Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
dzień ferialny [4 kl.]
Zawsze Wierni nr 6/1997 (19)

Rok po konsekracjach

Wywiad z abp Marcelem Lefebvre, cz. II

Konieczność posiadania biskupów?

— Czy jest możliwe, Ekscelencjo, aby nie być ani za, ani przeciw konsekracjom, lub nawet nie zajmować żadnego stanowiska odnośnie tej kwestii, a także wspierać ideę formacji księży, tak jak Ekscelencja dał tego przykład zakładając Ecône, bez dochodzenia do wniosku, że seminarzyści, formowani do katolickiego kapłaństwa, wymagają, w celu ich wyświęcenia, katolickich biskupów?

Ci, którzy tak myślą, będą mieć takich biskupów, jak biskup de Milleville, który na święcenia w Fontgombault przybył w cywilnym ubraniu. Jeżeli miał on kazanie, to zastanawiam się, co powiedział tym seminarzystom i jaki dał im przykład. To nie jest już Kościół katolicki, to Kościół soborowy, ze wszystkimi tego niemiłymi konsekwencjami. Jest to przyczynek do destrukcji Kościoła. To właśnie Jan XXIII był pierwszym papieżem, który, jak określił to ojciec Dulac, był dwoma papieżami w jednym. To on dokonał otwarcia Kościoła na świat. Od tego momentu weszliśmy w dowolność i dwulicowość, sposób działania właściwy liberałom.

Tym samym, nie powinniśmy mieć obaw ani skrupułów w związku ze święceniami biskupów. Nie jesteśmy ani schizmatykami, ani ekskomunikowani, a także nie jesteśmy przeciwko Papieżowi. Nie jesteśmy przeciwko Kościołowi katolickiemu. Nie tworzymy równoległego Kościoła. Takie myślenie byłoby absurdem. Jesteśmy tymi, którymi byliśmy zawsze – Katolikami trwającymi przy swojej Wierze. Nic dodać, nic ująć. Nie ma co się zastanawiać nad niepotrzebnymi komplikacjami. Nie budujemy „małego Kościoła, jak to określił Paupert w swojej książce, „The Torn-away Christians” (‘Rozdarci Chrześcijanie’). Gdy dochodzi się do końca tej książki, to to, co się czyta przyprawia o dreszcze: „Nie wiem już, kim jestem”!

Paupert był seminarzystą – może księdzem – ale stracił Wiarę, a potem trochę ją odzyskał, i zbliża się do tradycyjnego sposobu myślenia, ale obawia się porzucenia posoborowego Kościoła. W rezultacie nie wie, czy jest katolikiem, czy nie, czy praktykuje, czy nie: „Gdy dzisiaj jestem w kościele, mam wrażenie, że nie jestem w swoim domu. Oto dlaczego nie przystępuję do komunii”.

Jest inteligentnym człowiekiem, ale wydaje mu się, że jest zapędzony w kozi róg, bez wyjścia. To przerażające. Taki też jest problem wszystkich Katolików, którzy całkowicie odmawiają wykonania jednego kroku dalej do Tradycji. Pragną pozostać wraz z okupantami ich episkopatów, z biskupami, a nie chcą mieć więcej do czynienia z Wiarą Katolicką, którą praktykowali, gdy byli młodzi, a do której nie mają już woli ponownego powrotu. To rzeczywiście przerażające, gdy się uświadomi sobie, że miliony Katolików znajdują się w takiej sytuacji. Oto dlaczego wielu z nich nie chodzi już do kościoła w niedzielę, a inni włączają się do sekt, albo nie praktykują już niczego, i w ten sposób tracą Wiarę.

Czy Arcybiskup nie może się cofnąć?

— W ostatnio wydanej książce Ecône, jak rozwiązać tragedię, ojciec Margerie radzi Ekscelencji, aby pogodzić się z Rzymem, co oznacza, zaakceptowanie wszystkiego, co się dotychczas odrzucało. Co Ekscelencja myśli o tym?

Osobiście nie znam ojca Margerie. On jest pełen sprzeczności. Widać wyraźnie, że jest on bardzo zakłopotany, gdy trzeba zdefiniować wolność religijną i stwierdzić, że jest ona zgodna z Tradycją, że nie ma braku ciągłości. To pozycja niemożliwa do obrony. Nawet przywódcy soborowego Kościoła, najbardziej wybijające się osobowości, jak np. rektor Uniwersytetu Laterańskiego lub msgr. Pavan, który jest ważnym człowiekiem w Rzymie (to ten, który praktycznie napisał wszystkie papieskie encykliki społeczne), otwarcie powiedzieli w maju zeszłego [1988] roku na kongresie w Wenecji, w kwestii wolności religijnej: „Tak, coś się zmieniło. Inni, jak kard. Ratzinger i teologowie, którzy napisali wiele prac na ten temat, usiłują udowodnić, że doktryna Wolności Religijnej jest w ciągłości z Tradycją. W dawnych czasach, Wolność była rozpatrywana w ścisłym związku z Prawdą. Obecnie, Wolność jest rozpatrywana w stosunku do ludzkiego sumienia. To oznacza pozostawienie wyboru co do Prawdy ludzkiemu sumieniu. To śmierć Kościoła. To oznacza wprowadzenie trucizny Rewolucji, gdzie Prawa Człowieka są aprobowane przez Kościół. Przynajmniej rektor Uniwersytetu Laterańskiego i Msgr. Pavan uznają ten fakt. Inni powiedzą to co im się podoba, abyśmy siedzieli cicho. Ale jest napisane czarno na białym: „Państwo, społeczeństwo świeckie, jest całkowicie niezdolne rozpoznać Prawdziwą Religię”. Cała historia Kościoła, zawsze od czasów Naszego Pana, występuje przeciwko takim stwierdzeniom. A co na to Joanna d’Arc i święci, oraz wszyscy książęta i królowie, którzy zostali świętymi, którzy bronili Kościoła – czy byli oni w stanie odróżnić Prawdziwą Religię? Zadziwiające, jak ktoś może pisać takie potworności.

Potem Rzym odpowiada na nasze sprzeciwy, które wysyłamy do Rzymu przez pośredników, zmierzając zawsze do pokazania, że nie było żadnej zmiany, a jest właśnie kontynuacja Tradycji. Te stwierdzenia są gorsze, niż soborowa Deklaracja o Wolności Religijnej. To faktycznie oficjum mówiące kłamstwa.

Tak długo jak w Rzymie pozostają wierni ideom Soboru: wolności religijnej, ekumenizmowi, kolegialności... podążają złą drogą. Jest to ważne, ponieważ pociąga za sobą praktyczne konsekwencje. To uzasadnia wizytę Papieża na Kubie. Papież odwiedza lub przyjmuje na audiencji przywódców komunistycznych, którzy stosowali tortury lub zamachy, lub którzy mają krew chrześcijańską na swoich rękach, tak jakby byli oni tak uczciwi, jak normalni ludzie.

Ludzie Kościoła przeciwko komunizmowi?

— Przełomem był chyba fakt, iż kardynał Lustiger nie był w stanie jechać do Kijowa.

Jadąc do Rosji sądził, że Moskwa stała się katolicka. To brak osądu. Papież, mówią oni, w mniejszym lub większym stopniu przyznał Moskwie prawo mianowania patriarchy ukraińskiego, poprzez zamianę obecnego, który sam był następcą kardynała Slipij, ale, oczywiście, następcą miałby być agent sowiecki, jak Pimen.

Wszystkie te katolickie wizyty są na rękę Sowietom, którzy ostatecznie dostaną to czego chcą, a mianowicie, panowanie nad Ukraińcami za pomocą hierarchii będącej pod kontrolą rządową... dokładnie to co zrobili, po kardynale Mindszenty na Węgrzech, mianując Lekai: skandal Lekai! W dawnych czasach wszyscy ci kardynałowie i biskupi byli zamykani w więzieniu, ponieważ bronili katolickiej religii, teraz jednak to oni właśnie zamykają w więzieniach księży, którzy są prawdziwymi Katolikami. My znajdujemy się dokładnie w takiej samej sytuacji: biskupi prześladują nas, ponieważ pozostajemy Katolikami. To nie ateistyczny rząd, socjaliści lub masoni nas tropią, to ci co zowią siebie biskupami katolickimi – biskupi soborowi.

To samo dzieje się w krajach komunistycznych. Mają soborowych biskupów, biskupów, którzy są częścią „Pax Priest” porozumienia z rządem komunistycznym. Rząd już nie prześladuje, zajmują się tym biskupi.

Otrzymałem list od węgierskiego księdza, który napisał mi: gdy dochodzi do dyskusji, rząd próbuje pogodzić księży i biskupów, stara się odgrywać rolę „dobrego tatusia”. To niesamowite! Papież czyni wielką krzywdę traktując tak samo błąd i występek, jak prawdę i cnotę. To katastrofa dla zwykłych ludzi. To totalna ruina całej moralności chrześcijańskiej, samych podstaw moralności, a nawet życia społeczeństwa.

Papież broniący moralności?

— Jan Paweł II broni jedności rodziny, jest przeciwny małżeństwom księży, przeciwny aborcji. Wielu uważa, iż w zakresie moralności Papież jest w porządku.

Jest to prawdą odnośnie pewnych zasad naturalnej moralności. Mówione są dobre rzeczy, ale potem księżom, którzy są na przykład zwolennikami antykoncepcji, pozwala się czynić to co chcą. Nikt się temu wyraźnie nie sprzeciwia. Są tylko generalne wytyczne, które są tak bardzo częścią naturalnej moralności, że trudno byłoby być przeciwko nim. Przykładowo, prezydent Stanów Zjednoczonych, George Bush, jest przeciwnikiem aborcji, więc jakże Papież miałby tego nie popierać?

Papież mianujący konserwatystów?

— Jan Paweł II mianował biskupów w Austrii i innych krajach, których się uważa za tradycyjnych do takiego stopnia, że grupa niemieckich teologów, wspierana przez francuskich teologów, krytykuje Papieża i gani go za to. Ostatnio, także kardynał Ratzinger opublikował instrukcję z poprzedzającymi ją Przysięgą Wierności i Wyznaniem Wiary. Czy nie widać w tym oznak postępu i powrotu do bardziej tradycyjnych formuł?

Nie sądzę, aby był to prawdziwy powrót do Tradycji. Tak jak podczas bitwy, gdy żołnierze się nieco zapędzą do przodu, ktoś musi ich powstrzymać, więc nakładają hamulce na impuls Soboru Watykańskiego II, ponieważ zwolennicy Soboru posuwają się za daleko. Oprócz tego, teologowie ci nie mają powodów do zaniepokojenia. Biskupi, o których mowa – uważani za biskupów konserwatywnych – w pełni popierają Sobór i reformy posoborowe, ekumenizm i ruch charyzmatyczny.

Najwidoczniej, są oni nieco bardziej powściągliwi i okazują nieco więcej tradycyjnego religijnego sentymentu, ale nie jest to głębokie. Wielkie podstawowe zasady Soboru, błędy Soboru, akceptują i stosują praktycznie. To nie stanowi dla nich problemu. Z drugiej strony, powiedziałbym, iż ci właśnie konserwatywni biskupi traktują nas najgorzej. To oni upieraliby się najbardziej przy żądaniu, abyśmy poddali się zasadom Soboru.

Nie, wszystko to, to tylko taktyka, której się używa w każdej walce. Trzeba unikać ekscesów. Niezależnie od tego, Papież mianował właśnie J.E. Kaspera biskupem w Niemczech. Był on sekretarzem Synodu w 1985 r. pod przewodnictwem kardynała Dannelsa z Brukseli. Kasper był liderem, mistrzem Synodu. Jest on bardzo inteligentny i jest jednym z najniebezpieczniejszych zwolenników Soboru. Jest mały, jak biskup Trier, który jest przewodniczącym Niemieckiego Zgromadzenia Biskupów, a który jest również bardzo niebezpieczny. Są oni całkowicie ludźmi lewicy, którzy w głębi ducha łączą się z Rahnerami i Hansami Kungami, ale uważają, aby tego otwarcie nie powiedzieć. Trzymają pozę, aby uniknąć kojarzenia ich przez kogokolwiek z ekstremistami, ale mają oni tego samego ducha. Tak więc, na dzisiaj nie ma żadnej nadziei.

Tolerowanie zgromadzeń tradycyjnych?

— Co powinniśmy dziś sądzić o nastawieniu Rzymu w wydaniu kardynałów Ratzingera i Mayera, którzy, przynajmniej dotąd, okazują pewną tolerancję dla Le Borroux, dla Bractwa Św. Wincentego Ferreriusza, dla Bractwa Św. Piotra? Czy Ekscelencja sądzi, że są oni szczerzy? Czy jest to jakaś podwójna gra, która będzie trwać aż wyczerpią się wszystkie środki skupiania innych tradycyjnych grup wokół Rzymu, a wówczas, gdy gra będzie skończona, ci którzy pogodzili się z Rzymem będą poproszeni o poddanie się Soborowi? Czy powinniśmy im zaufać, czekając na zwrot ku lepszemu?

Jest wiele oznak wskazujących, że to o czym mówimy jest wyjątkowe i tymczasowe. Nie ma ogólnych reguł, które można by zastosować do wszystkich księży na świecie. Są wyjątkowe przywileje przyznawane w szczególnych przypadkach. Tak więc, to co się przyznaje opactwu z Fontgombault lub siostrom z Jouques, albo klasztorom – nie mówią tego – jest przyznawane na podstawie indultu. Dzisiaj indult jest wyjątkiem. Zawsze można go cofnąć. Indult potwierdza generalną zasadę. Generalną zasadą jest w tym przypadku Nowa Msza oraz Nowa Liturgia. Tak więc, jest to wyjątek czyniony dla tych wspólnot.

Mamy przykład w Londynie, gdzie kardynał arcybiskup zainaugurował trzy Msze w okolicach kościołów Bractwa w stolicy Wielkiej Brytanii, aby spróbować odebrać nam ludzi. Powiedział „próbuję tego przez sześć miesięcy”. Jeżeli nasi wierni zaczną opuszczać nasz ośrodek, będzie on kontynuować swój eksperyment. Jeżeli, wręcz przeciwnie, wierni pozostaną z nami, on to zakończy. Jeżeli te msze będą zaprzestane, wierni, którzy poczuli już smak tradycyjnej liturgii, bez wątpienia do nas powrócą.

Wydaje się, iż kardynał Lustiger w Paryżu rozważa dawanie kościołów księżom, którzy nas opuścili, ale będzie się od nich wymagać, aby w takich kościołach były odprawiane również Nowe Msze. W naszej dyskusji z kardynałem Ratzingerem w Rzymie, gdy zmierzaliśmy ku porozumieniu, powiedział mi: jeżeli przyznano prawo używania starej liturgii w kościele St. Nicholas du Chardonnet w Paryżu, to tam powinny być również Nowe Msze. To bardzo jasne i wyraźnie pokazuje stan ich umysłu. Dla nich nie ma problemu zaniechania Nowej Mszy. Z drugiej strony to oczywiste. Oto dlaczego coś co wygląda jak koncesja jest w rzeczywistości zaledwie manewrem, aby oddzielić od nas jak największą liczbę wiernych. To jest perspektywa, w której zawsze wydaje się, iż dają nam trochę więcej lub posuwają się bardzo daleko. Absolutnie musimy przekonać naszych wiernych, że nie ma w tym nic więcej, jak próby manewru, że bardzo niebezpiecznym jest oddanie się w ręce soborowych biskupów i modernistycznego Rzymu. Jest to największe niebezpieczeństwo zagrażające naszym ludziom. Skoro przez dwadzieścia lat zmagaliśmy się, aby uniknąć tych soborowych błędów, to nie po to, aby teraz oddać się w ręce tych, którzy wyznają te błędy. Ω

Wywiad ten ukazał się w lipcowo-sierpniowym wydaniu magazynu Bractwa Św. Piusa X we Francji „Fideliter”. Zawiera on jasną i głęboką analizę stanowiska oficjalnego Kościoła i jego stosunku do Bractwa. Tłumaczenie: Teodor Wielgus.

Pozostałe części: