Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Marka, Ewangelisty [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2001 (40)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Drodzy Wierni!

Bóg, będący pierwszą Przyczyną, zazwyczaj do realizowania swych planów i wykonania swojej woli działa przez tzw. drugie przyczyny. Obiecał On swemu Kościołowi, iż „bramy piekielne go nie przemogą” – przez cudowne czyny Jego wszechmocy. Jednak ta wszechmoc używa swych ziemskich narzędzi, bo, jak przypomina św. Augustyn, „Ten, który stworzył nas bez nas, także usprawiedliwił nas – ale nie bez nas”. Pod tym względem możemy słusznie twierdzić: w IV wieku Kościół nie przetrwałby bez św. Atanazego, którego jako swego narzędzia użył Bóg – Pierwsza Przyczyna, aby pokonać panującą herezję arianizmu, która zatruła Kościół od wewnątrz. Podobnie w XII wieku papież Innocenty III miał owo słynne widzenie upadającego Kościoła, podtrzymanego przez biednego zakonnika, zaś późniejsi papieże widzieli w tym cudowną odnowę Kościoła przez św. Franciszka i św. Dominika oraz przez założone przez nich zakony. Również w XVI wieku Bóg zechciał uratować swój Kościół przez świętych kontrreformacji. Jest nie do wyobrażenia, co mogłoby się stać z Oblubienicą Chrystusa atakowaną przez hordy protestanckich herezjarchów, bez działania świętego Ignacego Loyoli i założonego przezeń Towarzystwa Jezusowego, bez św. Piusa V, św. Filipa Nereusza etc.

10 lat temu zmarli w niedługim czasie po sobie dwaj biskupi: arcybiskup Marcel Lefebvre 25 marca, w święto Zwiastowania Pańskiego, i biskup Antonio de Castro Mayer 25 kwietnia, w święto św. Marka Ewangelisty. Ich świętej pamięci pragniemy poświęcić obecny numer Zawsze wierni, aby pokazać, że i w obecnym najgorszym kryzysie, w który popadła Matka nasza, Kościół święty, Pan Bóg nie zostawił nas samych. Możemy się zapytać, co by się stało, gdyby Pan Bóg nie raczył nam dać tych dwóch „wyznawców nieskażonej wiary”, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność za przekazanie katolickiej Tradycji wbrew woli obecnych władz kościelnych, za co zostali przez prawie wszystkich przeklęci i duchowo zamordowani. 25 lat temu abp Lefebvre został „suspendowany” – za to, że kontynuował dzieło formowania dla Kościoła tradycyjnych kapłanów, a 13 lat temu razem z bpem de Castro Mayerem „ekskomunikowany” – za to, że dał Kościołowi biskupów, którzy kontynuują dzieło Tradycji.

Pytamy zatem: gdyby ich nie było – gdzie dziś jeszcze byłaby odprawiana Tradycyjna Msza święta i zachowana integralnie Wiara katolicka? Gdzie byłoby dziś ponad 400 kapłanów samego Bractwa oraz tysiące innych, którzy twierdzą, że zachowali Tradycję właśnie dzięki nim? Trzydzieści zakonów Tradycji, miliony wiernych na całym świecie, rzesze zmarłych, którzy uratowali swe dusze dzięki duszpasterstwu Tradycji – gdzie to wszystko byłoby dziś? A nawet ci, którzy w 1988 r. opuścili arcybiskupa Lefebvre, mniemając, że Ecclesia Dei będzie dla nich rozwiązaniem, czyż oni także nie otrzymali formacji od Bractwa? Czy pewne poparcie i pozwolenia, które otrzymali, nie były tylko manewrem Rzymu, zmierzającym do tego, aby nas osłabić? Czy więc swych przywilejów i indultów nie zawdzięczają ostatecznie temu, który przez swoją konsekwencję zmusił Rzym do mimowolnych kroków w kierunku Tradycji?

Byłoby jednak podejściem powierzchownym rozważać działania tych dwóch biskupów tylko w kategoriach ilościowych. Trzeba nam drążyć jeszcze głębiej: gdzie w tych ostatnich dekadach totalnej laicyzacji życia duchowego został zachowany i jest bezkompromisowo przekazywany ideał Świętych Pańskich i ich duchowość, charakter misyjny Kościoła, wreszcie jego nieomylna nauka? W których seminariach duchownych nauczano by bez żadnego uszczerbku katolickiej doktryny? (Szczególnie dla kapłanów i dla powołań do życia konsekrowanego dzieło dwóch świątobliwych biskupów stało się ratunkiem, przekazali oni bowiem ideał katolickiego kapłaństwa, wzniosłość powołania do służby Bożej, żywy przykład zapomnianej i wzgardzonej przez modernistów duchowości świętych kapłanów.) Kto w obecnym czasie przypomina światu o istnieniu piekła i szatana, o potrzebie zadośćuczynienia, o dogmacie, że poza Kościołem nie ma zbawienia? Kto jeszcze z całym naciskiem wzywa ludzi, aby się troszczyli o zbawienie swojej duszy, oraz aby w tym celu korzystali z koniecznych środków nadprzyrodzonych, którymi są Ofiara Mszy św., sakramenty, a szczególnie zachowanie nieskażonej wiary i przestrzeganie przykazań? Kto jeszcze nieustannie – w porę, nie w porę – manifestuje, że to nie człowiek i doczesne życie jest centrum wszystkiego, lecz Bóg i wieczna szczęśliwość? Kto przypomina, że hołd składany wolności i godności człowieka jest bluźnierstwem, a hołd majestatowi i wielkości Bożemu jest prawem i obowiązkiem, że prawa ludzkie jako wyraz kultu człowieka są czymś diabelskim, a zgodne z wolą Bożą jest dziesięcioro przykazań i królowanie Chrystusa?

Niewątpliwie tu czy tam słychać jeszcze głos hierarchów, przypominający o pewnych prawdach wiary, jednak znalazło się tylko dwóch, którzy nie tylko mówili, lecz także działali, zapewniając Kościołowi środki niezbędne do zbawienia dusz: nieskażoną wiarę, Mszę Świętą Wszechczasów oraz potrzebne do jej sprawowania nowe pokolenia kapłanów, starających się realizować ideał świętości kapłańskiej ad maiorem Dei gloriam.

Wiedząc, że historia Kościoła jest nieustanną wojną między Państwem Bożym a tyranią szatana, stajemy wobec faktu, że w obecnym zamęcie, sprzyjającym realizacji strategii wroga rodzaju ludzkiego, było dwóch hierarchów, którzy wysoko wznosili sztandar Chrystusa Króla, proklamowali Jego prawa i walczyli kosztem życia i honoru o wierność Jemu i Jego Najświętszej Matce.

Przypominając ich życie i czyny, nasuwa się przed oczy proroczy tekst św. Ludwika Marii Grignon de Monfort o apostołach czasów ostatecznych: „(...) będą to prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa, idący śladami Jego ubóstwa, pokory, wzgardy dla świata, miłości bliźniego. Będą nauczali, jak iść wąską drogą do Boga w świetle czystej prawdy, to jest według Ewangelii, a nie według zasad świata, bez względu na osobę, nie oszczędzając nikogo, bez obawy przed kimkolwiek ze śmiertelnych, choćby najpotężniejszym. W ustach będą mieli «obosieczny miecz słowa Bożego» (Hbr 4, 12; Ef 6, 17); na ramionach nieść będą zakrwawiony proporzec Krzyża, w prawej ręce krucyfiks, różaniec w lewej, święte imiona Jezusa i Maryi na sercu, a skromność i umartwienie Jezusa Chrystusa zajaśnieje w całym ich postępowaniu” ( Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, cz. I, rozdz. III, art. 4).

Arcybiskup Lefebvre założył Bractwo Apostołów Jezusa i Maryi, zwane też Bractwem Św. Piusa X; biskup de Castro Mayer zgromadził swych księży w Stowarzyszeniu Św. Jana Marii Vianneya. Z wdzięcznością przyjmujmy dziedzictwo tych świętych patronów oraz naśladujących ich założycieli naszych zgromadzeń i starajmy się je zachowywać jak oni – do końca. Wtedy i nam przypadnie w udziale „wieniec chwały”. Ω