Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Fidelisa z Sigmaringen, męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2001 (40)

ks. Mikołaj Grou SI

O godności człowieka

Godność człowieka wyrażona jest w tym zdaniu: „Wszystko, co nie jest Bogiem, jest niegodne człowieka”. To zdanie, dobrze zrozumiane, powinno by grzeszników przywieść do poprawy, a dobrych doprowadzić do najwyższej doskonałości. Bądźmy przekonani, że aby nawrócić dusze, nie potrzeba wielu uwag i dowodów: jedna uwaga, dobrze zrozumiana, wystarcza, ale trzeba się nią przejąć i wprowadzić w czyn, w razach nawet najtrudniejszych. Takie właśnie jest zdanie, które tu chcę wyłożyć. Przekonajmy się o jego prawdziwości i postanówmy wiernie je wypełnić. Wszystko, co nie jest Bogiem, jest niegodne człowieka, nie zasługuje na to, aby tym zajmował swój umysł i serce, aby to było główną pobudką i celem jego czynności. Czy możemy o tym wątpić, gdy się zastanowimy nad tym, czym jesteśmy, dla jakiego celu Bóg nas stworzył i odkupił, czym są wszystkie stworzenia wyższe, równe i niższe w stosunku do nas? Czy możemy o tym wątpić, gdy rozważymy, że rozum na to jest nam dany, abyśmy Boga poznali; serce, abyśmy Go kochali; że przeznaczeniem naszym jest, abyśmy Go na wieki posiadali; że żyjemy na ziemi na to tylko, abyśmy zasłużyli na to szczęście? Czy możemy o tym wątpić, wejrzawszy na dobra doczesne, które są niczym w porównaniu z przymiotami duszy, z wzniosłością jej myśli i nieograniczonymi pragnieniami? Jedne z tych dóbr są materialne i nie mogą odpowiedzieć potrzebom istoty duchowej; inne są oparte jedynie na opinii ludzkiej, a zatem są fałszywe i zwodnicze. Zresztą, same przez się ograniczone, niestałe, przemijające. Czy możemy o tym wątpić, jeżeli zapytamy serca naszego, które nigdy nie osiąga prawdziwego szczęścia, przywiązując się do stworzeń; zawsze doznaje niepokoju, utrapień, obawy, zawsze czegoś pragnie; przeciwnie zaś, jak tylko Bogu się odda zupełnie, zaczyna kosztować prawdziwego spokoju i widzi, że ani ludzie, ani żadne wypadki wydrzeć mu Go nie mogą, jeżeli on sam na to nie zezwoli? Jeżeli te wszystkie dowody przekonywają nas o prawdziwości zasady, o której mówimy, to idzie tylko o to, aby ją wprowadzić w życie, przyjmując wszystkie stąd wynikające następstwa. Bo ten, kto ją uważa za prawdziwą, a nie postępuje według niej, kto ją przekracza przy lada jakiej sposobności, jest pozbawiony rozumu i naraża się na potępienie.

Wszystko, co nie jest Bogiem, nie jest mnie godne, powinienem sobie to powtarzać, stąd wynika, że umysł mój nie powinien się zajmować tym, co przemija, ani serce przywiązywać się do żadnej rzeczy stworzonej, bez wyjątku: to powinno być prawidłem dla mego rozumu i serca. Wszystkie te rzeczy są przemijające, znikają jak cień; tylko to, co wieczne, jest godnym człowieka. Bóg chce, aby człowiek do czasu używał tych rzeczy, ale nie chce, aby je cenił bardzo; aby w nich szukał szczęścia; daje mu je na wypróbowanie jego miłości i wierności; ukarze go, albo wynagrodzi, stosownie do tego, jak ich używać będzie.

Cóż mam więc myśleć o wszystkich rzeczach, którymi świat się chlubi i do których tak się namiętnie przywiązuje? Co mam sądzić o wysokim urodzeniu, o stanowisku, jakie kto zajmuje w świecie, o sławie, jakiej używa, o czci, jaką mu oddają? Czy to wszystko jest mnie godnym? Czy to zasługuje na moją uwagę i poważanie? Czy mam prawo, dla takich powodów, uważać się za lepszego od drugich? Co powinienem sądzić o przymiotach umysłu i ciała? Czym są te marne rzeczy, którymi ludzie tak się szczycą? Co mnie to może obchodzić: czy będę miał mniej lub więcej zdolności, talentów, wiadomości, mniej albo więcej piękną powierzchowność? Czy przez to będę większym przed Bogiem? Czy mogę się sam z tego wynosić? Czy mam się smucić, jeżeli z tego wszystkiego mało co posiadam? Jeżeli jestem w czym wyższym od innych, czy powinienem się sam wyżej cenić? Jakże te zalety naturalne są niższe ode mnie, jak się sam poniżam, jeżeli one pobudzają mnie do wyniosłości! Czy majątek i bogactwa, które są środkami do używania rozkoszy i wygód, są mnie godne?

Wszystko, co minie, nie jest koniecznie potrzebne, nie warte jest, abym się o to starał i ubiegał. Bogactwa mają na celu tylko ciało i wygody jego; czyż to nie jest poniżającym dla mnie, abym, na podobieństwo zwierząt nierozumnych, uważał ciało jakby za Boga, służył mu jak bałwanowi i pochlebiał temu nieprzyjacielowi, który więzi duszę moją? A zdrowie i życie nawet o ile powinienem cenić, ze względu na ich doczesne trwanie? Czy mam się zbytecznie troszczyć, aby je zachować? Czy powinienem tak się bardzo obawiać, abym ich nie utracił? Jeżeli więc żyję dla Boga, nie staram się Mu służyć jak najlepiej, czy życie jest dla mnie dobrem? Czy raczej nie jest złem, a nawet wielkim złem, gdyż z latami rosną moje grzechy i kary?

A honor, sława, cześć u ludzi, czy zasługują, abyśmy się za nimi tyle ubiegali? Czy koniecznie mamy się obawiać wszystkiego, co nam odbiera cześć u ludzi, a starać się o to, co nam ją może zjednać? Przyznaję, że trzeba żyć tak, abyśmy nie dali żadnego powodu do obmowy, ale tylko ze względu na Boga, a nie na ludzi. Jeżeli sumienie nic nam nie wyrzuca, czego się mamy lękać, trapić, dręczyć, z powodu fałszywych i próżnych mów ludzkich? Czy ich sądy i mowy stanowią o prawdzie? Czy według tego Bóg nas sądzić będzie? Jeżeli Bóg i sumienie moje własne są świadkami mojej niewinności, czy potrzebuję innej obrony? Ale mnie to trapi, że uchodzę za takiego, jakim nie jestem; nie mogę się nigdzie pokazać; głoszą o mnie rzeczy, które mi wstyd przynoszą, wystawiają mnie na pogardę i śmieszność. Mówiąc prawdę, jest to wielkie złe, a nawet największe, jakie nas może spotkać w życiu. Ale sądząc według wiary, czy to jest złem? Czy to jest przed Bogiem złe, że robisz ofiarę ze swej sławy? Czyż to nie jest dobrem wielkim, jeżeli z powodu cnoty, pobożności, znosisz przygany, wzgardę i szyderstwo świata? Gdyby nawet posunięto się do prześladowania, do zadania nam śmierci i mąk najstraszniejszych, Jezus Chrystus, prawda odwieczna, powiada, że tacy są błogosławieni; to szczęście On sam wybrał dla siebie.

Ponieważ Bóg tylko jest osobą doskonale mnie godną, to tylko zasługuje na mój szacunek i miłość, co Bóg ceni i miłuje. A cóż Bóg ceni? To właśnie, czym świat gardzi, a na odwrót: wszystko, co w oczach ludzi jest wielkim, wzniosłym, godnym czci, jest często obrzydliwością w oczach Boga; są to Jego własne słowa, zawarte w Ewangelii. Przyczyna tej różnicy jest ta, że Bóg o wszystkim sądzi ze względu na siebie samego, na swoją chwałę i na swe odwieczne zamiary względem nas; ludzie zaś odnoszą wszystko do siebie i do życia doczesnego. Jakiegoż prawidła mam się trzymać w moich sądach? Co się Bogu podoba? Właśnie to mu się podoba, czym się świat brzydzi. Bóg miłuje ubóstwo, krzyże, upokorzenia, cierpienia, wszystko, co nas odrywa od dóbr doczesnych, a podnosi myśli nasze do dóbr wiecznych. Świat, przeciwnie, miłuje wszystko, co go do ziemi wiąże, wszystko, co zaciera w myśli pragnienie nieba. Kto lepiej sądzi o wielkości i godności człowieka? Kto sądzi lepiej o jego szczęściu i o tym, na czym to szczęście polega?

Czegoż trzeba, aby zostać świętym? Jednej tylko rzeczy trzeba: stosować życie nasze i sprawy nasze do tej zasady: Wszystko, co nie jest Bogiem, co nie jest wiecznym, nieskończonym, niezmierzonym, jak On, [wszystko to] nie jest mnie godnym. Stworzony jestem tylko dla Boga. Powinienem to tylko kochać i szanować, o to się tylko starać, co mnie do Boga zbliża, co mi Go lepiej daje poznać przez wiarę i co mi zapewni w przyszłości posiadanie Go na wieki. Powinienem nienawidzić tego wszystkiego i unikać tego, co mnie od Niego oddala, co Go zmusza do oddalenia się ode mnie, co może mnie pozbawić posiadania Go w wieczności. Gdzie znajdę prawdziwe zrozumienie tyci rzeczy? W Ewangelii świętej, w nauce i przykładach Jezusa Chrystusa. Bóg stał się człowiekiem, przebywał z ludźmi, aby nam dać poznać, jaką jest nasza godność i prawdziwa wielkość. Tylko w Ewangelii pokazuje się prawdziwa wielkość człowieka, bo tam się widzi jego relację z Bogiem. We wszystkich pismach najwznioślejszych filozofów człowiek okazuje się małym, bo w ich utworach nie widzi się, że Bóg jest jedynym przedmiotem jego pragnień, że jest jego głównym celem.

O mój Boże! dopomóż mi, abym się przejął tą prawdą, która dowodzi, jak wysoko cenisz człowieka, abym zrozumiał swą godność. Nie dopuść, abym się miał zniżyć do tego, co nie jest mnie godnym. Bądź odtąd jedynym przedmiotem moich myśli i uczuć; spraw, abym wszystko odnosił do Ciebie; aby nauki i przykłady Jezusa Chrystusa były jedynym prawidłem mego postępowania; abym zdeptał świat, pychę i swą miłość własną; abym umarł światu i samemu sobie, a tym sposobem podniósł się do Ciebie, który jesteś moim początkiem i końcem i jedynym źródłem mego szczęścia. Amen. Ω

Ks. Mikołaj Grou SI, Przewodnik na drodze życia duchowego, Kraków 1907.