Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Fidelisa z Sigmaringen, męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 1/2002 (44)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Niebezpieczeństwa małżeństw mieszanych

Stanowisko Kościoła katolickiego wobec małżeństw mieszanych

Termin „małżeństwo mieszane” (mixtae nuptiae) stosowane jest przez Kodeks Prawa Kanonicznego (z 1917 r.) do małżeństw „zawieranych między dwiema osobami ochrzczonymi, z których jedna jest katolicka, druga zaś przynależy do sekty heretyckiej lub schizmatyckiej1. Kościół takich małżeństw „jak najsurowiej zabrania”, od tej przeszkody

daje tylko wtedy dyspensę, jeśli 1° Naglą przyczyny słuszne i ważne; 2° Rękojmię złoży strona małżeńska akatolicka o usunięciu od strony małżeńskiej katolickiej niebezpieczeństwa znieprawienia, a oboje małżonkowie o ochrzczeniu i wychowaniu całego potomstwa tylko po katolicku; 3° Istnieje pewność moralna o dopełnieniu rękojmi2.

Na małżonku katolickim ciąży obowiązek, żeby się starał roztropnie o nawrócenie współmałżonka akatolickiego3. Kanon 1063 mówi o zakazie udania się do ministra akatolickiego wyznania w celu złożenia albo odnowienia konsensu małżeńskiego.

Ordynariusze i inni duszpasterze: 1° Mają wiernych, ile mogą, odstraszać od małżeństw mieszanych; 2° Jeśli przeszkodzić im nie zdołają, całym wysiłkiem mają się starać, żeby nie było zawierane przeciwko prawom Boga i Kościoła; 3° Po zawarciu małżeństwa mieszanego, czy to na własnym, czy na obcym terytorium, mają czuwać troskliwie, żeby małżonkowie wypełnili wiernie obietnice uczynione (kan. 1064).

Kodeks kościelny uznaje różnicę wyznania przy zawieraniu małżeństwa za sprawę tak ważną, że nie poprzestaje na prostym zakazie zawierania takich małżeństw, lecz różnicę ową kładzie pomiędzy przeszkodami małżeńskimi tamującymi, co pociąga za sobą tę konsekwencję, że katolikowi nie wolno zawierać małżeństwa mieszanego bez uzyskania dyspensy od władzy kościelnej.

Cel zakazu jest jasny: chodzi w nim o ochronę moralnych i religijnych interesów strony katolickiej, potomstwa oraz całego społeczeństwa, chodzi o usunięcie niebezpieczeństw, jakie na ogół małżeństwom mieszanym zagrażają.

Małżeństwo mieszane w świetle nauki posoborowej

Zupełnie inne stanowisko zajmuje nowy Katechizm Kościoła Katolickiego4:

W wielu krajach dość często występuje sytuacja małżeństw mieszanych (między katolikami i ochrzczonymi niekatolikami). Wymaga ona szczególnej uwagi współmałżonków i duszpasterzy (...) Różnica wyznania nie stanowi nieprzekraczalnej przeszkody do zawarcia małżeństwa, jeśli małżonkowie potrafią dzielić się tym, co każde z nich otrzymało od swojej wspólnoty, i jeśli jedno będzie uczyć się od drugiego sposobu przeżywania swojej wierności wobec Chrystusa.

Dalej Katechizm przytacza kilka „trudności” takich małżeństw oraz stwierdza, że zawarcie takiego małżeństwa „wymaga wyraźnego zezwolenia władzy kościelnej”.

W wielu rejonach dzięki dialogowi ekumenicznemu różne wspólnoty chrześcijańskie mogły zorganizować wspólne duszpasterstwo małżeństw mieszanych. Jego zadaniem jest pomoc tym małżeństwom w przeżywaniu ich szczególnej sytuacji w świetle wiary. Ma ono także pomagać im w przezwyciężaniu napięć między zobowiązaniami, jakie małżonkowie mają wobec siebie, a zobowiązaniami wobec wspólnot eklezjalnych. Powinno ono zachęcać do rozwijania tego, co jest wspólne w ich wierze, i do szacunku dla tego, co ich dzieli.

Inne dokumenty wręcz zachęcają do zawierania takich małżeństw, w wyraźnie dostrzegalnym celu popierania „ważnego zadania ekumenicznego”, do którego wezwał Sobór Watykański II. Nowy KPK (z 1983 r.) zastąpił wcześniej wymaganą ww. rękojmię oświadczeniem strony katolickiej,

że jest gotowa odsunąć od siebie niebezpieczeństwo utraty wiary, jak również złożyć szczere przyrzeczenie, że uczyni wszystko, co w jej mocy, aby wszystkie dzieci zostały ochrzczone i wychowane w Kościele katolickim; druga strona winna być powiadomiona w odpowiednim czasie o składanych przyrzeczeniach strony katolickiej, tak aby rzeczywiście była świadoma treści przyrzeczenia i obowiązku strony katolickiej5.

Niekatolicka strona nie zobowiązuje się do niczego, a katolicka strona ma się tylko „postarać”, co znaczy, że los religijnego wychowania dzieci zostaje zupełnie oddany woli rodziców.

Także w samym akcie zawarcia takiego małżeństwa nowy Kodeks wprowadził swoistą rewolucję: zawarcie małżeństwa u prawosławnych schizmatyków zostało uznane za ważne (kan. 1127, 1), a w innych przypadkach ordynariusz może dyspensować od formy kanonicznej, co oznacza, że łatwo można zawrzeć małżeństwo w ceremonii innego wyznania (kan. 1127, 2). Przewiduje się nawet obrzęd religijny, w którym asystują szafarze katolicki i niekatolicki, a zabronione jest tylko równoczesne stosowanie przez nich własnych obrzędów (z czego wynikałoby podwójne pytanie o wyrażenie zgody stron; kan. 1127, 3).

Poniższe rozważania mają udowodnić, że wprowadzona po Soborze nauka o małżeństwie nie tylko sprzeciwia się woli Bożej, ale także stanowi poważne zagrożenie dla zbawienia dusz i dla duchowego dobra całego społeczeństwa.

Ks. Robert Mäder pisał: „Małżeństwo mieszane stało się szeroką drogą, na której wielu idzie do wiecznego potępienia”. Papież Pius XI stwierdził, że „rzadko strona katolicka z małżeństwa takiego nie odnosi jakiejś szkody6. Ryzyko mieszanego małżeństwa jest wielorakie:

Niebezpieczeństwo dla wiary katolickiego współmałżonka

Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hebr 11, 6). Kościół w swej trosce o wieczne zbawienie wiernych zawsze odradzał obcowanie z innowiercami, ponieważ bliższy kontakt z nimi zwykle stanowi zagrożenie dla wiary. Jest powszechnie znanym faktem, że łatwo możemy dostosować się do sposobu myślenia tych, z którymi wiąże nas częsty i bliski kontakt. Im droższa jest nam taka osoba i im bardziej intymny jest nasz stosunek do niej, tym większe niebezpieczeństwo. Ponieważ nie ma bardziej intymnego stosunku między osobami niż w małżeństwie, u katolickiego współmałżonka pojawia się wielka pokusa kochania nie tylko współmałżonka, ale także jego błędów. Ojcowie Kościoła często wskazują na słynny przykład króla Salomona, który mimo swej mądrości stał się pod koniec życia bałwochwalcą z powodu pogańskich małżonek.

Osoba, która twierdzi, że jest całkowicie oddana wierze katolickiej, nie będzie lekceważyć tego najwyższego dobra swej duszy przy wyborze współmałżonka. Tertulian podaje cztery przyczyny, dlaczego chrześcijanki w jego czasach wychodziły za mąż za pogan: lekkomyślność, źli doradcy, światowe myślenie i obojętność religijna. To samo można powiedzieć i dziś na temat małżeństw mieszanych. Ojcowie i Sobory dostrzegali tylko jeden przypadek, który usprawiedliwia takie małżeństwo: jest nim realna perspektywa nawrócenia strony niekatolickiej, do czego małżeństwo może pomóc. We wszystkich innych przypadkach niekatolicki współmałżonek albo będzie gorliwym wyznawcą swej religii, albo będzie religijnie obojętny:

  1. W pierwszym wypadku będzie on uważać za swój obowiązek wyrwać stronę katolicką z „błędu” – i nie można się dziwić temu zapałowi; jest on zupełnie zrozumiały i z subiektywnego punktu widzenia usprawiedliwiony. Ten pseudoapostolski zapał może nawet niekiedy przybrać formy brutalnego gwałtu, szczególnie w sferach niższych, i wówczas, gdy stroną akatolicką jest mężczyzna, gwałt ten przejawia się, jak uczy doświadczenie, w wyszydzaniu praktyk religijnych katolickich, a nawet ich zakazie. Czy w takiej sytuacji strona katolicka zdobędzie się na taką moc ducha, by się oprzeć niesłusznym uroszczeniom współmałżonka? Rzecz jasna, nie może być wtedy mowy o szczęściu rodzinnym, o czym świadczą statystyki rozwodów, których przyczyną często są nieporozumienia w dziedzinie religii.
  2. Gdy współmałżonek akatolicki jest obojętny, wówczas łatwiej będzie dla strony katolickiej zachować swoją wiarę, lecz i tu leży wielkie niebezpieczeństwo. Małżonkowie bowiem mają sobie okazywać wzajemną pomoc nie tylko w zakresie spraw materialnych, ale i w sprawach duchowych – tymczasem różnica wyznania powoduje, że małżonkowie w najgłębszych sferach swego życia wewnętrznego wzajemnie się nie rozumieją. Dla strony katolickiej jej przekonania religijne są najcenniejszym skarbem, a zarazem zadatkiem przyszłego wiekuistego szczęścia; dla obojętnego małżonka są to zwykle jakieś urojenia chorobliwej wyobraźni, na które patrzy z politowaniem. Strona katolicka nie może tego nie odczuć, a lekceważenie jej najgłębszych przekonań musi ją ranić boleśnie, a nieraz może wzbudzić w duszy podejrzenie, czy rzeczywiście ma słuszność, trzymając się swej wiary. W pierwszym wypadku powstaje zaród niezgody małżeńskiej, w drugim początek obojętności religijnej.
  3. Obojętność religijna jest najczęściej spotykanym owocem małżeństw mieszanych: myśl, że najbardziej ukochana osoba znajduje się na drodze do wiecznego potępienia albo rodzi pragnienie jej nawrócenia, albo jest dla strony katolickiej nie do wytrzymania. Jeśli wzajemna miłość jest prawdziwa, to największym pragnieniem współmałżonków będzie, aby się znowu widzieli po drugiej stronie grobu. Kościół katolicki uczy, że istnieje tylko jedna droga do wiecznego szczęścia, tymczasem właśnie strona niekatolicka nie znajduje się na tej drodze; stąd strona katolicka jest zawsze kuszona, aby „odstawić na bok” dogmat o jedynozbawczości Kościoła i twierdzić, że wszystkie religie są dobre. Jeśli nie dochodzi do tego, to przynajmniej ciągły intymny kontakt z innowiercą często prowadzi katolika do kompromisu: aby zachować domowy spokój, przestaje rozmawiać o sprawach religijnych, przestaje także uczestniczyć w nabożeństwach katolickich; w ten sposób płomień wiary powoli gaśnie z powodu braku oleju.
  4. W obecnym czasie ekumenizmu obojętność religijna przybiera jeszcze inną formę: mieszane małżeństwa stają się zarodkiem i fundamentem nowej religii ich dzieci. Religia ta wyeliminowała już wszystkie typowo katolickie dogmaty i polega na wierzeniu w to, co sam człowiek mgliście wyobraża sobie o Bogu, dokonując selekcji ze znanych mu różnych wyznań, zwłaszcza rodziców. Taka wiara – dlatego, że często jest pełna sprzeczności – nie zobowiązuje do niczego i może się zmieniać według chwilowych nastrojów, a więc traci całkowicie swoją wagę.

Niebezpieczeństwo dla samego sakramentu małżeństwa

Chrystus wyniósł małżeństwo przyrodzone, które istniało od początku świata, na wyżyny nadprzyrodzone – uczynił je sakramentem. Tym samym

sprawił, że małżonkowie, wspomożeni i wsparci łaską z nieba, mogą się uświęcić w samymże pożyciu małżeńskim. Chrystus Pan też przez to, że w cudownie piękny sposób małżeństwo uczynił odbiciem swego własnego związku oblubieńczego z Kościołem, udoskonalił miłość przyrodzoną między małżonkami i węzłem miłości Bożej jeszcze silniej spoił nierozerwalną z natury swojej wspólnotę życia między mężczyzną a niewiastą7.

Także małżeństwo mieszane musi być sakramentem, środkiem łask, odbiciem miłości Chrystusa do Jego Kościoła. Ten aspekt sakramentalny to owa „wielka tajemnica” (Ef 5, 25) jedności pomiędzy Chrystusem a Kościołem, więc całkowite zjednoczenie Chrystusa Oblubieńcy ze Swoją Oblubienicą-Kościołem; tożsamość myśli, woli i działania, z wykluczeniem wszelkich sprzeczności i opozycji. Czy małżeństwo mieszane jest w stanie zrealizować ten cel? Samo słowo „mieszane” pokazuje, że

zrywają się lub co najmniej rozluźniają węzły wewnętrzne tam, gdzie w sprawach ostatecznych i najwyższych, które człowiek uwielbia, mianowicie w wierze i życiu religijnym, rozbieżne panują poglądy i dążenia8.

Prawdziwa wspólnota życia i intencji, która jest znamieniem zjednoczenia Chrystusa z Kościołem, jest upośledzona w takim małżeństwie, a więc jest upośledzona także wynikająca z niej jedność serc. Jest ona niebezpieczeństwem, ponieważ już z góry zmniejsza i poddaje w wątpliwość to, co w małżeństwie jest najważniejsze: łaskę sakramentu!

W małżeństwach mieszanych najczęściej strona niekatolicka (np. protestant) sama nie uznaje sakramentalnego charakteru małżeństwa. Czy w takim przypadku będzie mogła przyjąć go z należytym przygotowaniem i zrozumieniem? Czy jej niewiara nie jest sama w sobie profanacją sakramentu? Kościół może tolerować takie zło, aby uniknąć zła jeszcze większego, ale czyni to zawsze z największym bólem. W rzeczywistości niekatolicki małżonek nie docenia i nie przyjmuje tego, co w małżeństwie stanowi najgłębszą istotę: miłości Chrystusa do Kościoła, która jest formą wzajemnej miłości i zjednoczenia małżonków. Łaska sakramentu jest tak potrzebna obydwojgu małżonków, aby wytrwać w wierności wzajemnej oraz aby zrealizować cele małżeństwa i przez to zbawić się, że całkowite lekceważenie lub nieuznawanie tej łaski ze strony jednego małżonka stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla zbawienia obojga.

Niebezpieczeństwo dla wierności małżeńskiej

Luter napisał kiedyś: „Małżeństwo jest to rzecz świecka i ziemska, jak jedzenie, ubranie i spanie”. Wielu niekatolików uważa, że małżeństwo jest prywatną umową, którą można zawrzeć lub rozwiązać według własnego upodobania. Dla protestantów nie istnieje absolutna nierozerwalność małżeństwa. Tylko Kościół katolicki, opierając się na wyraźnym nakazie Chrystusa9, jako jedyna religia na świecie broni nierozerwalności małżeństwa, nie bacząc na prześladowanie lub ofiary, które mogą stąd wyniknąć10. Nietrudno wnioskować o zagrożeniu wierności w małżeństwie mieszanym. Strona katolicka nigdy nie będzie pewna, jak poważnie akatolicki współmałżonek traktuje swoją przysięgę małżeńską. Niestety, nawet jeśli strona niekatolicka święcie obiecuje wierność, to niestałość ludzka, jeśli nie jest wsparta łaską uświęcającą, szybko może dojść do głosu, zwłaszcza w obliczu niesprzyjających wydarzeń życiowych (takich jak poważne konflikty, poznanie jakiejś atrakcyjnej osoby etc.). Ta zasadnicza, a więc stała niepewność jest często przyczyną podejrzeń (nawet niesłusznych) ze strony katolickiego współmałżonka, a nierzadko także głębokiego zniechęcenia, depresji i rozpaczy. Ks. Robert Mäder pisał:

Małżeństwo z człowiekiem, który nie ma solidnych moralnych zasad w duchu Casti connubii, zawsze będzie niebezpieczeństwem dla wierności wobec boskich praw małżeńskich11.

Niebezpieczeństwo dla wychowania dzieci

Nie wystarczy dać potomstwu życie i zapewnić mu środki materialne, niezbędne do podtrzymania życia fizycznego; do obowiązków rodziców należy również tak ukształtować duszę dziecka, by stanęło ono do samodzielnego wypełnienia zadań życiowych wyposażone w niezbędny zasób sił moralnych. Od rodziców przede wszystkim zależy dobro czy zło ludzkości, a zatem i członków Kościoła. A jeśli wg św. Pawła ten, „który nie ma pieczy o swoich, a zwłaszcza o domowników, zaparł się wiary i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym 5, 8), to kto mógłby wątpić, że duchowe dobro dzieci musi stanowić najważniejszy przedmiot troski rodziców?

Św. Tomasz z Akwinu na pytanie „Czy wierzący może zawrzeć małżeństwo z niewierzącym?” daje następującą, lapidarną odpowiedź:

Pierwszorzędne dobro małżeństwa to potomstwo, które trzeba wychować na chwałę Bożą. Ponieważ zaś wychowanie jest wspólnym dziełem ojca i matki, dlatego oboje zmierzają do tego celu zgodnie ze swoją wiarą. Jeśli więc są różnej wiary, będą dążyć do przeciwnych sobie celów12.

Przed soborową rewolucją Kościół katolicki jedynie pod warunkiem zawarcia układu przedślubnego zezwalał na małżeństwa mieszane; w tej umowie m.in. zastrzegano wychowanie wszystkich dzieci w religii katolickiej. Ze względu na obecny ekumenizm rodzice mają sami decydować, w jakiej wierze wychowają swe potomstwo.

Mieszane małżeństwo nie może być nigdy całkiem zgodne co do religijnego wychowania dzieci. Jeśli każdy małżonek jest religijnie zaangażowany, to będzie miał ambicję nadać kierunek wychowania religijnego wedle własnego wyznania, co zaczyna bardzo smutną walkę o duszę własnego dziecka. Każda walka kończy się zwycięstwem jednej ze stron, lub też kompromisem.

  1. Jeżeli strona katolicka w tej walce przegra, jeżeli zgodzi się na to, by dzieci były wychowywane nie po katolicku, to jej położenie jest naprawdę tragiczne: patrzeć, jak w młode dusze własnych dzieci sączy się jad błędu i nie móc temu przeciwdziałać – czyż może być sytuacja bardziej tragiczna?
  2. Jeśli walka kończy się kompromisem, to kompromis taki zwykle polega na tym, że część potomstwa wychowuje się w religii ojca, część w religii matki. Z nadprzyrodzonego punktu widzenia narzuca się wtedy pytanie, czym dziecko, skazane na akatolickie wychowanie, zasłużyło sobie, by jego duszę mniej cenić niż dusze jego braci czy sióstr, wychowywanych po katolicku? Poza tym, czy w takiej atmosferze rozdwojenia religijnego jest naprawdę możliwe gruntowne przepojenie zasadami religijnymi duszy dziecka, które obcuje z najbliższymi, które tych zasad nie przyjmują? – nie mówiąc już o potrzebnym przyzwyczajeniu dziecka do praktyk religijnych (nabożeństwa, modlitwy, przykazania kościelne) w otoczeniu najbliższych niepraktykujących. Toteż kiedy inteligencja dziecka się rozbudzi, z konieczność musi się w nim zrodzić pytanie, dlaczego ma ono czcić Pana Boga w określony sposób, a jego brat czy siostra w inny – i które z nich ma rację? Rodzice najczęściej odpowiadają także kompromisowo: że to prawie wszystko jedno, czy się Pana Boga czci w ten, czy w inny sposób. I w ten sposób rodzina staje się przyczyną „najgorszego zła: obojętności religijnej!
  3. Nawet w najlepszym wypadku gwarantowanego wychowania wszystkich dzieci po katolicku małżeństwo mieszane zostawia swe zgubne ślady w duszy dziecka. Ponieważ rośnie ono w atmosferze rodziny, szczególnie głębokie wrażenie robi na nim przykład rodziców; co pomyśli ono o religii, jeśli w tej najważniejszej dziedzinie jego rodzice tak głęboko się różnią? Jeśli niebezpieczeństwa są już wielkie dla katolickiego współmałżonka, co dopiero powiedzieć o dziecku, które o wiele bardziej ulega wpływom wrażeń, uczuć i poruszeń serca? Co się dzieje, jeśli niekatolicka matka mimo obietnicy wpływa swoimi poglądami na serce swego dziecka, albo jeśli niekatolicki ojciec pozwala sobie na wyśmiewanie religii? Właśnie dlatego papież Pius XI ostrzegał:

    Stąd smutny objaw, że dzieci z małżeństw mieszanych często odwracają się od wiary lub co najmniej niesłychanie szybko popadają w obojętność religijną, tzw. indyferentyzm, skąd już tylko jeden krok do niedowiarstwa i zupełnej bezreligijności13.

Niebezpieczeństwo dla społeczeństwa

Katolickie otoczenie bezpośrednio lub pośrednio będzie zawsze ofiarą małżeństwa mieszanego. Skoro rodzina jest ogniskiem społeczeństwa, to cała jego przyszłość przygotowuje się w rodzinie. Małżeństwa mieszane wychowują nowe pokolenie ludzi obojętnych religijnie, co znaczy, że społeczeństwo będzie miało do czynienia z obywatelami bez stałych zasad, bez trwałego moralnego fundamentu. Obojętność ta prowadzi bezpośrednio do lekceważenia praw Boskich i kościelnych; szczególnie obojętność ta dotyczy pierwszego celu małżeństwa (tj. posiadania potomstwa). Kto się nie liczy z Boską wiarą potrzebną do zbawienia, ten pozostanie również obojętny na upomnienia Kościoła, że pierwszym celem małżeństwa jest potomstwo i że nie wolno małżeństwa traktować jedynie jako środka do zaspokojenia swojej namiętności. Dlatego w małżeństwach mieszanych znajduje najbardziej podatny grunt zarówno propaganda zmierzająca do ograniczenia liczby potomstwa, jak i popierająca możliwość rozwodu (zob. artykuł o rozwodzie).

Wreszcie ostatnie zło społeczne, wypływające z małżeństw mieszanych, to podsycanie ogólnej nieuczciwości, obłudy i nieszczerości: jest faktem, że życie religijne ma i dziś dla wielu ludzi duże znaczenie. Człowiek, szczególnie w swej sferze prywatnej, opiera się na swoich przekonaniach religijnych i nie chce, by jego najbliżsi je lekceważyli. Nawet najbardziej nowoczesny człowiek nie jest w stanie anulować zasady niesprzeczności i pogodzić w głębi serca absolutnie sprzecznych doktryn. Obecna reklama i dyktatura „wolności religijnej” zmuszają go jednak do zachowywania się wbrew swoim przekonaniom wobec innych poglądów współmałżonka i dzieci. Stąd rodzi się w społeczeństwie zachowanie dwulicowe i obłudne: we wszystkich sferach życia człowiek musi ukrywać to, co jest dla niego najważniejsze i udawać „otwartego i ekumenicznego chrześcijanina”. Takie pogwałcenie logiki i zasady niesprzeczności powoduje, że społeczeństwo coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, stwarzając sobie fałszywy świat „pokoju wszystkich poglądów” i „raju na ziemi”. Przebudzenie z tej iluzji, które w końcu nastąpi, okaże się tragiczne zarówno dla jednostek, jak i dla całego społeczeństwa.

Wnioski

Co stanowiło w jeszcze niedalekiej przeszłości problem małżeństwa mieszanego, powraca dzisiaj w nowej formie w samym wnętrzu Kościoła. Na skutek ekumenizmu i zeświecczenia życia katolickiego powstało społeczne przyzwolenie, aby młode pary żyły przez długie lata w tzw. „wolnym małżeństwie”, czyli w konkubinacie. Młodzi ludzie, którzy są w wieku właściwym do zawarcia małżeństwa, są dzisiaj przeważnie obojętni religijnie i pozbawieni zasad moralnych. Dlatego młodzież, która pragnie być wierna zasadom katolickiej nauki o małżeństwie oraz chce przygotować się do założenia prawdziwie katolickiej rodziny, musi odnosić kościelne zasady i przestrogi, dotyczące małżeństw z niekatolikami, także – a może w większym nawet stopniu – do katolików wychowanych w modernizmie. Przez ponad czterdzieści lat trwania katolickiej Tradycji po Soborze Watykańskim II często zdarzało się, że przez znajomość z przekonanym „katolikiem Tradycji” współmałżonek szczerze się nawracał; jednak bywało i tak, że liberalny i religijnie obojętny partner prowadził młodego i gorliwego katolika do zaniechania praktyk katolickich i moralnej zguby.

Z tych powodów potrzebna jest dzisiaj wielka czujność i głęboki namysł przy zawieraniu małżeństwa, chodzi bowiem nie tylko o decyzję na całe życie, ale także o daleko bardziej fundamentalny wybór drogi: do nieba (przez dobre małżeństwo) albo do piekła. Ω

Przypisy

  1. Kan. 1060 (KPK z 1917 r.)
  2. Kan. 1061, 1.
  3. Kan. 1062.
  4. Nr 1633–1636 (s. 386–387).
  5. Kan. 1125, ust. 1 i 2.
  6. Pius XI, encyklika Casti connubii, Warszawa 2001, s. 37.
  7. Leon XIII, encyklika Arcanum Divinae sapientiae z 10 II 1880 r. (Acta Leona XIII, II, 16).
  8. Pius XI, ibidem.
  9. Mt 19, 1–9; Mk 10, 11; Łk 16, 18; zob. też 1 Kor 7, 10–19.
  10. Np. angielski król Henryk VIII pragnął rozwieść się z żoną, zwrócił się więc do papieża o rozwód, a papież odmówił. Skutek był taki, że król oderwał od Kościoła cały swój kraj, a małżeństwo samowolnie rozwiązał i złączył się z inną kobietą. Wierni katoliccy, którzy nie podporządkowali się woli króla, zostali zamęczeni (św. Tomasz Fisher, św. Tomasz Morus i wielu innych).
  11. Ein großes Geheimnis: Wesen und Sinn der katholischen Ehe, Müstair 1995, s. 146.
  12. ST, Suplement 59, 1.
  13. Pius XI, ibidem.