Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Karola Boromeusza, biskupa i wyznawcy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2024 (232)

Zygmunt Krzyżanowski

Po cudzie…

„Cuda nie ustały, tylko ludzie przestali zwracać na nie uwagę, szczególniej cuda łaski wewnętrznej, w nawróceniu ludzi z drogi zatracenia są dziś najwidoczniejsze”1. To cytat z czasów dość marnych, bo połowy XIX stulecia, który można przytoczyć w czasach raczej jeszcze marniejszych.

Niektóre cuda są badane, bo ludzie nierzadko rozpowiadają niestworzone historie. Naiwni katolicy ufnie słuchają wszelkich cudownych opowieści, naiwni ateusze w nic nie wierzą… a człowiek rozumny chce poznać prawdę. Przypomnijmy okruchy historii z miejsca cudów znajdującego się w pobliżu miejscowości, o której słyszał każdy Polak – Racławic.

W Zielenicach już w czasach Jagiellonów stał kościół drewniany. Od 1625 r. dochody ze wsi zasilały krakowski nowicjat ojców jezuitów. Kilkanaście lat wcześniej ks. kan. Tarnawski ofiarował do kościoła wizerunek Matki Boskiej Śnieżnej. Dzieło okazało się wielkim skarbem, ponieważ szybko zasłynęło cudami, co zostało potwierdzone dekretem władzy kościelnej dnia 13 maja 1654 r. Spośród późniejszych cudów jeden w sposób szczególny potwierdził ten szczęśliwiec, który go doznał. Otóż śmiertelnie chory Franciszek Szembek został wniesiony do kościoła przed obraz. Był już właściwie nieprzytomny. Jakaż to była wiara! A dzisiaj śmiertelnie chorego odsyła się do hospicjum…

Żona, dzieci i krewni, towarzyszący choremu, z płaczem prosili o zdrowie dla niego. Odmówiono Litanię loretańską, po czym chory, jakby ze snu ocucony, odezwał się: „Pić mi się chce, dajcie mi piwa”. Przyniesiono mu trochę piwa, które wypiwszy, usiadł o swej mocy, a w kilka dni zupełnie zdrowie odzyskał2.

Nie gorszmy się piwem, które kiedyś, znacznie słabsze, wobec dość częstego braku czystej wody, było powszechnie stosowanym napojem – „stanowiło zasadniczy składnik pożywienia; odgrywało ono wówczas taką rolę, jak dzisiaj herbata i kawa”3. Ponieważ uzdrowiony jest postacią historyczną, możemy mu się przyjrzeć nieco dokładniej. Około tego czasu, w którym doświadczył uzdrowienia, posiadał wsie: Słupów, Węgrzec, Śledziejowice (gdzie, tak jak w Zielenicach, założył bractwo różańcowe), Brzegi, Mietniów, Kokotów, Czarnochowice i Boguszyce. Wkrótce, bo pod koniec 1681 r., przekazał swemu synowi starostwo bieckie, które z pewnością było ważną częścią dóbr, którymi rozporządzał, a uczynił to w czasie nowej fundacji murowanego kościoła w miejscu cudu4. Właśnie w ten sposób zaświadczył o prawdziwości doznanej szczególnej łaski.

Cudownie uzdrowiony mógł twierdzić, że cud mu się należał – mimo bowiem dość ograniczonego bogactwa i dużej liczby dzieci był głównym fundatorem kościoła reformatów w Krakowie5. Po co nowa fundacja, która przecież ograniczeniem środków materialnych utrudni potomkom funkcjonowanie w społeczeństwie feudalnym, ponieważ będą musieli dzielić pomniejszony spadek na części? Wszak samych synów, którzy dożyli dorosłości, pozostawił Szembek dziewięciu.

O tym, że nikt nie ma prawa oczekiwać cudu czy twierdzić, że nań zasłużył, uczy ciekawy opis związany ze słynnym, cudownie poruszającym się krucyfiksem w Limpias:

Zdarzył się tam dość zaskakujący cud. Pewna osoba z Madrytu, zanim udała się na pielgrzymkę, mówiła ludziom ze swojego otoczenia, że na pewno zobaczy poruszającego się Chrystusa [na czym właśnie polegał cud – przyp. Z. K.], a ponieważ byli zdziwieni jej pewnością, bo w końcu nie można, ot tak, zarządzić cudu, ona powtarzała: „Całe życie poświęciłam dobrym uczynkom, jestem pełna miłosierdzia, dobry Bóg jest mi to winien”. Odeszła, pełna pobożności. Wszedłszy do kościoła, rozglądała się na wszystkie strony, po czym zwróciła się do sąsiada: – Czy byłby pan tak łaskaw i wskazał mi, gdzie znajduje się krucyfiks? – Właśnie tu, przed panią.

A ona nic nie widziała! Powtórzyła prośbę trzykrotnie, po czym przestraszona udała się do zakrystii. – Księże proboszczu, błagam księdza, niech mnie ksiądz zaprowadzi do Chrystusa!

Kapłan zaprowadził ją pod ogromny krucyfiks, dotknął go laską, żeby dokładniej zaznaczyć miejsce, ale biedna kobieta widziała tylko gołą ścianę.

Zatem mając przed oczami taki dowód, zaczęła szlochać: „Bóg ukarał moją pychę, bo myślałam, że jestem taka doskonała, i dlatego nic nie widzę”. I skruszona opowiadała wszystkim o odwrotnym cudzie, którym obdarzyło ją Boże miłosierdzie6.

Jeśli nawet wysokość nakładów Szembeka na kościoły była nieracjonalna, to i tak nie doprowadziła ona do zubożenia rodu, który wkrótce stanął u progu zawrotnej kariery. Otóż jeden z jego synów – Jan Sebastian – zdobył zaufanie króla Augusta II, co zaowocowało awansem do warstwy magnackiej. W rezultacie nasz fundator był ojcem prymasa, o którym mówił dwuwiersz „daj, Panie, odpoczynek jacykolwiek byli, lecz daj biskupom, aby jako prymas żyli”7, dwóch biskupów, w tym księcia-biskupa warmińskiego, który koronował wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej8, dwóch kanoników, wspomnianego uprzednio kanclerza wielkiego koronnego Jana Sebastiana, wojewody sieradzkiego, kasztelana wojnickiego, chorążego nadwornego koronnego, a na koniec jeszcze dziadkiem biskupa.

O pobożnym wychowaniu dzieci w rodzinie Szembeków może świadczyć fakt, że obie córki wstąpiły do zakonów o surowej regule. Teresa jeszcze przed szesnastym rokiem życia złożyła prywatnie ślub czystości, przebywając na pensji prowadzonej przez siostry wizytki. W 1686 r., wbrew planom ojca, aczkolwiek przy jego obecności, została przyjęta do nowicjatu wizytek, gdzie z czasem wybrano ją na przełożoną klasztorów w Krakowie i w Wilnie. Wysłana na Litwę – odbudowała spalony klasztor, nie bez pomocy swych braci. Podczas ponownego pobytu w Wilnie poprawiła dyscyplinę i zaprowadziła kult Serca Jezusowego, ofiarując ołtarz pod tym wezwaniem i najprawdopodobniej przyczyniając się do wydania książeczki: Informacja o bractwie Serca Jezusowego. To zresztą tylko jeden przykład spośród publikacji z nią związanych. Znała ona bowiem łacinę i język francuski, co zaowocowało tłumaczeniami krzewiącymi kult Serca Pana Jezusa i św. Franciszka Salezego. A to nie wszystko:

Utalentowana plastycznie – malowała pobożne sentencje w oprawach z kwiatów i owoców na ścianach korytarzy klasztornych, zajmowała się stolarstwem użytkowym, wyrzeźbiła i pozłociła ołtarz w kapitularzu, oprawiła w drewno i skórę wiele klasztornych ksiąg.

Uprzednio jeszcze „znając się na murarstwie, nadzorowała z [przełożoną – przyp. Z. K.] Branicką robotników pracujących przy budowie klasztoru i kościoła [w Krakowie – przyp. Z. K.]”9. Druga córka, Ewa Rozalia, jako Cecylia Mariancylla od Trójcy Świętej była karmelitanką bosą w klasztorze św. Marcina na Wesołej pod Krakowem. Nowicjat musiał być dla niej bardzo trudny ze względu na duże prawdopodobieństwo wydalenia jako osoby niemającej odpowiedniego zdrowia. Później, w pewnym stopniu, zdrowie jej się poprawiło i mimo słabości pełniła rolę opiekującej się chorymi infirmerki. Chętnie pomagała też w kuchni i pralni10, co w dawnych czasach wiązało się z niepomiernie cięższą pracą niż obecnie. Nie szczędziła sobie też dodatkowych umartwień:

wymagała pokorną prośbą łańcuszka noszenie, włosienicy [i] dyscyplin noszenie, zapachów niepięknych wąchanie, od porcyi [jedzenia – przyp. Z. K.] i napoju wstrzymywanie się, krzyżem stanie i leżenie na słomianym wezgłówku, nocny wypoczynek w wigiliowaniu przed Najśw. Sakramentem po Jutrzni i tym podobne11.

Układała modlitwy i pisała teksty ascetyczne, które pozostały w rękopisie pod tytułem: Książka różnych nabożeństw i modlitw i nauk12. Związki Szembeków z zakonem karmelitów rozpoczęły się jednak wcześniej. Pierwsza wstąpiła do zakonu siostra uzdrowionego – Agnieszka, gdy miała lat 18. Została Cecylią od św. Teresy (†1663). Jak można się dowiedzieć z kroniki klasztornej, mogła być wzorem „wielkiego zaprzenia i zaniedbania samej siebie, znosząc wszystko, co się przytrafiło albo przydało cierpieć, bez uskarżania się (…)”13.

O wspominanym powyżej synu fundatora – Janie Sebastianie, który zrobił największą świecką karierę i przyczynił się do awansu całego rodu – czytamy:

był głęboko wierzący, co wyrażało się w jego praktykach religijnych i lekturze. Próbował nawet pisać poezję religijną w językach polskim i francuskim. Ufundował w Krakowie klasztor karmelitanek bosych „na Wesołej”, dokąd w r. 1725 przeniosły się cztery karmelitanki z krakowskiego klasztoru św. Marcina, oraz kościół p. wezw. św. św. Teresy i Jana od Krzyża, zaprojektowany przez Kaspra Bażankę, konsekrowany w r. 1730 przez brata, Krzysztofa. Zamówił w Rzymie obraz św. Teresy z Avila, który obecnie znajduje się w ołtarzu głównym tego kościoła oraz sprowadził z Rzymu relikwie św. Maksyma. Wraz z żoną oraz Stanisławem i Dorotą Chomentowskimi ufundował w r. 1723 (ukończony w l. pięćdziesiątych) klasztor i kościół Wizytek w Lublinie; fundatorzy uzyskali zgodę na sprowadzenie zakonnic z Krakowa, a te uruchomiły niebawem przy klasztorze pensję dla dziewcząt. Wraz z żoną ufundował w Łomży w r. 1725 kościół p. wezw. św. Stanisława Kostki (budowany do r. 1731, Szembekowa przeznaczyła ok. 100 tys. zł na relikwiarz świętego) oraz kolegium jezuickie, a także murowany kościół w Babicach (1728) i kaplicę Loretańską w kościele Mariackim w Krakowie. S. wspierał kolegia jezuickie w Grudziądzu i Warszawie. Tamże wspomógł zakon trynitarzy przy budowie kościoła Świętej Trójcy na Solcu. W kolegiacie św. św. Piotra i Pawła w Krakowie ufundował marmurową posadzkę. Obdarzał zwłaszcza te zakony, w których znaleźli się członkowie jego rodziny, przeznaczył również pieniądze na procesy kanonizacyjne Jana Nepomucena i Jana od Krzyża. Ciężko chory od marca 1731, zmarł S. w Kupiskach w nocy z 9 na 10 IV 1731. Zgodnie ze swą wolą został pochowany (5 VI) w Warszawie w kolegiacie św. Jana w kaplicy Jezusa ukrzyżowanego. Na marmurowym nagrobku kazał wyryć napis: „Tu leży J.W. Jan na Słupowie Szembek, Kanclerz W. Koronny, którego wielkość przed Bogiem i przed ludźmi poznasz, czytelniku, z niżej położonej modlitwy, którą sam złożył i tu wyrazić zlecił”; w modlitwie tej podkreślał swoją grzeszność14.

Można więc przyjąć, że nie uwierzył we własną wielkość. Pozostawił po sobie dobrą pamięć: „(…) powszechna po jego zejściu była żałoba, miasta wszystkie ją obchodziły. Sprawiedliwy opiekun ubogich, wierny radą ojczyźnie i królowi (…)”15.

Szembekowie to obok Załuskich ród, którego kariera w znacznym stopniu wyraziła się uzyskiwaniem biskupstw. Warto zaznaczyć, że oba rody wydały jedynie dobrych pasterzy. Odpowiednio biskupów Szembeków było dziewięciu, Załuskich – siedmiu. Szembekowie wydali jednak dwóch prymasów, a Załuscy żadnego.

Co ciekawe, najpotężniejsze nasze rody nie bardzo kwapiły się do podejmowania obowiązków następców apostołów. Bardzo rozrodzeni Potoccy wydali tylko prymasa, książęta Lubomirscy nie mieli w swoim rodzie żadnego biskupa, książęta Radziwiłłowie posiadali wprawdzie trzech biskupów, lecz ostatnim z nich był zmarły na początku XVII stulecia Jerzy, mianowany kardynałem, notabene jeden z najlepszych biskupów krakowskich. Sapiehowie mogą się poszczycić czterema biskupami, ale jak każdy orientujący się w najnowszej historii Polak skojarzy: na dawniejsze czasy przypada trzech. Książęta Czartoryscy zaś wydali dwóch biskupów.

Można więc przyjąć, że Kościół w Rzeczypospolitej nie był uzależniony od wpływów najpotężniejszych rodów magnackich, bo przy podanych liczbach siedmiu biskupów Łubieńskich dobrze tłumaczy skalę zjawiska. Właściwie za wyjątek można przyjąć pięciu biskupów Leszczyńskich (w tym dwóch prymasów)16. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że korona króla Stanisława nie jest wyznacznikiem najwyższej pozycji tego wielkopolskiego rodu, ale raczej efektem zbiegu nieszczęśliwych dla Polski okoliczności. Na pewno nie można więc mówić o istnieniu mechanizmu wypychania przez wielkie rody swych członków na najwyższe stanowiska kościelne. O wspomnianym kard. Radziwille, autorze słów: „Jam do duchownego chleba żadnej chęci nigdy nie miał”17, wiemy, że rzeczywiście nie chciał być duchowym, a mimo to przeszedł do historii jako znakomity realizator reform Soboru Trydenckiego18. O prymasie Stanisławie Szembeku wiemy, przeciwnie, że ojciec nie myślał o tym, by został duchownym, bo umieszczając go na królewskim dworze, przewidywał dla niego karierę świecką… i dobrze się stało, bo najstarszy syn nie potrafił orientować się w zawiłościach politycznych bardzo skomplikowanych czasów, nie miał za to problemu z podjęciem i realizacją obowiązków arcybiskupa gnieźnieńskiego:

był obowiązkowym rządcą archidiecezji (…). Chętnie celebrował nabożeństwa i prowadził procesje oraz udzielał święceń i przyjmował konwersje. Odznaczał się pobożnością, często modlił się, leżąc krzyżem. W czasie zarazy w kluczu łyszkowickim [opodal swej rezydencji – przyp. Z. K.] odwiedzał wiejskie chaty i umierającym udzielał sakramentów (…). Kanonikom zabraniał angażowania się w sprawy polityczne, a zalecał przestrzeganie dobrych obyczajów oraz gospodarność19.

Na gospodarność warto zwrócić uwagę – mogła ona w znacznym stopniu przyczynić się do awansu społecznego rodu, zwłaszcza jego trwałości, a także możliwości licznych fundacji, z których wiele tu pomijamy, ale nie można przemilczeć legatu prymasa w postaci tysiąca dukatów na ołtarz główny i stalle na Jasnej Górze20, fundacji dwóch ołtarzy bocznych w kaplicy Cudownego Obrazu czy też organów w samym kościele, których był głównym fundatorem21.

Szembekowie działali w XVIII w., gdy postępował upadek polityczny państwa. Sylwetki biskupów z tego rodu prezentują się jednak – pod względem działalności pasterskiej – znakomicie. W uprzednim stuleciu Franciszek Szembek, gdy go wnoszono do kościoła w Zielenicach, znajdował się w sytuacji – po ludzku rzecz ujmując – beznadziejnej. Po cudzie żył jeszcze lat około dwunastu i nawet został senatorem, o czym jego ojciec nie mógł marzyć, a potem rodzinie przypadła znaczna rola w historii Kościoła w Polsce… której tutaj nie sposób opisać. Co z tej historii należy do cudów? Być może tylko uzdrowienie. A jaką z tego cudu można wyciągnąć naukę? Na pewno nie taką, że Pan Bóg zawsze już na ziemi wynagradza ofiary. Cuda, ze względu na swą niecodzienność, mogą się wydawać ekstrawagancją ze strony Pana Boga, a przecież tak nie jest: należą wszak do opatrzności Bożej, tak jak inne sprawy, które nam się przydarzą – w tym te odbierane jako nieszczęścia. Biskup przemyski Józef Sebastian Pelczar tak o tym pisał:

Naukę o Opatrzności Boskiej stwierdza (…) doświadczenie codzienne, bo któryż z ludzi nie doznał w życiu szczególnej opieki Bożej, tak iż wyrzec musi: „Bóg to sam sprawił, Jego prawica wprowadziła mię na tę drogę”. Wprawdzie zamiary Boże są nieraz dla nas niezrozumiałe i w tej chwili przykre, wszakże sam Prorok mówi: „Sądy Twoje przepaść wielka”; lecz pochodzi to stąd, że my patrzymy na chwilę obecną i chcemy, by ona była dla nas jak najmilszą, Bóg zaś obejmuje swoją Opatrznością całe nasze życie i wieczność naszą, by nam ułatwić osiągnięcie ostatecznego celu. Jako gdy ktoś patrzy na kawałek witrażu, nie poznaje jego przeznaczenia i piękności, tak trudno nieraz odgadnąć, dlaczego to lub owo w życiu ludzkim się dzieje. Niejeden dopiero po śmierci pozna, jak mądrze i miłościwie obmyślane, acz czasem uciążliwe, były drogi życia, którymi go Bóg prowadził lub chciał prowadzić. Czyż tedy rozumną i korzystną jest rzeczą wyrywać się z rąk Opatrzności albo się żalić na jej kierownictwo?

Nawet wtenczas, gdy na jednostkę czy na rodzinę, czy na cały naród spada ciężka jakaś katastrofa, nie godzi się obwiniać Boga, że jest niesprawiedliwym albo nielitościwym, ale trzeba wyrzec z Prorokiem: „Zaniemiałem i nie otworzyłem ust moich, boś Ty uczynił” (Ps. XXXVIII, 10). Bóg wie, dlaczego to czyni, a i my to poznamy, jeżeli okiem Bożym na wszystko patrzeć będziemy22.

Król Stanisław August ocalony z porwania konfederatów barskich wysnuł wniosek, że skoro przeżył, to ma odegrać specjalną rolę. Wiemy o tym z listu do Teresy Geoff­rin, którą darzył szczególnym zaufaniem: „Muszę więc zgromadzić wszystkie siły fizyczne i umysłowe, żeby być w stanie wypełnić jego [czyli Pana Boga – przyp. Z. K.] zamiary i zasłużyć na jego opiekę”23. Słaby charakter monarchy pozwolił jedynie na fundację kościoła cmentarnego na podwarszawskich Powązkach… Czasami fundacja kościoła to za mało. Na pewno nie może usprawiedliwiać niedostatecznego wypełniania obowiązków stanu. Oczywiście im wyższy stan, tym obowiązki trudniejsze. Fundowanie kościołów należy do obowiązków królów i innych wielkich panów, jak kanclerz Jan Szembek. Ubożsi wierni mają obowiązek w tej dziedzinie ograniczony do skromniejszego wspierania. W swoim czasie ks. Łukasz Weber powiedział w Radości: „bogaty niech daje dużo, biedny niech daje mało, ale niech też daje”24.

Warto na koniec przytoczyć wnioski ze wspomnianego cudu w Limpias, które wyciągnął ich świadek: José Manuel Rúiz y Rodríguez – biskup Pinar del Río na Kubie:

O, wy urzędnicy państwowi! Uznajcie Chrystusa i oddajcie Mu cześć, a w ten sposób zanurzcie się w głębinach Jego miłosierdzia, albo po drugiej stronie grobu, gdzie z konieczności spotkacie Jezusa, wpadniecie w otchłań Jego pożerającego ogniem gniewu!

O, wy filozofowie! Albo poznajcie Chrystusa i czcijcie Go, wy mędrkowie światowi, a wtedy On okryje was płaszczem Swego miłosierdzia, albo za grobem otworzy się przed wami przepaść, w której wasze diaboliczne dworactwo spłonie na wieki!

O, wy rozpustnicy! Umartwcie wasze ciała tutaj albo będą one przez całą wieczność gorzały w piekle!

O, wy pyszni! Upokórzcie się dzisiaj albo później upokorzy was Jezus!

O, wy bogacze! Dawajcie jałmużny i żyjcie jak chrześcijanie albo wasze bogactwa staną się przyczyną waszej wiekuistej destrukcji!

O, wy ubodzy! Wydrzyjcie z serc nienawiść do waszych bogatych braci albo na wieki będziecie musieli się wyrzec Miłości Wszechmogącego Boga i Jezusa.

O, wy prześladowcy Kościoła! Albo stańcie się posłusznymi synami Niepokalanej Oblubienicy Baranka bez skazy, albo przez wieczność całą gnić będziecie w więzieniu piekła.

Ludzie starzy i młodzi! Wyznajcie Chrystusa albo On zaprze się was przed Swoim Niebieskim Ojcem!25

Przywołane w artykule cuda w hierarchii cudów – a przecież można taką stworzyć – trudno umieścić bardzo wysoko. Cud dotyczący Szembeka to jedno z wielu prawie zupełnie zapomnianych uzdrowień, szczególne wydarzenia dotyczące krucyfiksu też nie należą do powszechnie znanych, mogły jednak odegrać i zapewne odegrały ważną rolę w historii zbawienia konkretnych osób. Są one jednak tylko pochodną i swoistym potwierdzeniem najważniejszych cudów, które opisane i poświadczone są w Piśmie Świętym. Bez arcydzieła stworzenia, cudu cudów – Najświętszej Maryi Panny26, wcielenia i zmartwychwstania, nie miałyby racji zaistnienia. Dla nas zaś mają być nie tylko przedmiotem strawy duchowej i czasem wytchnienia od przyjmowania wiedzy o różnych sztuczkach diabelskich, których ciągle musimy być świadkami – bo daj Boże nie współuczestnikami! Dla nas cudem po cudach ma być zbawienie i wieczne uczestnictwo w chwale Bożej. Będzie to jak po uzdrowieniu z trądu okazanie się kapłanom, a potem oddanie należnej chwały Jezusowi (por. Łk 17, 11–19). Niech nasza wiara, za Bożą łaską, nas uzdrowi!

Przypisy

  1. I. Hołowiński, Homiletyka, Kraków 1859, s. 20. Pisownię niektórych cytatów nieznacznie zmieniono wedle współczesnych zasad.
  2. A. Fridrich SI, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny, t. 3, Kraków 1908, s. 334–336.
  3. Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII–XVIII wieku, Łódź 1975, s. 46.
  4. M. Sokalski, Szembek Franciszek, w: Polski słownik biograficzny, red. A. Romanowski, t. XLVIII/1, Warszawa–Kraków 2012, s. 120, s. 45.
  5. J. Pasiecznik, Kościół i klasztor reformatów w Krakowie, Kraków 1978, s. 69 oraz 72–73.
  6. Ks. C. Debris, Zyta. Intymny portret cesarzowej, Warszawa 2023, s. 136–137.
  7. A.K. Link-Lenczowski, Szembek Stanisław, w: Polski słownik biograficzny…, s. 120.
  8. Z. Krzyżanowski, Biskup koronator wizerunku jasnogórskiego, „ZW”, 2017, nr 4.
  9. P. Gąsiorowska, Szembekówna Teresa, w: Polski słownik biograficzny…, s. 126–127. O fundacji klasztoru ss. Wizytek w Krakowie: Z. Krzyżanowski, Biskup Jan Małachowski i jego fundacja, „ZW”, 2010, nr 12.
  10. C. Gil OCD, Życie codzienne karmelitanek bosych w Polsce w XVII–XIX wieku, Kraków 1997, s. 39 oraz 84.
  11. Tamże, s. 114–115.
  12. Zob. M. Sokalski, Szembek Franciszek, w: Polski słownik biograficzny…, s. 45.
  13. C. Gil OCD, Życie codzienne karmelitanek…, s. 39.
  14. H. Palkij, Szembek (Schönbeck) Jan Sebastian, w: Polski słownik biograficzny…, s. 67.
  15. T. Święcki, Tomasza Święckiego Historyczne pamiątki znamienitych rodzin i osób dawnej Polski. Przejrzał w rękopisie, objaśnił i uzupełnił przypisami Juljan Bartoszewicz, t. 2, Warszawa 1859, s. 176.
  16. P. Nitecki, Biskupi Kościoła w Polsce. Słownik biograficzny, Warszawa 1992.
  17. W. Müller, Radziwiłł Jerzy, w: Polski słownik biograficzny…, t. XXX/2, s. 230.
  18. Tamże, s. 233.
  19. A. Link-Lenczowski, Szembek Stanisław, w: Polski słownik biograficzny…, s. 115, 119.
  20. Tamże, s. 120.
  21. Z. Rozanow, E. Smulikowska, Zabytki Jasnej Góry. Architektura. Rzeźba. Malarstwo, Katowice 2009, s. 82 oraz 37
  22. Bp J.S. Pelczar, Religia Katolicka. Jej podstawy, jej źródła, jej prawdy wiary. Rozprawy dla ludzi wykształconych, Warszawa 2019, s. 223.
  23. K. Zienkowska, Stanisław August Poniatowski, Wrocław 1998, s. 203.
  24. Cytat z pamięci.
  25. C.A.J.E. von Kleist, Cudowny krucyfiks z Limpias, Kraków 2023, s. 57–59.
  26. Bp J.S. Pelczar, Religia Katolicka…, s. 261.