Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X

Jezus więc, gdy przyjął ocet, rzekł: Wykonało się. I skłoniwszy głowę, oddał ducha (J 19, 30)

Wielki Piątek [1 kl.]
Zawsze Wierni nr 2/2002 (45)

bp Bernard Fellay

Oświadczenie w sprawie spotkania w Asyżu

Z inicjatywy papieża Jana Pawła II, do przedstawicieli wszystkich głównych religii świata, zwłaszcza do muzułmanów, wystosowane zostało zaproszenie na wielkie spotkanie modlitewne, które odbędzie się w Asyżu w duchu pierwszego takiego zgromadzenia z roku 1986. Jesteśmy głęboko poruszeni tym projektem i całkowicie go potępiamy.

Ponieważ obraża ono Boga, naruszając Jego pierwsze przykazanie.

Ponieważ neguje ono jedność Kościoła i jego misję zbawienia dusz.

Ponieważ może wywołać u wiernych jedynie dezorientację i indyferentyzm.

Ponieważ jest ono oszustwem wobec nieszczęsnych pogan i wyznawców innych religii.

Problem nie leży w celu modlitw – pokoju. Modlić się o pokój, próbować go zaprowadzać i umocniać między ludami i narodami jest samo w sobie czymś dobrym. Katolicka liturgia pełna jest pięknych modlitw o pokój – odmawiamy je całym sercem. Poza tym, przez fakt, że aniołowie głosili w dzień narodzenia naszego Pana Jezusa Chrystusa pokój ludziom dobrej woli, jest czymś zupełnie odpowiednim prosić wiernych, by błagali Jedynego Prawdziwego Boga o tak cenny dar właśnie w tym okresie roku liturgicznego.

Powodem naszego oburzenia jest dezorientacja, zgorszenie i bluźnierstwo, któ­re wynikają z zaproszenia na tę modlitwę do Asyżu przez Wikariusza naszego Pana Jezusa Chrystusa – jedynego Pośrednika pomiędzy Bogiem a człowiekiem – wyznawców innych religii.

Podano do wiadomości, że aby uniknąć synkretyzmu, modlitwy nie będą odbywały się „razem”, ale przedstawiciele każdej religii będą modlić się w innym pomieszczeniu franciszkańskiego klasztoru w Asyżu. Kardynał Kasper posunął się nawet do stwierdzenia, że „chrześcijanie nie mogą modlić się z wyznawcami innych religii” („L’Osservatore Romano” z 5 I 2002 r.). Jednak to oświadczenie nie wystarcza dla rozproszenia niejasności i zamieszania, jakie spowoduje to wydarzenie; nie da się zaprzeczyć, że wszystkie religie będą modlić się „każda w swoim miejscu”, aby uzyskać jako owoc tych modlitw, odmawianych w tym samym czasie, ale w różnych miejscach, ten sam rezultat – pokój. Fakt, że wszyscy zostali zaproszeni do modlitwy w tym samym czasie, w tym samym mieście i w tej samej intencji jest jasnym dowodem pragnienia jedności. Z drugiej strony fakt, że modlitwy będą odmawiane w różnych miejscach, ujawnia wewnętrzną sprzeczność i niewykonalność projektu. W rzeczywistości rozróżnienie to jest fałszywe, nawet jeśli – dzięki Bogu – unika się wprost communicatio in sacris. Pomimo to synkretyczny charakter tych działań jest oczywisty dla każdego. Za pomocą oszukańczych słów można zaprzeczać tej bolesnej i oczywistej rzeczywistości, można powtarzać: „pojedziemy do Asyżu nie po to, aby modlić się razem, ale będziemy tam razem, aby się modlić... to żaden synkretyzm...” – nic to już jednak nie znaczy.

Budowanie politycznego pokoju pomiędzy narodami poprzez kongresy, dyskusje, zabiegi dyplomatyczne i interwencje wpływowych osób różnych narodowości i wyznań – to jedna rzecz. Jest to czymś zasadniczo innym niż dążenie do otrzymania od Boga daru pokoju poprzez modlitwę wszystkich (fałszywych) religii. Taka inicjatywa jest całkowicie sprzeczna z wiarą katolicką i uderza w pierwsze przykazanie.

To nie jest kwestia indywidualnej modlitwy konkretnego człowieka w jego własnym szczególnym związku z Bogiem, czy to jako Stwórcą, czy Uświęcicielem, ale modlitwy różnych religii z ich własnymi szczególnymi rytami skierowanymi do ich bóstw. Pismo święte (zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu) uczy nas, że jedyną modlitwą miłą Bogu jest modlitwa Tego, którego ustanowił On jedynym Pośrednikiem pomiędzy sobą a ludźmi i że modlitwę tę odnaleźć można jedynie w jednej prawdziwej religii. Wszystkie inne religie uważa Bóg za obrzydliwość, zwłaszcza zaś bałwochwalstwo, stek wszystkich przesądów.

Ponadto jak można mieć nadzieję, że religie, które odmawiają uznania jednego prawdziwego Boga, mogłyby coś u Niego uzyskać? Św. Paweł zapewnia nas, że fałszywi bogowie są upadłymi aniołami, demonami: „Ale co poganie ofiarują, «czartom ofiarują, a nie Bogu». Nie chcę zaś, żebyście byli wspólnikami czartów. Nie możecie pić kielicha Pańskiego i kielicha czartowskiego. Nie możecie być uczestnikami stołu Pańskiego i stołu czartowskiego” (1 Kor 10, 20–21).

Zaproszenie tych religii do modlitwy oznacza zaproszenie ich do wykonywania tego, czego Bóg zabrania, co potępia w pierwszym przykazaniu, które nakazuje: jedynie samemu Bogu będziesz oddawał cześć. Jest to wprowadzanie wyznawców tych religii w błąd i zarazem akceptacja ich błędów i nieszczęścia.

Gorzej jeszcze: zaproszenie to implikuje, że wszystkie te modlitwy mogą być pożyteczne, czy nawet konieczne, dla osiągnięcia pokoju. Wszechmogący Bóg jasno wyraził swoją wolę w tej kwestii słowami Apostoła Pawła: „Nie ciągnijcie jarzma z niewierzącymi. Cóż bowiem za uczestnictwo sprawiedliwości z nieprawością? Albo co za towarzystwo światłości z ciemnością? A co za umowa Chrystusa z Belialem? Albo co za udział wierzącego z niewierzącym? Lecz jaka zgoda świątyni Bożej z bałwanami? Wy bowiem jesteście świątynią Boga żywego, jak mówi Bóg: «będę mieszkał w nich i przechadzał się wśród nich i będę ich Bogiem, a oni będą mi ludem»” (2 Kor 6, 14–16).

Nigdy nie zrozumiemy w pełni walki pomiędzy dobrymi i złymi w historii, jeśli nie ujrzymy tego jako osobistej, bezkompromisowej walki pomiędzy szatanem a Chrystusem” – napisał arcybiskup Lefebvre (Spiritual Journey, str. 37). Ta fundamentalna prawda dotycząca problemów wojny i pokoju wydaje się przez inicjatorów spotkania w Asyżu całkowicie zapomniana.

W pewnym momencie w ciągu tego dnia modlitw wszyscy zgromadzą się razem. Czy jednak usłyszą wołanie pierwszego papieża, św. Piotra: „I nie ma w nikim innym zbawienia. Nie ma bowiem innego imienia pod niebem, danego ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni” (Dz Ap 4, 12)? Ten sam Jezus Chrystus, jedyny Zbawiciel, jest również jedynym dawcą pokoju. Czy jednak ktoś ma jeszcze odwagę przypomnieć te elementarne prawdy gościom, którzy nie są chrześcijanami? Obawa przez zranieniem ich uczuć spowoduje, że ten absolutnie podstawowy warunek prawdziwego pokoju zostanie przeoczony, czy też zredukowany do czysto subiektywnego wierzenia („dla nas, chrześcijan, Jezus Chrystus jest Bogiem” etc.).

Jak powiedzieliśmy, oprócz tego, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg, tak że „nie mogą być wymówieni” (Rzym 1, 20), jest też tylko jeden pośrednik (1 Tym 2, 5), jeden prawdziwy ambasador autoryzowany przez Boga, który wstawia się nieustannie za nami (Hebr 7, 25). Religie, które wyraźnie odmawiają uznania Jego boskości, jak judaizm czy islam, nie mogą z powodu tego fundamentalnego błędu liczyć na wysłuchanie swoich modlitw. „Kto jest kłamcą, czy nie ten, co przeczy, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest antychrystem, kto zaprzecza Ojca i Syna. Każdy, który zaprzecza Syna, nie ma i Ojca; kto wyznaje Syna, ma i Ojca” (1 J 2, 22–23).

Pomimo pozorów monoteizmu, nie mamy tego samego Boga, nie mamy tego samego Pośrednika. Tylko mistyczna oblubienica Chrystusa (Ef 5, 32) posiada ten przywilej, iż spodziewać się może od Boga w imię i poprzez naszego Pana Jezusa Chrystusa, jakichkolwiek dobrodziejstw, szczególnie pokoju. Taka jest nauka, którą Kościół głosił i w którą wierzył nieprzerwanie przez stulecia, od niepamiętnych czasów. Nie jest to w żaden sposób nietolerancja czy pogarda dla bliźnich, postawa ta wynika po prostu z niezmienności wiary. „Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze Mnie” (J 14, 6).

Wykonywać gesty, które przeczyłyby tej prawdzie, lub nakłaniać do tego innych – byłoby oszustwem. Zachowanie to obraża Boga, naszego Pana Jezusa Chrystusa, w którym sobie On dobrze upodobał, i Jego święty Kościół (Mt 16, 18). W jaki sposób ci, którzy odrzucają Jego pośrednictwo – jak otwarcie czynią żydzi i muzułmanie – mogą mieć nadzieję na wysłuchanie swych modlitw? To samo dotyczy wszystkich, którzy odmawiają uznania pośredniczącej roli Kościoła.

Jan Paweł II próbował usprawiedliwić modlitewne spotkanie w Asyżu wielokrotnie. Jeden z jego argumentów opiera się na definicji modlitwy: „Każda prawdziwa modlitwa pochodzi od Ducha Świętego, który mieszka w tajemniczy sposób w każdej duszy”. Tak długo, jak właściwie rozumie się słowo „prawdziwa”, można by zaakceptować pierwszą część tego zdania. Ale oczywiste jest, że nie można powiedzieć, że modlitwa buddysty przed posągiem Buddy, czy modlitwa szamana palącego fajkę pokoju, czy też modlitwa animisty – jest prawdziwa.

Jedyną prawdziwą modlitwą jest modlitwa skierowana do prawdziwego Boga. Całkowicie błędne jest traktowanie jako prawdziwej modlitwy skierowanej do diabła. Czy modlitwa fanatycznego terrorysty przez uderzeniem w wieże na Manhattanie „Allach jest wielki” – mogłaby być prawdziwą? Czy nie był on przekonany, że robi coś dobrego, czy nie był szczery? Jest jasne, że czysto subiektywny sposób patrzenia na rzeczy nie wystarcza, by modlitwie nadać autentyczność.

Druga część zdania: „Duch Święty mieszka w tajemniczy w każdej duszy” jest z całą pewnością fałszywa. Wyrażenie „w tajemniczy sposób” może być mylące: w katolickiej teologii, w Piśmie świętym, mieszkanie Ducha Świętego jest jasno powiązane z obecnością łaski uświęcającej. Jedna z pierwszych formuł używanych podczas chrztu nakazuje diabłu opuszczenie duszy, aby wszedł do niej Duch Święty. Pokazuje to zupełnie jasno, że Duch Święty nie mieszkał w duszy przed chrztem. Tak więc próba usprawiedliwienia międzywyznaniowego dnia modlitw w Asyżu oparta jest na fałszywej przesłance.

Ci, którzy promują ów dialog, wymagający postrzegania pozostałych stron w pozytywnym świetle, argumentują, że w innych religiach jest wiele dobrego, a ponieważ Bóg jest jedynym źródłem dobra, to On działa w tych religiach. To czysta sofistyka, oparta na braku rozróżnienia pomiędzy porządkiem naturalnym i nadprzyrodzonym. (...) Kiedy ktoś mówi o działaniu Boga poprzez religię, sugeruje dzieło zbawienia. Oznacza to Boga, który zbawia przez swoją łaskę. Łaskę nadprzyrodzoną. Z drugiej strony, dobro przypisywane innym religiom (w każdym razie niechrześcijańskim) jest jedynie naturalne; w takich przypadkach Bóg działa jako Stwórca, który powołuje do istnienia wszystkie rzeczy, nie jako Zbawiciel. Determinacja II Soboru Watykańskiego, by zniwelować rozróżnienie pomiędzy porządkiem łaski a porządkiem naturalnym w tych kwestiach jest jego najbardziej trującym owocem. Rezultatem jest najgorszy rodzaj zamieszania, które prowadzi ludzi do wiary, że każda religia może ostatecznie oczekiwać przychylności Boga. To ogromne oszustwo, monstrualny błąd.

Działania takie są jak najbardziej na rękę masońskiemu spiskowi dążącemu do ustanowienia wielkiej świątyni powszechnego braterstwa ponad wszystkimi religiami i wyznaniami „jedności w różnorodności”, koncepcji tak bliskiej New Age i globalizmowi.

Zostaliśmy ekskomunikowani przez Klemensa XI w 1738 roku z powodu naszych zasad międzywyznaniowych. Ale Kościół [wówczas] mylił się stanowczo, jeśli prawdą jest, że 27 października 1986 roku obecny papież zebrał razem wyznawców wszystkich religii w Asyżu, aby modlili się o pokój. Czego innego szukali nasi bracia, kiedy spotykali się w świątyniach, jak nie miłości między ludźmi, tolerancji, solidarności, obrony godności istoty ludzkiej, równości ponad politycznymi i religijnymi wierzeniami i kolorem skóry?” (Wielki Mistrz Armado Corona Wielkiej Loży Równonocy Wiosennej, „Hiram – głos Wielkiego Wschodu Włoch” z kwietnia 1987 r.).

Jedno jest pewne – nie ma lepszego sposobu na sprowokowanie gniewu Bożego. Dlatego też, pomimo naszego silnego pragnienia pokoju Bożego, nie będziemy mieli absolutnie nic wspólnego z tym dniem modlitw 24 stycznia w Asyżu. Nullam partem. Ω

21 stycznia 2002 r.