibrynolizy. Proces ten jednak został zatrzymany po ok. 36 godzinach przez jakieś niezwykłe i nie dające się powtórzyć wydarzenie, tak że ślady krwi są na Całunie doskonale widoczne. Jest to krew, która najpierw skrzepła, a następnie na powrót odzyskała swą konsystencję i nasączyła nitki tkaniny tak, że miejscami jest widoczna na odwrotnej stronie (przy czym otaczające skrzepy krwi kręgi surowicy fluoryzują lekko pod wpływem promieniowania UV). Badacze zupełnie nie są w stanie wyjaśnić, w jaki sposób kontakt ciała z tkaniną mógł zostać przerwany tak, że jednocześnie ślady krwi pozostały nienaruszone, a tkanina Całunu nie została uszkodzona.

19. Obraz pełen tajemnic

Charakterystyczne jest, że krew przesączyła materiał Całunu do głębi, podczas gdy obraz ciała nigdy nie wniknął w głąb tkaniny. Obraz ten zresztą znajduje się jedynie na tej stronie Całunu, która stykała się z ciałem. Na stronie odwrotnej jest niewidoczny, z wyjątkiem kilku miejsc w obszarze twarzy i dłoni, gdzie stwierdzić można zjawisko obustronnego zabarwienia powierzchniowego (tzn. zabarwienie, widoczne na wewnętrznej i zewnętrznej stronie Całunu, nie wniknęło do wnętrza tkaniny). Zabarwienie dotyczy tylko zewnętrznych ścian komórkowych, tzn. całego obszaru epidermy (primary cell wall) poszczególnych włókien (2–5 z ok. 70–200 w jednej nitce tkaniny). Natomiast wnętrze włókien, a także wolna przestrzeń pomiędzy nimi, nie wykazują zabarwienia. Głębokość zabarwienia epidermy wynosi 0,2 π (dwie dziesięciotysięczne milimetra). Obraz ciała na Całunie okazuje się zatem dziełem niezwykle delikatnym. Gołym okiem, bez mikroskopu, człowiek nie jest w stanie uzyskać tak płytkiego, ręcznego wybarwienia. Hipoteza sfabrykowania Całunu przez średniowiecznego fałszerza zostaje więc sprowadzona do absurdu. Zauważmy bowiem, że: a) średnica pojedynczej nitki tkaniny wynosi 0,25 mm, czyli trzykrotnie mniej niż średnica ludzkiego włosa; b) średnica pojedynczego włókna to ok. 0,013 mm, a zabarwienie zewnętrznej powłoki sięga na głębokość 0,2 π (!); c) aż po dzień dzisiejszy wszystkie próby podrobienia Całunu nie powiodły się, zwłaszcza ze względu na te mikroskopijne detale. Ponieważ pod odciśniętymi śladami krwi nie ma obrazu ciała, zatem tkanina musiała zetknąć się z krwią przed jego powstaniem. Ślady krwi, znajdujące się poza obrazem ciała, np. na lewym łokciu (w fotograficznym negatywie jest to prawy łokieć) dowodzą, że Całun spoczywał na trójwymiarowym, prawdziwym ciele, a ślady krwi powstały przez rzeczywisty kontakt z ranami. Mimo to tylna strona obrazu ciała wygląda tak, jak gdyby ciężar spoczywającego ciała wcale na nią nie oddziaływał. Dla nauki w jej obecnym stanie rozwoju pozostaje rzeczą całkowicie niewyjaśnioną, w jaki sposób na Całunie, który owijał ciało, mógł się znaleźć obraz, przedstawiający ciało bez zniekształcenia proporcji, jakby we frontalnym odbiciu lustrzanym albo w fotograficznym portrecie.

20. „Stosownie do żydowskiego sposobu grzebania”

Znajdujące się na Całunie ślady krwi potwierdzają słowa św. Jana Ewangelisty (J 19, 40), że Jezus został pogrzebany „stosownie do żydowskiego zwyczaju grzebania”. Całun pokazuje bowiem, że nie miał miejsca obrzęd taharah, czyli obmycie ciała po śmierci. Czynność ta była zakazana, gdy zmarły: a) zmarł śmiercią gwałtowną, której towarzyszyło rozlanie krwi. Tej krwi nie wolno było obmywać, ponieważ w żydowskim rozumieniu stanowi ona siedlisko duszy, życia i świętości; b) został skazany z powodu przestępstwa religijnego; c) został wydalony ze społeczności żydowskiej; d) zginął z rąk pogan. Wszystkie te kryteria, zabraniające taharah, zgadzają się z sytuacją Jezusa. Ciało zostało złożone w grobowcu, w którym jeszcze nikt nie był pochowany, tak aby nikt nie stał się nieczysty z powodu nieobmytych zwłok. Użycie kosztownej lnianej tkaniny wskazuje na żydowski pochówek sprzed roku 70. W zwykłym przypadku nie przysługiwało to jednak skazanym przestępcom. Ciała skazańców, na których wykonano karę śmierci, rozkładały się na osobnym miejscu. Po upływie roku, gdy pozostały z nich już tylko kości, karę uznano za zakończoną – wówczas można było zebrać kości do ossuarium i przekazać rodzinie. Liturgiczne „czyste płótno” (Mt 27, 59) przypomina czysto lnianą szatę, zakładaną przez arcykapłana na święto Jom Kippur. Nadzwyczaj duża ilość aloesu i mirry wskazuje natomiast na pochówek królewski. Jezus został więc pochowany jak król i najwyższy kapłan (por. Ps 110). Fakt, że pobożne niewiasty chciały w Wielkanocny poranek namaścić ciało i tym samym zakończyć obrzędy pogrzebowe, należy rozumieć w ten sposób, że miały zamiar – zgodnie ze zwyczajem żydowskim – wylewać na owinięte Całunem ciało wonne olejki. Zwykle też grobowców nie zamykano, ani nie pieczętowano, ale pozostawiano przynajmniej na pewien czas otwarte, tak aby można było rozlewać wonności nad niszą grobową. W przypadku Jezusa, zapieczętowanie grobowca było środkiem ostrożności, przedsięwziętym przez Piłata po to, aby apostołowie nie mogli wykraść ciała.

21. Droga Całunu przez historię – odkrycie pyłków i śladów roślin

Nie znamy dokładnie wszystkich etapów jaką Całun przebył na przestrzeni wieków z Jerozolimy przez Edessę w Turcji, Konstantynopol, Ateny, być może Akkę, Cypr, Ray–sur–Saône pod Besançon i Lirey, gdzie przypuszczalnie w 1355 roku został po raz pierwszy w Europie wystawiony na widok publiczny przez rodzinę Geoffroy’a z Charny. Wskazówką są dla nas odkryte na Całunie pyłki roślin, występujących wzdłuż tej drogi. Znaleziono na nim jednak nie tylko pyłki, lecz także odciski roślin. Jednym z pierwszych badaczy, który odkrył na Całunie zarys złocienia wieńcowego, był Oswald Scheuermann, który już w latach 80. opublikował sensacyjne wyjaśnienie powstania obrazu na Całunie. Izraelscy naukowcy, jak Avinoam Danin i Uri Baruch, znaleźli odciski roślin, które razem występują tylko w okolicach Jerozolimy: parolistu (zygophyllum), parolistu krzaczastego (zygophyllum dumosum), czystka kreteńskiego (cistus creticus) i Gundelia tournefortii. Stwierdzono pyłki 28 gatunków roślin, kwitnących tylko w marcu i kwietniu. Zatem również pyłki i odciski roślin na Całunie świadczą o jego orientalnym pochodzeniu (mimo tych odkryć, faktyczne istnienie odcisków roślin jest kwestionowane przez część naukowców).

22. Monety odciśnięte na powiekach zmarłego; data ukrzyżowania

Na początku lat 80. Francis Filas odkrył na prawej powiece człowieka z Całunu odcisk dilepton lituus – monety z czasów Poncjusza Piłata. Została ona wybita z charakterystycznym błędem, który cechuje monety będące w obiegu w Jerozolimie w latach 29 i 30. Dopiero w roku 1996 profesorowie Baima Bollone i Nello Ballossino dopatrzyli się odpowiednika na lewym oku, a dokładniej odciśniętego na lewym łuku brwiowym lepton simpulum – monety również pochodzącej z czasów namiestnictwa Poncjusza Piłata, która także była w obiegu w latach 29–30. Potwierdzałoby to obliczenia badaczy, które ustaliły datę ukrzyżowania na 7 kwietnia 30 roku, a datę Zmartwychwstania na wczesny ranek 9 kwietnia (jednak istnienie odcisków monet również jest kwestionowane przez część uczonych).

23. „Oblicze Jego zajaśniało jak słońce” (Mt 17, 2)

W jaki sposób mogło jednak dojść do odciśnięcia się monet na tkaninie w tak krótkim czasie? Normalnie jest to możliwe tylko pod wpływem intensywnej eksplozji energii, silnego wyładowania elektromagnetycznego. Wskazuje na to również trójwymiarowość obrazu ciała na Całunie. Pewnym naukowcom udało się na podstawie zróżnicowania jasności obrazu ustalić odległość między ciałem a tkaniną i na podstawie tych danych odtworzyć rzeźbę ciała. Wysoka rozdzielczość optyczna, dokładne oddanie rysów twarzy oraz odporność obrazu na działanie wilgoci i wysokiej temperatury, także wskazują na to, że powstał on przez krótkie, intensywne, bliżej nie wyjaśnione promieniowanie. Ponadto na obrazie ciała widoczne są także te miejsca, w których ciało nie stykało się z tkaniną (np. kostki czy wewnętrzna strona kolan). Obraz wygląda więc jak ortogonalna (pionowa) projekcja leżącego ciała ku górze i ku dołowi jednocześnie, która musiała zostać wywołana przez nieznane źródło energii, znajdujące się w samym ciele. Niektórzy badacze wskazują na jednorazowe, nie dające się powtórzyć wydarzenie, które zatrzymało również proces fibrinolizy: wilgotne jeszcze płótno Całunu musiało zostać poddane działaniu zupełnie niewyjaśnionego, pochodzącego z samego ciała wyładowania energii. Oswald Scheuermann uważa, że musiał to być rodzaj wyładowania koronowego (corona discharge), występującego w warunkach naturalnych tylko przy uderzeniach pioruna, ponieważ na brzegach odcisków monet stwierdzono ślady wyładowań iskrowych. Za wyładowaniem koronowym przemawia również zjawisko obustronnego, powierzchniowego zabarwienia tkaniny, wyraźnie widoczne na płótnie Całunu. Chodzi tu o wydarzenie, które spowodowało jednocześnie zniknięcie ciała i powstanie jego obrazu na tkaninie. Prawosławny teolog Olivier Clément mówi wręcz o podobnym do błyskawicy „spaleniu Baranka Paschalnego” (por. Wj 12, 10). Giulio Fanti jest zdania, że do wytworzenia takiego obrazu, jaki widzimy na Całunie, potrzebne było olbrzymie wyładowanie elektromagnetyczne o napięciu 300 tys. voltów, trwające 0,3 milisekundy. To mniej więcej tyle, co 50 piorunów jednocześnie, do tego w zamkniętym grobowcu!

24. Ukośne suppedaneum na prawosławnych krzyżach

Pionowy rozbłysk ciała w górę i w dół powoduje wrażenie, że lewa noga jest krótsza, ponieważ jest skrzyżowana nad prawą. To perspektywiczne skrócenie zostało zinterpretowane przez artystów bizantyjskich jako wada ciała, tak że w kręgach prawosławnych sądzono, że Jezus musiał utykać. Stąd ukośne suppedaneum, czyli podpórka pod nogi, na prawosławnych krzyżach i na ikonach, a także przedstawienia Dzieciątka Jezus z przekrzywioną lub zdeformowaną stópką.

25. „Fotografia” nie ręką ludzką wykonana

Od czasu gdy fotograf-amator Secondo Pia dokonał „przypadkiem” odkrycia, że obraz na Całunie, uważany przez niemal 2000 lat za wierną, „nie ręką ludzką uczynioną” podobiznę Chrystusa, w rzeczywistości jest też czymś w rodzaju negatywu, i dopiero metodą fotograficzną można uzyskać pozytyw, wśród naukowców panuje spór dotyczący powstania tego zagadkowego obrazu. Ta trwająca do dziś i prowadzona często w bardzo polemiczny sposób kontrowersja była być może jedną z przyczyn, dla których przedstawiciele Kościoła woleli pozwolić na coraz mocniejsze wyrażanie sceptycyzmu i wątpliwości, niż zająć jasne i pozytywne stanowisko w sprawie autentyczności Całunu.

26. Wykradzenie ciała czy jego tajemnicze zniknięcie?

Można stwierdzić w sposób jednoznaczny i obiektywny, że ciało nie zostało rękoma wydobyte z całunu przez odwinięcie albo oderwanie. Musiało w tajemniczy sposób „zniknąć” z Całunu. Niektórzy badacze mówią o „dematerializacji” ciała, bądź też, że ciało stało się „mechanicznie transparentne”. Stanowi to wyraźną wskazówkę co do tożsamości mężczyzny z Całunu. Wbrew wszelkim niedowiarkom dowodzi to bowiem, że mógł to być tylko Jezus z Nazaretu, o którym – jako jedynym w całej historii ludzkości – przekazano takie informacje. Zbieżność widocznych na Całunie kolejnych etapów męki z relacją Ewangelii nie dowodzi jeszcze, że człowiek z Całunu to Jezus z Nazaretu. Świadectwa te mogłyby również pasować do jakiegoś innego, anonimowego ukrzyżowanego. Tylko tajemnicze zniknięcie ciała z Całunu przed uleganiem procesowi rozkładu, bez naruszenia tkanki płótna i śladów krwi, wskazuje w jednoznaczny sposób na Tego, o którym – jako jedynym ze wszystkich ludzi wszystkich czasów – takie zdarzenie przekazano.

27. Identyfikacja ciała

Już w 1993 roku pracujący dla CIELT (Międzynarodowy Ośrodek Badań nad Całunem Turyńskim) naukowiec Arnaud-Aaron Upinsky jako pierwszy odkrył, kim koniecznie musi być człowiek z Całunu. Zastosował przy tym te same procedury badawcze, które stosuje się w kryminalistyce do zidentyfikowania nieznanych ciał. Wynik dokonanej przez niego identyfikacji potwierdzony został przez podwójny system ekspertów. Rezultat badań Upinsky’ego daje pewność większą niż dowolny wynik wszystkich rachunków prawdopodobieństwa, które osiągając stopień prawdopodobieństwa równy 1:200 miliardów, gwarantują już quasi–pewność. Ponadto G. Fanti udowodnił swoimi obliczeniami, że wszystkie przedstawienia Chrystusa w sztuce, przynajmniej od VII wieku, musiały być wzorowane na Całunie Turyńskim. Prawdopodobieństwo wynosi tu 1:7 miliardów (0,0000000000000007!). Oznacza to, że wszystkie znane nam przedstawienia Chrystusa przynajmniej od VII wieku bazują na jednolitym wzorcu, mianowicie na Całunie Turyńskim, „podobiźnie nie ręką ludzką uczynionej” – a nie odwrotnie, tzn. Całun nie został sfabrykowany w średniowieczu w oparciu o wzorce bizantyjskie. Ta hipoteza, podtrzymywana przez niektórych przeciwników autentyczności Całunu, jest zupełnie absurdalna. Poza tym, gdyby grób Chrystusa nie był pusty, jak to utrzymują dziś niektórzy teolodzy, i Jego ciało zostało zawinięte w Całun, to nie mielibyśmy dziś żadnego Całunu, gdyż uległby on rozkładowi wraz z ciałem i najpóźniej po upływie roku zostałby spalony. W ten sposób także teoria „wykradzionego ciała”, która już od czasów apostolskich aż do dziś wywoływała zamieszanie i skłaniała do odrzucenia chrześcijaństwa, została sprowadzona do absurdu. Coraz więcej uczonych, takich jak O. Scheuermann, Arnaud–Aaron Supinsky, G. Fanti, Emanuela Marinelli, Alessandro Malantrucco, Yves Saillant, Gilbert Lavoie i wiele innych, widzi w tym nie dającym się powtórzyć wydarzeniu z poranka Wielkanocnego wyraźne odniesienie do Zmartwychwstania, które akurat obecnie jest przez niektórych teologów poddawane w wątpliwość. Lekarz amerykański G. Lavoie osobiście podjął rozmaite próby osiągnięcia metodą fotograficzną efektu zbliżonego do widocznego Całunie. Doszedł jednak do wniosku, że obraz na Całunie musi być zdjęciem powstałym w chwili Zmartwychwstania i wykracza poza nasze pojęcie o czasie i przestrzeni. Frontalny obraz, podobny do lustrzanego odbicia, pozwala na wniosek, że w momencie jego powstania płótno musiało leżeć płasko, choć było owinięte wokół ciała. Jest to zagadka, która pozostaje niewyjaśniona przez naukę. Poza tym układ włosów jest typowy dla człowieka w postawie stojącej: w postawie leżącej musiałyby bowiem opadać inaczej.

28. Cielesne Zmartwychwstanie

Dla umysłowości żydowskiej powstanie z martwych w sensie innym niż cielesny byłoby zupełnie nie do pomyślenia i apostołom szybko dowiedziono by oszustwa. Dlatego, aby podkreślić cielesny aspekt Zmartwychwstania, relacje ewangeliczne opowiadające o wydarzeniach, które nastąpiły po Zmartwychwstaniu, kładą szczególny nacisk na wspólne posiłki apostołów ze Zmartwychwstałym (Łk 24, 41–13; J 21, 9–10 nn). Gdyby Zmartwychwstanie nie było rzeczywistym wydarzeniem historycznym, chrześcijaństwo prędko by upadło i zostało zapomniane, a może w ogóle nie byłoby chrześcijaństwa. Nasza wiara opiera się jednak na jedynym w swoim rodzaju wydarzeniu historycznym, potwierdzonym przez namacalne dowody. Płótna pokazują bowiem, że to, co o męce i Zmartwychwstaniu Chrystusa mówią Ewangelie, faktycznie miało miejsce. Stanowią one potwierdzenie niezmiennych prawd Pisma św. i Tradycji apostolskiej. Wskazują wyraźnie na historyczną wiarygodność Ewangelii i są dla nas cenną pomocą w dyskusji z ludźmi stojącymi z dala od wiary i myślącymi inaczej.

29. Jezus Chrystus: Baranek Boży – Syn Boży

Badania nad Całunem rzucają także nowe światło na kwestię Bożego synostwa Jezusa. Całun jednoznacznie pokazuje, że tajemnicze wyładowanie energii, które doprowadziło do powstania obrazu, musiało wyjść z samego ciała. W przeciwnym razie nie mielibyśmy do czynienia z obrazem obustronnym, w którym przednia i tylna strona ciała wykazują ten sam stopień jasności. Wniosek ten potwierdziły wyniki różnych badań, prowadzonych przez Giovannę de Liso po trzęsieniu ziemi w Torre Pellice, w Piemoncie. Poddawała ona rozmaite, zawinięte w lniane płótno przedmioty (martwy wąż, metalowy klucz, plastikowa miska, liść) krótkiemu i intensywnemu promieniowaniu radonowemu. Płótno zostało wcześniej nasączone mieszaniną aloesu i mirry, a następnie, wraz z przedmiotami, umieszczone w radioaktywnej, zawierającej gnejs i żelazo szczelinie skalnej na czas od 3 do 48 godzin. Efekt jest podobny do obrazu na Całunie, z tym że w przypadku źródła energii pochodzącego z zewnątrz nie udało się uzyskać obustronnego obrazu o jednakowej jasności. Tylko jedna połowa płótna była wewnątrz zabarwiona na brązowo, podczas gdy na drugiej widoczne były białe kontury, przypominające negatyw. Przedmioty owinięte płótnem, rzecz jasna, nie zniknęły. Wewnętrzna strona górnej części tkaniny wykazuje trójwymiarowy efekt. Obustronne, powierzchowne zabarwienie (na wewnętrznej i zewnętrznej stronie materiału) można stwierdzić tylko miejscami. Brak jednak bocznego widoku przedmiotów. Jest to cecha charakterystyczna dla wyładowania koronowego. Łamliwość zabarwionych nitek tkaniny jest ta sama, co nitek niezabarwionych, podczas gdy na Całunie nitki zabarwione są znacznie bardziej kruche od pozostałych. Jednak żaden śmiertelny człowiek nie może wskrzesić sam siebie, bo nikt prócz Boga nie jest Panem życia i śmierci. Nawet jeśli człowiek w swej pysze posuwa się do tego, że „bawiąc się” życiem, zuchwale chce być jak Bóg (a jest to pradawna pokusa człowieka, o której mowa w Rdz 3, 5), to jednak nie jesteśmy w stanie dać sami sobie życia: ani przed narodzeniem, ani po śmierci. To życie możemy sobie jedynie odebrać. Ukryte w Całunie informacje świadczą więc o prawdziwie boskiej naturze Ukrzyżowanego – Syna Bożego, który dla nas stał się człowiekiem; Pana, któremu „dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi” (Mt 28,18). Wierzącemu, zdumionemu obserwatorowi Całun pokazuje także prawdziwie boską pokorę „Baranka Bożego”, „Sługi Pańskiego”, „Dobrego Pasterza, który życie swoje oddaje za owce swoje” (J 10, 11–15). On jest „Wiernym i Prawdziwym”, o którym mówi Apokalipsa (19, 11), który nas nie opuszcza i zawsze jest gotowy odnowić swe przymierze z nami, jak o tym przypominają słowa introitu na święto Najświętszego Serca Jezusowego: „Zamysły Jego Serca z pokolenia na pokolenie, aby wyrwać ich dusze od śmierci i żywić ich w czasie głodu”.

30. Wcielenie – kluczowe świadectwo Całunu

Wydaje się, że nie jest zgoła kwestią przypadku, że odszyfrowanie Całunu przez naukę przypada na epokę, w której subtelnie antychrześcijańska postawa propaguje religijny panteon, religijny synkretyzm. Jeśli wszystkim religiom przyzna się równy status (a zwłaszcza religiom monoteistycznym, jak to postulował Lessing w swoim dramacie Nathan der Weise), co wtedy stanie się z Prawdą? Co z wyjątkowością Chrystusa? Co z niepowtarzalnością zbawczej Ofiary? Dlatego nasza osobista postawa wobec Całunu nie może być zimnym, niezobowiązującym spojrzeniem, jak gdyby to był jakikolwiek, interesujący tylko z naukowego punktu widzenia obiekt badań. Całun wprowadza nas w tajemnicę Boga, który oczekuje od nas konkretnej odpowiedzi na Jego zstąpienie między nas: „Hańba złamała moje serce i sił mi zabrakło, na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem” (Ps 69, 21–22). Właśnie wiara we wszechmoc Bożą, w cuda, a zwłaszcza w cud Zmartwychwstania, jest tym, co poddaje się dziś w wątpliwość na wielu uniwersytetach. Zmartwychwstanie jest sprowadzane do prostej opowieści o „duchowym doświadczeniu”. Jeśli jednak nie wolno już wierzyć w cud Zmartwychwstania, to jak wierzyć w cud Przeistoczenia i realnej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie? Jak już wspomniano, nasza wiara stoi bądź upada w związku z wiarą w rzeczywiste, cielesne Zmartwychwstanie (por. 1 Kor 15, 17). Wbrew opinii niektórych teologów, Całun z pewnością porusza kwestię Wcielenia Boga. Przez wieki wielu ludzi sądziło, że Bóg (o ile w ogóle istnieje) nie może wkroczyć w bieg historii i przyjąć ludzkiej natury. Co najmniej od czasów humanizmu to właśnie ludzki duch stanowi absolutny punkt odniesienia, a ludzki rozum – miarę wszechrzeczy. Tymczasem wspomniane wcześniej, nieznane wyładowanie energii, które spowodowało powstanie obrazu na Całunie, jest – zdaniem Sebastiano Rodante – wyraźną wskazówką, że ten człowiek nie był zwykłym śmiertelnikiem: „Zjawiska paranormalne, np. u guru, występują tylko za ich życia. Jednak zmarły nigdy jeszcze nie wytwarzał promieniowania”.

31. Znak Jonasza

W jaki sposób Jezus potwierdza, że rzeczywiście jest Synem Bożym, za którego się podaje? Właśnie przez cud znaku Jonasza (Mt 12, 38 nn). Jest to cud Jego Zmartwychwstania, udokumentowany przez Całun. W Ewangelii wg św. Jana (J 5, 21) czytamy: „Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce”; i dalej (5, 26): „Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym”; i wreszcie to kluczowe miejsce (10, 17–18): „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca”. Można tu przytoczyć także (J 2,19–21): „«Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo» […]On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc Zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus”. Już na początku XX wieku niektórzy uczeni (jak Yves Delage i Paul Vignon) zwrócili uwagę na fakt, że postawa odrzucająca autentyczność Całunu odnosi się raczej do widocznej na nim osoby, niż do samego płótna. Gdyby chodziło nie o Jezusa, ale o jakąś inną postać z epoki starożytnej, bez zastrzeżeń uznano by autentyczność Całunu. Mierzy się więc dwiema różnymi miarami i odrzuca autentyczność Całunu, ponieważ w rzeczywistości odrzuca się samego Chrystusa, który sam o sobie powiedział, że „po to przyszedł na świat, aby dać świadectwo Prawdzie” (J 18, 37) i że Sam jest Prawdą (J 14, 6). Jednak ta Prawda, ucieleśniona w Osobie spowitej krwawym płaszczem, ujawnia „jakby mieczem” (Ap 19, 9) wszelką dwuznaczność i wszelkie zamroczenie, które od wieków usiłuje ogarnąć nasze myśli i czyny. Niektórzy uczeni są zdania, że jeśli Całun Turyński jest rzeczywiście Całunem Chrystusa, to trzeba by przemyśleć i napisać na nowo całe wieki nauki o Biblii. Świadectwo Całunu obala bowiem teorie niektórych egzegetów, począwszy od Reimarusa, przez Renana, Straussa, Loisy’ego („Ojca modernizmu”), Bultmanna, Ranke-Heinemann, aż do Künga, Dirnbecka i innych.

32. Etos świata przeciw zbawczej Ofierze

Czyż nie jest zdradą, dokonaną na jedyności i Boskości Chrystusa, że pod płaszczykiem pacyfistycznego, powszechnego etosu światowego, pomija się, relatywizuje i odmawia Chrystusowi i Jego zbawczej Ofierze jedynego i wyłącznego charakteru? Dąży się do stworzenia wspólnego, powszechnego etosu światowego, opartego na najmniejszym wspólnym mianowniku, z pominięciem wagi dogmatów i restrykcyjnej, bardzo wymagającej moralności. Usiłuje się ukształtować etykę dostosowaną do wymogów współczesności, obchodzącą się bez nadprzyrodzonych, transcendentnych wartości. Współczesne antychrześcijaństwo definiuje się zatem jako starannie przygotowany ruch, który głosi, że Jezus nie jest „jedynym Zbawicielem”, ani Jednorodzonym Synem Bożym. Już w 1928 roku na Konwencie Wielkiej Loży Francji padły słowa: „Naszymi zwinnymi rękami uprzędźmy całun, który pewnego dnia spowije zwłoki wszystkich religii”. Właśnie na ten czas klęski i duchowego głodu Boża Opatrzność zachowała dla nas Całun Turyński, który pośród wszechobecnej antychrześcijańskiej postawy ma nas umocnić w wierze, być znakiem nadziei na zwycięstwo Zbawiciela i bezcenną pomocą w rozpaleniu na nowo miłości do Zbawiciela w nas samych i w naszych bliźnich. W wielu papieskich dokumentach czytamy wyraźnie, że z przyjściem Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, Bóg ustanowił Kościół dla zbawienia wszystkich ludzi (por. Dz 17, 30–31). Ta prawda wiary wyklucza ową mentalność indyferentyzmu, która przepojona jest religijnym relatywizmem, prowadzącym do wniosku, że wszystkie religie mają tę samą, jednakową wartość. Dlatego Kościół musi nieustannie głosić, że Chrystus jest „Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14, 6), że w Chrystusie ludzie znajdują pełnię życia religijnego, i że Bóg w Nim wszystko pojednał ze Sobą. Prawda, którą jest Chrystus, jawi się z konieczności jako autorytet powszechny. Nawet jeśli w innych religiach znajdują się pewne „nasiona” Logosu, to jednak pełne, uniwersalne i ostateczne Objawienie Boże zawiera się tylko w wierze chrześcijańskiej. Kościół ma więc konstytucyjny obowiązek niesienia Ewangelii wszystkim narodom.

33. Kult Świętego Oblicza. Fascynacja, jaką wzbudza widok Najświętszego Oblicza Chrystusa, ma swą najgłębszą przyczynę w słowach samego Jezusa:

„Kto mnie zobaczył, zobaczył i Ojca” (J 14, 9). Odkryć Oblicze Chrystusa to odkryć Oblicze Ojca i w nim się zagubić. Od końca XIX stulecia, epoki pozytywizmu i liberalnego nurtu „badania życia Jezusa” (David Friedrich Strauß, Ernest Renan), od Piusa IX do Franciszka wszyscy papieże nie tylko byli przekonani o prawdziwości Całunu, ale także wielokrotnie zachęcali wiernych zwłaszcza do oddawania czci Najświętszemu Obliczu w duchu zadośćuczynienia za zniewagi okazywane Najświętszemu Sakramentowi.

17 kwietnia 1958 roku Ojciec Święty Pius XII ustanowił wtorek przed Środą Popielcową świętem Najświętszego Oblicza, z poprzedzającą je nowenną. Kult Najświętszego Oblicza istniał zawsze, ale szczególnie w XIX i XX wieku oddane Bogu dusze mogły się przekonać, że cześć dla Najświętszego Oblicza jest jednym z najsilniejszych środków wynagradzających za bluźnierstwa i rozmaite zniewagi wobec Najświętszego Sakramentu, oraz doskonałą pomocą w osiągnięciu głębokiej relacji ze Zbawicielem. Tymi obdarzonymi licznymi łaskami duszami, rozpowszechniającymi w XIX wieku szczególne nabożeństwo do Najświętszego Oblicza, jako przedłużenie nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego, byli: Marie de St. Pierre de Tours, ks. Auguste– Marie Cohen, ks. Julian Eymard (założyciel Kongregacji Czci Najświętszego Sakramentu), Léon Dupont, a zwłaszcza św. Teresa z Lisieux (która zresztą nosiła imię Thérèse de l’Enfant Jésus et de la Sainte Face – Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza). Dla św. Tereski cześć dla Najświętszego Oblicza była „kluczem do skarbca Pana Boga”. Jedno spojrzenie na Najświętsze Oblicze dawało jej siłę, by mężnie rezygnować z własnej woli. Ułożyła ona także hymn ku czci Najświętszego Oblicza. Spośród żyjących w XX stuleciu wymienić można s. Marię Pię Mastena (zm. 1951) oraz Marię Pierina z Mediolanu (zm. 1945). Siostra Maria Pia Mastena była założycielką Instytutu Sióstr od Najświętszego Oblicza. Jest to dzieło, którego celem jest zadośćuczynienie, a jego członkinie w każdy czwartek wieczorem w sposób szczególny rozpamiętują mękę i konanie Chrystusa.

34. Zadośćuczynienie za zniewagi Najświętszego Sakramentu

W jednym ze swoich widzeń Maria Pierina z Mediolanu otrzymała od samego Chrystusa zadanie zadośćuczynienia za bluźnierstwa i za upadek dusz Bogu poświęconych. Kult Najświętszego Oblicza miał przy tym uzupełniać kult Najświętszego Serca Jezusowego i ożywić go na nowo. Mając 12 lat, M. Pierina usłyszała w czasie adoracji krzyża w Wielki Piątek wewnętrzny głos, który kazał jej ucałować Oblicze Zbawiciela, aby przez to zadośćuczynić za zdradziecki pocałunek Judasza. Zatapianie się w pełnym cierpienia Obliczu Jezusa było jej drogą, wiodącą do jeszcze głębszego wniknięcia w Serce Zbawiciela. Kontemplacja Najświętszego Oblicza była bodźcem, który pobudzał ją do zadośćuczynienia za zniewagi, jakie Jezus musiał znosić w swoim Najświętszym Obliczu, i jakie do dziś znosi w Najświętszym Sakramencie. W poświęcony Najświętszemu Sercu piątek Wielkiego Postu roku 1936, podczas nocnego czuwania Maria usłyszała wyraźne życzenie Zbawiciela: „Chcę, aby moje Oblicze, wyrażające najgłębsze cierpienie i miłość mego Serca, było bardziej czczone. Ten, kto rozważa moje Oblicze, przynosi mi pocieszenie”, i nieco później: „Dusze, które rozważają moje Oblicze, uczestniczą w moim cierpieniu i zostaną pobudzone do miłości i do zadośćuczynienia. To właśnie jest prawdziwe nabożeństwo do mego Najświętszego Serca”. A w maju 1938 roku: „Rozważaj moje Oblicze, a wnikniesz w ogrom cierpień mego Serca”. 21 listopada 1938 roku, podczas nocnego czuwania:

„Oddałem swe Serce jako widzialny znak mojej wielkiej miłości do ludzi. Oddaję też swe Oblicze, jako widzialny znak mojego bólu, spowodowanego grzechami ludzi”. Wreszcie 10 lipca 1941 roku: „Czy chcesz uczestniczyć w moim konaniu w Getsemani, jako zadośćuczynienie za grzechy tych, których najbardziej ukochałem, i za odrzucenie, jakiego doświadczam ze strony tak wielu dusz poświęconych Bogu?”.

35. Święte Oblicze a ewangelizacja

Dzięki kontemplacji Najświętszego Oblicza także i my możemy uczcić samo centrum osoby Jezusa – Jego Boskie, miłujące Serce. W rozważaniu Najświętszego Oblicza Chrystus wychodzi nam naprzeciw, aby napełnić nas swą miłością i Duchem Świętym. Miłość ta przynagla nas do złożenia świadectwa, do apostolatu, do pójścia za Jezusem. Wyposażeni z jednej strony w umiłowanie Najświętszego Oblicza, z drugiej zaś w poznanie, jakie dają badania nad Całunem, możemy i powinniśmy odważyć się na trudną, często pozornie nie dającą nadziei na powodzenie ewangelizację, której wielokrotnie domagali się papieże XX stulecia. Nawiązując do ewangelicznej przypowieści o talentach (Mt 25, 14 nn), możemy powiedzieć, że powierzony został nam skarb, który teraz mamy jako zadanie pomnożyć.