Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Fidelisa z Sigmaringen, męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 1/2006 (80)

ks. Dominik Boulet FSSPX

Sedewakantyzm

Analiza teologiczna i kanoniczna, cz. II

Problemy hipotezy sedewakantystycznej

Skoro rozważyliśmy teologiczną i kanoniczną możność popadnięcia papieża w herezję, przejdźmy do zagadnienia, które nas dotyczy, a mianowicie: co możemy sądzić o teoriach sedewakantystycznych, które się wokół nas propaguje?

Widzialność i niezniszczalność Kościoła

Główną trudnością sedewakantyzmu jest wyjaśnienie, w jaki sposób Kościół pozbawiony głowy może istnieć widzialnie. Święty Robert Bellarmin podkreśla powszechność i niezmienność wiary w widzialność Kościoła. Twierdzi, że konieczne jest posłuszeństwo widzialnej głowie Kościoła pod karą wiecznego potępienia1. Widzialność Kościoła jest bezpośrednio związana z Biskupem Rzymu. I Sobór Watykański uczy, że trwanie i źródło jedności Kościoła i jego widzialny fundament zależą od wiecznego istnienia Biskupa Rzymskiego:

Aby zaś episkopat był jednym i niepodzielnym i aby przez zespolenie ze sobą kapłanów całość wierzących zachowała jedność wiary i wspólnoty, uczynił św. Piotra zwierzchnikiem innych Apostołów i w nim ustanowił zasadę i widzialny fundament obydwu jedności. (…) Uważamy z aprobatą Świętego Soboru za rzecz konieczną dla ustrzeżenia owczarni Chrystusowej, dla jej bezpieczeństwa i wzrostu — aby przedstawić wszystkim wiernym naukę, jaką mają wyznawać i zachować w myśl prastarej i nieprzerwanej wiary całego Kościoła o ustanowieniu, trwaniu i naturze świętego prymatu Stolicy Apostolskiej, na którym spoczywa moc i trwałość Kościoła, a także obowiązek potępienia i odrzucenia błędów przeciwnych i zgubnych dla owczarni Pańskiej2.

Ks. Gréa używa bardzo mocnych sformułowań, by wyjaśnić wiecznotrwałość Stolicy Piotrowej:

Taki jest urząd św. Piotra, że przez niego, i tylko przez niego, Jezus Chrystus, Pan Kościoła, staje się widzialnie obecny. Stąd jest oczywiste, że ten urząd musi trwać tak długo, jak istnieje Kościół; ponieważ Kościół nie może być pozbawiony ani na chwilę życiodajnego strumienia płynącego od swego Pana. Skoro więc Kościół nie może być pozbawiony nawet na jeden dzień widzialnego i zewnętrznego zarządu ze strony swego Boskiego Oblubieńca, jest zatem konieczne zapewnienie sukcesji św. Piotra3.

Cytat z ks. Gréi musi być właściwie rozumiany. Między śmiercią jednego papieża a wyborem następnego występuje stan sedewakancji, kiedy widzialny i zewnętrzny zarząd Kościoła w sprawach bieżących jest sprawowany przez urzędy Stolicy Apostolskiej. W ten sposób jest zachowywana trwałość urzędu Piotrowego. Papieże Pius X, Pius XI, Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI i Jan Paweł II ustanawiali dokładne reguły na czas wakatu Stolicy Apostolskiej, czyli od śmierci papieża do wyboru jego następcy. Te reguły określają władzę kardynałów i Kurii Rzymskiej podczas interregnum.

Najdłuższe interregnum w historii Kościoła trwało trzy lata. Obecnie, zdaniem ludzi opowiadających się za teoriami sedewakantystów, Kościół miałby pozostawać bez papieża przez 40 czy nawet więcej lat. Sedewakantyści twierdzą, że nie odrzucają papiestwa, prymatu ani niezniszczalności Kościoła4, ale jest nagim faktem, że nie są w stanie wystąpić z sensownym rozwiązaniem, kiedy i przez kogo zostanie wybrany następny papież. Oto główna trudność związana z ich poglądami.

Wybór posoborowych papieży

Konstytucja apostolska Cum ex apostolatus papieża Pawła IV (1555—1559) uznaje za nieważny wybór heretyka na jakikolwiek urząd kościelny, włączając urząd papieski, jednakże nie można przy jej użyciu dowieść nieważności wyboru Pawła VI czy Jana Pawła II. Po pierwsze, należy przypomnieć, że bulla ta miała charakter dyscyplinarny, nie doktrynalny. Od tego czasu Kościół osądził, że lepiej dla niego, by ważnie rządził nim heretyk, niż by ten sam człowiek sprawował rządy nieważnie, a wszystkie jego akty były pozbawione znaczenia i władzy. Prawo dotyczące wyboru papieża, które obowiązywało podczas elekcji Jana XXIII i Pawła VI, pochodziło od Piusa XII († 1958), który 8 grudnia 1945 r. wydał następujący dekret:

Żaden z kardynałów nie może być, pod pretekstem ekskomuniki, suspensy czy interdyktu, czy jakiejkolwiek przeszkody kanonicznej, pozbawiony ani czynnego, ani biernego prawa wyboru na Stolicę Piotrową. Niniejszym zawieszamy wszelkie tego rodzaju kary wyłącznie na czas wspomnianego wyboru; poza tym czasem pozostają one w mocy5.

Czynne prawo wyborcze oznacza prawo do głosowania, zaś bierne prawo wyborcze — możliwość zostania wybranym na urząd. W ten sposób żaden kardynał, na którym mogła ciążyć jakaś ekskomunika, nie został pozbawiony czynnego ani biernego prawa wyborczego, zatem każdy z nich mógł zostać papieżem. Tak więc, nawet gdyby Jan XXIII i Paweł VI zaciągnęli ekskomunikę z jakiegokolwiek powodu — ze względu na herezję, przynależność do masonerii czy cokolwiek — wciąż byliby ważnie wybranymi papieżami.

Ten sam wniosek ma zastosowanie do Jana Pawła I i Jana Pawła II, którzy zostali wybrani na urząd papieski zgodnie z zasadniczo identycznymi przepisami, wydanymi przez Pawła VI 1 października 1975 r. Oni także byli ważnie wybranymi papieżami. Ksiądz Brian Harrison komentuje:

Tak więc gdyby prawo kościelne wymagało, aby kardynał zdatny do wyboru na papieża był wolny od wszelkich kar kościelnych, wówczas głosujący nie mieliby żadnej gwarancji, czy konkretny kandydat nie jest niezdatny ze względu na jakieś niejawne przestępstwo, przez które mógłby zaciągnąć ekskomunikę. Mogliby niechcący dokonać nieważnego wyboru, a «papież», którego wybraliby, nie byłby naprawdę papieżem. Nieważność jego aktów byłaby czymś w rodzaju duchowego raka, po cichu niszczącego od wewnątrz witalne struktury Kościoła: biskupi przez niego powoływani nie mieliby prawa rządzić swymi diecezjami; żadne prawo, które by ustanowił, nie miałoby mocy wiążącej; a w szczególności kardynałowie, których by mianował, nie mogliby wybrać jego następcy. Jak w takim razie — i czy w ogóle — można byłoby przywrócić prawdziwe papiestwo? Kto byłby kompetentny, by o tym zdecydować? Kiedy fakt ukrytej ekskomuniki wyszedłby w końcu na jaw, powstałby w wyniku tego niewyobrażalny chaos. Nikt nie miałby pewności, czy ktoś w ogóle ma jakąkolwiek rzeczywistą władzę w Kościele, a schizmy — być może cały szereg schizm — byłyby niemal nieuniknione. Prawo kościelne przewiduje zatem i zapobiega takiej katastroficznej sytuacji, pozwalając, by nawet niejawny heretyk lub apostata, jeżeli zostałby wybrany papieżem, objął Tron Piotrowy z pełną władzą jurysdykcyjną nad całym Kościołem na ziemi6.

Arcybiskup Lefebvre mówił także o innej trudności, która mogłaby dotyczyć ważności wyboru papieży posoborowych:

Czy pozbawienie prawa wyborczego kardynałów, którzy ukończyli 80 lat, a także tajne spotkania, które poprzedzały i przygotowały dwa ostatnie konklawe, czynią je nieważnymi? Nieważnymi — nie, to za wiele. Wątpliwymi w swoim czasie — być może. W każdym jednak razie następująca później jednomyślna akceptacja wyboru przez kardynałów i duchowieństwo rzymskie wystarczy, by uczynić je ważnymi. Taka jest opinia teologów7.

Sprawa kard. Siriego

Niektórzy sedewakantyści twierdzą, że konklawe, które wybrały papieża Jana XXIII, a także Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II, były obciążone bardzo poważnymi wadami. Twierdzi się, że Józef kardynał Siri, były arcybiskup Genui, został wybrany papieżem w 1958 i 1963, a prawdopodobnie także w 1978 r. Kardynał Siri był szalenie popularny we Włoszech, szczególnie ze względu na swe wielkie osiągnięcia w dziedzinie społecznej. Był także uważany za zdecydowanego konserwatystę, mimo iż podczas Vaticanum II nie opowiadał się publicznie po stronie Tradycji. Tak więc najwyraźniej kard. Siri został „wybrany” na papieża podczas konklawe, które zebrało się po śmierci Piusa XII. Niektórzy posuwają się tak daleko, iż twierdzą, że kard. Siri przyjął wybór kardynałów i przybrał sobie imię Grzegorza XVII.

Krótko przed publicznym ogłoszeniem jego wyboru grupa kardynałów miałaby się zbuntować przeciwko niemu i zmusić go do rezygnacji z urzędu. Wówczas został wybrany kard. Roncalli i ukazał się światu jako Jan XXIII. Niektórzy sedewakantyści wyciągnęli nawet niedawno ujawniony raport FBI, by udowodnić swe tezy. Twierdzą dalej, że „papież Siri” miał w tajemnicy mianować kardynałów, aby zapewnić w przyszłości sukcesję.

Mówiąc wprost, teoria ta nie ma sensu z wielu powodów. Po pierwsze, prawo kościelne nakazuje pod karą ekskomuniki utrzymywać w tajemnicy przebieg konklawe. Nawet jeśli kard. Siri zostałby rzeczywiście wybrany, pozostaje faktem, że nigdy nie okazał tego publicznie. Był wśród kardynałów, którzy złożyli homagium Janowi XXIII i Pawłowi VI. Po konklawe w latach 1958 i 1963 wrócił do swej diecezji. W r. 1969, choć z oporami, przyjął novus ordo Missae. Za jego rządów pewien Francuz, ks. Guérin, założył w Genui konserwatywną wspólnotę kapłanów. W latach 1970. ks. Guérin mieszkał w Paryżu. Zwykł tam odprawiać co tydzień nową Mszę po łacinie, z biretem i kadzidłem, w której osobiście wielokrotnie uczestniczyłem. Znam też osobiście dwóch członków wspólnoty ks. Guérina, którzy zostali wyświęceni przez kard. Siriego. Pracują obecnie we Francji i odprawiają nową Mszę. Zostali wyświęceni podczas nowej Mszy, choć sprawowanej dosyć konserwatywnie. W końcu kard. Siri zmarł w 1989 r.

Ale najważniejszym powodem, dla którego musimy odrzucić teorię „papieża Siriego”, jest fundamentalna zasada, zgodnie z którą przyjęcie bez zastrzeżeń papieża przez Kościół powszechny jest nieomylnym znakiem i skutkiem ważnego wyboru. Wszyscy teologowie są w tym punkcie zgodni. Kard. Billot pisze:

Bóg może dopuścić, by wakat Stolicy Apostolskiej trwał przez jakiś czas. Może On także dopuścić, żeby powstały pewne wątpliwości co do ważności tego lub innego wyboru. Jednakowoż Bóg nigdy nie dopuści, aby cały Kościół uznał za papieża kogoś, kto nim nie jest rzeczywiście i zgodnie z prawem. Jeżeli więc papież jest akceptowany przez Kościół i zjednoczony z nim tak, jak głowa złączona jest z ciałem, nikt nie może podnosić wątpliwości, czy jego wybór jest wadliwy (...). Powszechna akceptacja Kościoła uzdrawia bowiem w korzeniu każdy obarczony wadami wybór8.

Wyobraźmy sobie teraz, że jestem w totalnym błędzie i że naprawdę kard. Siri został wybrany papieżem w 1958 i 1963 r. Idźmy nawet dalej: wyobraźmy sobie na chwilę, że „papież Siri” potajemnie mianował kardynałów, aby umożliwić wybór następcy. Kardynałowie wyznaczeni w tajemnicy byliby nazywani kardynałami in pectore. Wielokrotnie w dziejach Kościoła papież powoływał kardynałów in pectore. Papieże z różnych powodów nie chcieli ujawniać ich imion, przynajmniej przez jakiś czas. Zwykle powodem była ochrona życia kardynałów, którzy mieszkali w krajach, gdzie Kościół był prześladowany. Tak było w przypadku kard. Slipyja, głowy Kościoła greckokatolickiego w latach 1944—1984. Jest regułą, że imię kardynała in pectore musi być ujawnione przed śmiercią papieża, który go mianował. Dlatego wszyscy kardynałowie in pectore, których imiona nie zostały ujawnione przez papieża przed śmiercią, automatycznie tracą tytuł9. Tak właśnie było w przypadku kard. Slipyja, który został mianowany kardynałem in pectore przez Jana XXIII w r. 1960. Ponieważ Jan XXIII nigdy nie ujawnił jego imienia, kard. Slipyj nie mógł brać udziału w konklawe z 1963 r. Jednakże Paweł VI oficjalnie przywrócił tytuł kardynalski abp. Slipyja, udzielając mu wszelkich praw i przywilejów księcia świętego Kościoła rzymskiego. Jasno więc widać, że każdy „kardynał”, mianowany w tajemnicy przez „papieża Siriego”, utraciłby swój tytuł w 1989 r., wraz ze śmiercią kard. Siriego, a wraz z nim prawo do udziału w konklawe, mającym wybrać następcę „papieża Siriego”. Dla niektórych nie jest to jednak argument przekonujący. Mogą twierdzić, że „papież Siri” zmienił prawo dotyczące wyboru papieża, aby umożliwić kardynałom in pectore udział w konklawe i wybór swego następcy. Gdy posuniemy się już tak daleko, jedyną rzeczą, którą można powiedzieć, jest konkluzja, że tego typu miłośnicy spisków całkowicie utracili kontakt z rzeczywistością.

Sprawa abp. Thuca

Jest oczywistym faktem, iż sedewakantystyczny światek, mimo panujących w nim ogromnych podziałów, zawdzięcza swe przetrwanie w dziedzinie sakramentów abp. Piotrowi Marcinowi Ngo-Dinh-Thucowi (1897—1984). Biskup Thuc był rzymskokatolickim arcybiskupem Hué w Wietnamie. Gdy w 1975 r. zapanowali tam komuniści, musiał uciekać do Europy, gdzie poczuł się opuszczony przez władze rzymskie. W 1976 r. konsekrował biskupa Klemensa Dominguez y Gomez, założyciela sekty z Palmar de Troya. Arrcybiskup Thuc został za to ekskomunikowany przez Stolicę Apostolską, ale jeszcze w tym samym roku „pojednał się” z Pawłem VI. W 1977 r. konsekrował bp. Laborie, założyciela sekty nazywanej „Łaciński Kościół Tuluzy”. Potem, w latach 1981—1982, konsekrował bp. Gerarda des Lauriers i trzech innych biskupów, każdego w oddzielnej ceremonii. Konsekracje te odbyły się w jego prywatnym mieszkaniu w Tulonie. W r. 1982 wydał oświadczenie nazywane „deklaracją monachijską”, w której stwierdził, że Stolica Piotrowa wakuje ze względu na utratę urzędu przez Jana Pawła II. Co ciekawe, bp Thuc ostatecznie „pojednał się” z Rzymem krótko przed swą śmiercią w 1984 r. Tak więc od 1976 r. aż do śmierci bp Thuc oscylował między sedewakantyzmem a pojednaniem z papieżem. Sam ten fakt wystarczy, by nie brać całkiem serio „deklaracji monachijskiej”. Sądzę, że bp Thuc był osobiście dobrym człowiekiem, ale jego gotowość do udzielania konsekracji biskupich sprawiła, że dał się łatwo wykorzystać przez wielu chętnych kandydatów. Wydaje się wątpliwe, by mógł on stać się narzędziem Opatrzności, z pewnością jednak jego działalność okazała się „opatrznościowa” dla sedewakantystów10. Nie powinniśmy zapominać, że dzisiejsi biskupi sedewakantystyczni, a także kapłani, których wyświęcają, pochodzą z linii abp. Thuca.

Sedewakantystyczny światopogląd

Msza una cum

Biskup Gerard des Lauriers11 zwykł mawiać: „Ten, kto wymienia Jana Pawła II w Te igitur kanonu Mszy św., nieuchronnie i obiektywnie popełnia podwójne przestępstwo: świętokradztwo i schizmę”. Jest jednak inaczej: wyrażenie una cum w kanonie Mszy nie oznacza, że ktoś potwierdza, iż pozostaje we wspólnocie z błędnymi opiniami papieża, lecz raczej wyraża zamiar modlitwy za Kościół i za papieża, jego widzialną głowę. Po to, aby upewnić się, że jest to interpretacja słuszna, zajrzyjmy do rubryk mszalnych dotyczących biskupa odprawiającego Mszę. W takim przypadku biskup modli się za Kościół, „una cum (…) me indigno famulo tuo”, co wcale nie znaczy, że modli się „we wspólnocie ze mną, Twym niegodnym długą” (co przecież nie ma sensu), lecz „i za mnie, niegodnego sługę Twego”. (...)

Ważność zreformowanych sakramentów

Wielu spośród sedewakantystów utrzymuje, że nowa Msza i nowe sakramenty są zawsze nieważne. Twierdzą, że wszyscy kapłani wyświęceni po 1969 r. nie są w ogóle kapłanami. Co do tej kwestii zacytujmy abp. Lefebvre’a:

Nietrudno wykazać, że nowa Msza wyraża niewytłumaczalne zbratanie z teologią i liturgią protestancką. Nie wyraża się jasno lub nawet zaprzecza następującym dogmatom dotyczącym Najświętszej Ofiary Mszy (…). Czy należy więc wnioskować, że wszystkie te Msze są nieważne? Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby tak twierdzić, o ile tylko są spełnione zasadnicze warunki ważności (materia, forma, intencja i ważnie wyświęcony kapłan). Otaczające konsekrację modlitwy ofertorium, kanonu i komunii kapłana są konieczne nie do ważności ofiary i sakramentu, lecz raczej do ich integralności. Jest jednak jasne, że obecnie coraz mniej Mszy jest ważnie odprawianych, gdyż wiara kapłanów uległa deformacji. Nie wyrażają już oni intencji czynienia tego, co Kościół zawsze czynił. Tej intencji Kościół nie może zmienić. Dzisiejsza formacja tzw. seminarzystów nie przygotowuje ich do ważnego odprawiania Mszy św.12.

Niezrozumienie natury Kościoła

Pragnę tu przedstawić diagnozę światopoglądu sedewakantystów. „Sedewakantyści mają prawdziwą obsesję na punkcie papiestwa. Można nawet zastanawiać się, czy u wielu z nich nie wynika to z jakiegoś rodzaju traumatycznego doświadczenia. Ich całkowicie zrozumiały synowski szacunek dla papieża zdaje się wywoływać w nich prawdziwą panikę na myśl o skonfrontowaniu pielęgnowanego przez nich, wyidealizowanego obrazu papiestwa, z Pawłem VI czy Janem Pawłem II. Sedewakantyzm wygląda bardziej na problem psychologiczny niż teologiczny. (...) Dziś widzimy aż nazbyt dobrze, jakie skutki wywołuje u gorliwych katolików ten istny potop teologicznych argumentów. Stali się sami sobie papieżami. Odsądzają od czci i wiary swych własnych kapłanów. Wielu z nich nie przystępuje już do spowiedzi świętej. Wielu nie słucha nieomylnego nauczania Kościoła. Najczęściej doprowadzają swe rodziny do moralnej katastrofy”13. Pielęgnowany przez nich wyidealizowany obraz papiestwa prowadzi ich w praktyce do takiego działania, jakby Kościół był jedynie Boską instytucją. A jednak Kościół, ponieważ został założony przez Jezusa Chrystusa, jest zarówno Boski, jak mi ludzki. Boski ze swego pochodzenia, swego Założyciela i niewidzialnej Głowy... ale ludzki w swych członkach, w szczególności w swej widzialnej głowie, w papieżu. Ponieważ jest Boski, Kościół pozostaje Chrystusową oblubienicą bez skazy i zmarszczki... ale ponieważ jest ludzki, Kościół składa się z ludzi, którzy są, podobnie jak ty czy ja, grzesznikami. Nie powinniśmy więc być zaskoczeni, że obecny papież może — jak św. Piotr — zdradzić swego Mistrza. Wraz z narodzinami sedewakantyzmu widzimy wskrzeszenie starych błędów Jana Wyclifa i Jana Husa, którzy twierdzili, że grzesznicy nie są już członkami Kościoła. Zacytujmy kilka zdań potępionych przez Sobór w Konstancji (1414—1418):

*Jeżeli papież jest przewidziany [na potępienie] i zły, a w konsekwencji jest członkiem [królestwa] diabła, to nikt mu nie dał władzy nad wiernymi, z wyjątkiem, być może, cesarza14.

*Jeżeli papież jest zły, a w szczególności jeśli jest przewidziany [na potępienie], wówczas, jak Judasz Apostoł, pochodzi od diabła (...) i nie jest głową świętego Kościoła wojującego, ponieważ nie jest jego członkiem15.

Subiektywizm

Niezależnie od tego, jak sedewakantyści usprawiedliwialiby swoje stanowisko, musimy przyznać, że ich teza nie jest oparta na obiektywnych faktach, lecz raczej nosi znamiona subiektywizmu. Obiektywne kryterium wymagane przez katolicką teologię dla rozpoznania, kto jest prawdziwym papieżem, to uznanie elekta przez kardynałów, biskupów i cały Kościół. W opinii sedewakantysty to kryterium nie może już mieć obiektywnej wartości. Musi on odwoływać się do źródła zasadniczo subiektywnego, nawet jeśli ze wszystkich sił pragnie, by wyglądało na obiektywne.

Ponieważ stanowisko sedewakantystów nie jest oparte na bezpiecznych i obiektywnych zasadach teologii katolickiej, nie powinniśmy być zaskoczeni w obliczu ich zdumiewających zwrotów i wolt. Przytoczę tylko jeden z wielu przykładów: w latach 1980. ks. Olivier de Blignieres, wówczas zdecydowany zwolennik sedewakantystycznej tezy ks. Gerarda des Lauriers, założył we Francji wspólnotę zakonną. Potem, na skutek motu proprio Ecclesia Dei (1988), tenże ks. de Blignieres wykonał woltę i oddał się w opiekę Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Jego wspólnota, Bractwo Św. Wincentego Ferreriusza, została natychmiast uznana przez władze rzymskie, a nawet otrzymała status wspólnoty na prawie papieskim. Na gruncie doktrynalnym ks. de Blignieres twierdził w latach 1980., że wolność religijna jest herezją. Obecnie pisze książki usprawiedliwiające wolność religijną Vaticanum II.

Tekst za stroną www.sspx.ca. Dokończenie w następnym numerze Zawsze wierni. Przełożył Józef Gubała.

Pozostałe części:

Przypisy

  1. DTC (Dictionnaire de Théologie Catholique), artykuł: „Kościół”, kol. 2143.
  2. Konstytucja Pastor aeternus, 18 lipca 1870.
  3. Dom Gréa, De L’Eglise de de sa Divine Constitution, Paris, 1885, s. 153. Książka ta zawiera komentarz do konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus Vaticanum I. Można tam także znaleźć bardzo interesujący fragment, dotyczący „nadzwyczajnego działania episkopatu” w czasie kryzysu. Ks. Gréa daje trzy powody dla takiego działania: 1° stan konieczności, w którym zagrożone jest samo istnienie religii; 2° kiedy posługa zwyczajnych pasterzy została unicestwiona lub jest bezsilna; 3° gdy nie ma nadziei na odwołanie się do Stolicy Apostolskiej.
  4. Bp Marek A. Pivarunas CMRI, Sedevacantism, op. cit.
  5. Konstytucja apostolska Vacantis apostolicae sedis, 8 grudnia 1945.
  6. A Heretical Pope Would Govern The Church Illicitly But Validly, „Living Tradition” maj 2000.
  7. Abp Marceli Lefebvre, The New Mass and the Pope, 8 listopada 1979.
  8. Kard. Billot, Tractatus de Ecclesia Christi, t. I, s. 612—613. Obok o. Garrigou-Lagrange OP Ludwik kard. Billot SI był jednym z najwybitniejszych teologów rzymskich XX w. Blisko przyjaźnił się z ks. Henrykiem Le Flochem, przełożonym seminarium francuskiego w Rzymie, gdzie studiował abp Lefebvre. Ks. Berto, który studiował w tym samym seminarium i był osobistym teologiem abp. Lefebvre’a podczas Vaticanum II, powiedział: „Geniusz kard. Billota miał uratować, oczyścić, rozwinąć i odnowić doktrynę Doktora Anielskiego; nauczał on czystej doktryny św. Tomasza, którą opanował po mistrzowsku z niezrównaną charyzmą”. Por. V.A. Berto, Pour La Sainte Eglise Romaine, Cedre, 1976.
  9. Kan. 233 nr 2: „Jeżeli jednak Biskup Rzymski oznajmi mianowanie jakiegoś [kardynała] na konsystorzu, [ale] zachowa jego imię in pectore, promowany tą drogą nie cieszy się żadnymi prawami ani przywilejami kardynalskimi, lecz kiedy Biskup Rzymski później ujawni jego imię, cieszy się nimi od dnia ogłoszenia, z zastrzeżeniem jednak prawa precedencji od [czasu] zachowania in pectore”.
  10. Sedevacantism — A False Solution to a Real Problem, s. 51—57, Angelus Press, 2003.
  11. Ks. (potem bp) Michał Gerard des Lauriers OP († 1988). W latach 1970. abp Lefebvre zaprosił ks. Gerarda do nauczania w seminarium Bractwa w Ecône. Później abp Lefebvre musiał zdymisjonować ks. des Lauriers ze względu na jego sedewakantystyczne teorie. Końcem lat 70. ks. des Lauriers rozwinął swą teorię papieża materialnego, znaną jako teoria Cassiciacum. W 1981 r. został konsekrowany na biskupa przez bp. Thuca.
  12. Abp Marceli Lefebvre, The New Mass and the Pope, 8 listopada 1979.
  13. Concerning a Sedevacantist Thesis, „SiSiNoNo” listopad 1998.
  14. Potępione tezy Jana Wyclifa, Denz 588.
  15. Potępione tezy Jana Husa, Denz 646.