Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Marka, Ewangelisty [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 1/2001 (38)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Drodzy Wierni!

Nowe milenium, nowe stulecie, trzecie milenium, nowy rok – dziwne to przywiązanie do liczb. Co rzeczywiście zmieniło się między ostatnim dniem ostatniego milenium a pierwszym nowego? Nic! Z przyrodzonego punktu widzenia człowiek pozostaje ten sam i kolejne dni jego życia niewiele się od siebie różnią. Dlaczego więc przywiązywać takie znaczenie do liczb?

Jeśli nie można w zasadniczy sposób zmienić człowieka ani jego losu, to można jednak zmienić atmosferę, w której żyje, można manipulować jego mentalnością bombardując modnymi hasłami i sloganami, i podsuwając mu nową wizję życia. Szczególnie przydatne do tych zamierzonych zmian w mentalności są symboliczne liczby, okrągłe lata etc. Pod wpływem światowej publicystyki człowiek zaczyna wierzyć w nowy ‘dogmat’ radykalnego novum nowego tysiąclecia: wyobraża sobie odnowę w różnych dziedzinach życia. A przede wszystkim to milenium, to stulecie, w którym on przecież żyje, nieustannie wrasta w jego system wartości.

Wydaje się, że i władze kościelne pozostają pod urokiem tych okrągłych liczb; świadczą o tym papieskie dokumenty, np. Tertio Milenio Adveniente, Novo Milenio Ineunte, etc. Nieustannie mówi się i pisze o wejściu w epokę nowego samozrozumienia Kościoła, nowej ewangelizacji, nowego stylu chrześcijaństwa. Tym razem nie tylko świat cały, ale także sam Pan Bóg i wszyscy święci wezwani zostają do zaangażowania się w działalność milenijną, jak bardzo wyraźnie pokazuje „Akt zawierzenia nowego milenium Matce Najświętszej” (zob. Zawsze Wierni nr 6/2000 (37), s. 84: Prośba o „kwitnący ogród na ziemi”). Innymi słowy: świat nadprzyrodzony i wieczny wezwany jest do pomocy w budowaniu świata doczesnego, który stanowi centrum zainteresowania człowieka i Kościoła.

Czyż jednak życie ludzkie nagle się zmieniło, tylko dlatego, że wkroczyło w nowe stulecie czy tysiąclecie? Czy człowiek nie tak samo rodzi się i umiera? Czy wydarzenia, które miały miejsce 100, 50, 10 lat temu, ciągle się nie powtarzają? Jeśli zaś zasadniczo nic nie się zmienia u człowieka przez ową zmianę liczb, to dlaczego świat i poważna część hierarchii są nimi tak zafascynowane?

Widać tu istotną różnicę między stałą nauką Kościoła a obecnym mrzonkami modernistów: to świat stał się dla nich centrum uwagi, nowe milenium, nowe stulecie i to, co się w nim wydarzy. Religia pełnić ma rolę nauczyciela, który wytwarza potrzebną atmosferę i kształci odpowiednią mentalność, czerpiąc z dawnych skarbów, wprowadzając ludzkość w epokę pokoju i tolerancji. Dlatego obecna sytuacja jest o wiele poważniejsza niż w minionych wiekach: wówczas wrogowie atakowali naukę Kościoła, zaprzeczali jej. Dzisiaj używają jej jako środka dla osiągnięcia własnych celów przez subtelne, dla przeciętnego katolika zaledwie zauważalne zmiany. Wszystkie zmiany posoborowe można sprowadzać do tej zasady. Jeżeli zachowuje się jeszcze pewne katolickie terminy, to z reguły nadawane jest im nowe, inne znaczenie. Jeżeli zachowywane są jeszcze pewne nabożeństwa i modlitwy, to często służą one już innym celom: nie chwale Boga i zbawieniu dusz, ale potrzebom „nowego milenium”. Jeżeli przywraca się pewne zapomniane elementy doktryny (np. w Dominus Iesus) i przypomina o normach moralnego życia człowieka (co samo w sobie jest bardzo dobre), to czyni się to jednak tylko w celu stworzenia lepszego życia tutaj na ziemi.

Jeżeli Jan Paweł II wypowiedział się niedawno na temat niebezpieczeństwa sekt, to raczej z powodu zagrożenia, jakie niosą one dla „ładu demokratycznego”, „godności osoby ludzkiej” itd. Setki nowo kanonizowanych i beatyfikowanych przedstawiane są jako budowniczowie raju na ziemi.

W taki sposób środek stał się celem, a cel środkiem. Pan Jezus, Jego nauka, Jego przykład zostaną zdegradowane do poziomu środka do osiągnięcia celu, który jest przecież marnością w porównaniu z Nim samym! „Albowiem tysiąc lat przed oczami twymi – to jak dzień wczorajszy, który przeminął (...) jak to, co nic warte, ich lata będą” (Ps 89, 4–5). Konkretne przykłady takiego mylenia celu ze środkiem można znaleźć wszędzie we współczesnym życiu kościelnym: nagi stół zamiast ołtarza, tabernakulum usunięte na bok; stawianie katolickiej Prawdy na jednej płaszczyźnie z herezjami etc.

Niestety, Bóg nie jest już znany w świecie! Ludzie zapomnieli, kim On jest! Zapomnieli o przepaści między wiecznością a doczesnością, między nicością wszechświata i wszechczasów a nieskończonym bogactwem Bożej wiecznej szczęśliwości. Kropla wody stała się o wiele ważniejsza niż bezmiar oceanu, kilka tysiącleci stało się istotniejsze od bezmiaru wieczności, błędne ogniki przemijających dóbr wydają się bardziej atrakcyjne od niepokalanej światłości niebieskiej. To lekceważenie Boga, oto sedno całego kryzysu. Jesteśmy świadkami ciągłego, mniej lub bardziej świadomego, naruszania Pierwszego Przykazania, co na dłuższą metę musi pociągnąć za sobą straszliwe konsekwencje.

Tak więc naszym obowiązkiem jest zachowanie Objawionego Depozytu Prawdy, Prawdy, która stawia Boga na właściwym miejscu: On jest Wszystkim, a my i świat i nowe milenium jesteśmy niczym, jak wyraża to trafnie psalmista: „Ty, Panie, na początku ziemię założyłeś i dziełem rąk Twoich są niebiosa. One poginą, ale Ty zostajesz; i wszystkie jak szata zwiotczeją, i jak odzienie odmienisz je i odmienia się; ale Ty ten sam jesteś i lata Twoje nie ustaną” (Ps 101, 26–28). Ω