Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2001 (40)

bp Bernard Fellay

Przyszłość Tradycji – plany i perspektywy

Wywiad z Przełożonym Generalnym Bractwa św. Piusa X z okazji 10-lecia śmierci abp. Marcela Lefebvre

Fideliter: Dziesięć lat temu abp Marcel Lefebvre, założyciel Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, oddał duszę Bogu. Jaka jest sytuacja Bractwa po tych dziesięciu latach? Jaki duch panuje wśród czterystu kapłanów Bractwa, rozrzuconych po całym świecie?

Bp Fellay: Moim zdaniem dominuje przede wszystkim przykładanie się do obowiązków wynikających ze stanu kapłańskiego, do pracy apostolskiej. Każdy kapłan oddaje się obowiązkom, które zostały mu powierzone, zachowując przy tym oczywiście troskę o wspólne dobro. A konkretnie, każdy kapłan stara się świadczyć dobro duszom, które go otaczają. Nie sądzę, aby miały miejsce wielkie emocje związane z obecną sytuacją. Może kilka obaw co do przyszłości – co jest całkiem słuszne – patrząc na to, co się dzieje w sprawie nowych ustaw, które próbuje się wprowadzić w życie z diabelską perfidią1. Jednak dominuje nastrój optymizmu.

Fideliter: Czy Wasza Ekscelencja uważa, że duchowa jedność wśród kapłanów pogłębiła się, czy też powstało wiele grup – niekoniecznie mówię o niesnaskach, ale np. o zróżnicowanych poglądach?

Bp Fellay: Wydaje mi się, że niektórzy przeceniają pewne różnice, które w rzeczywistości są tylko pozorne. Zauważam bardzo głęboką i zasadniczą zgodę co do faktu istnienia kryzysu w Kościele oraz środków zaradczych, które muszą być zastosowane, oraz jedność co do celu naszego dzieła, którym zawsze jest zbawieniem dusz i tryumf Tradycji katolickiej. Może istnieją pewne rozbieżności punktów widzenia co do konkretnych środków, aby ów cel osiągnąć, lecz uważam te rozbieżności za drugorzędne w stosunku do zasadniczej jedności. Raczej wydają mi się one czymś korzystnym dla naszego zgromadzenia, przez rozmaitość talentów, z których każdy może korzystać.

Fideliter: Czy Wasza Ekscelencja może pokrótce opisać owe rozbieżności wśród kapłanów w stosunku do środków?

Bp Fellay: Chodzi tu przede wszystkim o sposób, w jaki zwracać się mamy do wiernych, którzy nie są bliscy Tradycji katolickiej; jak się zbliżyć do dusz, jak zyskać tych, którzy nie znają Tradycji? W tym punkcie istnieje pewna rozmaitość poglądów, która zresztą zawsze istniała w Kościele od samych jego początków. Wydaje mi się, że trzeba zachować pewną giętkość w tej sprawie.

Fideliter: Czy apostolat „medialny”, mianowicie apostolat prowadzony poprzez wydawanie książek i czasopism, poprzez programy radiowe i telewizyjne oraz strony internetowe, rozwija się w różnych częściach świata?

Bp Fellay: Obecnie mamy na całym świecie system raczej klasycznych mediów, tzn. czasopisma i biuletyny, których pierwszym celem jest umacnianie wiernych. Czasopisma te czytane są głównie przez osoby z naszego środowiska. Zbliżenie się do innych środowisk zaczęło się stosunkowo niedawno, lecz okazuje się bardzo owocne. We Francji zaczęliśmy wydawać List do naszych współbraci w kapłaństwie, w Niemczech ukazuje się czasopismo „Kirchliche Umschau”, podobne pisma wydawane są w Argentynie, w Polsce etc. W tej chwili jest jeszcze za wcześnie na robienie bilansu, lecz jestem bardzo przychylnie nastawiony do tych inicjatyw, ponieważ, choć z jednej strony nie wolno zapominać o duszach wiernych przywiązanych do Tradycji, to z drugiej strony sądzę, że właśnie teraz jest sprzyjający moment na taką działalność.

Niektórzy z naszych kapłanów występują w audycjach radiowych, we Francji w Radio Courtoisie, także na Filipinach, w Argentynie etc. Idea, abyśmy mieli własną radiostację, istnieje od dawna, ale jeszcze się nie skonkretyzowała. W Internecie również jesteśmy dopiero w powijakach. Sądzę, że w tej chwili ten rodzaj apostolatu rozwija się raczej wśród wiernych będących w „diasporze” (w Azji, w USA etc.), aby umacniać izolowanych wiernych.

Fideliter: W jaki sposób Wasza Ekscelencja chce rozwijać ten apostolat „medialny”?

Bp Fellay: Na początek trzeba będzie zorganizować jakiś serwis informacyjny lub komunikacyjny. Faktycznie, w tej dziedzinie jeszcze nie jesteśmy wystarczająco obecni. Chcemy przygotować wielojęzyczny serwis internetowy na temat Tradycji katolickiej. Drugi asystent Bractwa, ks. Aulagnier, został mianowany odpowiedzialnym za środki informacji Bractwa2.

Fideliter: Czy niedawne inicjatywy (myślę o Liście do naszych współbraci w kapłaństwie, o rozwoju wydawnictw Tradycji, o działalności bpa Lazo) przynoszą już owoce? Czy kapłani lub biskupi zastanawiają się, piszą do Was, chcieliby nawiązać kontakty?

Bp Fellay: Istnieje coś w rodzaju wrzenia. Jeszcze nie jest to bardzo widoczne, lecz być może wydarzenia w najbliższych latach niektórych zaskoczą...

Fideliter: Ale czy Wasza Eksclencja zauważa rzeczywisty rozwój takich kontaktów w porównaniu z ostatnimi 5–10 latami?

Bp Fellay: Tak, istnieje pewne przyspieszenie, nawet jeśli są to tylko pierwsze jaskółki... Pragnę szczególnie podkreślić, że to wśród młodszego duchowieństwa daje się zauważyć głęboka sympatia dla nas. Nie tylko ludzka czy braterska sympatia; nawet nie tylko tęsknota do tradycyjnej liturgii, lecz rzeczywiste pragnienie związania się ponownie z tradycyjną nauką. Ten ruch wzrasta na całym świecie. Jest to całkiem nowe zjawisko, budzące nadzieję. Powiem szczerze, nie boję się przyszłości, świat idzie w kierunku Tradycji.

Fideliter: Czy ten młody kler, bliski nam intelektualnie bądź liturgicznie, podejmie jakieś inicjatywy na korzyść Tradycji?

Bp Fellay: Są takie inicjatywy, lecz bardzo dyskretne, za zamkniętymi drzwiami. Np. coraz więcej kapłanów – i to dużo więcej, niż 10 lat temu – prywatnie odprawia codziennie tradycyjną Mszę św.

Fideliter: Czy ci księża myślą o przyłączeniu się do Bractwa? Czy może raczej szukają poparcia w walce, którą prowadzą tam, gdzie są?

Bp Fellay: Są kapłani, którzy chcą się do nas przyłączyć, lecz najwięcej z nich utrzymuje z nami kontakt bez bezpośredniego zamiaru wstąpienia do Bractwa.

Fideliter: Czy istnieją też kontakty z biskupami? Mówi się o biskupie z Azji, który niedawno był w Ecône, o innych biskupach, którzy chcą prowadzić z Wami rozmowę, którzy proszą o dokumentację etc.

Bp Fellay: Biskupów przychylnych Bractwu jest – stosunkowo – o wiele mniej niż kapłanów. Jednak są biskupi, zainteresowani naszym dziełem, którzy dzielą nasz punkt widzenia, lecz są bardzo ostrożni. Popierają nas, jednak bardzo dyskretnie.

Fideliter: Czy interweniują w Rzymie?

Bp Fellay: Niektórzy interweniowali. Lecz raz jeszcze powtarzam, jest to jeszcze ruch bardzo słaby i „w podziemiu”, w porównaniu z ruchem kapłanów.

Obrazek z pielgrzymki Bractwa do Rzymu.

Fideliter: Powróćmy teraz do Rzymu. Czy pielgrzymka jubileuszowa Bractwa w sierpniu ’2000 zrobiła – według oceny Waszej Ekscelencji – wrażenie w Rzymie?

Bp Fellay: Myślę, że tak. Sądzę, że Rzym był poruszony tą pielgrzymką, która była wspaniałą demonstracją tego, kim my naprawdę jesteśmy, mianowicie autentycznymi rzymskimi katolikami. Wierzę, że dużo osób powiedziało sobie, że być może zbłądzili w ocenie, którą mieli o nas; zrozumiało lepiej, że nasze stanowisko i nasi wierni, nasze pragnienia i cele są czysto katolickie i rzymskie. Niektórzy na pewno pomyśleli w ten sposób: „Jest w Kościele znaczna liczba ludzi, którzy są bardzo przeciwni wierze katolickiej, którzy są w końcu o wiele bardziej dalecy od Rzymu niż ci pielgrzymi. Czy nie trzeba byłoby zrewidować wyroku, nałożony na Bractwo?

Fideliter: Przy okazji tej pielgrzymki trzej biskupi zostali zaproszeni przez kardynała Castrillona Hoyosa...

Bp Fellay: To prawda, było nas trzech, czwarty miał rezerwację na samolot. Ponieważ nie chcieliśmy iść wszyscy razem, aby nie nadawać temu wydarzeniu zbyt oficjalnego charakteru, więc chociaż ten, który ostatecznie nie był obecny, nie odmówił przyjścia, to jednak okoliczności jego nieobecności były nam na rękę. Kardynał Castrillon Hoyos, bardzo serdeczny i bardzo uprzejmy, wyraził – myślę, że tak można to określić – dużo sympatii dla Tradycji; Tradycji, którą dopiero odkrywa. Jako odpowiedzialny za komisję Ecclesia Dei, ma do czynienia z Mszą tradycyjną, lecz nie jestem pewien, czy w tym stadium naprawdę rozumie problem.

Fideliter: Czy księża biskupi mogli poruszyć temat problemów doktrynalnych?

Bp Fellay: Był to dopiero pierwszy kontakt, niemal grzecznościowy. Jednak nie ma mowy o nieporozumieniach lub braku możliwości kontaktu na poziomie doktrynalnym: sam kardynał jest tomistą. Jak już powiedziałem, w tej chwili nie rozumie problemu Mszy, jednak sądzę, że traktuje nasze rozmowy bardzo serio.

* * *

W dalszym ciągu wywiadu omówione są wydarzenia, o których wspomniano w artykule wstępnym w Zawsze wierni nr 2/2001 (39), marzec–kwiecień 2001, s. 5–6. Zob. na ten temat również artykuł w tym numerze.

* * *

Fideliter: Ostatni rok był pełen kontrastów. Z jednej strony miały miejsce słynne przeprosiny3, byliśmy świadkami ogłoszenia ekumenicznych „męczenników”4 oraz powtórzenia Asyżu. Z drugiej strony – zdumiewająca deklaracja Dominus Iesus, która mimo wszystko była kubłem zimnej wody na progresistów, skoro używa ona tonu raczej „klasycznego”: „Wiara katolicka zabrania nam powiedzieć tego, wiara katolicka zobowiązuje nas do powiedzenia tamtego etc.” Czy są to dobre okoliczności na podjęcie kontaktów z Rzymem, czy też ks. biskup jest nadal nieufny?

Bp Fellay: Jest rzeczą normalną, że jesteśmy nieufni obserwując to, co dzieje się obecnie (to znaczy uparte trwanie przy błędach soborowych) i co działo się w ciągu 30 lat istnienia Bractwa – oraz widząc najnowsze wydarzenia wokół Bractwa Św. Piotra. Można w sposób całkowicie uzasadniony zapytać, czy nie jest to pułapka, aby nas rozbić, aby np. stworzyć waśnie między tymi, którzy byliby gotowi zaakceptować propozycje Rzymu, a tymi, którzy by tego nie chcieli. Dlatego jest oczywiste, że panuje nieufność; nie może być inaczej.

Fideliter: Więc raczej nieufność wobec propozycji ze strony Rzymu?

Bp Fellay: Sądzę, że oprócz nieufności, naturalnej ze względu na okoliczności, musimy być również realistami, aby ocenić sprawę prawidłowo, obiektywnie. Jesteśmy pewni – a mówi nam to wiara – że kryzys Kościoła nie może trwać bez końca. Czy dziś już istnieje jakiś zwiastun przebudzenia? Trudno powiedzieć. Trzeba bardzo uważać, aby nie wziąć swych pobożnych życzeń za rzeczywistość.

W obecnej sytuacji trzeba rozważyć różne aspekty. Po pierwsze: jeśli jest mowa o jakimkolwiek otwarciu, o jakiejś propozycji, to pochodzi ona wyłącznie z inicjatywy Rzymu, a nie jest wynikiem jakiejś prośby z naszej strony. Wydaje mi się, że sama ta okoliczność zobowiązuje nas, aby dokładnie przemyśleć, czy nie jest to Opatrzność Boża, która w taki sposób się nam ujawnia.

Po drugie: jeśli nasza jedność i nasze pragnienie zachowania wierności traktujemy serio, to nie wolno nam zapominać, że naszym obowiązkiem jest służyć Kościołowi według naszych środków i możliwości. Jeśli jest szansa, choćby niewielka, że kontakty z Rzymem mogłyby choć trochę przywrócić Tradycję do Kościoła, to sądzę, że musimy skorzystać z okazji.

Wcale nie jestem pewien, że otwarcie Rzymu mogłoby dziś doprowadzić do całkowitego porozumienia: za dużo poważnych kwestii nas dzieli, a my nie mamy najmniejszego zamiaru zmienić naszych zasad i naszej linii postępowania. Myślę jednak, że postęp w różnych punktach jest możliwy. Jestem przekonany, że rozpoczął się ruch, który powoli, na dalszą metę, zmusi Rzym do poddania rewizji Soboru Watykańskiego II, do porzucenia błędów wynikających z tego soboru i do powrotu do katolickiej nauki wiary. Jak długo to będzie trwało? Prawdopodobnie dziesiątki lat – chyba że nastąpi nadzwyczajna interwencja Pana Boga. Lecz każdy etap ma swoje znaczenie, a dziś zaczyna się jeden z tych etapów.

W tej chwili jest jeszcze za wcześnie, aby oceniać sytuację, aby wiedzieć, w jaki sposób dalej postępować. Wszystko zależy od sposobu, w jaki Rzym zareaguje na nasze warunki wstępne.

Fideliter: Jakie byłyby, zdaniem Waszej Ekscelencji, znaki ze strony Rzymu, które mogłyby Wam przywrócić zaufanie?

Bp Fellay: Pozwolić nam w dalszym ciągu swobodnie istnieć; pozwolić działać tak, jak dotychczas działaliśmy. Skoro to życie Tradycji przynosi widoczne owoce – owoce łaski, owoce dla Kościoła, niech pozwolą nam na kontynuację naszego dzieła. Myślę, że publiczne udzieleniu takiego zezwolenia ze strony Rzymu byłoby widomym znakiem przychylności. Mówiąc konkretnie, gdyby zezwolenie na odprawianie tradycyjnej Mszy św. zostało przyznane wszystkim kapłanom – podkreślam słowo „wszystkim”, a nie tylko tym należącym do Bractwa – to byłby to znak, że Rzym próbuje przynajmniej częściowo zawrócić z drogi modernizmu. Zakładam oczywiście, że nie byłoby lawiny przeszkód oraz warunków, które de facto przekreśliłyby ewentualne pozwolenie.

Fideliter: Takie są życzenia Waszej Ekscelencji. Lecz czy Wasza Ekscelencja myśli, że mają one szanse na realizację w najbliższych miesiącach i latach?

Bp Fellay: Nie wykluczam tego. W obecnej sytuacji wydaje się to całkiem nierealne, lecz żądanie zezwolenia na odprawianie Mszy trydenckiej przybiera i będzie przybierać na sile, jestem o tym przekonany. A Rzym nie może pozostać obojętny na naciski, szczególnie ze strony młodego duchowieństwa.

Fideliter: Przypuśćmy, że bezwarunkowe zezwolenie na odprawianie tradycyjnej Mszy św. zostanie udzielone wszystkim, którzy tego chcą. Czy Wasza Ekscelencja myśli, że będzie jakaś znacząca liczba kapłanów, która chociaż częściowo będzie ją odprawiać?

Bp Fellay: Trzeba dostrzec różnice, jakie istnieją wśród duchowieństwa. Co do starszych kapłanów, to myślę, że nie; oni są zadowoleni z Nowej Mszy i pozostaną przy niej. To raczej ze strony młodych kapłanów pszykuje się coś ciekawego. Jednak nie wolno nam bujać w obłokach. Graniczyłoby wprost z cudem, gdyby od razu cała rzesza kapłanów powróciła do tradycyjnej Mszy św.; nie sądzę, żeby tak się miało stać. Jednak wierzę, że Msza św. trydencka przyciąga wielu kapłanów, i że odprawialiby ją, gdyby mieli taką możliwość.

Fideliter: Jednym z niebezpieczeństw „zezwolenia” na odprawianie Tradycyjnej Mszy byłby potencjalny brak zainteresowania nią; Rzym mógłby wtedy powiedzieć: „Zobaczcie, jesteście ostatni, mieliśmy rację znosząc tę Mszę!”.

Bp Fellay: Nie, tak nie będzie. Wiem, że pewien kardynał w Rzymie powiedział: „Uwaga, to nie tylko Bractwo, jest dużo innych kapłanów, którzy pragną tej Mszy!”. Nie, bo jest to ruch stosunkowo powszechny. W Stanach Zjednoczonych np. jest ponad 100 diecezji, w których tradycyjna Msza św. jest odprawiania „oficjalnie”, a Bractwo Św. Piotra ma tam tylko ok. 30 placówek. Jest pragnienie wiernych. Czy pragnienie kapłanów odpowiada całkowicie pragnieniu wiernych? Można tak przypuszczać, choć nie mogę tego powiedzieć z pewnością. Jednak jest ewidentne, że prawdziwa wolność dana każdemu kapłanowi przyśpieszyłaby tę falę powrotu.

Fideliter: Jaka będzie rola Bractwa w tym ruchu powrotu?

Bp Fellay: Myślę, że można uważać Bractwo za skarb jeszcze ukryty. I jest to prawdziwy skarb Kościoła, skarb nadzwyczajnego bogactwa, który otrzymaliśmy z rąk arcybiskupa Lefebvre, nie zapominajmy o tym. Skarb ten to oczywiście nie my, lecz dobra, które zachowujemy i kultywujemy, które są dobrami Kościoła: przede wszystkim Msza Święta Wszechczasów, ideał kapłaństwa, nieskażona wiara. Do tej pory, z powodu kryzysu, skarb ten był kultywowany raczej w izolacji. Czy teraz nadszedł moment, że cały Kościół znowu będzie mógł korzystać z tego skarbu? Odpowiedź zna tylko Bóg, ale sądzę, że rozpowszechnienie tych skarbów w przyszłych latach będzie zakrojone na szerszą skalę.

Fideliter: Gdyby zezwolenie na celebrację tradycyjnej Mszy św. było udzielone powszechnie, to czy Wasza Ekscelencja widzi Bractwo zorientowane na formację kapłanów dla Mszy św. Wszechczasów, czy raczej skoncentrowane na walce doktrynalnej?

Bp Fellay: Koniecznie będzie i jedno, i drugie. Msza św. jest „punktem zapalnym” kryzysu, ale w istocie jest ona tylko jednym aspektem kryzysu. Wiara jest w pewnym sensie jeszcze ważniejsza niż sama Msza, więc walka doktrynalna musi być kontynuowana. Młodzi księża, często źle uformowani, pragną znać prawdziwą naukę Kościoła. A więc walka i o Mszę, i o doktrynę. Pokazując zaś Mszę, powinniśmy też przekazywać doktrynę.

Fideliter: Arcybiskup Lefebvre zmarł 10 lat temu. Czy Wasza Ekscelencja myśli, że założyciel Bractwa jest jeszcze dziś ważną postacią?

Bp Fellay: Oczywiście, pamięć o arcybiskupie Lefebvre jest zawsze obecna, lecz istnieje niebezpieczeństwo, że jego postać z biegiem czasu powoli będzie odchodzić w niepamięć. Jest więc naszym obowiązkiem zachowywanie jego duchowej obecności poprzez przypominanie jego nauczania i przykładu jego życia. Mam nadzieję, że praca bpa Tissier de Mallerais nad jego biografią wkrótce się zakończy i że zostanie ona opublikowana dla umocnienia wiernych.

Osoba arcybiskupa Lefebvre mocno wyróżniła się w swej epoce: nie sądzę, aby w naszych czasach istniała osoba, która w takim stopniu wpłynęłaby na świat, jak zrobił to abp Lefebvre. Dziś już nie mamy go przy sobie. Z drugiej strony myślę, że Bractwo Św. Piusa X, które jest jego dziedzictwem, ukazuje przez swoją wierność Magisterium coś bardzo ważnego oraz istotnego w życiu Kościoła: Jego Tradycję. Ω

Przypisy

  1. Chodzi o legalizację związków homoseksualnych, eutanazji etc. – wszystkie przypisy K. S.
  2. W międzyczasie powstał cotygodniowy serwis informacyjny Bractwa pn. Documentations Informations Catholiques Internationales (D.I.C.I.).
  3. Zob. Zawsze wierni nr 2/2000 (33), s. 79–83 i 4/2000 (35), s. 13–19.
  4. Zob. Zawsze wierni nr 3/2000 (34), s. 91–93 i 4/2000 (35), s. 50–55.